Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Martwimy się o zdrowie naszych dzieci” – powiedziała w niedzielę rano, ogłaszając decyzję o zakończeniu sejmowego protestu jedna z jego liderek Iwona Hartwich (gdy zamykamy ten numer „TP”, jest niedzielne południe, i jeszcze nie znamy szczegółowego uzasadnienia decyzji protestujących).
Osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie wytrzymali w Sejmie 40 dni. To i tak bardzo długo, biorąc pod uwagę warunki, w jakich przebywali, ale też atmosferę, jaką wytworzyli wokół nich politycy PiS. W pamięć zapadnie zwłaszcza język, którym posługiwali się w stosunku do protestujących: oskarżenia o „granie dziećmi”, wywoływanie „zagrożenia epidemiologicznego” i wiele innych – nienadających się do cytowania – wypowiedzi przejdzie zapewne do niechlubnej historii polskiego parlamentaryzmu.
Protestujący przegrali w tym sensie, że nie udało im się doprowadzić do realizacji jednego z dwóch postulatów: przyznania 500-złotowego dodatku. Wygrali, bo zwrócili oczy całej Polski na codzienne problemy osób niepełnosprawnych i ich opiekunów. Wcześniej spychane na margines i lekceważone – przez kolejne rządy, ale też media. 40 dni protestu, rodzinne historie jego bohaterów, obrazy osób niepełnosprawnych wypowiadających się do kamer – to wszystko więcej zrobiło dla łamania stereotypów i budowania solidarności niż wszystkie kampanie społeczne razem wzięte. ©℗