Wydzierają sobie świętych

Dwie miejscowości - Kazimierz Biskupi koło Konina oraz Międzyrzecz niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego - spierają się, w której z nich tysiąc lat temu ponieśli śmierć pierwsi polscy męczennicy. Duchowni i samorządowcy z obu miast twierdzą, że to właśnie u nich w 1003 r. zamordowano pustelników. Oba miasta szykują się więc do świętowania rocznicy Pięciu Braci Polskich. Do Międzyrzecza w połowie czerwca zjedzie cały polski Episkopat. Tylko czy na pewno tam zginęli święci?

04.05.2003

Czyta się kilka minut

Skoro zakonnicy przybyli na te ziemie i tu zostali zamordowani, mamy prawo uważać się za ich prawowitych dziedziców -Zygmunt Wojnicz, zastępca wójta w Kazimierzu Biskupim stawia sprawę jasno.

Równie jasno problem widzi ks. Władysław Nadybał z Międzyrzecza, do niedawna proboszcz tamtejszej parafii Pięciu Męczenników Polski. Kiedy ks. Nadybał usłyszał, że w Kazimierzu roszczą sobie pretensje do pierwszych świętych, wykrzyk-nął: - Oni mają przestarzałe informacje! Każdy wie, że Bracia Męczennicy żyli w Międzyrzeczu i tu ponieśli śmierć.

„Aby ożywić kult”

Wjeżdżający do Kazimierza mija wielką tablicę: na niebieskim tle wizerunki pięciu mnichów w białych habitach, i napis: „Gmina Kazimierz Biskupi wita”. - Bracia Męczennicy patronują naszej gminie od kilkunastu lat - tłumaczy wójt Wojnicz.

Wójt dałby sobie rękę uciąć, że Pięciu Braci żyło i poniosło śmierć w Kazimierzu. - Jak pamięcią sięgam, żywy był tutaj ich kult - przekonuje. - A mam już 65 lat.

Niedaleko ryneczku, gdzie urzęduje wójt, stoi klasztor Misjonarzy Świętej Rodziny. Ks. Waldemar Murach, rektor tutejszego Wyższego Seminarium Duchownego, prowadzi klasztornymi krużgankami do wzniesionego w XVI w. kościoła pod wezwaniem Pięciu Braci Męczenników i św. Jana Chrzciciela.

Trzynastego każdego miesiąca księża misjonarze odprawiają w swoim kościele Mszę ku czci Pięciu Braci; podczas nabożeństwa wierni całują schowany w bocznym ołtarzu maleńki relikwiarz z fragmentami kości świętych.

- Liturgiczne wspomnienie Pięciu Braci przypada 13 listopada - tłumaczy ksiądz rektor. - Ale żeby ożywić kult, wspominamy ich co miesiąc.

Relikwie Pięciu Braci znajdują się także w oddalonym o kilkaset metrów kościele parafialnym św. Marcina, umieszczone w srebrnej trumience.

- Na obchody tysiąclecia chrztu Polski nasz biskup przekazał część szczątków z trumienki do kościoła św. Jana Chrzciciela w Międzyrzeczu, bo oni nie mieli swoich - opowiada proboszcz, ksiądz kanonik Józef Wysocki, oprowadzając po swojej świątyni, o romańskim jeszcze rodowodzie.

Tak mówią w Kazimierzu Biskupim. I podobne głosy usłyszeć można w Międzyrzeczu.

- Gdyby Pięciu Braci nie było z Międzyrzecza, po co biskup kazałby mi budować kościół? - pyta (retorycznie rzecz jasna) ks. Nadybał, pallotyn. Cztery lata temu biskup zielonogórsko-gorzowski Adam Dyczkow-ski ściągnął go razem ze współbraćmi z Sosnowca. Odtąd aż do zeszłorocznej jesieniks. Nadybał wznosił sanktuarium Pierwszych Polskich Męczenników.

Choć z powodu choroby poszedł na wcześniejszą emeryturę, ksiądz nadal żyje budową międzyrzeckiego sanktuarium. Wielka świątynia powstaje na skraju Międzyrzecza, w sąsiedztwie bloków jednego z osiedli. Ks.Nadybał, który był także proboszczem tego blokowiska, narzeka trochę na mieszkańców, że słabo do kościoła chodzą. - Tu wybory zawsze Kwaśniewski wygrywał - kwituje.

Świątynia, stawiana z czerwonej cegły-dziurawki, ma kształt serca. Msze w surowych jeszcze murach ks. Nadybał zaczął odprawiać już rok temu. Kiedy pytam, po co taka duża świątynia, skoro tak mało ludzi chodzi tu do kościoła, ksiądz odpowiada: - Pielgrzymi będą do nas przyjeżdżać, a może w końcu przyjdzie jakieś odrodzenie religijne.

Sanktuarium miało być gotowe na czerwiec tego roku, kiedy do Międzyrzecza zjedzie cały Episkopat, na obchody tysięcznej rocznicy męczeńskiej śmierci Pięciu Braci. - Ale nie zdążymy z budową - ubolewa ks. Andrzej Delik, obecny proboszcz. - Nie mamy pieniędzy.

W mrokach historii

Historia Pięciu Braci, nazywanych też Pierwszymi Polskimi Męczennikami, zaczyna się w 1000 r., kiedy w Gnieźnie u grobu św. Wojciecha (zabitego trzy lata wcześniej przez Prusów) spotykają się książę Bolesław Chrobry i niemiecki cesarz Otto III. Żeby umocnić chrześcijaństwo w niedawno ochrzczonej Polsce, Chrobry prosi Ottona o przysłanie zakonników: mnisi mieli głosić Ewangelię pogańskim jeszcze plemionom.

Chcąc pomóc Chrobremu, cesarz - mający wizję zjednoczonej pokojowo Europy i w odróżnieniu od swych poprzedników i następców nie snujący planów Drang nach Osten - zabiera się do załatwiania sprawy. Pomaga mu jego krewniak, Bruno z Kwer-furtu, mnich z benedyktyńskiej pustelni w Pereum koło Rawenny (północne Włochy). Bruno namawia na wyprawę dwóch zakonników z Pereum: Benedykta i Jana. Pod koniec 1001 r. ruszają na północ. Gdy docierają na miejsce, Chrobry funduje im klasztor i przydziela czterech Polaków: Barnabę, Izaaka, Mateusza i najmłodszego Krystyna, który służy eremitom jako kucharz. Jan i Benedykt uczą się języka Słowian i zapuszczają brody, aby upodobnić się do tubylców.

Gdzie osiedli zakonnicy? Niemiecki kronikarz Thietmar, opisując najazd na Polskę cesarza Henryka II w 1005 r. (następcy zmarłego młodo Ottona III) zanotował, że w dro-dze na Poznań niemieckie wojska zatrzymały się w opuszczonym przez mnichów opactwie w Międzyrzeczu. Na ten zapis powołują się zwolennicy Międzyrzecza. -Taki sławny kronikarz nie mógł się mylić -zaciera ręce ks. Nadybał.Innego zdania jest ks. proboszcz Wysocki z kościoła św. Marcina w Kazimierzu. Na sklepieniu jego XII-wiecznej świątyni namalowano sceny z życia i męczeństwa Pięciu Braci. Na jednym z malowideł ktoś przebija włócznią ubranego w biały habit mnicha. - To scena zamordowania zakonników - objaśnia proboszcz. I dowodzi: - Pustelnicy otrzymali od Chrobrego 10 funtów srebra na starania o koronę dla polskiego władcy. Wieść o skarbie w rękach mnichów rozeszła się po okolicy i w nocy z 10 na 11 listopada 1003 r. pustelnię najechali rabusie i zamordowali braci. Nie wiedzieli, że wcześniej zakonnicy oddali srebro władcy.

Ocalał tylko Barnaba. - Miał szczęście - mówi ks. Wysocki. - Nie było go w klasztorze.

Wieść o śmierci pustelników rychło dotarła do Rzymu i wkrótce papież Jan XVII ogłosił ich świętymi. Ich relikwie przewieziono do Gniezna oraz do Ascoli w środkowych Włoszech. Kiedy w 1038 r. czeski książę Brzetysław najechał Polskę, uwiózł do Pragi także szczątki Pięciu Braci. Dopiero na początku XVI w. poznański biskup Jan Lubrański sprowadził je - do Kazimierza Biskupiego.

- Odtąd mamy udokumentowany kult męczenników, którym nikt inny nie może się poszczycić - chwali się kazimierski proboszcz ks. Wysocki, który na plebanii przechowuje papieski dokument z początków XX w., o odpustach dla uczestników obchodów 900-lecia śmierci Pięciu Braci. - To dowód, że łączenie Pięciu Braci z Kazimierzem nie jest naszym wymysłem - mówi ksiądz.

Czy Papież się pomylił

Obie miejscowości dzieli ponad 200 kilometrów.

W Kazimierzu, położonym na Pojezierzu Kujawskim (diecezja włocławska), kilkanaście lat temu świętowano 700-lecie nadania praw miejskich. Ale Kazimierz miastem nie jest: prawa miejskie utracił w II połowie XIX w.; w ten sposób władze rosyjskie ukarały miasto za udział jego mieszkańców w powstaniu styczniowym. Liczący dziś 3,5 tys. mieszkańców Kazimierz nie odzyskał tych praw do dziś. - Jesteśmy wioską, ale mamy uniwersytet - zaznacza ks. Murach, mając na myśli seminarium, które od 5 lat jest sek-cją Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Z kolei leżący u ujścia rzeki Paklicy do Obry 20-tysięczny Międzyrzecz prawa miejskie ma od połowy XIII w. W średniowieczu krzyżowały się tu drogi z Gniezna doMagdeburga (wtedy centrum kościelnego) oraz ze Szczecina do Wrocławia i Krakowa. - Przez kilkaset lat Międzyrzecz odgrywał ważną rolę jako strażnica zachodniej granicy Polski - podkreśla Antoni Tkocz, rzecznik urzędu miasta.

Po drugim rozbiorze (1793) Międzyrzecz znalazł się pod zaborem pruskim (nazywał się Mezeritz). W granicach Niemiec został po I wojnie światowej. Kiedy w 1945 r. wrócił do Polski, osiedlali się tu wysiedleńcy, wypędzeni z utraconych przez Polskę kresów wschodnich. Potem dołączyli Ukraińcy, wyrzuceni z południowo-wschodniej Polski w „Akcji Wisła”. W mieście jest dziś greckokatolicka parafia, a na ulicy można usłyszeć wschodni akcent.

Konflikt o świętych między obu miastami narastał od paru lat.

O tym, że Międzyrzecz wiązany jest z historią Braci Męczenników, Waldemar Dryjański z Kazimierza Biskupiego usłyszał po raz pierwszy, kiedy w 1997 r. oglądał w telewizji transmisję z pobytu Jana Pawła II w Gorzowie Wielkopolskim. - Kiedy Papież powiedział, że na ziemiach tych ponieśli męczeńską śmierć Bracia Męczennicy, pomyślałem, że się pomylił - mówi Dryjański. - Całe życie byłem przekonany, że oni byli u nas.

Dryjański, z wykształcenia informatyk, kieruje reaktywowanym przed trzema laty Bractwem Świętych Pięciu Męczenników. Powołane na początku XVIII stulecia przez Innocentego XII, bractwo zajmowało się szerzeniem kultu Pięciu Braci i prowadziło działalność charytatywną. Jego członkowie uczestniczyli w powstaniu styczniowym; trafili na Sybir. - Postanowiliśmy je przywrócić, aby uzmysłowić mieszkańcom, w jakim historycznym miejscu żyją - tłumaczy Dryjański, który nosi tytuł Starszego Bractwa. Nie wierzy, żeby Chrobry mógł posłać misjonarzy do znajdującego się na rubieżach państwa Międzyrzecza. - Kogo mieliby tam nawracać? Brandenburczyków? - pyta.

W Kazimierzu mają żal do Episkopatu, że na miejsce centralnych obchodów tegorocznych uroczystości wybrał Międzyrzecz. Rektor z Kazimierza Biskupiego daje do zrozumienia, że ma to podtekst polityczny: - Chodzi o podkreślenie polskości ziem zachodnich - domyśla się ks. Murach. - Dlatego tworzy się tam wielkie sanktuarium.Pięć centymetrów kości

Na międzyrzeckim rynku - z ratuszem o łososiowej elewacji (jego początki sięgają czasów Batorego) i poprotestanckim kościołem św. Wojciecha - o Pięciu Braciach ludzie nie wiedzą prawie nic.

- Niech pan pyta bardziej pobożnych, ja w kościele rzadko bywam - zbywa pytanie taksówkarz.

- Nic nie wiem, bo przestałam chodzić do kościoła, jak ksiądz mi przygadał, że jestem Ukrainką - mówi starsza kobieta.

- Co się dziwić, tu każdy myśli jak koniec z końcem związać, bieda straszna -usprawiedliwia wiernych ks. Nadybał. - Ci, co chodzą do kościoła, nawet na tacę nie mają. Ale ludzie nie są tu źli.

A co wiedzą w Kazimierzu?

- Piorun wie, czy tu byli naprawdę. Legenda mówi, że tak - Donat Jaroszewski, krępy blondyn po trzydziestce, sączy piwo. Jest pasjonatem historii, zaliczył rok studiów na poznańskim uniwersytecie. - Ale alkohol i złe towarzystwo sprowadziły mnie na złą drogę - uśmiecha się z rezygnacją. Teraz jest elektrykiem, a dzieje Pięciu Braci ma w małym palcu. - Ale niech pan popyta tutejszych o imiona męczenników, mało kto będzie wiedział - zaznacza.

Ma rację.

- Izaak, Krystyn i chyba Marcin - zastanawia się mężczyzna w średnim wieku. -Wszystkich nie znam - kapituluje.

- Imiona? - powtarza pytanie wójt Wojnicz. Chwila milczenia, potem wójt prosi o pomoc sekretarkę. - Gdzieś to było napisane... - sekretarka biega po pokoju, szuka książki. Upływa kilka minut, nim wójt wyrecytuje z monografii o Kazimierzu imiona męczenników.

Kilka lat temu do proboszcza Wysockiego w Kazimierzu przyjechało dwóch księży z Gorzowa Wielkopolskiego. Chcieli otrzymać relikwie do budowanego tam kościoła pod wezwaniem Pięciu Braci Męczenników. - Powiedziałem im, że nie jestem władny dzielić relikwii i odesłałem do mojego biskupa we Włocławku - opowiada ks. Wysocki.

Wtedy sprawę nagłośniły lokalne media.

- Przecież mamy relikwie z Pragi! - unosi się ks. Nadybał. Dwa lata temu specjalna delegacja z biskupem Pawłem Sochą z Zielonej Góry pojechała do stolicy Czech po szczątki Męczenników, zrabowane przez Brzetysława. Parafia Pierwszych Męczenników w Gorzowie dostała wtedy fragment kości z głowy św. Benedykta, a sanktuarium w Międzyrzeczu relikwie wszystkich Pięciu Braci.

Czy autentyczne? - Na sto procent! - zapewnia ks. Nadybał. - Benedykta to tyle dostałem, o... z pięć centymetrów - pokazuje na swoim palcu.

Przez ostatni rok relikwie wędrowały kolejno po 250 parafiach diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. - Żeby przygotować wiernych do obchodów - mówi ks. Nadybał, który kazał umieścić szczątki w ponad metrowej wysokości pozłacanym relikwiarzu.

W wiosenne, słoneczne przedpołudnie rzecznik Antoni Tkocz oprowadza wokółmiędzyrzeckiego ratusza. Kocie łby, jakimi kilka miesięcy temu wyłożony był rynek, zastąpiły dziś granitowe, eleganckie płyty.

- Przygotowujemy się na przyjazd stu tysięcy ludzi - mówi Tkocz. - Miasto musi wyglądać reprezentacyjnie.

Władze Międzyrzecza nie kryją, że zbliżające się uroczystości chcą wykorzystać do promocji miasta, które także świętować będzie swoje tysiąclecie.

Czy zaproszą delegację z Kazimierza? - Pewnie, że zaprosimy - uśmiecha się Tkocz.

- U nas staropolska gościnność jeszcze nie wygasła.

- My będziemy mieć swoje obchody -odpowiada ks. Wysocki z Kazimierza.

- A niech sobie robią lokalne uroczystości - ripostuje ks. Nadybał z Międzyrzecza.

- Do nas przyjadą biskupi z Polski i z zagranicy. A tam kto pojedzie?

- Niech się historycy kłócą - ks. Wysocki ma dość sporów, które miasto ma prawa do pustelników. - Modlitwy nigdy za mało, a tego nikt nam nie może zabronić - ucina.

Ani Kazimierz, ani Międzyrzecz?

A co na to historycy?

- Ani Międzyrzecz, ani Kazimierz Biskupi. Pięciu Braci założyło swoją pustelnię w Kaźmierzu pod Szamotułami - uważa znawca średniowiecza, prof. Gerard Labuda z Poznania.

- Są na to dokumenty.

Ze swojej pracowni profesor taszczy pod pachą grube księgi. Na pożółkłych kartach pokazuje zapis w Roczniku Kamienieckim: pod rokiem 1003 zanotowano: „Heremite in Polonia martizati sunt in Kazmir: Benedictus, Matheus, Christinus, Iohannes, Ysa-ac”. Taki sam zapis widnieje również w Roczniku Poznańskim.

- Zatem w dwóch niezależnych od siebie źródłach zapisano, że w Kazimierzu w Polsce w 1003 r. zamordowano Pięciu Braci -ciągnie profesor Labuda. - Nie ma wątpliwości, że chodzi o Kaźmierz pod Szamotułami, bo tędy cesarz Henryk II szedł na Poznań, a nie przez Konin, koło którego leży Kazimierz Biskupi.

Skąd więc w kronice Thietmara wziął się Międzyrzecz?

- Thietmar nie brał udziału w tej wyprawie, dla niego Międzyrzecz czy Kazimierz to było wszystko jedno - tłumaczy prof. Labuda. - Gdyby szedł z armią cesarza, na pewno nie doszłoby do pomyłki, bo to był rzetelny kronikarz.

Jednak mieszkańcy oddalonego 20 kilometrów od Poznania maleńkiego Kaźmierza nie roszczą sobie pretensji do Pięciu Braci. - To nie u nas - odpowiada krótko ksiądz kanonik Zdzisław Potrawiak, proboszcz tutejszej parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny.

O mnichów zapytałem także parafian księdza Potrawiaka, kiedy wychodzili z kościoła po niedzielnej Mszy. - Jakichś zakonników tutaj u nas zamordowali, ale to chyba w czasie wojny - odparła zaskoczona dziewczyna.

Jednak proboszcz zaprowadzi do stojącego na niewielkiej skarpie gotyckiego kościoła. Pokazuje pięć dużych kamieni, wmurowanych na wysokości dwóch metrów w zewnętrzną ścianę świątyni.

- Tradycja powiada, że to na pamiątkę

Pięciu Braci - mówi kanonik. - Ale ja nie mam dokumentów na to, że oni tutaj w ogóle byli. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2003