Zapomniany polski święty

Tysiąc lat temu porzucił zaszczyty, ruszył głosić Ewangelię i dotarł do granic ówczesnej cywilizacji. Przyczynił się do rozwoju polskiego państwa. Po wiekach zapomnienia kult Brunona z Kwerfurtu odradza się – i obrasta mitem.

18.06.2012

Czyta się kilka minut

Średniowieczny fresk przedstawiający Brunona z Kwerfurtu, opactwo Święty Krzyż na Łysej Górze. / repr. Okoli / Wikimedia Commons / GNU
Średniowieczny fresk przedstawiający Brunona z Kwerfurtu, opactwo Święty Krzyż na Łysej Górze. / repr. Okoli / Wikimedia Commons / GNU

Dokładnej daty jego narodzin nie znamy: wiadomo, że przyszedł na świat około 974 r. i wywodził się z zamożnej saskiej rodziny, co umożliwiło mu zdobycie gruntownego wykształcenia. Mając 12 lat, zaczął naukę w szkole katedralnej w Magdeburgu – wtedy ważnym ośrodku politycznym i religijnym, oddziałującym na Europę Środkową i prowadzącym akcję misyjną wśród Słowian. Tu poznał Thietmara, przyszłego autora „Kroniki”, i arcybiskupa Gizylera.

BRUNON REZYGNUJE Z KARIERY

Powiązania rodzinne i znajomości sprzyjały błyskawicznej karierze w Kościele: w 995 r. Brunon został kanonikiem magdeburskim, a w 997 r. jednym z sekretarzy cesarza niemieckiego Ottona III, z którym udał się do Rzymu. Korzystając z okazji, w 998 r. wstąpił tu do klasztoru św. Bonifacego i Aleksego na Awentynie. Przybrał zakonne imię Bonifacy – i pod nim pojawia się w wielu źródłach.

Otoczenie cesarza namawiało Brunona do kontynuowania kariery w Kościele, ale on zrezygnował z takiej możliwości. Pozostając pod wpływem opata klasztoru Romualda oraz wyniesionego na ołtarze św. Wojciecha, zdecydował się poświęcić dziełu chrystianizacji – i z tego uczynił treść swego życia.

W 1001 r. Brunon przyłączył się do grupy benedyktynów, przygotowujących się do prowadzenia misji wśród Wieletów – plemion słowiańskich między Odrą i Łabą. Wspólnie z innymi zakonnikami nauczył się języka Słowian i zapoznawał z ich zwyczajami. W celu uzyskania paliusza misyjnego udał się ponownie w 1002 r. do Rzymu; chciał zdobyć zgodę cesarską i papieską. Ale spotkał go zawód: nowy cesarz Henryk II, skonfliktowany z polskim księciem Bolesławem Chrobrym, nie chciał zezwolić mu na podróż na wschód.

Tymczasem towarzysze Brunona, benedyktyni, otrzymali od władcy Polski siedzibę w Międzyrzeczu nad Obrą. Przez pewien czas oczekiwali swego przyjaciela. Ten jednak nie przybywał, a wkrótce wydarzyło się nieszczęście: w 1003 r. eremici zostali zamordowani przez rabusiów. Z inicjatywy Chrobrego braci ogłoszono męczennikami. Brunon nie mógł darować sobie, że opuścił towarzyszy. Postanowił odkupić ten fakt.

W 1004 r. Henryk II wydał w końcu zgodę na rozpoczęcie przez Brunona działalności misyjnej. Kwerfurtczyk uzyskał święcenia z rąk arcybiskupa magdeburskiego Taginona i podjął decyzję, by najpierw wyruszyć na Węgry.

PODRÓŻE NA WSCHÓD

Brunon przybył na ziemie tzw. Czarnych Węgrów i przebywał wśród nich przez rok. Prawdopodobnie wtedy napisał „Świętego Wojciecha żywot drugi” – dzieło, które poświęcił podziwianemu przez siebie męczennikowi.

W 1005 r. Brunon po raz pierwszy przybył do Polski, gdzie – zapewne z inicjatywy i na prośbę dworu – zredagował „Żywot pięciu braci męczenników”, zadedykowany tragicznie zmarłym przyjaciołom. W 1006 r. ponownie zawitał na Węgry, ale nie zabawił tu długo: już po roku znów przybył do Polski. Stąd zapewne Brunon wysłał misję do Szwecji. Jak wnioskujemy z listu Brunona do cesarza, zakończyła się ona sukcesem: duchowni, na czele z biskupem Rodberdem, uzyskali wsparcie króla Szwecji Olafa Skötkonunga, który był siostrzeńcem polskiego księcia. Ochrzczonych miało zostać wówczas siedem szwedzkich plemion.

Zachęcony tym powodzeniem, Brunon postanowił poszerzyć swą działalność – i wyruszył na Ruś, gdzie uzyskał wsparcie księcia kijowskiego Włodzimierza Wielkiego. Stąd skierował się, mimo ostrzeżeń, do Pieczyngów. Wprawdzie dostał się tam do niewoli, ale gdy tubylcy zorientowali się, że nie ma wrogich zamiarów, wypuścili go – i przez parę miesięcy mógł głosić wśród nich Ewangelię. Ochrzcił niewielu, bo podobno tylko ok. trzydziestu Pieczyngów, doprowadził za to do zawarcia pokoju między Pieczyngami a Rusinami.

W 1008 r. po raz trzeci przybył do Polski, aby po roku wyruszyć w swoją ostatnią misję, zakończoną męczeńską śmiercią. W jej trakcie, jak donoszą „Roczniki kwedlinburskie”, prowadził działalność wśród Litwinów i Prusów.

BRUNON I CHROBRY

Jak widać, zasięg jego misyjnej aktywności był jak na ówczesne czasy niezwykły. A ponadto – rzecz wtedy nieoczywista – miała ona charakter pokojowy. Brunon starał się o dobre relacje z lokalnymi elitami i władcami. Interesująca jest tu zwłaszcza jego współpraca z Bolesławem Chrobrym – i wynikająca z niej działalność Brunona w Polsce.

Relacje polskiego księcia i Kwerfurtczyka były z pewnością przyjazne: wynikały z potrzeb ewangelizacyjnych młodego polskiego państwa i Kościoła oraz z korzyści, jakie obie strony mogły tu osiągnąć. Chrobry zapewniał Brunonowi wsparcie, także materialne. Liczył zapewne, że misjonarz poprze jego dążenia do uzyskania korony (udało się to dopiero w 1025 r.) i doprowadzi do zawarcia – na dobrych dla Polski warunkach – pokoju z Cesarstwem.

Brunon zresztą temu ostatniemu bardzo sprzyjał. W „Liście do króla Henryka II” potępiał fakt sprzymierzenia się przez władcę Niemiec z pogańskimi Lucicami. Nalegał na pokój i na wspólne wystąpienie Henryka II i Bolesława przeciw poganom. List nie doczekał się jednak pozytywnej reakcji ze strony władcy Rzeszy.

Warto zaznaczyć, że dzieła napisane przez Brunona w Polsce – „List...” oraz „Żywot pięciu braci męczenników” – to prawdopodobnie (obok zaginionego „Rocznika Jordana”) najstarsze zabytki polskiego piśmiennictwa. Czy jednak Kwerfurtczyk prowadził działalność misyjną nad Wisłą? Tego możemy się jedynie domyślać.

Za to z pewnością poznał Brunon najważniejsze postaci polskiego Kościoła, na czele z Radzimem Gaudentym (bratem św. Wojciecha i pierwszym arcybiskupem gnieźnieńskim) oraz biskupem Ungerem. Część historyków sugeruje, że relacje te mogły przyczynić się do powstania drugiej metropolii kościelnej w Polsce, o której istnieniu pisze Gall Anonim. Ale to tylko hipoteza.

BRUNON W ŁOMŻYŃSKIEM?

Frapującą kwestią, dotyczącą pobytu Brunona w kraju Piastów, jest jego domniemana działalność na ziemi łomżyńskiej. Nie wiadomo, kiedy Brunon przybył na północno-wschodnie pogranicze ówczesnej Polski – może między 1008 a 1009 rokiem, w drodze na ostatnią misję. Część historyków i archeologów sugeruje, że przyczynił się do założenia pierwszej świątyni na ziemi łomżyńskiej (w miejscu zwanym potem Górą Królowej Bony). Najnowsze badania podają jednak tę hipotezę w wątpliwość.

Informacje, na których opierają się ci badacze, pochodzą z „Kroniki Spangeberga” z 1590 r.: mowa tu o mnichu benedyktyńskim Brunonie, który „po św. Wojciechu nawracał Prusaków i przybył do północno-wschodniej Polski, gdzie założył kościół św. Wawrzyńca”. Nie ma jednak mowy o Łomży. Wskazanie na ten region znalazło się dopiero w adnotacji z wizytacji biskupiej w Łomży w 1839 r. i pracach z XIX w.: „Encyklopedii powszechnej Orgelbranda” i „Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego”. W XIX i XX w. kolejni autorzy upowszechniali tezę, że najstarszy kościół w Łomży związany jest z Brunonem, i z biegiem lat zaczęto traktować ją jak oczywistość. W 1978 r. zbudowano w Łomży pierwszą świątynię pod wezwaniem św. Brunona.

Powszechny kult Kwerfurtczyka w tym regionie kontrastuje jednak z wynikami badań archeologicznych. Wykopaliska na Górze Królowej Bony, prowadzone od lat 50. XX w. do początku tego wieku, odsłoniły fundamenty średniowiecznej świątyni i cmentarza. Ustalono, że murowany kościół pochodzi z XIII-XIV w. – i choć nie można wykluczyć, że założono go na miejscu drewnianej świątyni powstałej ok. 1000 r., to groby pochodzą z okresu od późnego średniowiecza do XVIII w.

Nie można utożsamiać ich więc także z miejscem spoczynku Brunona i jego towarzyszy. Tymczasem istnieje też hipoteza, iż Brunon zginął niedaleko Wizny – choć nie ma tu żadnej podstawy źródłowej czy wykopalisk. Wiemy, że Brunon zginął 14 lutego lub 9 marca 1009 r. z rąk Prusów. Ciała jego i towarzyszy wykupił Chrobry. Nie wiadomo, gdzie ich pochowano.

PAMIĘĆ PRZYWRACANA

Tradycja mówiąca o działalności Brunona i jego śmierci na ziemi łomżyńskiej jest więc zapewne wynikiem legendy XIX-wiecznej (a nie średniowiecznej, jak chce wielu badaczy). Choć jego pobytu w Łomży i okolicach wykluczyć całkowicie nie możemy.

Rzecz znamienna: już od XI w. w Polsce pamięć o Kwerfurtczyku stopniowo się zacierała. Poza historykami Kościoła jego osoba nie interesowała nikogo – i zmienił to dopiero wiek XIX, gdy pojawiły się o nim nie tylko prace historyczne i teologiczne, ale też literackie.

Wspomnienie liturgiczne Brunona wyznaczono w Kościele katolickim na 12 lipca. W Giżycku wzniesiono mu pomnik: krzyż św. Brunona. Został też patronem parafii w Bartoszycach (1889) i w Giżycku (1926), patronem głównym diecezji łomżyńskiej i tzw. patronem drugorzędnym diecezji warmińskiej (1962), patronem parafii w Łomży, miasta Bartoszyce i wreszcie w 2009 r. – całej Warmii. Z okazji tysięcznej rocznicy śmierci misjonarza Benedykt XVI w liście do kardynała Józefa Glempa uznał Brunona za patrona relacji polsko-niemieckich.

A jak dziś można zinterpretować postać św. Brunona? Bez wątpienia był osobą w swej epoce niezwykłą. Marzył o jedności Europy, opartej na fundamentach chrześcijańskich, a o swej wierze zaświadczył życiem – i śmiercią. Dla dzisiejszych chrześcijan może być punktem odniesienia zarówno jeśli chodzi o wytrwałość i oddanie, jak też gotowość do poświęcenia.   


ŁUKASZ DOMITRZ (ur. 1987) jest absolwentem historii Uniwersytetu w Białymstoku, pracuje w Muzeum Północno-Mazowieckim w Łomży. Publikuje w czasopismach historycznych i religijnych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2012