W/V, historie rodzinne

08.11.2021

Czyta się kilka minut

Aktor Jan D. gra żydowskie dziecko polskich rodziców. Polacy uratowali go, syn nie wiedział o niczym, nadchodzi czas, gdy wyznają prawdę.

Najpierw tłumaczą, co to jest Żyd.

To jest, synuś, bardzo proste, mówi matka. Żyd to Żyd. Inny jest i ma te swoje malownicze atrybuty.

Otwierają tobołek z czasów wojny i wyjmują chałat i jarmułkę. I brodę z pejsami wyjmują, bo w teatrze i takie rekwizyty w wojennych tobołkach są możliwe.

I traumę ma, dodaje matka. Albo przynajmniej problem, bo Żyd po to jest, żeby było smutno.

Następnie pokazują, jak Żyd stawia kroki. Chodzisz, synuś, jakbyś chciał do tyłu iść, ale idziesz do przodu. I głową powinieneś kiwać do góry i na dół, a czasami na skos. I do góry patrz, jakbyś szukał znaków na suficie.

Syn idzie spać, a matce robi się smutno. Bo tacy jak on pana Jezusa zabili, żeby przejąć kontrolę nad światem, przez co mamy wodę zatrutą w kranach.

Aktor lubi swoją rolę i przedstawienie – żartobliwe i poważne na przemian – i chętnie o nim w wywiadach opowiada. Podkreśla przy tym, że urodził się w Wilnie, mieście wielu kultur, w którym nigdy nie było waśni między narodami. A już zwłaszcza antysemityzmu nigdy nie było.

Aktor chce wiedzieć, co piszą w recenzjach, googluje „Jan D...” i ukazuje mu się przedwojenna gazeta „Kurier Grodzieński”. I Jan D. ukazuje się, tylko że oskarżony o wyrób materiałów wybuchowych. Do bomby. Którą pod synagogę podłożył.

Wyjaśnia się, że Jan D. od bomby to rodzony brat rodzonego dziadka aktora Jana D. Niewykluczone nawet, że po nim, po wujecznym czy stryjecznym dziadku Jan D. odziedziczył imię.

Rodzina nie była zamożna. Jan D. zapisał się na uniwersytet i poprosił rektora o pożyczkę. Albo o czesne w wysokości dwudziestu ośmiu złotych. Tyle zarabiał w ogrodach uniwersyteckich (siedem złotych za tydzień) i na tyle było go stać.

Studiował chemię. Dlatego wiedział, czym napełnia się butelkę, która ma wybuchnąć: benzyną i dwusiarczkiem węgla.

Miał przyjaciół. Nosili imiona – Oktawian, Modest i Napoleon. Byli lepiej od Jana D. urodzeni i z pewnością nie prosili rektora o pożyczkę na czesne.

Byli członkami Młodzieży Wszechpolskiej. Byli ideowi i pomysłowi. Stawali przed salą wykładową i wpuszczali tylko polskich studentów. Studenci zajmowali miejsca po prawej stronie, po czym wpuszczano Żydów. Mieli po lewej usiąść.

Jan D. i jego przyjaciele bardzo pilnowali stron, prawej i lewej. W obronie prawej strony potrafili się bić, co rektor nazwał uchybieniem godności akademika.

Podczas jednej z bójek Jan D. rozerwał koledze marynarkę. Kolega oświadczył, że rozerwanie było nieumyślne, rektor oświadczył, że udział w bójce miał charakter odruchowy. Jan D. otrzymał upomnienie, najłagodniejszą z kar.

Poza pilnowaniem stron w sali wykładowej Jan D. pilnował stołów. Stały w pracowniach chemicznych. Dzięki Janowi D. i jego kolegom w pracowni chemii analitycznej ilościowej oraz chemii analitycznej jakościowej były oddzielne stoły. Polskie i żydowskie.

Jan D. poszedł na wojnę.

Był na zesłaniu, na Zaporożu pracował w zakładzie zbrojeniowym.

Wyruszył do armii Andersa i przeprawił się przez Morze Kaspijskie.

Polski Czerwony Krzyż zawiadomił rodzinę o śmierci Jana D. Pochowany jest w Iranie, w Pahlevi.

Polski konsulat w Londynie zawiadomił, że zmarły zostawił spadek – piętnaście szylingów i dwa dolary.

Rodzina zrzekła się spadku.

Starszy brat Jana D. był ułanem.

Z wojny wrócił dość prędko, spalił mundur i złamał szablę. Przydała mu się później, nawet złamana. Zabijał nią świnie, podobno najsprawniej na całym wileńskim Zwierzyńcu. Robił to szybko i bezboleśnie. Humanitarnie, można powiedzieć.

Młodszy brat był tragarzem.

Miał wielką moc, tak wielką, że pianina przenosił. Dwaj pomocnicy pilnowali z dwóch stron, by nie zawadził o nic, ale niósł pianino na specjalnych pasach sam jeden.

Ojciec aktora był krawcem. Zawodu uczył go stary żydowski mistrz. Dobrze uczył, wszelkie tajniki zawodu mu przekazał. Dzięki temu znali ojca motocykliści w całym Wilnie – tylko u niego spodnie szyli. A kurtkę myśliwską sam prezydent Litwy u ojca zamówił.

Ojciec nie żyje, aktor nie pamięta nazwiska mistrza. Szukamy: Wilno, żydowscy krawcy. Są. Uszyli dwieście mundurów i nie chcieli pieniędzy. Dla powstańców kościuszkowskich.

Prawdziwy stary Żyd, krawiec zwłaszcza, powinien być mędrcem i różne żydowskie mądrości powinien opowiadać.

Kiedy ojciec aktora niecierpliwił się i chciał te spodnie i kurtki szyć trochę szybciej, mistrz opowiadał mu o wilku. Chciał wilk wiedzieć, jak piecze się chleb, i przyszedł do piekarza. Najpierw trzeba zaorać ziemię, zaczął piekarz, potem zboże zasiać… I będzie chleb? – pytał wilk. Nie jeszcze. Trzeba zebrać i młócić. I będzie chleb? Nie jeszcze. Trzeba zmielić, trzeba…

Aktor nie zna puenty. Przypuszcza, że wilk zniechęcił się i sobie poszedł.

Eee tam. Piekarza by nie zjadł?

Mają te same imiona i nazwiska, ale jedna litera ich różni. W nazwisku dziadka jest w, w nazwisku aktora v.

Bo język litewski woli v niż w.

Bo Jan D. utożsamia się z litewskim Wilnem, miastem wielu kultur i wielu narodów.©

Dokumenty Jana Drawnela dostałam od Natalii Judzińskiej. Sięga do archiwalnych teczek bezbłędnie, jak rodzice teatralni sięgali do wojennego tobołka.

Sztukę „Dawid jedzie do Izraela”, której fragment dość dowolnie przytoczyłam, napisali Jędrzej Piaskowski i Hubert Sulima. Sztukę z Janem Dravnelem w tytułowej roli grał Teatr Rozmaitości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i reporterka związana z „Życiem Warszawy”, „Polityką” i „Gazetą Wyborczą”, a od grudnia 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka wielu nagród, odznaczona Orderem Ecce Homo za „popularyzację uniwersalnych wartości moralnych”,więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2021