Wszeteczny urok postpolityki

Clooney obnaża największe złudzenie dzisiejszej demokracji. Mówi się, że to „naród wybiera”, podczas gdy tak naprawdę wygrywają ci, którzy lepiej opanowali socjotechnikę. A może jest jeszcze gorzej i polityka jest wybrukowana nie tylko frazesami?

06.02.2012

Czyta się kilka minut

Ryan Gosling jako Stephen – piarowiec kandydującego na stanowisko prezydenta gubernatora Morrisa (w tej roli George Clooney). / fot. Kino Świat
Ryan Gosling jako Stephen – piarowiec kandydującego na stanowisko prezydenta gubernatora Morrisa (w tej roli George Clooney). / fot. Kino Świat

Dzisiejsza polityka staje się dla kina coraz bardziej atrakcyjna, bo coraz bardziej przypomina spektakl. Nie przypadkiem tak wielką karierę zrobiło określenie „scena polityczna” – dziś bardziej niż kiedykolwiek politykę uprawia się przed obiektywami i w blasku reflektorów, a nie w partyjnych gabinetach.

Bezwzględna gra...

George Clooney staje za kamerą, by pokazać kulisy tego spektaklu. W końcu któż lepiej niż hollywoodzki gwiazdor może znać się na uwodzeniu tłumów. Aktor nie lansuje przy tym swoich poglądów politycznych – opowiadając o amerykańskiej kampanii prezydenckiej, odsłania raczej uniwersalny mechanizm. W polityce intryguje go w równym stopniu inżynieria polityczna uprawiana przez wyspecjalizowanych spin doktorów, jak i próba charakteru, dokonująca się w zetknięciu z polityką. Bohaterem „Id marcowych” jest właśnie ktoś taki – Stephen Meyers, piarowski młody wilczek pracujący dla gubernatora Morrisa, startującego w wyborach prezydenckich z ramienia demokratów. Grany przez Ryana Goslinga sekretarz prasowy to ktoś więcej niż fachowiec do wynajęcia – to szara eminencja współczesnej postpolityki, nadająca jej całkiem realny kształt.

Clooney – przenosząc na ekran sztukę „Farragut North” Beau Willimona – nie odkrywa Ameryki. Grany przez niego kandydat na prezydenta jest typowym uprawiaczem demagogii (w tym wypadku liberalnej), skrzętnie ukrywającym własne grzeszki. Wiadomo, że przedwyborcza gorączka to przede wszystkim mordercza rozgrywka, w której żetonami są niezmienne od lat hasła, jak edukacja, ekologia, aborcja czy terroryzm. Urabianie mediów, szukanie haka na politycznych rywali, podkupywanie pracowników sztabu, układanie się z kim popadnie celem zdobycia dodatkowych głosów to narzędzie stare i sprawdzone. Już sam tytuł filmu, nawiązujący do najsłynniejszego mordu politycznego czasów starożytnych, daje wyobrażenie o tym, jak bezwzględna toczy się gra. Czegóż można spodziewać się po już urzędujących politykach, skoro na stolce wyniosły ich tak nieczyste metody walki o władzę? Czegóż można oczekiwać po spin doktorach, drżących przed odstawieniem od zawsze pełnego politycznego koryta na boczny tor firm konsultingowych?

...i „czynnik ludzki”

Sztab wyborczy gubernatora Morrisa jest światem symbolicznej przemocy w białych kołnierzykach. Wyraża to najbardziej dramatycznie wątek młodziutkiej stażystki Molly (Evan Rachel Wood). Nikt jej nie nauczył grać na zimno w politycznym teatrze, za co przyszło jej zapłacić cenę najwyższą. Nie trzeba bowiem dodawać, że przedstawiona przez Willimona i Clooneya kampania prezydencka to typowo męska gra. Dla kobiet zarezerwowano tu role drugorzędne: goniącej za sensacją dziennikarskiej harpii z „The Times” o znaczącym imieniu Ida (Marisa Tomei) i rzeczonej stażystki, która wkracza do akcji poprzez łóżka swoich mocodawców, by ostatecznie stać się elementem brudnej rozgrywki między nimi. Jest jeszcze żona gubernatora, niepomna jego występków i ślepo wspierająca małżonka podczas kampanii. Ale to właśnie postać bezczelnej, a zarazem kruchej Molly wprowadza do filmu o cynicznych graczach poruszający „czynnik ludzki”.

Film Clooneya, podobnie jak sztuka Willimona, jest bowiem oskarżycielski, moralizatorski, a tym samym w formie dość staroświecki – niczym amerykańskie dramaty polityczne z lat 70. Ma jednak w sobie jakiś niebezpieczny powab – głównie za sprawą Ryana Goslinga w roli Stephena. Gosling, najbardziej „gorące” męskie nazwisko współczesnego kina, aktor obdarzony nieruchomą, niczym zdjętą z plakatu twarzą, wprowadza do filmu niepokojącą dwuznaczność. Kochamy go w filmie tak samo, jak mimowolnie kocha się cynicznych polityków.

Tymczasem twórca „Good night and good luck” obnaża największe złudzenie dzisiejszej demokracji. Mówi się, że to „naród wybiera”, podczas gdy tak naprawdę wszystko sprowadza się do skuteczności wabienia „kiełbasą wyborczą”. Wygrywają ci, którzy lepiej opanowali socjotechnikę. A może jest jeszcze gorzej? W pierwszej scenie filmu podczas próby mikrofonu Steven daje retoryczny popis, który za chwilę usłyszymy w pełnej krasie w wykonaniu samego gubernatora. Kiedy w ostatniej scenie ambitny sekretarz prasowy ponownie staje przed mikrofonem, nagle zdajemy sobie sprawę, że polityka jest wybrukowana nie tylko frazesami.

***

Clooney pokazuje świat, w którym na każdego drania znajdzie się drań jeszcze większy. Albowiem polityka nigdy nie będzie czysta. Można jednak, tak jak Paul, szef sztabu wyborczego zagrany przez Philipa Seymoura Hoffmana, wypracować w tym nieczystym z definicji systemie w miarę przejrzyste zasady gry. Dlatego najbardziej niebezpieczny ze wszystkich okazuje się typ frustrata o rozbudzonym ego. I nieważne, czy krąży wokół świecznika, czy tak jak Stephen próbuje robić karierę za kulisami politycznego spektaklu. W czasach postpolityki to właśnie ten drugi typ, odradzający się w kolejnych wcieleniach podczas kolejnych kampanii wyborczych, może okazać się bardziej niebezpieczny. 

„IDY MARCOWE” – reż. George Clooney, scen. George Clooney, Grant Heslov, Beau Willimon, zdj. Phedon Papamichael, muz. Alexandre Desplat, wyst. Ryan Gosling, George Clooney, Philip Seymour Hoffman, Evan Rachel Wood, Marisa Tomei i inni. Prod. USA 2011.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2012