Wstyd Polski

Polityczna technika robienia łajdactw jest zawsze podobna.

14.04.2014

Czyta się kilka minut

Katarzyna II nie ogłosiła 250 lat temu światu, że zamierza urwać sobie kawałek Polski. Przeciwnie: opowiadała, że niepokoi ją łamanie praw mniejszości religijnych. I przekonywała, że chce być gwarantem ustroju i wolności obywateli Rzeczypospolitej (w tym liberum veto). Zachód przyklasnął wówczas oświeconej monarchini, bo każdy jest za wolnością. Najgłośniej klaskał pan Wolter, który nigdy nie godził się na nieprawość i krzywdę, a oprócz tego lubił otrzymywać listy i drogie zegarki od Katarzyny.

Wolter klaskał, a Stanisław August słał listy po całej Europie: „Proszę więc jako przywódca narodu polskiego i żądam uroczyście dla niego pańskiej ochrony. [Naród ten] niedługo zniknie, jeżeli Europa go porzuci”. Tak pisał w 1772 r. do „pana brata kuzyna” Ludwika XV. Mógł sobie pisać i na Berdyczów, który jeszcze był w naszych granicach.

Ta bolesna historia przypomniała mi się, gdy ostatnio słuchałem Władimira Putina. Opowiadał: Rosja wcale nie chciała przyłączać Krymu, tylko z badań nam wyszło, że ludność miejscowa tego pragnie. No to przyłączyliśmy!

Teraz, gdy Siergiej Ławrow mówi, że „władze w Kijowie nie są w stanie w pełni uszanować praw wszystkich bez wyjątku Ukraińców, ich wolności, praw mniejszości narodowych” etc. – po plecach przechodzą mi ciarki. Czy W.W. Putin zamówił już jakieś nowe badania?

Zachowanie Zachodu jest równie głupie jak w czasach Katarzyny. Słowo „Krym” pojawia się coraz rzadziej – wkrótce zniknie zupełnie. Podstawowym żądaniem jest odsunięcie wojsk od wschodniej granicy ukraińskiej. A jak się nie odsuną? A jak ją przekroczą? Znów będziemy „very concerned”.

Ja zresztą już jestem „very concerned” – tym, co wyrabia polskie MSZ. Nie rozumiem wizyty wiceminister Katarzyny Nałęcz-Pełczyńskiej w Moskwie i umawiania się na Rok Polski w Rosji i Rok Rosji w Polsce. I nie jestem sam. Jerzy Haszczyński z „Rzeczpospolitej” usiłował wydusić z pani minister, o co chodzi, i dowiedział się, że chcemy „dać szansę na spotkanie zwykłych Polaków ze zwykłymi Rosjanami” oraz pokazać, „jakie skutki przyniosły reformy, jakie sukcesy osiągnęli Polacy”. Szczytne cele, ale uparciuch Haszczyński drążył: „Co musiałoby się stać, by Rok Polski w Rosji odwołać?”.

Pani minister odpowiada: „Na pewno jest taka granica. Nie ma sensu jej dziś definiować. Opcje wydarzeń są różne, nie można wykluczyć interwencji zbrojnej albo jakiegoś innego rodzaju rosyjskiej obecności siłowej na Ukrainie”. Aha. Skoro pani minister uważa, że nie było jeszcze żadnej rosyjskiej interwencji zbrojnej na Ukrainie i nie ma obecności siłowej w tym kraju, to róbmy też Rok Polski na Krymie!

A może poczekać? Za chwilę Rok Polski w Rosji rozciągnie się na całą Ukrainę i będą oszczędności. Przesadzam? Nie. Haszczyński dopytuje: „Jeżeli czołgi rosyjskie wjadą na wschodnią Ukrainę, to będzie ten moment do odwołania?”. Pani minister odpowiada: „Może”.

Do czego ma nas doprowadzić taka polityka? Liczymy na to, że nie będzie embarga na jabłka? Będzie. Że dostaniemy tańszy gaz? Nie dostaniemy. Dla Rosji jesteśmy głównym mącicielem na Ukrainie, przynajmniej od 2004 r. Nie zmieni tego Rok Polski ani nawet polskie stulecie w Rosji.

Miło będzie zwykłym Polakom pójść w Warszawie na bankiet po występach baletu Teatru Bolszoj i pogadać ze zwykłymi Rosjanami. Zwykli Rosjanie chętnie pójdą do Domu Kino w Moskwie na polski film i zostaną na furszecie, żeby posłuchać o sukcesach Polski. Tylko korzyści z tego nie będzie żadnych, a zostanie wielki wstyd.

Oczywiście można powiedzieć, że przemawia przeze mnie zawiść. Bo ani na bankiet, ani na furszet mnie nie wołają. Na szczęście nie mnie pierwszego. W 1934 r. Antoni Słonimski pisał w „Wiadomościach Literackich”: „Od czasu książki »Moja podróż do Rosji« jestem na czarnej liście sowieckich urzędników. Proszą co pewien czas wszystkich literatów i karmią kawiorem, a ja za karę muszę siedzieć w domu”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2014