Wolin: wyspa Wikingów

Archeolodzy ustalili miejsce, gdzie na wyspie Wolin mogła znajdować się słynna siedziba bractwa Wikingów. Spotkaliśmy się z jednym z odkrywców.

04.06.2023

Czyta się kilka minut

Rekonstrukcja bitwy podczas Festiwalu Słowian i Wikingów na wyspie Wolin, lipiec 2018 r. / C. BALOSSINI / DEA / GETTY IMAGES
Rekonstrukcja bitwy podczas Festiwalu Słowian i Wikingów na wyspie Wolin, lipiec 2018 r. / C. BALOSSINI / DEA / GETTY IMAGES

Dla mnie to laboratorium, które może udzielić odpowiedzi na wiele pytań o ponad tysiąc lat historii – Wojciech Filipowiak, archeolog i kierownik Pracowni Archeologicznej PAN w Wolinie, zaciągnął się kolejnym papierosem.

– Trudno byłoby znaleźć w naszej części Europy drugi przykład tak dużego miasta sprzed tysiąca lat – dodał, a ja pomyślałem, że jeśli dodamy do tego kosmopolityzm miejsca, skalę wpływów innych kultur i różnorodność jego gospodarki, to faktycznie mamy przed sobą nie lada fenomen. Staliśmy na szczycie Wzgórza Wisielców i patrzyliśmy na Dziwnę, czyli jedno z ujść Odry do Bałtyku, na miasto Wolin i szerokie połacie wyspy o tej samej nazwie.

Wiele wskazuje, że Filipowiak znalazł odpowiedź na pytanie, które od 300 lat zadają sobie badacze z Niemiec, Skandynawii i Polski: że wpadł na trop Jomsborga, na wpół mitycznej siedziby bractwa Wikingów. Kronikarz Saxo Gramatyk pisał: „Pirackie działania uczyniły sławną ich odwagę, zachęcani zwycięstwami nad sąsiadami, w końcu stali się tak śmiali, że pokryli wody północy ciągłym zniszczeniem morskich podróżników”.

Wzgórze Wisielców zawdzięcza nazwę faktowi, że od późnego średniowiecza było miejscem egzekucji. Przez wieki, a nawet milenia, było też cmentarzem: najstarsze z grobów sięgają kultury łużyckiej, tj. ponad 1300 lat przed naszą erą. Nieopodal znajduje się kompleks kurhanów.

Filipowiak uważa, że Jomsborg mógł znajdować się właśnie na tym wzgórzu.

Co mówią sagi i kroniki

Pamięć o wyczynach Jomswikingów – bo tak nazywano członków tej społeczności – przetrwała głównie dzięki islandzkim sagom i poematom skaldów, czyli bardów służących na dworach skandynawskich możnowładców.

Najważniejsza jest „Jomsvikinga saga”, uważana za jedno z największych osiągnięć średniowiecznego pisarstwa w Islandii. Wywodząc się z tradycji ustnej, została spisana około roku 1200. Pozornie to dzieło literackie, które nie powinno być traktowane jako źródło historyczne. Co ciekawe, w różnych redakcjach sagi, pochodzących z różnych okresów, opisy Jomswikingów zmieniają się. Historyk Jakub Morawiec uważa, że różnice te wskazują na odmienne cele polityczne i kulturowe, które chcieli osiągnąć autorzy kolejnych edycji. Dziś powiedzielibyśmy, że Jomsborg był przedmiotem średniowiecznej polityki historycznej.

Jednak obecność Jomsborga w dziele tak ważnym dla kultury nordyckiej aż zachęca do poszukiwań źródeł tego mitu. Piszą o nim zresztą także skandynawscy kronikarze: wspomniany Saxo Gramatyk z Danii, Sven Aggesen (autor pierwszej historii Danii), norweski mnich Teodoryk i wielu innych. To zbliża nas do pojęcia źródła historycznego, przy czym musimy pamiętać, że oni także bazowali w dużej mierze na sagach i tradycji mówionej.

Echa tej historii brzmią zresztą w pop- kulturze także dziś: Jomswikingowie stali się motywem serialu „Wikingowie: Valhalla” czy serialu animowanego „Vinland Saga”.

Sześćdziesiąt lat

Na podstawie różnych źródeł Jakub Morawiec ocenił, że największa aktywność Jomsborga przypadała na okres od roku 980 do 1043. Pierwsza data to moment, gdy władzę nad wyspą Wolin miał przejąć król duński Harald Sinozębny. Część kronik podaje, że to on był założycielem tej wojowniczej osady. Według innych – i według większości wersji „Jomsvikinga sagi” – założył ją jednak jego wróg: Palnatoki, jarl wyspy Fyn. Data końcowa jest zaś związana z najazdem na Wolin innego duńskiego króla, Magnusa Dobrego.

Około 60 lat to krótki okres jak na historię z tej epoki. Znacząca obecność w sagach i kronikach może więc świadczyć o dużym znaczeniu Jomsborga.

Gdzie Jomsborg, a gdzie Wolin?

Wiemy, że w tym samym czasie na wyspie Wolin położone było handlowe miasto o takiej samej nazwie.

Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z relacji Geografa Bawarskiego z połowy IX w. Późniejsi kronikarze byli pod niezmiennym wrażeniem jego wielkości, zamożności i skali jego relacji handlowych ze światem nordyckim, zachodnim i arabskim. Adam z Bremy notował, że to „największe z miast, jakie są w Europie. Mieszkają w nim Słowianie i inne narodowości, Grecy i barbarzyńcy. Miasto to, bogate wszystkimi towarami północy, posiada wszelkie możliwe przyjemności i rzadkości”. Ibrahim ibn Jakub pisał zaś, że wolinianie mieli „potężne miasto nad oceanem mające dwanaście bram. (...) Wojują oni z Mieszkiem, a ich siła bojowa jest wielka”.


DZIŚ WYBÓR ZAWODU RYBAKA JEST CIEKAWOSTKĄ. KIEDYŚ BYŁ NAJWIĘKSZĄ SZANSĄ

PIOTR OLEKSY: Gdy w 1945 r. wyspę Wolin przyłączono do pojałtańskiej Polski, osadnicy głodowali i połowy ryb stały się dla nich koniecznością. Dziś ten fach przyciąga niewielu. Oto wędrówka z rybakami przez osiem ostatnich dekad.


Opinia o Wolinie jako „największym mieście” Europy to raczej metafora oddająca wrażenie, które wywierał on na przybyszu. Według wyliczeń Filipowiaka w Wolinie żyło ok. 6,5 tys. ludzi. Jego rozkwit był efektem umiejętnego prowadzenia relacji handlowych i położenia na styku ważnych szlaków: ze wschodu na zachód, z północy na południe.

W tym momencie pojawia się kluczowe pytanie: jaki charakter miały relacje wojowniczych Jomswikingów z kupieckim Wolinem?

Do tej pory badacze krążyli wokół trzech wersji. Według pierwszej, podejmowanej często przez niemieckich historyków i archeologów, Jomsborg był osadą zupełnie niezależną, położoną w pewnej odległości od Wolina – umiejscawiali go często na wyspie Uznam, bliżej Piany lub Świny, dwóch kolejnych ujść Odry do Bałtyku.

Kolejna wersja zakładała, że Jomsborg to skandynawska nazwa Wolina, zaś źródłem legendy jest obecność Wikingów w tym mieście (warto nadmienić, że Wolin to prawdopodobnie słowiańska nazwa tego miasta; w innych językach, w tym w arabskim, stosowano odmienne nazewnictwo, najczęściej Jumne lub Jumneta).

Trzecia wersja potwierdza kwestię duńskiej kontroli nad Wolinem, jednak sama nazwa Jomsborg jest odnoszona do osady wojowników, znajdującej się w bezpośrednim sąsiedztwie miasta – miałby to być rodzaj garnizonu, który kontrolował kupiecki ośrodek i cały region.

Piracka siła ukarze Norwegów

Jomswikingowie odcisnęli piętno na kluczowych wydarzeniach w historii Skandynawii tego okresu.

Wiele wskazuje, że byli ważnym czynnikiem polityki Haralda Sinozębnego. Władca ten doprowadził do wzmocnienia i centralizacji duńskiego państwa, starając się rozszerzać swoje wpływy również na inne obszary Skandynawii. To mu się udało: podporządkował sobie Norwegię. Prowadził też ambitną politykę wobec Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, które dążyło do ekspansji nad Bałtykiem. W tej rozgrywce szczególne znaczenie miały dla niego słowiańskie plemiona żyjące u ujścia Odry i na zachód od niej, które traktował zwykle jako sprzymierzeńców. Jomsborg miał więc służyć umacnianiu wpływów króla tej części regionu.

I nie tylko temu. Gdy norweski jarl Hakon odmówił płacenia trybutu, Sinozębny miał zastosować szczególną karę. Duńczyk Saxo Gramatyk pisze, że król „powierzył ukaranie obrazy, której się dopuścili [Norwegowie], pirackiej sile z Wolina, którą wysłał pod wodzą Bo i Siwaldusa”.

Sagi przedstawiają Jomswikingów jako społeczność łupieżczą. „Lato spędzali na wojennych wyprawach, a zimą kwaterowali tam” – głosi „Knytlinga saga”. Ich aktywność nie była jednak skierowana tylko na północ. Saga „Fagrskinny” powiada, że Jomsborg przyciągał wielu możnych wojowników z Danii, „którzy podbili wiele z terytorium króla Búrizleifa, który wówczas rządził krajem Słowian”.

Jomswikingowie na kartach historii

Wspomniany władca Słowian, występujący też pod imieniem Burysław, według niektórych źródeł odegrał znaczącą rolę przy powstaniu osady: miał zaprosić Wikingów do jej utworzenia. Było to raczej efektem ugody, wynikającej z konieczności ograniczenia ich najazdów. Nie jest to jednak chyba postać historyczna – pojawia się ona w skandynawskich źródłach dotyczących różnych okresów i może odnosić się zarówno do Mieszka I, jak też do Bolesława Chrobrego, Krzywoustego, a może do władców plemiennego Pomorza. Jest to więc raczej figura słowiańskiego władcy nad Bałtykiem.

Według sag rzeczony Burysław miał mieć wpływ na obsadę stanowiska przywódcy Jomsbroga. Jednym z bardziej znany jarlów był wspomniany Siwaldus (Sigvaldi), który miał zostać zięciem słowiańskiego władcy. Chcąc umocnić swą pozycję, ambitny jarl próbował wpłynąć na stan relacji między Danią a państwem nowego teścia. W tym celu – jak podają sagi – miał porwać króla Swena Widłobrodego (syna Sinozębnego) i zmusić go do rezygnacji z trybutu, który do tej pory płacił mu Burysław.

Zemsta Widłobrodego była, według „Jomswikinga sagi”, przebiegła: duński król miał zaprosić wojowników z wyspy Wolin na ucztę. Upojonych alkoholem gości miał zaś zachęcać do składania kolejnych przysiąg, mających świadczyć o ich męstwie. W pijackim uniesieniu Jomswikingowie zobowiązali się podjąć wyprawę przeciw norweskiemu jarlowi Hakonowi, który zerwał stosunki z Danią, sprzeciwiając się chrystianizacji. Wyprawa ta zakończyła się sromotną klęską Jomswikingów.

Wikińska osada na wyspie Wolin miała, według sag i źródeł, odgrywać też istotną rolę w życiorysach innych władców Skandynawii: króla Norwegii Olafa I Tryggvasona i szwedzkiego królewicza Styrbjörna Olafssona. Według jednej z sag Tryggvason w młodości, którą spędzał na dworze księcia kijowskiego Włodzimierza (władcy najpewniej pochodzenia wikińskiego), miał zakochać się w córce Burysława Geirze i na jej życzenie zdobyć Jomsborg (do małżeństwa nie doszło ze względu na przedwczesną śmierć księżniczki). Natomiast Olafsson, gdy zapragnął pirackiej sławy, miał związać się właśnie z Jomswikingami.

Jomswikingowie mieli odegrać też znaczącą, choć może niezbyt chlubną rolę w bitwie pod Svold, która rozstrzygnęła o przyszłości Skandynawii. W roku 999 lub 1000 siły norweskie pod wodzą Tryggavsona poniosły tam porażkę w walce ze sprzymierzonymi siłami Danii i Szwecji. Jomswikingowie mieli wesprzeć króla Norwegii, jednak na początku bitwy zmienili sojusze – tak opisał te wydarzenia islandzki bard Snorri Sturluson, urodzony 170 lat później. Zdrada Jomswikingów przyczyniła się do klęski Norwegów, którzy odtąd przestali być liczącym się graczem w regionie Bałtyku.

Kto buduje twierdzę na cmentarzu?

Wróćmy do współczesności – i do poszukiwań Jomsborga.

Gdy władze dzisiejszego Wolina podjęły decyzję o rewitalizacji parku znajdującego się na Wzgórzu Wisielców oraz o zbudowaniu tam wieży widokowej, Wojciech Filipowiak od razu pomyślał o możliwościach, jakie to daje – o spodziewanych ciekawych znaleziskach.

Oczekiwał przede wszystkim, że znajdzie miejsca pochówku. Wszyscy wcześniejsi badacze traktowali to wzgórze jako miejsce sakralne. W dyskusjach, jakie toczyły się przed II wojną światową, Jomsborg lokowano raczej na terenie Srebrnego Wzgórza, znajdującego się po przeciwnej, północnej stronie miasta Wolin. – Zbyt wiele tamtejszych znalezisk wskazywało jednak na typowo rzemieślniczy charakter tego miejsca, to nie mogła być twierdza – mówi mi Filipowiak.

Pierwsze zaskoczenie przyszło, gdy rozkopując Wzgórze Wisielców odnalazł kurhan: miejsce pochówku, które przybiera zwykle formę niewielkiego pagórka. Oznaczało to, że ukształtowanie terenu znacznie się zmieniło. Góra piaskowa, do lat 30. XX w. niezalesiona, pod naporem zachodnich wiatrów zmieniała swój kształt. Popchnęło go to do dalszych badań, prowadzonych we współpracy z dr Ka- roliną Kokorą, dyrektorką Muzeum Regionalnego im. Andrzeja Kaubego w Wolinie. Pod kolejną warstwą gruntu odkrył pas, a w zasadzie fałdę ubitej ziemi. Karolina Kokora zwróciła uwagę na fakt, że może to być element umocnienia.

Kto buduje twierdzę na cmentarzu, będącym przecież sferą sacrum? Ten, kto chce pokazać, że twoje sacrum ma w głębokim poważaniu i teraz to on sprawuje nad tym miejscem władzę absolutną. – Wyobraź sobie, że najeżdża nas Rosja i swe lokalne centrum dowodzenia stawia na Powązkach – tłumaczy obrazowo Filipowiak.

Nowa optyka

Przełomowa była konkluzja, że analogiczna sytuacja występuje w przypadku dwóch największych skandynawskich ośrodków rzemieślniczo-handlowych z tego okresy: Hedeby (na pograniczu duńsko-niemieckim) i Birce (na wysepce koło Sztokholmu). Tu również garnizon powstał na pobliskim wzgórzu, również na miejscu wcześniejszych pochówków.

Kolejną wskazówkę dała etymologia, czyli odpowiedź na pytanie o znaczenie określenia „jom” (w innych wersjach: jum, jóm, jume). Często wywodzi się je od słowiańskiej „jamy”, z którą utożsamiano lagunę, jaką jest Zalew Szczeciński. Z perspektywy morskiej był to rodzaj schronienia (jamy), w którym rozwinęły się Wolin (Jume, Jumneta) i Jomsborg. Zmieniając optykę na skandynawską, przyjdzie nam za to sięgnąć po szwedzkie słowo Hjome – wzgórze.

– Dziwna u samego ujścia do morza była zbyt zapiaszczona, by mogły tamtędy pływać większe statki. Droga wodna do miasta wiodła więc od Zalewu, na który wpływało się przez Świnę lub Pianę. A co rzuca się jako pierwsze w oczy, gdy płyniesz do Wolina od tej strony? – pyta Filipowiak. To właśnie Wzgórze Wisielców.

Choć przez co najmniej kilka nocy archeolog z Wolina nie mógł spać, to podszedł do swego odkrycia na chłodno. Najpierw przedstawił swoją koncepcje gronu wybitnych badaczy tego zagadnienia, którzy w maju 2022 r. przybyli do Wolina ze Skandynawii, Niemiec oraz z polskich ośrodków.

– Nikt mnie nie wyśmiał – wspomina Filipowiak, by za chwilę wyjaśnić: – Cały czas czekałem, aż ktoś rzuci coś, o czym do tej pory nie pomyślałem, co zupełnie rozłoży moją teorię. Nic takiego nie padło do tej pory. A niektórzy koledzy, jak Sven Kalmring, który bada Hedeby, bardzo zapalili się do tego pomysłu.

Badacze wczesnośredniowiecznego Wolina przez długi czas patrzyli na Wzgórze Wisielców jak na cmentarzysko. Sfera sacrum przysłaniała inne możliwości, więc Jomsborga szukano wszędzie indziej. Odkrycia archeologiczne, analogie z miastami skandynawskimi i zmiana perspektywy etymologicznej pozwalają przyjąć zupełnie nową optykę. Wtedy panorama rozpościerająca się ze Wzgórza sprawia, że trudno sobie wyobrazić, by miejscowa twierdza mogła powstać gdzie indziej.

Co ma wisieć, nie utonie

Wiele wskazuje, że jesteśmy bliżej poznania odpowiedzi na szereg pytań o historię relacji bałtyckich Słowian ze Skandynawami. Kolejnym krokiem mogą być szerokie badania na Wzgórzu Wisielców i w centrum Wolina, planowane wspólnie przez Pracownię Archeologiczną PAN, Muzeum i władze miasta. Inicjatywą zainteresowała się ambasada Danii, co zwiększa szanse na realizację ambitnego projektu.

Mit Jomsborga przez wieki funkcjonował równolegle z legendą Winety – „bałtyckiej Atlantydy”, bogatego i potężnego miasta u ujścia Odry do Bałtyku, które zniknęło z mapy. Jomsborg i Winetę można traktować jako dwa odpryski historii wczesnośredniowiecznej potęgi Wolina. Jeden, skupiony na pirackiej chwale, zapisał się w kulturach północnego Bałtyku. Drugi – przywołujący bogactwo i niezależność tutejszych kupców – na południu, w kulturach słowiańskich i niemieckiej.

Legenda o Winecie mówi, że miasto zostało zatopione przez gniew bogów. Jego mieszkańcy żyją jednak pod wodą, dlatego czasem z toni Zalewu Szczecińskiego i Dziwny słychać bicie dzwonów. A raz na jakiś czas miasto wyłania się na powierzchnię.

Jeśli odkrycia Filipowiaka potwierdzą się, te dwie powieści splotą się w zaskakujący sposób: Jomsborg, zbudowany przez najeźdźców na grobach, został na tysiąc lat zatopiony przez kolejne pochówki, a teraz wyłonił się z toni Wzgórza Wisielców.

Tyle legendy. W naukowej rzeczywistości widzimy, że w naszej historii jest jeszcze wiele do odkrycia. Czasem trzeba tylko zmienić perspektywę. ©

 

Korzystałem z prac Jakuba Morawca „Wolin w średniowiecznej tradycji skandynawskiej”, „Kontakty Olafa Tryggvasona z Jomsborgiem – pomiędzy legendą historyczną a rzeczywistością”, „Jeszcze raz o Styrbjörnie Olafssonie i jego związkach z Jomsborgiem” oraz Błażeja Stanisławskiego „Jómswikingowie z Wolina- -Jómsborga. Studium archeologiczne przenikania kultury skandynawskiej na ziemie polskie”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Na tropie Jomsborga