Peryferie w centrum. Malarstwo Północy w Muzeum Narodowym w Warszawie

Malarstwo XIX-wiecznych artystów skandynawskich jest jednym z największych odkryć ostatnich dekad. Natura jest w nim kluczową częścią tożsamości i budowania narodowej identyfikacji.

29.01.2023

Czyta się kilka minut

Gerhard Munthe, Zalotnicy (Córki zorzy polarnej), 1908 r. / UTA FREIA BEER / NORDENFJELDSKE KUNSTINDUSTRIMUSEUM TRONDHEIM
Gerhard Munthe, Zalotnicy (Córki zorzy polarnej), 1908 r. / UTA FREIA BEER / NORDENFJELDSKE KUNSTINDUSTRIMUSEUM TRONDHEIM

Jesteśmy jednym ludem – nasze imię Skandynawowie” – deklarował Hans Christian Andersen w 1839 r. Nie była to wówczas powszechna identyfikacja. Przeciwnie, poszczególne kraje nordyckie dzieliła przeszłość, wielowiekowe często podziały, polityczne interesy. Różny był też status poszczególnych państw.

Dania, niegdyś regionalne mocarstwo, nadal władała Islandią, Wyspami Owczymi i Grenlandią. Jednak w 1814 r. straciła Norwegię, która od tego czasu była związana unią personalną ze Szwecją – niepodległość uzyskała w 1905 r. (Dania straciła też w 1864 r. Szlezwik-Holsztyn na rzecz Prus). Z kolei Finlandia w 1809 r. została podbita przez Rosję i do ogłoszenia w 1917 r. niepodległości pozostawała częścią Imperium Romanowów. Islandia zaś niepodległość uzyskała dopiero w 1944 r.

Późno odkryte

Idea wspólnoty, która miałaby łączyć kraje nordyckie, powstała w kręgach elit intelektualnych doby romantyzmu zafascynowanych średniowieczną historią i kulturą tego regionu, dawnymi mitami i dziejami, opisanymi m.in. w „Eddzie” i średniowiecznych sagach. W kolejnych dekadach ta koncepcja ewaluowała, by z czasem okazać się atrakcyjną także dla środowisk politycznych i dworów królewskich. Wreszcie stała się podstawą dla funkcjonującej do dziś wspólnoty krajów nordyckich.

Do pradawnych mitów, wierzeń czy odległych dziejów odwoływała się także sztuka, która, podobnie jak w ­innych ­krajach, w XIX wieku stała się narzędziem do budowy narodowej ­tożsamości. Do kanonu tamtejszej sztuki do dziś należą obrazy Akselego Gallena-Kalleli przedstawiające losy bohaterów fińskiego eposu „Kalevala” czy odwołujące się do norweskich legend dzieła Gerharda Munthego, który podkreślał, że „nie ma innej drogi do dobrej sztuki (takiej, która w dłuższej perspektywie stanie się międzynarodowa) niż przez bycie bardzo narodową”.

Na wystawie „Przesilenie” w Muzeum Narodowym w Warszawie znalazły się prace obu artystów, w tym tkaniny wykonane według projektów Gerharda Munthego. Przypominają one o innym fenomenie tamtejszej sztuki – odrodzeniu rzemiosła artystycznego, czerpiącego inspiracje z tamtejszej sztuki ludowej, które stworzyło podstawy dla XX-wiecznego designu, będącego dziś jednym ze znaków rozpoznawczych Skandynawii. Jednak to nie one tworzą współczesne wyobrażenia o tej części Europy, jej tożsamości, przestrzeni i ludziach ją zamieszkujących. I nie są już podstawowym narzędziem do tworzenia własnej samoidentyfikacji.

Malarstwo XIX-wiecznych artystów skandynawskich jest jednym z największych odkryć ostatnich dekad. Wyjątkiem od reguły był Edvard Munch, którego prace już dawno weszły do ścisłego kanonu nowoczesności, a nawet, jak „Krzyk”, stały się częścią kultury masowej. Teraz można wręcz mówić o swoistej modzie na Skandynawię. W Paryżu, Londynie i innych europejskich miastach organizowane są kolejne wystawy jej poświęcone, a prace skandynawskich twórców trafiły na stałe ekspozycje w najważniejszych muzeach, jak Luwr i Musée d’Orsay w Paryżu czy National Gallery w Londynie.

Codzienność

W warszawskim Muzeum Narodowym znalazło się ponad 100 dzieł artystek i artystów z Danii, Finlandii, Islandii, ­Norwegii i Szwecji, którzy w przeważającej części urodzili się w latach 50. i 60. XIX w. Przyszło im tworzyć w czasach szybkich zmian społecznych, gospodarczych oraz kulturowych: kształtowania się nowoczesnej świadomości narodowej, ale też demokratyzacji samych społeczeństw. Urbanizacji i uprzemysłowienia, szybkiego wzrostu miast, ale też ­przemian zachodzących na wsi, dla których duże znaczenie miały ruchy religijne oraz związany z nimi rozwój na masową skalę aktywności społecznej, od szkolnictwa i uniwersytetów ludowych po organizacje trzeźwościowe.

„Przesilenie” pokazuje twórczość będącą reakcją na te procesy modernizacyjne. Kuratorzy wystawy skupili się przede wszystkim na zainteresowaniu artystów i artystek tradycją ludową, wsią, ­życiem i kulturą jej mieszkańców. Wielu z nich, jak Finowie Akseli Gallen-Kallela czy Pekka Halonen, przeniosło się na prowincję. Fenomenem na europejską skalę – i wzorem dla wielu podobnych – stała się kolonia artystyczna w niewielkiej duńskiej wiosce rybackiej Skagen, w której wokół małżeństwa artystów Anny i Michaela Ancherów od lat 70. XIX w. zgromadziła się grupa czołowych wtedy twórców Danii, Peder Severin Krøyer i jego żona Marie, ale też jeden z najwybitniejszych norweskich twórców Christian Krohg czy Szwed Oscar Björck. Ich obrazy przedstawiające codzienne życie rybackiej społeczności oraz nadmorskie pejzaże to obecnie dzieła ikoniczne.

Przyroda, widoki jezior, gór, rzek, groźnych skał, podmokłych łąk, często bezludne, bez śladów zabudowy, lasy pokryte warstwami śniegu i rozświetlone plaże – stały się kolejnym znakiem rozpoznawczym skandynawskiej sztuki. Zainteresowanie tamtejszą naturą nie tylko wynikało z podziwu dla jej surowego piękna. Była ona kluczową częścią tożsamości i budowania narodowej identyfikacji.

W tej opowieści o Skandynawii poprzez obraz pojawia się jeszcze jeden znaczący wątek – wnętrza tamtejszych domów. Obrazy przedstawiające niewielkie przestrzenie zapełnione codziennym życiem: krzątających się kobiet, dzieci przy zabawie, osób zatopionych w lekturze. To przedstawienia rodzinnego, bezpiecznego świata. Owszem, pojawiają się na nim rysy: prace przyglądające się mrocznym zakamarkom ludzkiej duszy, stanom pożądania, lęku czy melancholii. Jednak ostatecznie na wystawie wszystkie te wątki składają się na obraz społeczeństwa egalitarnego, pracowitego i celebrującego codzienność.

W tej opowieści – wynikającej przecież z wyborów twórców wystawy i pokazującej, jak dziś chcą siebie postrzegać współcześni Skandynawowie – ważny jest jeszcze element emancypacji kobiet. Na wystawie zajmują one ważne miejsce. Są tu zarówno prace Dunek Anny Ancher i Marie Krøyer, jak też Norweżki Kitty Lange Kielland czy Ester Almqvist, prekursorki szwedzkiego ekspresjonizmu. Ich obecność pokazuje nie tylko pozycję, jaką zdobyły wówczas kobiety, ale również to, w jaki sposób konstruowany jest współczesny skandynawski kanon sztuki historycznej.

Gdzie jest centrum

Tytuł wystawy, jak podkreślają jej organizatorzy, odnosi się do przesilenia letniego, mającego w skandynawskiej kulturze szczególne znaczenie. Zwraca on uwagę na zmiany, jakie zaszły na przełomie XIX i XX wieku w tamtejszej sztuce, ale – co równie ważne – odnosi się do przemian, które zaszły w relacjach między europejskimi „peryferiami” kulturalnymi a ówczesnym centrum świata sztuki: Paryżem.

Prace skandynawskich autorek i autorów zestawiono z obrazami m.in. Anny Bilińskiej, Olgi Boznańskiej, Konrada Krzyżanowskiego, Józefa Mehoffera czy Wojciecha Weissa. To ryzykowny krok, bo trudno mówić o jakichś istotnych związkach czy relacjach, z wyjątkiem Edvarda Muncha zaprzyjaźnionego ze Stanisławem Przybyszewskim (jego grafiki w 1903 r. pokazano w warszawskim salonie Krywulta).

Nie chodzi jednak o podobieństwo podejmowanych motywów czy stylistyczne powinowactwa. Najciekawsze jest porównanie wyborów podejmowanych przez artystki i artystów w zetknięciu z nowymi prądami w sztuce. Dla Skandynawów, podobnie jak i dla Polaków, coraz ważniejszym punktem odniesienia stawał się Paryż, zarówno jako miejsce edukacji, jak też zdobywania międzynarodowego uznania. I jedni, i drudzy musieli skonfrontować się z doświadczeniem impresjonizmu, Cézanne’a, Gauguina i van Gogha, których z tak wielką uwagą śledzono.

Jak pisał jednakże w 1896 r. Richard Bergh: „we Francji pejzażysta może zostać artystą po prostu. Dzięki swojemu oku, jak np. Sisley. W Skandynawii pejzażysta musi być poetą”. Dyskusja o stosunku do francuskich nowatorów – prowadzona nie tylko w Skandynawii, ale też w Europie Środkowej czy na Półwyspie Iberyjskim – jest także nadal aktualną rozmową o modelu modernizacji. W jaki sposób nowoczesność pogodzić z tym, co rodzime, lokalne? Czy można odejść od wzorów stworzonych w Paryżu lub innych metropoliach i dostrzec wartość odrębności, inności? Zainteresowanie, jakim cieszy się dziś XIX-wieczna sztuka skandynawska, świadczy, że jest to możliwe. ©

PRZESILENIE.MALARSTWO PÓŁNOCY 1880–1910. Muzeum Narodowe w Warszawie,wystawa czynna do 5 marca br., kuratorzy: Agnieszka Bagińska, Wojciech Głowacki

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Peryferie w centrum