Władza w jednych rękach

- Do Platformy bym nie poszedł, do PiS-u ani tyle - mówi sołtys Zębu, najwyżej położonej wsi w Polsce. Andrzej Lassak Oborny wyraźnie jest dumny z tej bezpartyjności.

30.10.2006

Czyta się kilka minut

- Jestem normalnym góralem, niezależnym - próbuje określić swoje miejsce na scenie politycznej. Wybrali go w wyborach bezpośrednich mieszkańcy wsi podczas zebrania w kwietniu 2004 r. Wcześniej był przewodniczącym rady sołeckiej, prezesem miejscowego oddziału Związku Podhalan i kierownikiem zespołu regionalnego "Zbójnicek". - Jak za komuny, cała władza w jednych rękach - żartuje żona sołtysa. - No, niezupełnie - replikuje sołtys. - Nie zostałem przywieziony w teczce, mnie zawsze ludzie wybierali.

Co można zrobić za 47 tysięcy

Sołectwo liczy 1600 mieszkańców, należy do gminy Poronin w powiecie tatrzańskim. "Jednostka pomocnicza gminy wiejskiej lub wiejsko-miejskiej" - tak to określa prawodawca. Mieszkańcy nie tylko wybierają sołtysa i radę sołecką, ale także podejmują uchwały w ważnych dla wsi sprawach. Na poziomie sołectwa obowiązuje więc demokracja bezpośrednia, tyle że nie w stu procentach, bo w okresie między zebraniami wiejskimi wolę ludu wyraża rada. - To jest jakby mała gmina - wyjaśnia Oborny. - Rada sołecka, jak rada gminy, decyduje, co robić, a ja jestem jak wójt w gminie, od wykonania tej roboty.

Sołtys zbiera podatek od nieruchomości i tzw. podatek rolny oraz składki obowiązkowego ubezpieczenia rolników. Pieniądze odprowadza do gminy. U niego też mieszkańcy Zębu wynajmujący pokoje wczasowiczom mogą wpłacać tzw. klimatyczne (1,50 zł od osoby za dobę). - Kiedyś te pieniądze zostawały w kasie sołeckiej na potrzeby wsi, teraz trzeba je oddawać do gminy - mówi Oborny, a jego żona dodaje, że z tego powodu mało kto dziś płaci klimatyczne.

Rada gminy Poronin przeznacza każdego roku pewną sumę pieniędzy do bezpośredniego wykorzystania przez poszczególne sołectwa, dzieląc kwotę proporcjonalnie do liczby mieszkańców. Dla Zębu przypada rocznie 47 tys. zł. Oborny wylicza, co można zrobić za te pieniądze: w 2004 r. zrobili oświetlenie na drodze do Pisorzy, odwodnienia burzowe dróg gminnych oraz naprawili barierki na skrzyżowaniu; w 2005 r. główną inwestycją była budowa chodnika od remizy w stronę przysiółka Stochy; w 2006 r. ustawiono latarnie przy bocznych drogach oraz wykonano projekt oświetlenia ulicznego przy głównej drodze prowadzącej w stronę Nowego Bystrego (na Tomasi Wierch, jak mówią miejscowi). Wyasfaltowano też drogę w Podbrzyzki (oficjalnie Podbrzeżki). Są już tabliczki z nazwami przysiółków (Ligasówka, Strączki, Stochy, Naglaki, Furtki, Kowole), trzeba je tylko przymocować do słupów telefonicznych lub elektrycznych. - Osobnych słupków nie będziemy dawać, bo je zaraz ktoś wywróci - wyjaśnia Oborny. Trochę sołeckich pieniędzy dostał "Zbójnicek". Resztę przeznaczono na budowę zbiornika na Rolowym Wierchu, by użytkownicy wodociągu mieszkający powyżej 1000 metrów mieli normalne ciśnienie wody w kranach.

Lassak wie też, co jeszcze trzeba zrobić w Zębie: - Chodnik musi być het w Kałuziska (tak zębianie nazywają rozstaje dróg na południowym końcu wsi, gdzie zawsze tworzyły się błotniste koleiny i głębokie kałuże; nazwa została, chociaż drogi są już dawno asfaltowe). Dzieci muszą iść bezpiecznie do szkoły - uzasadnia. Druga ważna sprawa: wymiana magistrali wodociągowej. Najstarsze jej odcinki mają już po 50 lat, rury raz po raz pękają, a potem jest kłopot: trzeba zakręcać wodę, rozkopywać teren. Główna droga prosi się o nowy asfalt; jazda samochodem przez Ząb przypomina podróż łodzią po sfalowanym morzu.

Płot krzestnego

Oborny ma projekty nie tylko przyziemne. Chciałby nadać bardziej trwały i solidny kształt drewnianej wieżyczce, którą wzniesiono w 1997 r. na powitanie Jana Pawła II, kiedy przejeżdżał przez Ząb. Żeby przypominała zębianom o polskim Papieżu. Za własne pieniądze postawił tablicę informacyjną dla turystów z mapą Zębu i najbliższych okolic. Chciałby też wprowadzić nazwy ulic, choć ludzie nie palą się do takiej innowacji, bo to kłopot: trzeba zmieniać dokumenty i różne wpisy urzędowe.

Jest jeszcze jedna rzecz istotna do załatwienia: budowa kanalizacji, rozpoczęta, ale ciągle w powijakach. Inwestycja przekracza wprawdzie kompetencje i możliwości sołectwa, ale to nie oznacza, że sołtys nie ma tu nic do roboty. Zbieranie podpisów pod projektem rurociągu w sytuacji, gdy każdy najchętniej widziałby kolektor na polu sąsiada, a nie swoim, nie jest wdzięcznym zajęciem. Takich spraw jest więcej, sołtys musi więc być wiejskim dyplomatą. Jak wytłumaczyć "krzestnemu", dla którego 40-letni Andrzej jest smarkaczem, że jeśli nie cofnie się z płotem, w zimie pług nie będzie miał gdzie zgarniać śniegu i droga zostanie nieodśnieżona? Przecież to jego grunt, co mu ten "przedszkolak" będzie mówił. Albo jak rozstrzygnąć taki oto konflikt: właściciel ekskluzywnego hotelu "Redyk", zbudowanego niedawno na skraju wsi, wyłożył elegancką kostką dojazd do swojej posesji. Dojazd częściowo pokrywa się z drogą gminną, która od dawien dawna zapewnia dostęp do okolicznych pól. Właściciel hotelu nie chce przepuścić sąsiadów, krzycząc, że nie będzie kidał gnoju po cudzych krowach.

Co ma sołtys ze swojej pracy? - Same kłopoty - mówi żona sołtysa. - Prowizję od podatków i dietę 220 zł miesięcznie - wylicza Oborny. - Nie starcza tego na telefony i benzynę przy załatwianiu wiejskich spraw - dodaje żona.

A satysfakcja? Coś jest na rzeczy. Ojciec sołtysa był przewodniczącym rady sołeckiej w trudnych czasach, kiedy Ząb szybko nadrabiał zapóźnienia cywilizacyjne. Andrzej chętnie się do niego przyznaje. Nie bez dumy mówi też o swojej wsi, przypominając, że kiedyś była siedzibą gminy. Z głębi domu przynosi postrzępioną księgę protokołów gminy Zubsuche. Pierwszy wpis, piękne zawijasy na pożółkłym papierze, pochodzi z roku 1867. To rok zatwierdzenia przez austriackiego cesarza Franciszka Józefa I tzw. konstytucji grudniowej, która była podstawą prawną autonomii galicyjskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2006