Wilkoniana

Józef Wilkoń - książę polskich ilustratorów. Jego życiorys mógłby posłużyć za kanwę jakiejś rzewnej bajki o Kopciuszku.

22.02.2007

Czyta się kilka minut

il. Józef Wilkoń /
il. Józef Wilkoń /

Płowowłose pacholę przychodzi na świat w ubogim domku, jako szóste dziecko w rodzinie. Wieś oczekuje, że, jak to bywa w Bogucicach pod Wieliczką, Józio skończy siedmioklasową szkołę i przejmie ojcowiznę - gospodarkę po dziadkach, łaciatą krowę Pyzię, kozę, kury i kota. A może obejmie posadę na kolei? Ale rodzina dotknięta jest ekscentrycznym nałogiem - już ojciec ojca, powodowany zupełnie niewiejskimi aspiracjami, woził dzieci do cesarsko-królewskich fotografów. W skromnym domu Józia leży album w pluszowych okładkach, a w nim przodkowie - wystrojeni jak arcyksiążęta i starannie upozowani. Wilkonie są inni - maluje wuj, maluje ojciec. W bogucickiej szkole Józio spotyka mądrego nauczyciela, który uczy go rysunku. Kiedy zda na wydział malarstwa krakowskiej ASP, sąsiedzi pukają się w czoło - cóż to za przyszłość dla chłopaka?

Kilka lat później młody Wilkoń z szykiem zajeżdża pod dom krewnych białą limuzyną, kupioną za honoraria z francuskiego Flammariona. Są wczesne lata sześćdziesiąte. Zagraniczne auto to w Bogucicach symbol niewyobrażalnego luksusu. Wilkoniów Józio postawił na swoim.

Wilkoń przypomina swojskich królów z baśni Andersena, którzy chodzą w przydeptanych kapciach, a nos wycierają połą gronostajowego płaszcza. Nie cierpi celebry, chociaż ze swobodą porusza się w wielojęzycznym tłumie ważniaków. Ma naturalny dar dowodzenia. Kiedy do jego zalesiańskiego domu przyjeżdżają zwabione sławą stołeczne damy, znajdują półnagiego Wilkonia wylegującego się na baranicy w ogrodzie. Artysta bez skrępowania zagoni damy do parzenia herbaty, po czym nakarmi je pierogami, oczaruje, upije domową nalewką i bezceremonialnie wsadzi do taksówki. Z tą samą łatwością radził sobie podczas benefisu w Bolonii - rozpoczynając wykład na Światowych Targach Książki dla Dzieci, zdjął z głowy kapelusz i wyjął z niego tuzin małych, spiżowych kaczuszek, po czym według wzrostu ustawił na podłodze. Od tej chwili publiczność jadła mu z ręki.

Nawet góralscy cieśle, chłopy jak dęby, którzy pomagali artyście przy budowie Arki Wilkonia dla warszawskiej Zachęty, zachowują się przy nim jak potulne cielątka. Jest apodyktyczny. Ma stalową wolę i niespożytą energię. Swoje zamiary realizuje z determinacją czołgu. Nie cacka się z pochlebcami, splendory przyjmuje jak należny mu trybut. A równocześnie ten twardziel maluje wilka, który brnie po pas w śniegu z królikiem w objęciach ("Bóg się rodzi", str. 168), od którego to obrazka topnieje serce w piersi seryjnego mordercy.

Trudno powiedzieć, co go napędza - wydaje się, że to wewnętrzny przymus, imperatyw tworzenia. I chłopięca ciekawość siedemdziesięciolatka. Od półwiecza Wilkoń stawia na swoim. Przez kilkadziesiąt lat nieprzerwanie ilustrował książki dla dzieci. Niekrępowany przez wydawców, nagradzany zagranicznymi medalami. W czasach peerelowskiej bryndzy pracował dla oficyn francuskich i niemieckich. Miał nazwisko, nie musiał chadzać na kompromisy. Polscy wydawcy nie znali jeszcze słowa "marketing".

Jego gwiazda przygasła na chwilę w latach 90., kiedy polski rynek książki gwałtownie się przepoczwarzał. Na przeciąg dekady górę wzięła estetyka disneyowska, w twórczości rodzimej tryumfował kicz. Telefon przestał dzwonić. A wtedy Wilkoń zabrał się za "ilustracje trójwymiarowe". Z pordzewiałych blach i drewna zaczął tworzyć Bestiarium - kolekcję ryb, owadów, nietoperzy i zwierząt baśniowych. W "bestiach" Wilkonia zagustowali Japończycy, toteż nigdy nie doświadczył frustracji i niedostatku, który stał się udziałem jego kolegów, nagle niepotrzebnych. Za granicą pozycja artysty rosła.

W roku 2003 Polska była gościem honorowym Targów Książki dla Dzieci w Bolonii. Pojechał i Wilkoń. A wtedy doszło do zawstydzającej sytuacji - nasi notable ze zdumieniem zauważyli, że Józef Wilkoń jest rozpoznawany i fetowany przez cudzoziemców, podczas gdy w polskiej ekspozycji nie ma ani jednego tytułu z jego ilustracjami.

Wkrótce nasi wydawcy zaczęli kołatać do Wilkonia. Zajęty innymi projektami, nie miał dla nich czasu. Z księdzem Wojtkiem Drozdowiczem z parafii bielańskiej budował przykościelną karuzelę zwierząt, potem bożonarodzeniową szopkę. Dla Włochów wyrzeźbił ogromnego tura, który towarzyszył jego wystawie. Otwierał monograficzną stałą ekspozycję swoich prac w Japonii. I wreszcie uległ namowom - w dniu wernisażu "Arki Wilkonia" w Zachęcie w księgarniach pojawiły się trzy nowe książki, zilustrowane przez artystę. Wszystkie bardzo udane.

***

"Baśnie z całego świata" to kontynuacja Kanonu Książek dla Dzieci i Młodzieży - luksusowe wydanie baśni w ciekawym wyborze Grzegorza Leszczyńskiego, eksperta od literatury dziecięcej i wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego. Ten piękny tom wyróżnia się oryginalnym layoutem. Ale jego największym walorem są ilustracje, malowane przez Wilkonia z rozmachem i dezynwolturą, jakiej dawno nie widzieliśmy na polskim rynku wydawniczym. Lwy, diabły i królewny - machnięte szerokim pędzlem, zdobione złotem. Przypominają japońską kaligrafię, w której liczy się gest - jego dynamika, sprężystość i pewność. Niewielu mamy ilustratorów tak bezkompromisowych, tak bezwstydnie zuchwałych jak Józef Wilkoń. To przede wszystkim malarz - anegdota musi ustąpić miejsca malarskiej materii. Wydawca został nagrodzony za cierpliwość - zaufał artyście, dając mu wolną rękę, nie ponaglając. I nie zawiódł się.

"Bóg się rodzi" z kolei to książka o nietypowej historii. Zamysł Dwóch Sióstr polegał na tym, aby stworzyć leksykon obyczajów, jakie towarzyszą Bożemu Narodzeniu, i objaśnić ich specyfikę w różnych zakątkach globu. To książka mądra i bardzo potrzebna w czasach, gdy Święta odzierane są z symboliki i tajemnicy. Towarzyszy jej płyta z kolędami z całego świata.

Nie mogąc wymóc na Józefie Wilkoniu zgody na komplet ilustracji, pod presją terminów, młode wydawczynie wyjednały u artysty prawo do reprodukcji archiwów, szkiców, prac nigdy niewykorzystanych. Na szczęście szuflady Wilkonia były pełne. Ten materiał Ewa Stiasny wykorzystała po mistrzowsku - inteligentnie aranżując obrazki, a czasem wręcz ich niewielkie fragmenty, w logiczną i urodziwą całość. Ładna, niestandardowa czcionka, rozrzutne operowanie bielą niezadrukowanego papieru - świetna robota. Jest to znakomity przykład "ożenku" ilustratora z projektantem graficznym - kształt wizualny książki jest ich wspólnym dziełem. Nawet desperacka próba przebrania egzotycznej mureny za dobrodusznego karpia (he he!) nie pomniejsza sukcesu! W dziedzinie projektowania książki Ewa Stiasny wyrasta na prawdziwą osobowość.

I wreszcie Leśmian w interpretacji Wilkonia - gwasze i akwarele w orientalnej stylistyce, w której artysta sprawdził się po wielekroć. Reprodukowane na kredzie, z ulubionym przez ilustratora złotym pigmentem. Derwisze, perskie rumaki, karawanseraje i minarety - cały baśniowy sztafaż leśmianowski zachowuje charakter orientalnej miniatury, chociaż narzędzie inne.

A więc mamy powrót Wilkonia, długo wyczekiwany i efektowny. Klasa ilustracji ta sama co przed laty, a jakość druku nieporównanie lepsza - prawdziwa orgia poligraficzna. Wiosną książki pojadą na Światowe Targi do Bolonii - będzie się czym pochwalić.

  • Maciej Krupa, Kuba Szpilka, il. Józef Wilkoń, proj. graf. Ewa Stiasny, "Bóg się rodzi", Warszawa 2006, Wydawnictwo Dwie Siostry, Biblioteka "Gazety Wyborczej";
  • "Baśnie z całego świata", wybór Grzegorz Leszczyński, il. Józef Wilkoń, proj. graf. Grażka Lange, Warszawa 2006, Wydawnictwo Nowa Era;
  • Bolesław Leśmian, il. Józef Wilkoń, "Baśń o rumaku zaklętym", Warszawa 2006, Oficyna Olszynka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (08/2007)