Wielki Post. Sztuka cierpliwości

Ledwie minęła pandemia, zaczęła się wojna, której końca nie widać. Okres Wielkiego Postu może nas nauczyć, jak reagować na trudną rzeczywistość.

19.02.2023

Czyta się kilka minut

Podróżni oczekujący przed dworcem Warszawa Centralna. 14 marca 2022 r.  / ADAM CHEŁSTOWSKI / FORUM
Podróżni oczekujący przed dworcem Warszawa Centralna. 14 marca 2022 r. / ADAM CHEŁSTOWSKI / FORUM

Mistrzowie mówią, że uczeń z prawdziwie otwartym sercem nigdy nie jest pozbawiony nauczycielki, uczennica o otwartym umyśle ma zawsze przy sobie nauczyciela. Dzień w dzień istnieje ten (ta), z którym (z którą) żyję pod jednym dachem, co jakiś czas wymagającym remontu; co ranek gorąca kawa i potem motorniczy tramwaju zamykający drzwi przed nosem (lub ten drugi, który czeka kilkanaście długich sekund, aż dobiegnę zdyszany); nie rzadziej niż raz na tydzień jakaś zgubiona w praniu bluzka albo szklanka soku spadająca z brzegu stołu na świeżo umytą podłogę; a gdy rozglądnę się uważnie wokół – ptak tańczący na wietrze nad drzewami, gdy pierwsze kropelki mżawki (lub pierwsze promienie słońca po deszczu) docierają do skóry na policzkach.

Ciężkie czasy

Ostatnio przybyło jeszcze więcej belfrów od życia – coraz wyższe ceny, coraz bardziej uparta wojna, zmęczenie coraz głębiej wnikające w synapsy i stawy. Ostatnio? Kiepski żart...

Choroby i nagłej a niespodziewanej śmierci boimy się już od dawna. Po kilku latach pandemii rok temu przyszła do nas (na ekranach smartfonów i na ustach ukraińskich uciekinierek) opowieść o wielkiej wojnie tuż za naszą granicą. Choć przecież sama wojna do nas nie dotarła: możemy o niej z przejęciem rozmawiać w kawiarni w galerii handlowej rozświetlonej blaskiem reklam, a nie wybuchów.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
Amerykański jezuita Thomes ­Reese opublikował artykuł, w którym zastanawia się nad gwałtownym spadkiem uczestnictwa katolików w mszach >>>>


Jak długo jeszcze? Jak długo jeszcze będziemy ponownie rozumieć modlitwę, którą regularnie wznosili ku niebu nasi przodkowie, a która – liczyliśmy na to nie bez racji – miała być co najwyżej egzotycznym rytuałem z przeszłości, powtarzanym, jak tradycja nakazuje, tylko podczas liturgii w Wielki Piątek: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie!”.

„Nie ma sensu gniewać się na bieg wypadków – zauważył już dwa tysiące lat temu Marek Aureliusz – nic ich to ­bowiem nie obchodzi”. Przenikliwie mądra uwaga filozofa nie zmienia jednak tego, że rodzą się w nas frustracja, niepokój, złość. I że to także należy do naturalnego biegu rzeczy. Akcja rodzi reakcję. Trudno przyjąć szczególnie dziś namacalną prawdziwość rytualnej frazy – z prochu powstałem/am i w proch się obrócę. Ale nawet jeśli ogarnia nas smutek, lęk albo gniew, warto posłuchać pouczeń rzeczywistości, dać się poprowadzić tej szorstkiej przewodniczce – bo osobista czasoprzestrzeń pomiędzy „powstałeś/aś” a „rozsypiesz się” może być różna – zależnie od tego, jaką uczennicą (jakim uczniem) każda/y z nas ­będzie.

Można więc narzekać, a można i nie. Można wymyślać wielkopostne ćwiczenia (askesis – ascezę), można po prostu ćwiczyć hantlami, które do ręki wkłada nam świat. Można płacić za sesje ­coachingu, na których dowiadujemy się od siebie, w którą stronę wyjść ze strefy komfortu. Można uznać fakt, że strefa komfortu po prostu zniknęła i żyć trzeba, nie wiedząc, kiedy pojawi się znowu.

Gdy uważnie słucham, czego rzeczywistość chce nas dziś nauczyć, przychodzi mi do głowy jedno słowo: cierpliwość.

Cierpliwy post

Ćwiczenie cierpliwości wymaga postu od złudzeń. Zaprzestania karmienia umysłu mnóstwem rozpraszaczy, przesłaniających rzeczywistość taką, jaka jest. Mamy tendencję, by uciekać od trudnych wydarzeń i bolesnych emocji. Tak być może zostaliśmy nauczeni: „nic się nie stało” – słyszeliśmy dziecięcymi uszami, gdy z rozbitego kolana lała się krew; „nie boli, nie boli” – gdy rana piekła okropnie; „weź przestań, nie becz już” – gdy płacz szarpał ciało.

A przecież stało się, bolało i smutek był całkiem na miejscu. Teraz też staje się, boli i wolno się smucić. Dobrze to uznać. Odrzucić zasłony używek, alternatywnego życia w rzeczywistości jedynie wirtualnej. Stanąć ze światem ­twarzą w twarz. Obnażyć się przed sobą. Poczuć strach, smutek, także złość. Wziąć kilka głębszych, powolnych wdechów i sprawdzić: co było pierwsze, które uczucie.

Dość często jest tak, że w trudnych sytuacjach dominuje złość. Zarówno w odczuciach, w przestrzeni świadomości, jak i w działaniach, reakcjach. Gdy się jednak przyjrzeć bliżej całej sytuacji, u podłoża jej leży przykrość, strata, zagrożenie. I gdy jeszcze bardziej wyostrzyć wzrok ducha, można dostrzec, że przed złością pojawił się w nas – choćby na mgnienie oka – smutek albo strach. Złość, gniew zjawiły się później – przywołane osądem: co (kto) mnie zasmuca albo mi zagraża – złe jest. Albo: zły jest sam smutek lub strach. Albo nawet: zła/y jestem, która/y się smucę, boję. Trzeba więc, zaczynamy myśleć i czuć, walczyć, zniszczyć zło.

Iść za tym impulsem? Posłuchajcie przypowieści: „Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: »Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?«. Odpowiedział im: »­Nieprzyjazny człowiek to sprawił«. Rzekli mu słudzy: »Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?«. A on im odrzekł: »Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza«” (Mt 13, 24-30).

Gniew pchający do walki, dający do niej siłę, znacznie łatwiej znieść niż smutek i strach. Gniew, złość dają ­poczucie kontroli. Walcząc, niszcząc zło łatwo jednak – ostrzega przypowieść – zniszczyć to, co wcale nie jest złe, wyrwać nawet to, co konieczne do życia. Niezbędne do życia są zaś m.in. wszystkie emocje – także smutek i strach. Nie jest dobrze tłumić je gniewem. Spróbujcie inaczej: pozwolić, by były, obdarzyć uwagą, przyznać: mają sens.

W życiu – poucza inna jeszcze przypowieść – nie da się uniknąć strzały bólu: choroby, rozstania, śmierci, konfliktu, utraty. Jesteśmy zranieni, ale często sami wbijamy we własną ranę drugą strzałę: opór, unikanie, walkę z tym, co nieuchronne. Czysty ból zmienia się w jątrzące się cierpienie. Cierpliwość to zdolność akceptacji rany. Bez udawania, że jej nie ma. Bez dłubania w niej kolejną strzałą.

Cierpliwość potrzebuje jednak również postu od narzekania i „nakręcania się” negatywnymi aspektami rzeczywistości. Warto pamiętać o ewolucyjnym skrzywieniu naszego umysłu. Jesteśmy potomkami ludzi, którzy słysząc szelest w zaroślach zwykle uciekali, nie zwracając uwagi na przyjemne brzmienie tego dźwięku. Beztroscy esteci najczęściej bezpotomnie ginęli – pożarci przez drapieżniki. Została nam po przodkach wrażliwość na zagrożenia, tendencja do interpretowania niejasnych sygnałów jako zwiastunów nieszczęścia. Potrzebne jest równoważące ćwiczenie – spokojne, cierpliwe wyszukiwanie rzeczywistych (chociażby i drobnych) pozytywów: życzliwości ze strony innych ludzi, przyjemnych doznań, nawet małych osiągnięć, satysfakcji z podejmowanego wysiłku.

Cierpliwa modlitwa

Cierpliwość nie jest zatem zaciskaniem zębów i trwaniem w nieszczęściu siłą woli napiętą do granic. Można na nią popatrzeć jak na wiązkę umiejętności. Akceptacja pierwszej strzały bez wbijania w ranę strzały drugiej, odpuszczenie walki, gniewnego niszczenia wszystkiego, co jawi się nam jako złe, wspomagane jest innymi zdolnościami.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
WIARA I SEKS. O RELIGII WOLNEJ OD OBSESJI, PRZEMOCY I LĘKU PRZED CIAŁEM >>>>


Po pierwsze, skupieniem uwagi na tym, co się dzieje teraz. Cierpliwość kojarzy się najczęściej z długim trwaniem, znoszeniem czegoś, co – wbrew naszym chęciom – nie chce minąć (czyż sam wyżej nie pisałem w ten sposób o sytuacji, w której się znajdujemy – o latach pandemii, wojny, niepewności ekonomicznej?). Tak naprawdę jednak trudna jest tylko ta chwila. Tylko jedna. Ból – fizyczny, psychiczny, egzystencjalny – w rzeczywistości trwa krótko: błyśnie, trzaśnie i przemija.

Iluzja długiego trwania cierpienia wywoływana jest przez nasze myśli. Wspominamy, co trudne było, co bolało kiedyś. Pozwalamy – najczęściej nieświadomie – pochłonąć się wspomnieniom, zapominając, że to tylko wspomnienia. Tworzymy scenariusze przyszłych katastrof i zapominamy, że to tylko fikcyjne opowieści naszej zatrwożonej świadomości.

Ugrzęźnięcie w czasach, które nie istnieją, ma swoje przyczyny. Bywa, że lgniemy do nich, gdyż mamią nas jakimś urokiem, czasami przewrotnym. Bywa też inaczej: toczymy z nimi walkę, próbując je odepchnąć. Tak czy inaczej, lgnąc albo odpychając przykuwamy do nich uwagę i w ten sposób karmimy nasze wyobrażenia własną wewnętrzną energią. Im bardziej się w nich zatracamy lub im bardziej z nimi walczymy, tym silniejsze się stają, tym wyraziściej roztaczają iluzję, że przeszłość i przyszłość realnie istnieją, a ból trwa długo.

Rozwiązaniem jest odwiązanie. Odwiązanie (albo może lepiej: odwiązywanie) się od myśli, wyobrażeń, emocji. Takie oddalenie od nich uwagi, które pozwala rozpoznać ich prawdziwą naturę. Postrzegać wspomnienia jako wspomnienia – czyli obrazy czegoś, czego już nie ma; przewidywania jako przewidywania – myśli o czymś, czego nie ma jeszcze. Oddalenie uwagi umożliwia dostrzeżenie szerszej perspektywy, a w niej siebie, która/y nie jest strumieniem myśli przepływających przez świadomość. Pozwala zobaczyć ulotność każdej myśli: pojawia się ona, nabiera kolorów, chwilę dłuższą bądź krótszą staje przed oczami duszy – i niczym iskra z ogniska, liść na rzece, bańka mydlana – rozprasza się w nicość.

Podobna cierpliwość należy się emocjom. Każda ma naturę fali. Wzbudzona – narasta, dochodzi do szczytu swojej siły (bardzo często zauważamy ją dopiero wtedy), a następnie – jeśli nie karmimy jej swoim zaangażowaniem albo walką – opada i gaśnie sama. Sztuka cierpliwości polega na tym, by emocję zobaczyć, obdarzyć życzliwą uwagą, zrozumieć, co ją wzbudza, ale też dostrzec, że jest w nas więcej niż tylko ona – a więc że może potrwać trochę i wycofać się, jak morska fala z plaży.

Rzeczywistość – zdarzenia, myśli, emocje, cielesne procesy – jest jak oddech. Przychodzi, odchodzi. Cierpliwa uwaga, bez domieszki sądu, próby odrzucenia albo przywiązania, jest modlitwą – otwarciem na Boga. Wszak Pismo nazywa Go początkiem – arche świata (por. Kol 1, 18), wypełniającym wszystko (por. Ef 1, 23); wszak mówi On poprzez Widzącego: „Ja jestem Alfa i Omega, Źródło/Początek i Cel/Spełnienie/Koniec, który jest, który był, przychodzący” (Ap 1, 8).

Cierpliwa dobroczynność

Cierpliwość nie jest bezczynnością. Ma w sobie post – rezygnację z rozpraszaczy zasłaniających rzeczywistość i przyjęcie tego, co jest. Ma w sobie modlitwę – uwagę swobodną, bez domieszki sądu, czyli odrzucenia oraz przywiązania. Uwagę jednocześnie skupioną na chwili obecnej, z której wynurza się Ten/Ta, Który/a Jest. Ma też jednak w sobie działanie. Albowiem pełne otwarcie na świat usuwa blokady przeszkadzające we właściwej reakcji na wydarzenia.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
WALKA KARNAWAŁU Z POSTEM. W HISTORII SZTUKI TO CZĘŚCIEJ SATYRA NIŻ MORALITET >>>>


Tak utknięcie w przeszłości, jak i ucieczka w przyszłość nie pozwalają odpowiednio zareagować teraz na to, co akurat się dzieje. I tylko rozpoznanie, która emocja pojawia się pierwsza – w reakcji na to, jaki świat jest i co nam robi, zanim zaczniemy go sądzić wedle przez nas samych ustanowionego prawa – tylko to rozpoznanie pozwala właściwie wykorzystać emocjonalną energię. Uczucia wzbudzone przez nasze osądy prawdopodobnie zaprowadzą nas na manowce. Jeśli sądzimy – ostrzega Mistrz – będziemy sądzeni. A sąd polega na tym – Mistrz wyjaśnia – że światło zaświeci i okaże się, że zgubiliśmy drogę i nasze czyny nie pasują do świata, są jak oranie morza, zarzucanie sieci na turniach, kładzenie cegły na dawno pokruszonym fundamencie.

Cierpliwe działanie nie zatrzymuje się w przeszłości i nie wybiega w przyszłość. Posuwa się w tym samym tempie, co bieg zdarzeń. Jest tym – i tylko tym – ruchem, który właśnie teraz trzeba zrobić. Jest i świadomością tego właśnie ruchu, nieprzesłoniętą niecierpliwym oczekiwaniem rezultatu, nierozproszoną porównaniem do działania dziejącego się teraz gdzie indziej.

Cierpliwe działanie nie jest walką, niszczeniem zła. To raczej tworzenie: „podobne jest do siewcy, który wyszedł siać” (por. Mt 13, 3-8). Albo porządkowanie i szukanie zguby: podobne jest do kobiety, która „zapala światło, wymiata dom i szuka uważnie, aż znajdzie” zaginioną drachmę (por. Łk 15, 8-9). Albo łatanie dziur świata: „Byłem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić” (Mt 25, 35).

Cierpliwe działanie rozszerza naszą uwagę i wydostaje nas z kokonu własnego bólu. Ucisza krzyk: „Jak długo jeszcze?!”. Delikatnie otwiera świadomość: „Co teraz?”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Sztuka cierpliwości