Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Równoległe drogi historii budowli i historii muzyki, które wypełniają program, można przebyć krok po kroku – stulecie za stuleciem.
Wczesny barok
To czas, w którym powstał łańcucki zamek (1629-41), ale pochodzi też z niego muzyka Bartłomieja Pękiela, która zabrzmi w trakcie koncertu Wrocław Baroque Ensemble (29 maja, godz. 18, kościół św. Stanisława w Łańcucie). Związki są bliższe, niż może się wydawać. Pękiel był muzykiem królewskim, palazzo in fortezza w Łańcucie wzniósł natomiast Stanisław Lubomirski, wojewoda krakowski, który utrzymywał znakomitą kapelę, konkurującą z królewską. Niewykluczone, że kapela ta znała i wykonywała dzieła Pękiela.
Pękiel to autor najbardziej emocjonalnej muzyki tamtych czasów w Rzeczypospolitej – nie tylko tej awangardowej (to złota epoka awangardy artystycznej w dziejach Polski), ale też tej tworzonej w dawnej, polifonicznej prima pratica.
Drugą pozycją tego samego koncertu będzie muzyka Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego, którą dyrygent wrocławskiego zespołu, Andrzej Kosendiak, zajmuje się od dawna – nagrał z nią już dwie płyty. – Fascynuje mnie w tej muzyce prostota środków, umiejętność rezygnacji ze zbytecznych może technik kompozytorskich, a wydobycie istoty tekstu – tłumaczy dyrygent.
Gorczycki, tworzący na przełomie XVII i XVIII w., tak jak i Pękiel był kapelmistrzem katedry na Wawelu. Z powodzeniem pisał muzykę nowoczesną, koncertującą, w pełni barokową, ale środowisko zmuszało go także do tworzenia w stylu bardzo zachowawczym, „postrenesansowym”, polifonicznym. – Jednak nawet tu okazuje się, że Gorczycki jest kompozytorem XVIII-wiecznym – stwierdza Kosendiak. – Jest dzieckiem swojej epoki, a nie naśladowcą Palestriny, gdyż rysunek poszczególnych fraz wynika z tekstu zdania. Widać, że świetnie zna zasady kontrapunktu, że bardzo pięknie wplata melodie pieśni kościelnych czy lżejszych, a jednocześnie na pierwszym planie jest tutaj przekaz, tekst, retoryka.
Barok późny
XVIII w. to dla pałacu w Łańcucie czas szczególny – przejście w rolę luksusowej rezydencji. Zaczął się w nią przeobrażać już wcześniej, gdyż Lubomirscy przenieśli tu swoją główną siedzibę po potopie szwedzkim, kiedy zamek w Wiśniczu Nowym został zniszczony. W muzyce natomiast to oczywiście czas Jana Sebastiana Bacha.
Nie zabraknie więc i koncertu z muzyką Bacha, a zapowiada się szczególnie ciekawie, zabrzmi bowiem komplet Sonat skrzypcowych w wykonaniu najwybitniejszych polskich artystów: Piotra Pławnera na skrzypcach i Marka Toporowskiego na klawesynie (25 maja, godz. 18). Skrzypek wprawdzie gra na współczesnym instrumencie, ale posługuje się urtekstowymi wydaniami nut oraz stosuje bachowskie smyczkowanie. – Gramy razem już od czterech lat – mówi Marek Toporowski. – Obok tego programu także parę innych. Stylowość nie stanowi problemu.
Tę samą epokę prezentuje też koncert Andreasa Scholla (wywiad z artystą na poprzedniej stronie; koncert 28 maja, godz. 19), jednak tu skupia uwagę wizerunek muzycznej Wenecji. I przypomina się, że to właśnie ona była miastem, które przez stulecia jako pierwsze witało, i jako ostatnie żegnało przybywających do Italii – bardzo licznie – Polaków. To tu właśnie młodzi polscy szlachcice, z których część później zostawała mecenasami (albo twórcami) sztuki w kraju, zapoznawali się z włoską sztuką i muzyką.
Klasycyzm i romantyzm
Na Festiwalu w Łańcucie nigdy nie mogło zabraknąć gwiazd wokalnych. Powróci więc Ewa Podleś – największy nie tylko polski alt, która wraz z córką, pianistką Anną Marchwińską, wykona m.in. utwory Haydna (dramatyczną kantatę „Ariadna na Naxos”), Chopina, Brahmsa. Wbrew pozorom tylko Brahms jest tu romantykiem; proste pieśni Chopina należą raczej do świata klasycystycznego sentymentalizmu (29 maja, godz. 20.30). Ideałem epoki była jednak opera – i tej również nie zabraknie, tym razem wprost z serca romantyzmu: artyści Opery Krakowskiej przedstawią (w parku przed zamkiem, 23 maja, godz. 19) „Napój miłosny” Gaetana Donizettiego. Belcanto przypomni czasy świetności rezydencji, kiedy adaptowano ją do nowych mód (od prac Aignera na przełomie XVIII i XIX w. po sto lat późniejszą neobarokową przebudowę), konstruując m.in. salę balową – emblematyczne miejsce festiwalowych koncertów – oraz zakładając park w stylu angielskim. W epoce tej zakorzeniony jest też koncert kameralny na fortepian, klarnet i wiolonczelę (BOVIARTrio, 26 maja, godz. 19): Trio op. 17 Beethovena, a także niezwykłe, późne Trio op. 114 Brahmsa i współczesne już utwory Violety Dinescu i Gilada Hochmana.
XX wiek i współczesność
Szczególnie ciekawy program wykona Olga Pasiecznik (znakomitej sopranistce na fortepianie partnerować będzie jej siostra, Natalia; 27 maja, godz. 19): jego główną część stanowić będą cykle pieśni z początku XX wieku – Debussy’ego, Ravela, Poulenca, a wreszcie Szymanowskiego, często odwołujące się do muzyki ludowej („Pieśni greckie” Ravela, „Pieśni kurpiowskie” Szymanowskiego). Całość zakończy kilka ludowych pieśni ukraińskich, w artystycznych opracowaniach, wkomponowując się w ten wywodzący się z folkloru charakter wieczoru.
Współczesność natomiast to zestaw koncertów, które zawsze gromadzą liczną publiczność. 24 maja będzie można posłuchać muzyki filmowej w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej oraz Kukla Band – znanego z udziału w licznych głośnych imprezach (jak Bal Europejskiej Arystokracji w Teatrze Wielkim Operze Narodowej) – pod kierunkiem Zygmunta Kukli (park przed Zamkiem, godz. 19). 25 maja w sali koncertowej Filharmonii w Rzeszowie (godz. 21) specjalny program „Piosenki z teatru” przedstawi Krystyna Janda – utwory pochodzą ze spektakli „Biała bluzka” (z tekstami Agnieszki Osieckiej), „Kobieta zawiedziona” (Simone de Beauvoir) oraz „Marlena”. Na koniec zaś, 30 maja (również w sali Filharmonii, godz. 20), największa gwiazda jazzu i związanej z nim klasyki: „Włodek Pawlik symfonicznie” (czytaj obok). ©