Wiedza o społeczeństwie

Tak się nazywa przedmiot, którego młodzież uczy się w polskich szkołach i wyniki matury z tegoż przedmiotu zmuszeni jesteśmy uwzględniać przy przyjmowaniu na studia wyższe na kierunki społeczne i pokrewne. Wiadomo, że zamachy na ten przedmiot czyni Roman Giertych, ale mój zamach jest dokonywany z nieco innej pozycji...

24.07.2006

Czyta się kilka minut

Otóż nie wiem zbyt dobrze, czego w szkołach uczą z zakresu wiedzy o społeczeństwie, gdyż kiedyś miałem okazję czytać i recenzować oficjalne minimum do tego przedmiotu i okazało się, że urąga ono nie tylko wiedzy na ten temat, ale i zdrowemu rozsądkowi. Ale wskazówki te zostały napisane przez urzędników ministerstwa (nie wiem, za którego rządu) bez konsultowania się z pracownikami szkół wyższych, a już na pewno bez jakiejkolwiek konsultacji z tymi, którzy zajmują się filozofią polityczną, bo musiałbym o takiej konsultacji słyszeć.

Nic to jednak, bo cała sprawa jest wysoce podejrzana. Albowiem po co w szkole uczy się wiedzy o społeczeństwie? I po co w ogóle uczy się kogokolwiek wiedzy o społeczeństwie? I co my wiemy takiego o społeczeństwie, czego w ogóle możemy uczyć i to jako "wiedzy"? Same wątpliwości, które świadczą o tym, że cała ta dziedzina ludzkiej myśli jest wysoce podejrzana. Związane to jest zresztą z nonsensowną nazwą, jakiej używamy we wszystkich językach, a mianowicie z określeniem "nauki polityczne". Wywodzi się ona z okresu tryumfów myśli pozytywistycznej i od tego czasu nikt nie odważył się zrezygnować z tego głupstwa, bo przecież nasza wiedza na temat polityki dalece odbiega od wszelkich norm, jakie są stawiane prawdziwym naukom.

Jednak nie to jest najważniejsze. Przede wszystkim należy sobie postawić pytanie, czy domniemana wiedza o społeczeństwie, gdyby nawet była dobrze przekazywana młodzieży, jest jej do czegokolwiek przydatna. Jej przydatność wynika z założenia, jakie jest powszechnie i bezkrytycznie przyjmowane, że mianowicie obywatel, który ma więcej wiedzy o społeczeństwie, jest lepszym obywatelem czy też - jak to formułują teoretycy z całego świata - "oświeconym obywatelem", a taki obywatel jest niezbędny w demokracji.

Otóż, chociaż pogląd ten jest tak rozpowszechniony, nikt nie podjął się udowodnienia, że oświecony obywatel dokonuje lepszych wyborów politycznych i podejmuje lepsze decyzje niż mniej oświecony lub zgoła nieoświecony, a wiemy, że w demokracji głos obywatela głosowi obywatela równy. Co więcej, mamy wiele historycznych dowodów i także danych ze współczesności, że jest przeciwnie, to znaczy, że oświeceni obywatele podejmują niemądre decyzje polityczne. Czy z tego wynika, że mądrość i wiedza w myśleniu o społeczeństwie są po prostu niepotrzebne? Nie, wcale tak nie sądzę. Są potrzebne, ale muszą to być mądrość i wiedza innego rodzaju oraz inaczej przekazywane, niż to się dzieje obecnie.

Za wielkimi filozofami politycznymi powtórzę, że musi to być mądrość czy też wiedza praktyczna, a nie teoretyczna. Informacje na temat tego, jak się wybiera parlament lub jakiego rodzaju partie polityczne istnieją na świecie, czy też kto i jak rządzi w poszczególnych krajach, są człowiekowi równie potrzebne jak informacje na temat budowy rośliny, czyli praktycznie zbędne, tak jak wszystkie informacje, które można przeczytać w książkach, jeżeli koniecznie chce się wiedzieć. Natomiast potrzebna jest mądrość polityczna, czyli wiedza praktyczna, której nie zdobywa się dzięki lekturom podręczników, ale dzięki uczestnictwu w debacie publicznej na wszystkich jej poziomach. Zaś z punktu widzenia wychowania obywatelskiego najważniejszy jest - jak pokazują wszystkie badania - poziom domu rodzinnego.

Potem są inne poziomy, czyli debata publiczna prowadzona w mediach i w innych środkach przekazu, która ostatnio na świecie, a w Polsce szczególnie ma się bardzo kiepsko. Wreszcie, potrzebne jest istnienie jakiejś wspólnoty, która formułuje normy, według których należy lub nie należy postępować. Takie wspólnoty nie zawsze robią to, czego chcieliby politycy, jak na przykład w trakcie referendów konstytucyjnych we Francji czy Holandii. Ale obywatele tych krajów wykazali się swoją własną wiedzą praktyczną, której na pewno nie zdobyli w trakcie zbędnej nauki wiedzy o społeczeństwie w szkole.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2006