Widoki z okien. Felieton Hanny Krall

Leży kamienna postać. Kobieta leży, pod całunem. Ma czarne stopy i czarną twarz, usta tylko, bez oczu i czoła. Dalej jest biel, jasny, wydatny brzuch, kobieta jest w ciąży. Zaciska palce z bólu, może z rozpaczy. Może zaczyna rodzić.

25.04.2022

Czyta się kilka minut

dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /
dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /

I

Nosi czarny kapelusz, na ramionach ma czarną etolę, jest gotowa do wyjścia.

(Kobiety z jej sfery nie wychodzą z domu z gołą głową i odsłoniętymi ramionami).

To nie jest boa. Futro narzuciła, nie pióra, czarne futro.

Twarz pod kapeluszem jest biała.

Ręka też biała i bardzo ważna.

Silna ręka twardej kobiety.

Nie – drżąca z przerażenia.

Nie – litościwa.

Chociaż drżała i litowała się.

Co z tego.

Tak, patrzyła w okno. Zobaczyła maszynę do szycia – leciała z góry i spadła na bruk, słyszała uderzenie.

Potem zobaczyła rozdartą pierzynę. Leciała wolniej i opadła bezgłośnie.

Potem człowieka. Spadał w chmurze pierza z rozpostartymi rękami. Krawiec z trzeciego piętra.

Pruli pościel, złota pewnie szukali.

Jakie złoto mógł mieć ojciec sześciorga dzieci.

Schowała je u siebie.

Przez noc i następny dzień, przez cały pogrom uspokajała, karmiła…

I co z tego. Biała ręka nie pociesza i nie karmi.

Nie drży z przerażenia. Ręka jest spokojna i pewna swego.

Biel – Carrara, marmur, ten co u Dawida we Florencji.

Czerń – Dębnik, wapień uprzejmie nazywany marmurem. Jest na Wawelu, w kościele Mariackim, na jej kapeluszu i na etoli.

II

Ludzie z Krakowskiego Przedmieścia. Są czarni, ubrani w biel, ale to inna biel i inne czernie. Gips pomalowany farbami.

Stoją – Ewka i Janek, koledzy z Akademii. Siedzi żebrak spod kościoła Świętego Krzyża. Kroczy Żyd, Wieczny Tułacz (nie – prawdziwy Żyd, tylko Polak z brodą udający Żyda, znany przechodniom Krakowskiego). Leży chłopak, spałowany, więc alegoryczny i tylko dymów brakuje. Powinny być i spowijać wszystko szarobłękitną mgłą. Dymy sześćdziesiątego ósmego roku oglądane z okien Akademii Sztuk Pięknych.

Praca dyplomowa.

Jean-Robert Ipoustéguy – magisterium.

Ponieważ wyrzeźbił męskie ręce, które wyjmują coś z kobiecego łona. Pewnie dziecko. (Więc tak można rzeźbić? Tak można myśleć o ciele i rzeźbie?).

Powinien być we Francji, ten Ipoustéguy, powinien przeczytać pracę o sobie.

Nie ma go we Francji.

W Carrarze mógłby być, gdzie marmury. Nie ma go jeszcze bardziej.

Może w Querceta, u kamieniarzy.

Nie ma go, znowu go nie ma, ale są dwa brzuchy. Ogromne, po dwa osiemdziesiąt na dwa, lekko licząc. Zrośnięte ze sobą i różowe, rosa del Portogallo, marmur portugalski.

Cielesne, żywe. Woskiem czy epoksydem zdjęte z czyjegoś ciała i aż tak powiększone.

Na dziedzińcu zakładu kamieniarskiego, na tle włoskiego nieba, które, jak wiadomo, rozświetla wszystko.

Alicze, informuje kobieta, chyba kochanka szefa kamieniarzy, bo mówi o nim – il mio uomo, mój mężczyzna, i gestem pokazuje różowe brzuchy.

Sama się jednocześnie przedstawia, bo też jest Alicze. Jak Szapocznikow.

Lubiły się.

Już się nie widują.

Alicze jest bardzo chora, dodaje ze smutkiem.

Umiera pół roku później. W piątek, drugiego marca. (Sześćdziesiąty pierwszy dzień roku, do końca roku pozostały trzysta cztery dni).

W takim razie w sobotę… może w poniedziałek dopiero słyszy: – Umarła Alina Szapocznikow.

Nie pamięta, czyj to był głos.

Czyje głosy, bo ktoś inny od razu dodał: – Zdolna była. I bardzo ładna.

Słyszy w tych słowach jakby ulgę.

Nie będzie już tej najzdolniejszej.

I najładniejszej.

I znanej w świecie najbardziej…

A jaka zaradna była. Pracownię miała na Brzozowej.

Ale może jej się tylko wydaje.

Może głos po prostu poinformował: – We Francji umarła Alina Szapocznikow.

Leży kamienna postać. Kobieta leży, pod całunem. Ma czarne stopy i czarną twarz, usta tylko, bez oczu i czoła. Dalej jest biel, jasny, wydatny brzuch, kobieta jest w ciąży. Zaciska palce z bólu, może z rozpaczy. Może zaczyna rodzić.

Przed chwilą usłyszała, że dziecko żywe nie urodzi się, więc prosi o coś Pana Boga. O życie albo o śmierć, wszystko jedno, byle razem z dzieckiem.

Dziecko rodzi się żywe.

Syn Aliny Szapocznikow mówi, że matka leżała pod czymś takim, jak pod całunem. To coś nie mogło dotykać jej ciała, bo każde dotknięcie sprawiało ból.

Rzeźba jest poświęcona Alinie Szapocznikow. Której oddała swoje zaciśnięte palce, swój brzuch i swoją modlitwę.

Chodzi czasami na Brzozową.

Mówi: – Nie wiem, co dalej. Co myśleć, dokąd iść, nic nie wiem…

Dotyka ścian dawnej pracowni, jakby miała nadzieję, że dostanie odpowiedź. Od kobiety młodszej o blisko trzydzieści lat – umarli się przecież nie starzeją.

Pewnie uważa, że jak ktoś przeżył getto, Oświęcim i Bergen-Belsen, to wie lepiej – co myśleć i dokąd iść.

Nie jestem pewna, czy się nie myli.

III

Ekran telewizora – jak okno.

I w oknie, i w okienku telefonu komórkowego – czarne, nieforemne kształty.

Rozrzucone w nieładzie, byle gdzie, po dwa, po jednym.

Jak rzeźby z Dębnika, z czarnego marmuru.

Są to worki.

W workach są ludzie.

Nie wiadomo, gdzie mają ręce, nogi, głowę.

Człowiek w całunie… Tak, to rozumie.

Człowiek w tałesie… Rozumie.

Człowieka w plastikowym worku nie da się zrozumieć. I nie ma sensu pytać ścian na ulicy Brzozowej.©

Bohaterką tekstu jest Barbara Falender. Ludzie z Krakowskiego Przedmieścia są jej pierwszą pracą, popiersie Janiny Korolewicz-Waydowej – ostatnią.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i reporterka związana z „Życiem Warszawy”, „Polityką” i „Gazetą Wyborczą”, a od grudnia 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka wielu nagród, odznaczona Orderem Ecce Homo za „popularyzację uniwersalnych wartości moralnych”,więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18-19/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Widoki z okien