Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dwa lata temu Franciszek z rezerwą podchodził do władz w Budapeszcie, uznając je za populistyczne, nacjonalistyczne, niechętne emigrantom i Europie. Spotkanie z Viktorem Orbánem, podczas pierwszej papieskiej wizyty na Węgrzech, ważyło się do ostatnich chwil. Papież ostentacyjnie podkreślał, że celem jego podróży był Kongres Eucharystyczny, a nie Węgry – krótki pobyt w tym kraju połączył z dłuższymi odwiedzinami Słowacji, co było dodatkowym afrontem.
ATAK NA UKRAINĘ: CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>
Wszystko zmieniło się po rosyjskiej inwazji. Gdy w kwietniu 2022 r. Orbán odwiedzał Watykan, byłem świadkiem krótkiej wymiany zdań między wysokim urzędnikiem Sekretariatu Stanu a Luisem Badillą, szanowanym watykanistą i szefem opiniotwórczego portalu Sismografo, oraz Eduardem Habsburgiem-Lothringenem, ambasadorem Węgier przy Stolicy Apostolskiej. „Franciszek ma identyczne zdanie jak Orban” – mówił watykański hierarcha, który uczestniczył w rozmowie papieża z premierem. Ta wspólnota myśli (podważanie sensu walki obronnej Ukraińców, krytyka dostaw broni i sankcji na Rosję, szukanie sposobu, by Putin mógł „wyjść z twarzą” z konfliktu), dopełniona znanym filorusyzmem Franciszka (widocznym np. w apoteozie Wielkiej Rosji, wygłoszonej w ostatni piątek do uczestników spotkania młodych w Petersburgu) sprawiły, że stosunki Watykan-Budapeszt są dziś ciepłe, jak nigdy, a Węgry wyrosły na największego wspólnika papieskich inicjatyw pokojowych. Niemała w tym zasługa wspomnianego ambasadora – umiejętnie, ale i dyskretnie lobbującego na rzecz swojego rządu w rzymskiej kurii i wpływowych mediach.