Co się dzieje z Węgrami

Pod rządami Orbána Węgry stały się najsłabszym ogniwem Zachodu. Są dziś przystanią dla wszystkich, którzy krytykują pomoc dla Ukrainy.

16.04.2023

Czyta się kilka minut

Rządowe billboardy przekonują, że kłopotom gospodarczym Węgier winne są „brukselskie sankcje”. Budapeszt, październik 2022 r. / FERENC ISZA / AFP / EAST NEWS
Rządowe billboardy przekonują, że kłopotom gospodarczym Węgier winne są „brukselskie sankcje”. Budapeszt, październik 2022 r. / FERENC ISZA / AFP / EAST NEWS

Premier Węgier jest konsekwentny. „Zamierzam kontynuować współpracę gospodarczą z Rosją i to samo radzę całemu Zachodowi” – mówił Viktor Orbán w lutym, niemal równo w rocznicę rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

W ostatnim roku Węgry stale oddalały się od głównego nurtu Zachodu. Owszem, podpisywały się pod przyjmowanymi w Unii Europejskiej i NATO deklaracjami potępiającymi rosyjską agresję. Mimo wahań i prób ich rozwodnienia, ostatecznie poparły też 10 pakietów unijnych sankcji na Rosję. Ale równocześnie utrzymały bliskie relacje z Kremlem i nie pomagały militarnie Ukrainie.

Inaczej niż pozostałe państwa Europy Środkowej, przechodzące przyspieszoną dywersyfikację, nie ograniczyły też importu rosyjskiego gazu i ropy (tymczasowo dostawy nawet się zwiększyły). Podczas gdy kraje regionu, od Estonii po Bułgarię, stały się orędownikami wsparcia dla Ukrainy, często wychodzącymi przed szereg w sferze pomocy wojskowej, Węgry nie dały jej ani jednego naboju. Budapeszt razem z Turcją opóźnił o wiele miesięcy wejście Finlandii do NATO i wciąż nie ratyfikował członkostwa Szwecji.

Drobne przysługi

Władze węgierskie drwią sobie z izolacji dyplomatycznej Rosji. W miniony wtorek 11 kwietnia minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó po raz trzeci od początku inwazji odwiedził Moskwę, a kolejnego dnia przyjął w Budapeszcie swojego białoruskiego odpowiednika. Była to rewizyta: wcześniej, w lutym, Szijjártó był w Mińsku – jako pierwszy tej rangi polityk z unijnego państwa obecny na Białorusi od stłumienia przez reżim Łukaszenki protestów w 2020 r.


ANNA ŁABUSZEWSKA: ROSYJSKA RULETKA

„Tygodnikowe” obserwatorium spraw rosyjskich. Autorka jest znawczynią tematyki wschodniej, w latach 1992-2019 pracowała w Ośrodku Studiów Wschodnich. Publicystka, tłumaczka i blogerka >>>>


Węgierski szef dyplomacji pojawił się w Mińsku pięć dni po skazaniu Andrzeja Poczobuta na kolonię karną o zaostrzonym rygorze – podczas konferencji prasowej nawet nie zająknął się o więźniach politycznych, których jest tam już co najmniej półtora tysiąca.

Węgry nie są wprawdzie w stanie zmienić polityki Zachodu wobec Putina, ale dają Rosji asumpt do podważania jedności Unii i NATO. Wyświadczają też jej drobne przysługi: np. doprowadziły do tego, że z listy sankcyjnej skreślono moskiewskiego patriarchę Cyryla, który popiera atak na Ukrainę i błogosławi żołnierzy jadących na front.

Coraz większe uwikłanie

Taka polityka jest pochodną głębokiego uwikłania Węgier we współpracę z Rosją w ostatnich latach.

Przed dekadą Orbán kalkulował, że zacieśnienie relacji z Moskwą da mu ­dodatkowe korzyści: zapewni tanią energię dla węgierskiej gospodarki, a politycznie dodatkowe narzędzie w narastających sporach z partnerami zachodnimi. Jako polityk skłonny do podejmowania ryzyka, nie zważał na sygnały ostrzegawcze i parł do zbliżenia z Moskwą, zakładając, że bezpieczeństwo i tak zapewnia mu członkostwo w Unii i NATO.

Ani aneksja Krymu i wojna w Donbasie, ani agresywne działania Kremla wobec sojuszników Budapesztu, ani nawet agenturalne działania Rosjan na Węgrzech nie zachwiały tą polityką. Rząd Orbána konsekwentnie dążył do realizacji uzgodnionej w 2014 r., choć opóźnionej o wiele lat rozbudowy elektrowni jądrowej w Paks przez rosyjską spółkę ­Rosatom. Wspierał rosyjskie projekty budowy gazociągów omijających Ukrainę (w tym ukończony w 2020 r. TurkStream).

Z czasem stosunki zaczęły wykraczać poza energetykę. W 2019 r. z Moskwy do Budapesztu przeniósł się Międzynarodowy Bank Inwestycyjny, sięgający korzeniami jeszcze czasów RWPG i zwany „bankiem szpiegów” (jego rosyjscy pracownicy mają paszporty dyplomatyczne). Dwa lata później Węgry jako jedyne unijne państwo kupiły nieatestowaną w Unii szczepionkę Sputnik przeciw koronawirusowi.

„Nie nasza wojna”

Gdy Rosja szykowała się do inwazji i podsycała kryzys energetyczny w Europie, szef MSZ Węgier podpisywał w Moskwie 15-letni kontrakt na dostawy gazu, a rok 2021 określił jako najlepszy rok w historii stosunków dwustronnych. Zwieńczony zresztą odznaczeniem Pétera Szijjártó rosyjskim Orderem Przyjaźni.

Sam Orbán kilka tygodni przed inwazją odwiedził Moskwę, a atak na Ukrainę miał być dla niego – jak donosiły przecieki prasowe – dużym zaskoczeniem. I poważnym problemem w polityce wewnętrznej, bo trwała właśnie kampania wyborcza. Krytyka jego prorosyjskiej polityki mogła dać wiatr w żagle opozycji. Orbán jednak szybko się otrząsnął i przeszedł do kontrofensywy z argumentem, że to „nie nasza wojna” oraz że tylko on jest w stanie uchronić Węgry przed uwikłaniem w ten konflikt.

Po wyborach nie zmienił stanowiska, choć spodziewano się, że gdy już (znowu) wygra, dokona korekty polityki zagranicznej. Szijjártó – symbol zbliżenia z Rosją – pozostał na stanowisku, a ministrem obrony został Kristóf Szalay-Bobrovniczky, były dyplomata i biznesmen, wcześniej robiący interesy z Rosjanami (miał udziały w węgiersko-rosyjskim ­joint venture produkującym wagony kolejowe dla Egiptu). To, co wydawało się największym obciążeniem, Orbán znów próbuje przekuć w atut w polityce wewnętrznej i zagranicznej.

Siła propagandy

Po wyborach rząd musiał skonfrontować się z budżetem nadwątlonym przez kampanię i fatalnymi wskaźnikami gospodarczymi. Winą za to Orbán obarczył unijne sankcje wobec Rosji. Gdy jesienią 2022 r. byłem w Budapeszcie, stolica przypominała ponurą dystopię, w której doszło do pomieszania pojęć. Na billboardach i słupach reklamowych wisiały masowo zdjęcia bomb z podpisem: „Brukselskie sankcje nas niszczą”. Tę akcję propagandową władze prowadziły w chwili, gdy Ukraina cierpiała pod atakami na infrastrukturę energetyczną. Jednak w narracji władz to Węgry były ofiarą, ze względu na koszty sankcji.


UKRAIŃSKA AWDIJIWKA: MIASTO UKRZYŻOWANE

Broniona od początku inwazji – a przedtem przez długie osiem lat, od początku wojny w Donbasie – wiosną tego roku Awdijiwka przypomina Warszawę z tamtej wiosny roku 1945 >>>>


Kolejnym elementem kampanii były „konsultacje narodowe” – do wszystkich dorosłych rozesłano kwestionariusz z pytaniami. Tendencyjnie ułożone, sugerowały odrzucenie sankcji, nie wyjaśniając, dlaczego zostały nałożone. Wypełnił je tylko najtwardszy elektorat Fideszu, partii Orbána (ok. 1,4 z 8,2 mln uprawnionych), co nie przeszkodziło rządowi argumentować, że stoi za nim cały naród. Niemniej te działania przynoszą z perspektywy władz pożądany efekt: od grudnia do marca odsetek tych, którzy uznają sankcje za przyczynę drożyzny, wzrósł z 47 proc. do 63 proc., a tych, które winią za to rząd, spadł z 74 proc. do 65 proc.

„Potyczka słowiańskich narodów”

Do tego dochodzi dyskredytowanie rywali politycznych, których politycy Fideszu określają ostatnio mianem „dolarowej opozycji”. Podczas gdy wiele państw Europy – choć z wieloletnim opóźnieniem – zaczęło walczyć z rosyjską agenturą i propagandą, węgierskie służby specjalne zajmują się np. opracowaniem raportów o „wpływach amerykańskich na węgierską politykę” – po to, aby następnie nagłaśniać je w mediach. Od lutego 2022 r. z Węgier nie wydalono ani jednego rosyjskiego dyplomaty.

W prorządowych mediach bezrefleksyjnie przedrukowuje się depesze rosyjskich agencji prasowych (pracujących w reżimie propagandy wojennej) i publikuje teksty otwarcie antyzachodnie, pełne teorii spiskowych. Opozycja jest zbyt słaba i ma za mały dostęp do mediów, by skutecznie przypomnieć analogie między obecną wojną w Ukrainie a tłumieniem przez Sowietów węgierskiego powstania z 1956 r. i wstrząsnąć sumieniem Węgrów.

Co więcej, wielu wydaje się przyjmować narrację Orbána, że wojna za wschodnią granicą to nie „starcie dobra i zła”, lecz potyczka dwóch słowiańskich narodów, wobec której należy zachować dystans. W przekonywaniu do tego obywateli pomaga mu fakt, że Węgry od kilku lat toczyły spór z Ukrainą na temat praw mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu.

W duchu Kremla

Swój przekaz Orbán adresuje nie tylko do Węgrów – znów walczy o europejski „rząd dusz”. Chce powtórzyć manewr z kryzysu migracyjnego w 2015 r. Wówczas był rzecznikiem twardego podejścia do ochrony granic, niestroniącym od haseł zarezerwowanych wcześniej dla skrajnej prawicy.

Orbán stał się wtedy istotnym punktem odniesienia w dyskusji o polityce migracyjnej, skonsolidował Grupę Wyszehradzką wokół sprzeciwu wobec tzw. kwot uchodźczych, zyskał popularność w kręgach Partii Republikańskiej w USA. Ze względnej izolacji – od przejęcia władzy w 2010 r. Orbán był coraz częściej kojarzony z problemami z praworządnością i oligarchizacją władzy – powrócił do gry. Dziś odwołuje się do obecnych na Zachodzie obaw przed eskalacją wojny i jej skutkami dla europejskiego dobrobytu.

Narracja Orbána o wojnie nie jest otwarcie prorosyjska, choć jego argumenty nierzadko pokrywają się z przekazem Kremla. Choć zaznacza, że nie akceptuje agresji Rosji na Ukrainę, to ostrze krytyki kieruje przeciw państwom zachodnim – one mają ulegać „histerii wojennej”, to one ponoszą odpowiedzialność za to, że do rosyjskiej inwazji doszło. Orbán stara się oprzeć oś sporu w Europie na podziale między „obozem wojny” (tj. krajami pomagającymi Ukrainie) a „obozem pokoju” (zachowującym neutralny stosunek do wojny).

Kreuje się na gołąbka pokoju, jedyny obok Watykanu głos w Europie za powstrzymaniem wojny. Co w istocie ma odwrócić uwagę od tego, że postawa Węgier jest dziś odosobniona. Zresztą w ostatnim czasie Budapeszt zacieśnił relację z Watykanem: tam Orbán udał się z pierwszą wizytą po wyborach w 2022 r. (wcześniej pierwsze odwiedziny składał w Warszawie), a z końcem kwietnia papież Franciszek przyjeżdża na trzy dni do Budapesztu.

W białej garsonce

Jest to więc podobna próba przechwycenia narracji, co podczas kryzysu migracyjnego – choć za pomocą odwrotnych narzędzi. Wtedy Orbán sięgał po metaforykę wojenną (mówił o „inwazji” i „liniach obrony”), występował w polowym stroju, a na granicę wysłał wojsko. Ale gdy prawdziwa wojna przyszła do sąsiada, jego obóz mówi tylko o jak najszybszym zawarciu rozejmu i sprzeciwia się próbom przeciwdziałania agresorowi. Prezydent Katalin Novák z Fideszu występuje na forum międzynarodowym w białych garsonkach, aby podkreślić pokojowy wydźwięk tego przekazu. Mądrość etapu.

Po ataku Rosji na Ukrainę Orbán zakładał, że zwycięstwo Moskwy jest nieuchronne, ze względu na jej większy potencjał militarny. Sukcesy ukraińskiej obrony jak dotąd nie zachwiały tym przekonaniem. W marcowym wywiadzie dla szwajcarskiego „Weltwoche” mówił, że „nawet nie chce sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby Rosja przegrała wojnę”.


ROSJANIE, GRA WYWIADÓW CZY BEZMYŚLNOŚĆ? JAK DOSZŁO DO WYCIEKU TAJNYCH DOKUMENTÓW USA >>>>


W efekcie Budapeszt stał się przyczółkiem dla tych na Zachodzie, którzy krytykują pomoc dla Ukrainy. Hołubiony przez Węgrów jest Tucker Carlson, gwiazdor Fox News i stronnik Trumpa. Orbán gości amerykańskich intelektualistów, którzy uważają, że to Zachód jest winny wojnie, np. Johna Mearsheimera (orędownika „realizmu” w stosunkach międzynarodowych) czy współtwórcę koncepcji transformacji w Polsce lat 90. Jeffreya Sachsa – dziś ostro krytykowanych i oskarżanych o prorosyjskość. Wspiera polityków, którzy sprzeciwiają się pomocy zachodniej dla Ukrainy, w tym byłego premiera Słowacji Roberta Ficę, faworyta wrześniowych wyborów w tym kraju.

Przeczekać osamotnienie

Jak dotąd Orbán ma jednak ograniczony wpływ na politykę Zachodu. Pomoc militarna – choć daleka od potrzeb – na Ukrainę płynie, Unia przyjmuje kolejne sankcje, do NATO dołączyła Finlandia, a wkrótce może i dołączy Szwecja. Orbán jest marginalizowany w polityce europejskiej, a nad gospodarką węgierską zbierają się coraz ciemniejsze chmury: w 2022 r. kraj miał najwyższą inflację w Unii, poziom zadłużenia wrócił do poziomu sprzed ponad dekady (kraj otarł się wtedy o bankructwo), a napływ środków unijnych został częściowo wstrzymany.

Od Węgier odwrócili się nawet najbliżsi partnerzy z Europy Środkowej. Stosunki na najwyższym szczeblu z Polską zostały zamrożone, a rozbrat z Warszawą wydaje się trwały, jeśli wziąć pod uwagę nastroje społeczne. Według niedawnych badań CBOS odsetek Polaków deklarujących sympatię do Węgrów spadł w ciągu roku z 57 proc. do 36 proc. i jest to w tym okresie najmocniejszy spadek popularności po Białorusinach i Rosjanach.

Zamiast Warszawy celem regularnych wizyt władz węgierskich stał się Belgrad – Orbán i Szijjártó są tam niemal co miesiąc. Pozostająca poza Unią i NATO Serbia tak jak Węgry kultywuje bliskie więzi z Rosją i Chinami oraz głęboki antyzachodni resentyment. Z kolei lukę po Grupie Wyszehradzkiej, która ograniczyła aktywność ze względu na różnice w sprawie wojny, Budapeszt próbuje zapełnić spotkaniami Rady Turkijskiej, zrzeszającej Turcję oraz kraje Kaukazu i Azji Centralnej (Węgry mają w niej status obserwatora). Kontakty takie mają jednak głównie wizerunkowe znaczenie – nie pomogą w negocjacjach w Unii.

Orbán wydaje się przede wszystkim grać na przeczekanie. Czeka na kres wojny rosyjsko-ukraińskiej, korzystniejszy układ po wyborach do Parlamentu Europejskiego w połowie 2023 r. i na odzyskanie kilka miesięcy później amerykańskiej prezydentury przez Republikanów, zwłaszcza tych spod znaku Donalda Trumpa.

Zdolny do korekty?

Doraźnie węgierski premier szuka oparcia tam, gdzie może zawiązać najcieńszą choćby nić porozumienia. Ostatnio znajduje je we Francji. Choć Orbán i Emmanuel Macron to politycy z zupełnie różnych bajek, od lat utrzymują zaskakująco dobre relacje – w marcu prezydent Francji zaprosił go na kolację w Pałacu Elizejskim. Orbán próbuje eksploatować francuską niechęć do USA i popiera postulat „suwerenności strategicznej” Unii, co dla niego oznacza oczywiście dalszą bliską współpracę z Rosją i Chinami. Węgrzy kuszą Francuzów tym, że rola ich firm w rozbudowie elektrowni jądrowej w Paks mogłaby wzrosnąć, a media spekulują nawet, że Francuzi mogliby zastąpić ­Rosatom. Tym bardziej że w minioną środę 12 kwietnia USA wprowadziły pierwsze sankcje na rosyjski sektor jądrowy.

Węgry wciąż mogłyby dokonać zwrotu w polityce wobec Rosji – infrastruktura energetyczna jest w rękach państwa, Budapeszt ma rozbudowaną sieć połączeń z sąsiadami, a po podjęciu takiej decyzji mógłby liczyć na wsparcie Unii i NATO. Pytanie jednak, czy Orbán jest wciąż zdolny do prozachodniej korekty. Czy jego otoczenie biznesowe nie przywykło zanadto do osobistych korzyści ze współpracy z Rosją? I czy z uścisku Moskwy – w którym sam dał się zamknąć – jest się w stanie jeszcze wyzwolić? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2023