Wagnerowcy to tylko dodatek: jak Prigożyn robi interesy w Afryce

Zamachy stanu, dogadywanie się z rebeliantami, sponsorowanie kampanii wyborczych i internetowych trolli. W ten sposób wysłannicy Prigożyna działają w Afryce.

12.02.2023

Czyta się kilka minut

Wagnerowiec szkoli rekrutów z Republiki Środkowoafrykańskiej, listopad 2022 r. / TWITTER
Wagnerowiec szkoli rekrutów z Republiki Środkowoafrykańskiej, listopad 2022 r. / TWITTER

Na tym kontynencie Grupa Wagnera to tylko dodatek do imperium rosyjskiego oligarchy. I to dodatek, którego podobno wcale nie chciał.

Jewgienij Prigożyn, związany wielomilionowymi kontraktami na sprzątanie jednostek wojskowych i usługi cateringowe dla rosyjskiego MON, nie mógł ponoć odmówić, gdy dekadę temu generałowie złożyli mu propozycję zorganizowania prywatnej firmy wojskowej. Dziś nie sposób z całą pewnością stwierdzić, kiedy za sznurki pociągają oni, a kiedy wagnerowcy działają wyłącznie na rzecz oligarchy. Dzięki setkom śledztw dziennikarzy, ośrodków badawczych i najróżniejszych służb wiadomo jednak, że spółki Prigożyna, zajmujące się wydobyciem surowców naturalnych i konsultacjami politycznymi, działają w co najmniej połowie z 54 państw Afryki. Oto, jak działają.

Moda na Rosję

„Nie przyznajemy koncesji wydobywczych tylko dlatego, że jakaś firma pochodzi z Rosji” – przekonywał w minionym tygodniu Simon-Pierre Boussim, minister odpowiedzialny za górnictwo w Burkina Faso. Nie wypadł wiarygodnie. Tym bardziej że spółka Nordgold, która dostała pozwolenie na wydobycie złota, jest objęta zachodnimi sankcjami i zmaga się z potężnym zadłużeniem wobec inwestorów. Od miesięcy trwały spekulacje, jak Burkina Faso, której państwowy skarbiec jest pusty, zapłaci za usługi wagnerowców.

We wrześniu 2022 r. doszło tu do wojskowego zamachu stanu, drugiego w ciągu ośmiu miesięcy. Pierwszy, styczniowy, przeprowadzili profrancuscy oficerowie rozczarowani tym, jak słabo poprzednie władze radziły sobie z dżihadystyczną rebelią, która objęła pół kraju. Kolejny zamach przeprowadzili oficerowie prorosyjscy. Oficjalnie – z tego samego powodu. Ale jednym z pierwszych, którzy pospieszyli z gratulacjami dla puczystów, był Prigożyn. Wychwalał oficerów jako patriotów, którzy „zrobili, co było konieczne”.

To zapewne nie przypadek, że zamachowi stanu towarzyszyły antyfrancuskie zamieszki w stołecznym Wagadugu, podczas których obrzucono koktajlami Mołotowa ambasadę i Instytut Francuski, a na ulicach pojawiły się rosyjskie flagi i plakaty z wizerunkiem Putina.

– Media społecznościowe od miesięcy wysmarowane były rosyjską propagandą, a wśród młodych panuje wręcz moda na afiszowanie się z poparciem dla Rosji – mówi europejski dyplomata pracujący w Burkina Faso. Niemal cały styczeń trwały demonstracje, których uczestnicy domagali się przegnania francuskich żołnierzy i zaproszenia na ich miejsce Grupy Wagnera. W końcu władze zażądały wycofania w ciągu miesiąca 400-osobowego francuskiego kontyngentu.

O ile forma płatności za usługi wagnerowców wydaje się oczywista – już wcześniej w innych państwach odbierali „wynagrodzenie” w surowcach – burkiński przypadek na tle innych państw Afryki jest ciekawy z innego powodu. „To może być pierwszy przykład udziału Rosji w podżeganiu do zamachu stanu, a nie tylko czerpania korzyści z wcześniej istniejących niepokojów”, komentował dla agencji Associated Press Samuel Raman z Royal United Services Institute, think tanku zajmującego się sprawami bezpieczeństwa. Wcześniej firmy Prigożyna wypróbowywały inne scenariusze: zbrojne przejmowanie władzy, dogadywanie się z rebeliantami, sponsorowanie kampanii wyborczych i wpływanie na opinię publiczną za pośrednictwem internetowych trolli, botnetów i przekupionych dziennikarzy albo wręcz kupionych stacji radiowych czy gazet. Ich ślady są widoczne od Sudanu i Libii po RPA i Madagaskar.

Ale na razie wagnerowcom poszło najlepiej w samym centrum Afryki.

Konwoje pod nadzorem

Pas asfaltu wygląda jak przeniesiony z innej rzeczywistości. W prefekturze Ouaka, jak w zasadzie w całej Republice Środkowoafrykańskiej, nie ma zbyt wielu dróg dobrej jakości. Tymczasem nowiutka dziesięciokilometrowa dwupasmówka wdziera się w gęsty las równikowy. Na rozstawionych na niej punktach kontrolnych żołnierze dokładnie przeszukują każdy pojazd i pytają o cel podróży.

Ostatni posterunek obstawiają biali cudzoziemcy. Na końcu drogi jest kopalnia złota Ndassima, uważana za jedno z najbardziej obiecujących złóż w kraju. 17 lat temu prawa wydobywcze dostali tu Kanadyjczycy, którzy ponoć zainwestowali w kopalnię grube miliony – ale wkrótce zjawili się rebelianci i ich przepędzili. Przez kolejne lata rebelianci wydobywali zaledwie ok. 15 kilogramów złota miesięcznie, ale na ich potrzeby to wystarczało. Aż cztery lat temu pojawili się Rosjanie i bez jednego wystrzału przejęli kontrolę nad kopalnią.

Rząd w Bangi bez wyjaśnień odebrał Kanadyjczykom prawa do Ndassimy, a odkąd do kopalni jej nowi włodarze sprowadzili potężne koparki i kruszarki, wszystko przypomina ufortyfikowaną twierdzę. Z analizy zdjęć satelitarnych wiadomo jednak, że poddany na miejscu wstępnej obróbce złotonośny żwir przewożony jest do stolicy, gdzie znajduje się zbudowana przez Rosjan huta. Trafia tam też surowiec z innych, mniejszych kopalń, również kontrolowanych przez Rosjan. Stąd, już przetopiony w sztaby, rozwożony jest w dwóch kierunkach.

Złoto, które ma trafić do Rosji, transportowane jest na stołeczne lotnisko Mpoko. Przy drzwiach do pawilonu prezydenckiego znajduje się wejście zarezerwowane wyłącznie dla „przedsiębiorców” z Rosji. Źródła magazynu „The African Report” twierdzą, że nie obowiązują ich żadne kontrole, a wyczarterowane samoloty we wtorkowe poranki wylatują do Moskwy. Według świadków, których relacje co jakiś czas trafiają do afrykańskich mediów, reszta sztabek z huty w Bangi ładowana jest do ciężarówek, które jeżdżą do portu Duala, ekonomicznej stolicy Kamerunu. Co dalej się z nimi dzieje, nie wiadomo.

Z konwojów, którymi przewożone jest złoto, Rosjanie też uczynili dochodowy biznes. Dwa–trzy razy w tygodniu wysyłają do Duala ok. 50 ciężarówek, które ochraniają ich wojskowi kontraktorzy. Za możliwość dołączenia do nich liczą sobie 50 tys. franków środkowoafrykańskich (ok. 360 zł). Dodatkowych ciężarówek jest zwykle ponad sto. I podobnie jak na Mpoko, przekraczając granicę rosyjskie transporty nie podlegają kontroli, bo na granicy przepuszczają je… Rosjanie działający, jakby byli służbą celną.

Jakiś czas temu przeciwko takim praktykom zaprotestowały Francja i Unia Europejska, więc rząd w Bangi obiecał, że to się zmieni. Wkrótce potem Rosjan zatrudnionych przez związaną z Prigożynem spółkę Lobaye Invest zastąpili Rosjanie zatrudnieni przez nowo utworzoną spółkę SJ Amiko – także powiązaną z Prigożynem.

Złoto, kawa, rebelianci

Nikt nie udziela informacji dotyczących wartości złota wywożonego przez Rosjan z Republiki Środkowoafrykańskiej, ale potencjał samej tylko Ndassimy szacowany jest na 2,7 mld dolarów. Te interesy w 2018 r. próbowali badać rosyjscy dziennikarze Orhan Dżemal, Aleksandr Rastorgujew i Kiriłł Radczenko. Gdy tylko zbliżyli się do rosyjskiego konwoju, ktoś wyskoczył z krzaków i ich zastrzelił. Sprawców dotąd nie wykryto.


Jak Rosja zaprzyjaźnia się z Afryką?

Kopalnie złota, najemnicy Wagnera i wspólne ćwiczenia. Słuchaj w podkaście JAGIELSKI STORY>>>


Lobaye Invest ma również pozwolenie na poszukiwanie diamentów. Do tego w kraju działa Bois Rougew, kolejna spółka powiązana z imperium Prigożyna, która otrzymała 30-letnią koncesję na gospodarowanie 86,5 tysiącami hektarów dziewiczych lasów w Kotlinie Kongo. Ostatnio wyszło również na jaw, że rosyjscy biznesmeni uważani za emisariuszy oligarchy od kilku miesięcy przygotowują otwarcie największej w kraju palarni kawy oraz próbują przejąć rynek produkcji cukru. A gdyby chcieli te towary wywozić, raczej nie muszą się liczyć z kontrolami na granicy.

Przejmowanie Republiki Środkowoafrykańskiej przez ludzi Prigożyna zaczęło się na jesieni 2017 r., gdy w Bangi zarejestrowano wspomnianą Lobaye Invest oraz „specjalizującą się w ochronie osób i obiektów” Sewa Security Services. Mniej więcej w tym samym czasie doradcą ds. bezpieczeństwa prezydenta Touadéry został były oficer FSB z Petersburga Walerij Zacharow. Dopiero w styczniu kolejnego roku zjawiło się trzystu rosyjskich kontraktorów. Mieli prowadzić szkolenia dla armii i początkowo rzeczywiście tym się zajmowali. Kilka miesięcy później, gdy zaczęło dochodzić do walk z rebeliantami, liczba kontraktorów wzrosła do ponad 1,5 tysiąca Oskarżani są o masowe zatrzymania, tortury i zabicie ponad trzystu cywilów.

Z jednej strony wagnerowcy walczyli, ale z drugiej Zacharow negocjował z lokalnymi watażkami. Ukoronowaniem tych zabiegów było porozumienie między rządem w Bangi i 14 grupami rebelianckimi, na podpisaniu którego w lutym 2019 r. w Chartumie osobiście pojawił się Prigożyn. O tym, co było stawką rozejmu, doskonale świadczy sprawa Ndassimy – przywódca rebeliantów, którzy kontrolowali tę kopalnię, dostał rządowe stanowisko, a Rosjanie możliwość spokojnego wydobywania złota. Prezydent Touadéra natomiast mógł się chwalić zaprowadzeniem pokoju (utrzymał się kilka miesięcy). Na fali tej popularności Zacharow pomógł mu zmontować szeroką koalicję polityczną Mouvement Cœurs Unis, która dotąd rządzi krajem i jest otwarcie prorosyjska. A tych, którzy mają inne poglądy, zastraszał Ruch Rekinów, wspomagany przez pracowników Sewa (organizację formalnie zdelegalizowano po ostrej reakcji rządu w Paryżu).

O wpływach, jakie zdobyli Rosjanie, świadczy zeszłoroczny raport unijnej Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, w którym napisano, że „siły zbrojne Republiki Środkowoafrykańskiej działają pod bezpośrednim dowództwem lub nadzorem najemników Grupy Wagnera”, podobnie jak parlament „i inne kluczowe instytucje rządowe”.

Obecnie na miejscu jest około tysiąca rosyjskich kontraktorów. Ostatnio nękała ich jednak plaga dezercji lokalnych pracowników, nazywanych Czarnymi Wagnerowcami – ponoć bali się, że zostaną wysłani na front w Ukrainie. Do tego w połowie stycznia Rosjanie wpadli w zasadzkę zorganizowaną przez rebeliantów, w której zginęło siedmiu kontraktorów, a kolejnych kilkunastu zostało rannych. – Lokalne frakcje rebeliantów zjednoczyły się w obliczu wspólnego wroga i chcą odzyskać utracone dochody z kopalń – twierdzi Enrica Picco, dyrektorka ds. Afryki Środkowej think tanku International Crisis Group.

Krótka lista porażek

Są jednak miejsca, gdzie ludziom Prigożyna idzie znacznie gorzej. Na Madagaskarze jego „polityczni konsultanci” mieli pomóc w reelekcji ówczesnemu prezydentowi Hery Rajaonarimampianinie w zamian za udziały w wydobywającym chromit koncernie Kraomita Malagasy. Gdy okazało się, że kampanie w mediach społecznościowych i przekupywanie dziennikarzy, a nawet publikowanie własnej gazety niewiele daje i Rajaonarimampianina nie ma szans na zwycięstwo, Rosjanie zaczęli prowadzić kampanie pięciu innych kandydatów. Żaden nie wygrał, a z kontraktu na chromit nic nie wyszło.

Za jeszcze większą porażkę można uznać operację w Mozambiku, skąd wagnerowcy uciekli po pół roku, gdy ­okazało się, że są nieprzygotowani do walki w dżungli z dobrze zorganizowanymi partyzantami. Niewiele lepiej idzie im w Mali, gdzie występują pod nazwą Prime Security. Tu ich przeciwnikami są dżihadyści zaprawieni w walkach m.in. z francuskimi komandosami (rząd malijski wyprosił ich w zeszłym roku). Rok temu pojawił się też problem z wypłatami, bo obłożony międzynarodowymi sankcjami rząd przez kilka miesięcy nie miał czym płacić, a transporty z zaopatrzeniem z Rosji – zapewne z powodu wojny w Ukrainie – przestały docierać. Efekt był ponoć taki, że część kontraktorów w Timbuktu i w Sévaré zaczęła strajk, odmawiając wychodzenia poza bazę, a inni okradali miejscowych z sardynek i sprzedawali je na miejscowych jarmarkach.

Źródło finansowania się jednak znalazło. Z przesłuchań dowódcy amerykańskich sił w Afryce gen. Stephena Townsenda w Senacie USA wynika, że Rosjanie zdobywają coraz większy wpływ na malijską politykę i teraz czerpią już zyski m.in. z udzielania koncesji zagranicznym inwestorom.

Na całym kontynencie coraz częściej uwagę opinii publicznej przykuwa także inny aspekt działalności Grupy Wagnera. Afrykańskie Centrum Studiów Strategicznych podaje, że w 2022 r. dopuściła się ona co najmniej sześciu masakr na cywilach. Rząd w Bamako nie widzi w tym jednak problemu, a przedstawiciel ONZ Guillaume Ngefa-Atondoko Andali, który na zlecenie Rady Bezpieczeństwa miał badać działalność wagnerowców, kilka dni temu dowiedział się, że ma 48 godzin na wyjazd z kraju.

Doktryna Gierasimowa

Nie jest jasne, kiedy w Moskwie zapadła decyzja o strategicznym zwrocie ku Afryce. Niektórzy badacze uznają, że już w 2009 r., wkrótce po obłożeniu Rosji sankcjami za atak na Gruzję. Ówczesny prezydent Dmitrij Miedwiediew poleciał wówczas do Afryki z czterystuosobową świtą szefów największych rosyjskich spółek, m.in. Gazpromu i Alrosa. Dwa lata później Putin odbył podobną wyprawę – dotarł aż do RPA, stając się pierwszym urzędującym rosyjskim przywódcą, który odwiedził kraj położony na południe od równika.

Wkrótce potem w oficjalnych rosyjskich dokumentach rządowych zaczęły się pojawiać deklaracje o „nowej dynamice rozwoju w tradycyjnie przyjaznych stosunkach Rosji i państw afrykańskich”. Jednocześnie do Moskwy zaczęto – jak za czasów Związku Sowieckiego – zapraszać afrykańskich polityków i wojskowych, a hojne stypendia otrzymywały rzesze afrykańskich studentów i praktykantów chętnych odbyć staże w rosyjskich instytucjach rządowych. Ukoronowaniem politycznych wysiłków był szczyt w Soczi w 2019 r., na którym stawili się przedstawiciele wszystkich państw Afryki, w tym 43 prezydentów, by w deklaracji końcowej zapowiedzieć, że wraz z Kremlem będą bronić się przed „hegemonią Zachodu”.


NA ZLECENIE PUTINA: PRAWDZIWA HISTORIA GRUPY WAGNERA

ANNA ŁABUSZEWSKA: Wbrew pozorom ponieśli już wiele porażek. Ale gdyby nie Grupa Wagnera, wojna w Ukrainie przebiegałaby inaczej. Oto opowieść o najsłynniejszych najemnikach naszych czasów.


Jak w tej układance znalazł się Prigożyn? Z jego billingów telefonicznych, do których dotarł serwis Bellingcat, wynika, że w drugiej połowie 2013 r. był w intensywnym kontakcie z przedstawicielami rosyjskiego rządu i służb – m.in. 99 razy rozmawiał z szefem Aparatu Rządu Federacji Rosyjskiej Antonem Wajno, a 25 razy z zastępcą dyrektora GRU gen. Aleksiejem Diuminem, który nadzorował aneksję Krymu. Wiele wskazuje na to, że właśnie wtedy powoływano do życia Grupę Wagnera, która niedługo później pojawiła się na wschodzie Ukrainy.

Również wtedy zaczynał się inny ważny dla oligarchy projekt. Należąca do Prigożyna Agencja Badań Internetowych, znana także pod nazwą „fabryki trolli Putina”, zaczęła zmieniać sposób działania – z czysto krajowego narzędzia politycznego, wykorzystywanego do niszczenia rosyjskiej opozycji i niezależnych dziennikarzy, zaczęła przekształcać się w narzędzie służące do ingerencji w sprawy innych państw, w tym Ukrainy, USA czy Wielkiej Brytanii.

Kilka lat później do mediów wyciekła prezentacja w PowerPoint, stworzona przez pracowników oligarchy, która wskazywała, iż celem działań propagandowych w co najmniej 10 państwach afrykańskich ma być stworzenie „sieci agentów wpływu” złożonej z lokalnych polityków i ekspertów, którzy działać będą „zgodnie z naszym interesem”. W prezentacji wskazywano, że „fundusze będą przekazywane w formie anonimowych darowizn w kryptowalutach – dzięki czemu nie będzie wiadomo, kto finansuje przedsięwzięcie”. I z zakończenia: „[to] zasłona dymna i przykrywka dla wydarzeń; w atrakcyjnej, nowoczesnej formie”.

Tak powstało Stowarzyszenie na rzecz Wolnych Badań i Współpracy Międzynarodowej (AFRIC), którego „konsultanci” promują wybranych afrykańskich polityków, organizują antyzachodnie protesty i pojawiają się jako rzekomo niezależni obserwatorzy wyborów (tak było m.in. w Zimbabwe, RPA czy Demokratycznej Republice Konga). Jednocześnie ARFIC koordynuje działania z Międzynarodowym Centrum Antykryzysowym oraz Centrum Inicjatyw Społeczno-Kulturalnych, także należącymi do Prigożyna, których celem jest – w zależności od potrzeb – promowanie interesów oligarchy bądź Rosji. Kolejna taka organizacja to wspierany pieniędzmi Prigożyna, działający w co najmniej 11 państwach Afryki Ruch Kemi Séba, sprzeciwiający się „francuskiemu neokolonializmowi i imperializmowi”.

Prof. Marlène Laruelle, dyrektor Instytutu Studiów Europejskich, Rosyjskich i Eurazjatyckich na George Washington University, oligarchów takich jak Prigożyn nazywa „handlarzami wpływów”. Z jednej strony działają biznesowo, z drugiej starają się wpisywać jak najlepiej w to, czego oczekują władze w Moskwie, bo wiedzą, że wówczas zysk będzie jeszcze większy. A na to, jak realizowany ma być cel Rosji, wskazuje tzw. doktryna Gierasimowa, która stawia nacisk – wedle własnych słów generała – „na jednoczesne wykorzystanie metod politycznych, ekonomicznych, informacyjnych oraz innych środków niemilitarnych”, których armia powinna być jedynie uzupełnieniem. To prowadzić ma przeciwnika do utraty kontroli nad jego własnym terytorium, dając Rosji możliwość eksploatacji jego zasobów „przy zachowaniu lub ustanowieniu nowego reżimu politycznego, by zachować legitymizację terytorium”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce międzynarodowej, ekologicznej oraz społecznego wpływu nowych technologii. Współautorka (z Wojciechem Brzezińskim) książki „Strefy cyberwojny”. Była korespondentką m.in. w Afganistanie, Pakistanie, Iraku,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Powitanie z Afryką