Co dalej z afrykańskim imperium Prigożyna

Razem ze swoimi najemnikami z Grupy Wagnera Prigożyn zbudował na polecenie Kremla w Afryce dochodowy biznes, z którego zyski pozwalają Rosji przeciwstawiać się Zachodowi. Złotonośny interes jest zbyt opłacalny, by miał zostać zwinięty nawet po śmierci jego zarządcy.
w cyklu STRONA ŚWIATA

24.08.2023

Czyta się kilka minut

Kwiaty i świece przed siedzibą Grupy Wagnera w Nowosybirsku. Na zdjęciach Jewgienij Prigożyn i Dmitrij Utkin. 24 sierpnia 2023 r. / FOT. VLADIMIR NIKOLAYEV / AFP / East News

Afrykańskie imperium Prigożyna nie powstałoby bez przyzwolenia Kremla. Bez przyzwolenia, a raczej rozkazu Kremla nigdy nie zawiązałaby się korporacja najemnych żołnierzy Wagnera. Podobnie, jak bez błogosławieństwa Białego Domu nie powstałaby amerykańska najemnicza korporacja Blackwater, która wsławiła się – choć mroczna to sława – na przełomie wieków na wojnach Ameryki w Afganistanie i Iraku. 

I jedna, i druga powstały, by wyręczać regularne wojska w najtrudniejszych, najbardziej niewdzięcznych zadaniach, z którymi zarówno Biały Dom, jak Kreml wolały nie mieć – przynajmniej oficjalnie – nic wspólnego. Tak Wagner, jak Blackwater mają na swych kontach zbrodnie wojenne przeciwko ludności cywilnej – Rosjanie w Syrii, Republice Środkowoafrykańskiej i Mali, Amerykanie – w Afganistanie, a zwłaszcza w Iraku. O Blackwater zrobiło się ciszej, a firma zmieniła przy okazji nazwę, gdy Amerykanie zwinęli wojenne operacje pod Hindukuszem oraz na Bliskim Wschodzie. Rosja toczy swoje wojny nadal, więc Wagner musi istnieć dalej.

Ale to nie Blackwater, lecz południowoafrykańska firma najemnicza Executive Outcomes posłużyła twórcom Wagnera za wzór. Executive Outcomes założyli byli oficerowie apartheidowskiego wojska, policji i służb bezpieczeństwa. W RPA upadał właśnie apartheid, a część jego umundurowanych obrońców nie zamierzała służyć nowemu, czarnemu rządowi ani poddawać się jego weryfikacji, na którą wielu, odpowiedzialnych za najgorsze zbrodnie, nie miałoby najmniejszych szans. Południowoafrykańskie „psy” założyły więc najemniczą firmę, do której werbowały dawnych kolegów ze służby i oferowały swoje usługi legalnym rządom w Afryce, także tym, które jeszcze niedawno zwalczały. W Angoli np. dobili targu z tamtejszym rządem na ochronę pól naftowych przed atakami rebeliantów, których za czasów apartheidu wspierali. Najbardziej wsławili się w Sierra Leone, gdzie stłumili barbarzyńską rebelię, z którą nie mogli sobie poradzić ani miejscowe wojsko, ani ONZ.


PUCZ PRIGOŻYNA: CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Pionierskim wynalazkiem Executive Outcomes było to, że poza kontraktową zapłatą za swoje usługi najemnicy domagali się – i zwykle je otrzymywali – koncesji na wydobycie mineralnych skarbów dla powiązanych z nimi firm. W ten sposób przejmowali pola naftowe i diamentowe, kopalnie złota, platyny czy kobaltu, linie lotnicze czy telefonie komórkowe. Wagner postanowił udoskonalić i rozwinąć ten model działalności. Executive Outcomes nie tylko nie mogło liczyć na pomoc południowoafrykańskich władz, ale byłi przez nie zwalczany. Wagner zaś powstał na życzenie Kremla i cieszył się jego błogosławieństwem.

Wojsko najemne i armia trolli

Najemnicza korporacja powstała po – a może wskutek – pierwszej rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2014 roku, gdy Kreml zaprzeczał, jakoby to jego armia atakowała i okupowała Krym. „Nas tam nie ma” – powtarzali kremlowscy urzędnicy i generałowie i wzruszali ramionami, przekonując, iż nie wiedzą, kim są „zielone człowieczki”, które walczą z Ukraińcami na Krymie. Byli nimi właśnie przyszli żołnierze Wagnera, wówczas jeszcze wojujący pod flagą Korpusu Słowiańskiego i innych przeróżnych, zakładanych na początku stulecia firm ochroniarskich.

Za wojskowego dowódcę korporacji Wagnera uważa się Dmitrija Utkina (miał zginąć wraz z Prigożynem w samolocie, który roztrzaskał się pod Twerem), byłego oficera rosyjskiego specnazu, weterana obu czeczeńskich wojen, rosyjskiego nacjonalistę, zafascynowanego faszyzmem i Adolfem Hitlerem, z którym dzielił miłość do muzyki Richarda Wagnera. Nazwisko niemieckiego mistrza przyjął Utkin za swój wojenny pseudonim, a od niego wzięła nazwę zbudowana przez niego najemnicza korporacja. 

Wagner znał się może i na wojaczce, ale z zadaniem rozbudowania Korpusu Słowiańskiego w nowoczesną, potężną, światową korporację najemniczą raczej by sobie nie poradził. Misję tę gospodarz Kremla, Władimir Putin, powierzył swojemu dawnemu znajomemu z rodzinnego Petersburga. Na początku lat 90. Putin zaczynał tam polityczną karierę od posady zastępcy burmistrza, a Jewgienij Prigożyn, który po 12-letniej odsiadce za rozboje wyszedł z więzienia, rozkręcał restauracyjny interes od budek z hot-dogami. Obie kariery i życiorysy mogą posłużyć za wzorcowy przykład, jak po upadku komunizmu w Rosji wykluwał się nowy porządek polityczny, zrodzony z mezaliansu dawnej tajnej policji i przestępczego półświatka.

Dzięki petersburskim koneksjom Prigożyn dorobił się niebywałego majątku, a będąc dłużnikiem Putina wyświadczał mu wszelkie przysługi, pomnażając przy okazji zyski i wpływy. Wybierając Prigożyna na twórcę Wagnera, Putin musiał wziąć pod uwagę zarówno jego smykałkę do interesów, jak brak skrupułów i bezwzględną skuteczność, wyniesioną z kryminału i świata zbrodni.

Giena sprawił się znakomicie. Skrzyknął nie tylko żołnierzy Utkina-Wagnera w najemnicze wojsko, ale zebrał pod swoją komendą także armię internetowych trolli, która wypowiadała internetowe wojny każdemu, kogo wskazał Kreml. W 2016 roku trolle Prigożyna zaatakowały nawet USA, by skompromitować tamtejszą demokrację, a przy okazji pomóc wygrać wybory prezydenckie Donaldowi Trumpowi, putinowskiemu faworytowi.

Prigożyn, wicekról Afryki

Do Afryki Putin posłał Prigożyna i wagnerowców po złoto i diamenty, których potrzebował szykując się do nowego najazdu na Ukrainę i spodziewając otwartej, nowej zimnej wojny z Zachodem. Złotem i diamentami zamierzał ubezpieczyć rosyjską gospodarkę przed zachodnimi sankcjami.

Zanim ruszył na podbój Afryki, Prigożyn posłał swoje wojsko do Syrii i zdobył dla siebie cenny przyczółek w śródziemnomorskiej, rosyjskiej bazie wojennej w Latakii. Tamtejsze lotnisko miało posłużyć Prigożynowi do przerzucania złota, diamentów z Afryki do Dubaju, a także żołnierzy i broni z Rosji do Afryki. Kolejne lotniska zdobył w Cyrenajce na wschodzie Libii, gdzie posłał wagnerowców do pomocy tamtejszemu watażce Chalifie Haftarowi, prowadzącemu wojnę domową o władzę – Rosja oficjalnie nie ma z nią nic wspólnego – przeciwko zachodniej Trypolitanii. Mimo wsparcia tysiąca wagnerowców Haftar został pobity pod Trypolisem, ale za pomoc zapłacił im m.in. lądowiskami w cyrenajskich Al-Dżufrze i Al-Mardżu oraz w śródziemnomorskiej Syrcie.

Pierwszym krajem przejętym przez wagnerowców na rosyjski protektorat była wyniszczona wojną domową Republika Środkowoafrykańska. Prigożyn zaproponował jej prezydentowi, że w zamian za koncesje na wydobycie złota i diamentów, a także wyrąb tropikalnych lasów i wywóz egzotycznego drewna, jego żołnierze zapewnią bezpieczeństwo jemu i jego rodzinie, a także długie i spokojne panowanie. Obiecali też szkolić i zbroić rządowe wojsko. Prezydent Faustin-Archange Touadera na wszystko się zgodził, choć jak wielu jego kolegów po fachu w Afryce, w obawie przed zamachem ze strony któregoś z generałów, woli polegać na obcych niż na własnym wojsku.

Wagnerowcy dotrzymali słowa. Touadéra rządzi drugą kadencję, a za radą wagnerowców (jest ich tam ok. 2 tysięcy) i rosyjskiej ambasady rozpisał właśnie i wygrał plebiscyt w sprawie nowej konstytucji, z której ma zostać wykreślony zapis ograniczający prezydenckie kadencje do dwóch.

Z Republiki Środkowoafrykańskiej, bogatej w złoto i diamenty, wagnerowcy rozszerzyli swoje królestwo na sudański Darfur, gdzie zawiązali przymierze z niekoronowanym sułtanem Mohammedem Hamdanem Dagalo, właścicielem wszystkich tamtejszych kopalń złota. Rosja liczyła, że przejmie nie tylko Darfur, ale cały Sudan, i zabiegała o przyjaźń wojskowego dyktatora Abdula Fattaha Burhana, marząc o czerwonomorskiej bazie wojennej w Port Sudan. Wiosną jednak Burhan i Dagalo rozpętali wojnę domową o władzę, w której Kreml zachowuje oficjalnie neutralność, ale wagnerowcy wspierają darfurskiego „sułtana”, ich partnera od złotych interesów.

Dwa lata temu, korzystając ze sporu między Francją, dawną metropolią kolonialną, a wojskowymi, którzy dokonali zamachu stanu i przejęli władzę w Mali, wagnerowcy namówili juntę z Bamako, by wyprosiła nie tylko Francuzów, ale także błękitne hełmy ONZ, a rosyjscy najemnicy zastąpią ich chętnie w wojnie z dżihadystami z Sahelu, którzy rozpanoszyli się w jednej trzeciej Mali i połowie sąsiedniego Burkina Faso. Wagnerowcy w liczbie ok. 1,5 tysiąca wylądowali w Mali w zeszłym roku, dżihadystom nie dają rady, za to już zdążyli dokonać zbrodni na ludności cywilnej. W zamian za pomoc dostali jednak zgodę na wydobycie malijskiego złota. Mają też nadzieję pojawić się w Burkina Faso, gdzie do wojskowego przewrotu doszło w zeszłym roku i skąd wojskowi również wyprosili Francuzów.

Niewykluczone, że łupem Rosji padną też dwa kolejne kraje Sahelu. W Nigrze powtarza się scenariusz z Mali i Burkina Faso – w lipcu wojsko dokonało przewrotu, pogłębia się konflikt nowych władz z Zachodem, a Prigożyn już zapewniał, że jego wagnerowcy wylądują w Niamej, jak tylko zostaną tam zaproszeni. Wagnerowcy szkolą i zbroją też w Libii i Republice Środkowoafrykańskiej rebeliantów z Czadu, by obalić Mahamata Debyego, ostatniego zachodniego sojusznika na Sahelu.

Prigożyn, najwyraźniej znakomicie czujący się w roli rosyjskiego „wicekróla” Afryki, nawet po czerwcowym buncie przeciwko Putinowi wciąż snuł opowieści o tym, jak za jego pomocą Rosja będzie rosnąć w siłę i wyzwalać Afrykę z zachodniego jarzma. Oficjalnie zesłany na wygnanie do Białorusi, pod koniec lipca pojawił się nawet w Petersburgu, gdzie na zaproszenie Putina zjechali afrykańscy przywódcy z 17 krajów Afryki (Kreml był niezadowolony z frekwencji, bo aż 30 innych krajów przysłało zaledwie dygnitarzy niższej rangi i ambasadorów), spotykał się i fotografował z afrykańskimi gośćmi, zapowiadał, że Rosja pomoże wkrótce także Somalii i Erytrei.

Jeszcze w poniedziałek, na dwa dni przed fatalną katastrofą pod Twerem, na opublikowanym w internecie filmie Prigożyn przechwalał się, że znów jest w Afryce, zaprowadza tam sprawiedliwość i bije się z dżihadystami o wolność. „Temperatury powyżej 50 stopni, czyli tak, jak lubimy” – mówił ubrany w mundur polowy i obwieszony karabinami i granatami. Nie wiadomo jednak, kiedy ani gdzie film został nagrany.

Wagner i jego afrykańscy klienci

Protektorat, jaki zbudował w Afryce dla Rosji Prigożyn, przynosi Kremlowi zbyt wielkie korzyści – zarówno finansowe, jak polityczne i propagandowe – by został zwinięty, nawet gdyby okazało się, że Prigożyn zginął pod Twerem. Zresztą protektorat ten, choć stworzony przez Prigożyna, powstał w końcu nie z powodu jego widzimisię, lecz na zlecenie Rosji.

W roli afrykańskiego „wicekróla” Prigożyna zastąpi ktoś inny, wskazany przez Kreml i przez niego namaszczony. W Bangui, Bamako, Benghazi i Darfurze urzędowali podwładni Prigożyna, a nie on sam, to oni pozostają tam szarymi eminencjami, oni rozliczają się z centralą z zysków i strat.

Już po czerwcowym buncie wagnerowców w Rosji Kreml natychmiast posłał do Afryki delegacje, by uspokoiły tamtejszych klientów Wagnera, że nic się nie zmieni, wszystko będzie, jak było, i że umowy, które zawarli z najemniczą korporacją, tak naprawdę zawarli z Rosją.


Od Janajewa do Prigożyna: wszystkie pucze Rosji

Mówi się, że aby zrozumieć Rosję, trzeba poznać jej historię. W poszukiwaniu wskazówek i odpowiedzi na dzisiejsze pytania cofamy się 30 lat w przeszłość. Oto opowieść o puczach i przewrotach postkomunistycznej Rosji.  SŁUCHAJ W PODKAŚCIE TYGODNIKA POWSZECHNEGO >>>.


Zwłaszcza prezydenci Republiki Środkowoafrykańskiej i Mali, uzależnieni – pierwszy całkowicie, drugi coraz bardziej – od wagnerowców odetchnęli z ulgą. Teraz, kiedy doszły ich słuchy o śmierci Prigożyna, spodziewają się zapewne ponownej wizyty gości z Rosji. Znów ulży im zapewne, gdy usłyszą zapewnienia, że tak naprawdę to nie Grupa Wagnera, lecz sama Rosja zawarła z nimi umowy i to ona jest ich gwarantką. I że nic się nie zmieni, nawet jeśli Grupa Wagnera miałaby zostać z jakiegoś powodu rozwiązana i zastąpiona przez jakąś nową korporację, Grupę Mozarta, Bacha, Czajkowskiego czy Drużynę Pinka Floyda.

Burzliwe wydarzenia rosyjskiego lata musiały jednak zachwiać wiarą afrykańskich klientów Wagnera i Kremla. Trudno zachować ufność i pogodę ducha, kiedy ginie ktoś, z kim podpisało się właśnie cyrograf mający zapewnić bezpieczeństwo i długie rządy. Zwłaszcza jeśli wieściom o śmierci dobrodzieja towarzyszą pogłoski, że tak naprawdę nie zginął w nieszczęśliwym wypadku, ale w zamachu na zlecenie, wystawione w dodatku przez kogoś, kto zapewnia, że przejmuje zobowiązania zabitego i dotrzyma wszystkich złożonych przezeń obietnic.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej