W ręce komun!

„Ukrainian News” w Zamku Ujazdowskim to prezentacja nowej sztuki powstającej za wschodnią granicą. Tamtejsza scena artystyczna staje się coraz ciekawsza i dobrze, że zostało to u nas wreszcie dostrzeżone.

08.04.2013

Czyta się kilka minut

Arsen Sawadow „Zbiorowa czerwień”, fotografia, 1999 r. / Fot. CSW
Arsen Sawadow „Zbiorowa czerwień”, fotografia, 1999 r. / Fot. CSW

Przed 20 laty Jerzy Onuch w Zamku Ujazdowskim zorganizował wielki pokaz współczesnej sztuki ukraińskiej „Stepy Europy”, pierwszą w tej skali wystawę tamtejszej sztuki, nie tylko w naszym kraju. Wydawało się wtedy, nieco przesadnie i nie biorąc po uwagę polskich możliwości i oczekiwań po drugiej stronie granicy, że staniemy się istotnym punktem na mapie spotkań dwóch światów: Zachodu i dawnego bloku postkomunistycznego.

Nad Wisłą zaczęto śledzić życie polityczne czy społeczne Ukrainy i Białorusi, przekładać tamtejszą literaturę oraz tworzyć sieć kontaktów naukowych i pozarządowych. Sztuki wizualne cieszyły się mniejszym zainteresowaniem. Dopiero w ostatnich latach Lubelskie Warsztaty Kultury (2010 r.) przygotowały poważny przegląd współczesnej sztuki ukraińskiej, „Zriz Ukrainy”. W ubiegłym roku w krakowskim MOCAK-u miała miejsce wystawa fotografii Serhija Bratkowa, a w Centrum Sztuki Współczesnej w ramach cyklu „Transfer” pokazano prace najciekawszych twórców młodego pokolenia...


PARTYZANTKA

Mimo tytułu „Ukrainian News”, który mógł sugerować, że na wystawie zostanie pokazane to, co najnowsze, znalazło się na niej miejsce dla klasyków tamtejszej współczesności, jak zmarły w 1993 r., w wieku 28 lat, intrygujący malarz Ołeh Hołosij, czy także nieżyjący już Ołeksandr Hnyłycki, jeden z pierwszych twórców sztuki wideo na Ukrainie. Jest chyba najbardziej znany fotograf z byłego bloku wschodniego – Boris Michajłow czy lwowski malarz Andrij Sahajdakowski. Twórcom wystawy chodziło o pokazanie tego, co w tamtejszej sztuce jest aktualne, a nie jedynie o zwrócenie uwagi na młode pokolenie, nazywane dziś MUCHi (Mołodi Ukrajinśki Chudożnyky – Młodzi Ukraińscy Artyści). Nie wiem zresztą, czy w przypadku ukraińskiej młodej sztuki można mówić o jakimś radykalnym zerwaniu. Jeżeli ma tam miejsce swoisty „reboot”, zaczynanie wszystkiego od początku, bo to, co powstało wcześniej, nie odpowiada już nowym czasom (jak robią to dziś producenci filmów czy gier komputerowych), to młodzi dokonują przemyślanych wyborów z tego, co zrobili ich poprzednicy.

Jednak, i o tym trzeba pamiętać, to młodzi w znaczniej mierze są odpowiedzialni za obecny kształt ukraińskiej sceny artystycznej. Oni też coraz sprawniej poruszają się w międzynarodowym świecie sztuki – grupa R.E.P. przed kilku laty została uznana przez nowojorskie New Museum za jedną z nadziei globalnego art worldu. Podobnie jak i inne grupy, są oni trochę zaskakującymi dziećmi Pomarańczowej Rewolucji.

Jak zauważyła Oksana Zabużko, autorka głośnych „Badań terenowych nad ukraińskim seksem”, kultura w odrodzonej Ukrainie, pozostawiana bez wsparcia państwa i jego instytucji, zdana była na „partyzantkę”. Nadal „nie wyszła z podziemia – nie tylko dla świata zewnętrznego, ale również, co istotniejsze, dla samej siebie”. W ostatnich latach jednak coś się zmieniło. Powstały instytucje prywatne, jak Pinchuk Art Centre, założony przez jednego z najbogatszych ludzi w kraju oraz – wreszcie – publiczne, otwarte na sztukę współczesną, jak Artystyczny Arsenał w Kijowie. Ważnym miejscem stało się Centrum Kultury Wizualnej, działające przy Akademii Kijowsko-Mohylańskiej, jednej z najbardziej prestiżowych szkół na Ukrainie. Co prawda wszystkie te instytucje działają w bardzo konserwatywnym środowisku, zaś artyści musieli nauczyć się funkcjonować w nowej dla nich sytuacji, w której sztuka bywa traktowana jako narzędzie budowania pozycji i prestiżu oligarchów.


ULICA GOGOLA

Warszawska wystawa pokazuje właśnie mierzenie się artystów z konserwatyzmem artystycznym, będącym spadkiem po dekadach socrealizmu, słabością instytucjonalną, uwikłaniem sztuki w rynek i władzę. Bywa, że odpowiedzią jest konfrontacja. W CSW możemy zobaczyć dokumentację akcji Grupy SOSka podczas wyborów parlamentarnych w 2006 r.: osoby w maskach Janukowycza, Juszczenki czy Tymoszenko żebrzą na ulicach; czołowych polityków ściągnięto z piedestałów, sprowadzono do statusu wykluczonych. Można było akcję uznać za komentarz do samych wyborów (polityk żebrzący o głosy), ale przede wszystkim za zdecydowaną krytykę systemu politycznego (w którym głosy się kupuje). Z kolei na wideo „Ukraińska ziemia 2010”, sygnowanym przez R.E.P., oglądamy sielskie widoki, niczym z jakiegoś tandetnego filmu reklamowego, prezentującego uroki kraju. Nagle w rogu ekranu zaczynają pojawiać się ceny – to wszystko jest na sprzedaż.

Jewhenija Biełoruseć w cyklach fotograficznych ukazuje status tzw. zwykłych mieszkańców. W projekcie „Ul. Gogola 32” udokumentowała kijowską komunałkę, która od dawna, ze względu na stan budynku, powinna być opuszczona. Na czarno-białych zdjęciach widzimy życie w skrajnych warunkach i jednocześnie to, w jaki sposób ludzie się do nich adaptują. W „Wycieczce po fabryce cegieł” fotografowała z kolei pracę w cegielni na zachodniej Ukrainie. Jakbyśmy cofnęli się w czasie: to kapitalizm nawet nie w XX-wiecznym, lecz XIX-wiecznym wydaniu.

Ukraina to kraj wielkich nierówności, podzielony politycznie i ekonomicznie; trudno się dziwić, że artystów pociągają utopie. Instalacja Wołodymyra Kuzniecowa „Koliszczyzna” łączy malarstwo ścienne, wydruki z komputera i teksty. Przewodnim wątkiem jest powstanie ruskiego chłopstwa, hajdamaków i Kozaków z 1769 r., ale obecne są tu na poły utopijne projekty, negujące tradycyjny system władzy, mające nadzieję na stworzenie „wspólnoty równych, w której ludzie komunikują się bezpośrednio i są wzajemnie za siebie odpowiedzialni. Cała siła w ręce komun!”.


PAKT O NIEAGRESJI

„Ukrainian News” dobrze pokazuje, jak artyści sięgają do odmiennych wzorców. Ważna jest zarówno przerwana tradycja awangardy pierwszych dekad XX wieku, jak i socrealizm. Z dziedzictwem ZSRR, nie tyle politycznym, co estetycznym, prowadzą zresztą bardzo ciekawą grę. Bo też estetyka tego czasu mocno naznaczyła współczesną Ukrainę. Gigantyczne postacie na obrazach Łesi Chomenko wyglądają, jakby zostały zaczerpnięte z oficjalnych płócien z czasów radzieckich. Znany twórca graffiti Wołodymyr Worotniow w jednym z pomieszczeń Zamku wymalował po prostu lamperię, niezmienny element tamtejszych wnętrz. Żanna Kadyrowa wykorzystuje łatwo dostępne materiały, jakby wprost pobrane z ulic: asfalt czy płytki glazury. Sięga po estetykę późnego modernizmu, lat 60. i 70., ale we wschodnioeuropejskim wydaniu.

Nie zabrakło prowokacji. Anatolij Bełow z dumą prezentuje „Najbardziej pornograficzną książkę na świecie”. Narysował w niej sceny miłości hetero-, a przede wszystkim homoseksualnej. Ostre, bywa, że brutalne. Tyle że wykonał je z pomocą świetnej, delikatnej kreski, odbierając przedstawieniom cały ich bulwersujący, erotyczny charakter. Zresztą, czy wielu dziś mogą zbulwersować takie rysunki, skoro ich fotograficzne pierwowzory bez problemu odnajdzie się w internecie?

A jednak ta sztuka potrafi wywoływać sprzeciw na Ukrainie. Więcej, można już mówić o stanie małej wojny. Są zamykane wystawy, artyści pozywani. Centrum Kultury Wizualnej zostało zlikwidowane, a rektor Uniwersytetu Serhij Kwit po jednej ze zorganizowanych tam wystaw ogłosił: „To nie jest sztuka, to jest gówno”. Skąd te emocje?

Krytyczka Kateryna Botanowa zauważyła, że po upadku komunizmu artyści, podobnie jak wcześniej, nienawidzili, a przynajmniej gardzili państwem i „wybaczali przedstawicielom jego pseudodemokratycznych, neoliberalnych elit wszelkie nadużycia władzy i malwersacje finansowe tak długo, jak długo tamci nie interesowali się sztuką.” I dalej: „skutkiem tego tymczasowego paktu o nieagresji było trwałe i całkowite rozdzielenie sfery artystycznej od politycznej, co znalazło wyraz w braku jakiejkolwiek polityki państwa w zakresie kultury jako takiej i sztuk wizualnych w szczególności, a także w świadomym odpolitycznieniu nawet sztuki dość silnie zaangażowanej politycznie”. Robić „można było wszystko i nikt tego nie zauważał”.

Gdy artyści złamali ten nieformalny pakt, spotkali się z reakcją. I, co ciekawe, przynajmniej część ludzi związanych ze sztuką mówi: to cena, którą warto zapłacić. 


„Ukrainian News”, kurator: Marek Goździewski, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Warszawa, wystawa czynna do 26 maja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2013