Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tematem głównym tej niewielkiej, za to świetnie napisanej książki jest efekt reminiscencji: to, że z wiekiem coraz trudniej jest wspominać dzień wczorajszy, ale "ze zdumiewającą ostrością przypominamy sobie szczegóły z odległej młodości". Sprawa niby znana, ale badana od niedawna i nie ma zgody między uczonymi co do przyczyn tego stanu rzeczy. Co decyduje: biologia czy treść wspomnień? Dlaczego osiemdziesięciolatek pamięta wyraźnie, co zdarzyło się sześćdziesiąt lat wcześniej, a resztę swojego życia, więcej niż połowę, skłonny jest podsumować wzruszeniem ramion: "Potem już nic interesującego się nie działo"? "Dlaczego najpiękniejsze, najszczęśliwsze i najważniejsze wspomnienia ludzie sytuują w swojej młodości, a najbardziej przykre zdecydowanie bliżej dnia dzisiejszego?". Uczeni jeszcze się spierają i pewnie ostateczna odpowiedź będzie wypadkową obu koncepcji.
Ale w książce Draaismy istotniejszy wydaje się inny wątek: obrona starości, która w naszej kulturze jest mistyfikowana na wiele sposobów. Jak ta mistyfikacja wygląda, autor pokazuje na przykładzie czasopism dla osób w wieku "siedemdziesiąt plus" (w Holandii średnia długość życia zbliża się obecnie do osiemdziesięciu lat, więc jeśli ktoś umiera przed siedemdziesiątką, mówi się,
że zmarł "młodo"). W tytułach tych czasopism unika się jakichkolwiek odniesień do starości. Zdjęcia przedstawiają niemal wyłącznie ludzi aktywnych: biegających, pedałujących, baraszkujących w morzu. Pewnym zgrzytem mógłby być fakt, że obok tych zdjęć pojawiają się reklamy ciśnieniomierzy czy aparatów słuchowych, ale redaktorzy rozwiązali i ten problem: w reklamach znajdują się "zdjęcia ludzi za młodych z pewnością o całe pokolenie jak na dolegliwości", o których mowa w ogłoszeniu. W fotelu-z-którego-łatwo-wstać spoczywa dziewczyna, która nie ma więcej niż trzydzieści pięć lat i mogłaby bez trudu siedzieć na twardym stołku bez oparcia. Jej rówieśnik korzysta z aparatu słuchowego albo windy schodowej. "Innymi słowy, uciążliwości podeszłego wieku mogą być kojarzone ze wszystkim, byle nie ze starością".
Kryje się za tym szczególna filozofia: chodzi nie tylko o to, by oszczędzić ludziom przykrych widoków, ale też wmówić im, że jeśli ich starość jest niedołężna, sami są sobie winni. Nie smarują swoich ciał jak należy, nie zażywają odpowiednich preparatów witaminowych, nie ćwiczą mięśni i nie trenują pamięci. Poczucie winy to potężne narzędzie w rękach tych, którzy chcą coś sprzedać. Draaisma pisze: "Dla dziedziny handlu, która koncentruje się wokół pamięci, ważne jest, aby zapominanie przekształcić ze zjawiska normalnego w zjawisko patologiczne, aby z czegoś, co towarzyszy starzeniu się, uczynić symptom - gdyż symptom wskazuje na chorobę, a z chorobą wiążą się lekarstwa, terapie, kursy, uzdrawiające zioła, suplementy i co tylko jeszcze jest do kupienia na rynku zapominania. Rynek ten najchętniej zwraca się do klientów, którzy sami widzą siebie jako pacjentów".
Autor, jak łatwo się domyśleć, nie wzywa do bierności, ale broni zdrowego rozsądku. Najlepszym sposobem wspomagania pamięci jest... wiara w pamięć i nieuleganie rozmaitym mitom na jej temat. Nie każde zapomnienie kluczy, imienia czy numeru telefonu jest objawem demencji. Starość, podkreśla Draaisma, to okres, w którym pamięć płata człowiekowi figle, ale też może mu zwrócić to, co najpiękniejsze. Fabryka nostalgii pracuje wtedy ze zdwojoną siłą.