Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trzymiesięczne budowanie koalicji pokazało na razie jedno: partnerzy nie ufają sobie za grosz. Przykładem stustronicowa prawie umowa koalicyjna. Koalicjanci chcą się nawzajem "równoważyć", czyli po prostu szachować. Stąd np. pomysł Naszej Ukrainy, by na przyznanym jej fotelu przewodniczącego parlamentu zasiadł Petro Poroszenko, choć wiadomo, że od kilku lat jest on w konflikcie z Julią Tymoszenko; to przecież oni doprowadzili do rozpadu obozu Pomarańczowych jesienią 2005. Ale są i gorsze pomysły: koalicją kierować ma specjalna rada, a także ogólne zebranie deputowanych z partii tworzących rząd. Innymi słowy, ponad rządem istnieć ma jeszcze jedna instytucja. Zapewne Julia Tymoszenko szybko zacznie się skarżyć, że jej próby reform i walki z korupcją są blokowane.
Panuje przekonanie, że koalicja nie przetrwa jesieni, gdy pojawią się problemy z budżetem lub gdy dojdzie do kolejnego konfliktu gazowego z Rosją, co Moskwa bez ogródek sugeruje, a czego Tymoszenko niemal się domaga, wpisując do umowy rewizję kontraktów gazowych. Przeciwko sobie koalicja będzie mieć także opozycję Wiktora Janukowycza, którego oligarchiczno-postsowiecka Partia Regionów będzie podsycać separatystyczne zapędy niektórych regionów Ukrainy.
Pomarańczowym życzyć trzeba jednak powodzenia, choćby ze względu na ich europejski kurs. Zbigniew Brzeziński napisał przed laty: "Gdzieś pomiędzy 2005 a 2010 rokiem Ukraina, zwłaszcza jeśli dokona znaczących postępów w reformach wewnętrznych i zdoła ukształtować swój obraz w taki sposób, by być postrzeganą jako kraj środkowoeuropejski, może być gotowa do poważnych negocjacji z Unią Europejską i NATO". Czas leci i choć Pomarańczowa Rewolucja zdawała się potwierdzać słowa Brzezińskiego, to od tej pory jego optymizm jest wciąż wystawiany na próbę. Być może obecna koalicja jest próbą decydującą. Inaczej z pomarańczowo-demokratycznego Ukraina wpadnie w zaklęty postsowiecki krąg.