W korytarzu opinii

Ambiwalencja uczuć nie opuszcza mnie ostatnio na krok – bo np. zaczynam się czuć coraz bardziej niepewnie na swojej pozycji.

03.08.2020

Czyta się kilka minut

Mamo, a co to jest ambiwalencja? – pyta ciekawe świata dziecko. Tłumaczę, że to np. to uczucie, które mu towarzyszy, gdy myśli o powrocie do szkoły we wrześniu. Zarazem ciesząc się, że zobaczy kolegów, i smucąc się, że znów trzeba będzie wstawać rano i dojeżdżać na zajęcia.

To przykład stosowny dla dzieci. Ale mam i inny – dla dorosłych. Ambiwalencja to emocja, która zalewa mnie, gdy na portalu TVP Info widzę artykuł, którego autor ekscytuje się tekstem w „Le Figaro” zatytułowanym „Cenzura, groźby, przemoc – trudna wolność słowa na francuskich uniwersytetach”. Pytanie o granice cenzury, także na uczelniach, dawno chodzi mi po głowie, lecz satysfakcja redakcji TVP Info wynikająca z tego, że „lewactwo” jest w stanie krytykować samo siebie (czego „prawactwo”, jak wiemy, za bardzo nie potrafi), drażni mnie i irytuje. Spory wewnątrz jednej banieczki – a już osobliwie spory dotyczące takich kwestii, jak cenzura – po drugiej stronie przyjmowane są ze zrozumiałą radością.

I choć „Le Figaro” jest centrową gazetą trzymającą się bliżej prawej strony, więc w sumie nie ma co się podniecać, to wiadomo – zawsze miło zacytować zagraniczne medium o znanej marce, zwłaszcza gdy idzie o kwestie poprawności politycznej, tożsamości i lewicowej wewnętrznej cenzury, stojącej na straży godności i czci najróżniejszych wykluczonych. Naprawdę – bardzo, ale to bardzo nie chcę, by prawicowa propaganda mogła odwracać ogonem nasze koty, tymczasem czyni to z coraz większą pewnością siebie i przestaje mnie to już dziwić.

Ambiwalencja uczuć nie opuszcza mnie ostatnio na krok – bo np. zaczynam się czuć coraz bardziej niepewnie na swojej pozycji. Z jednej strony, jako kobieta żyjąca w Polsce, jestem zwolenniczką trzymania się politycznej poprawności jako pewnego skryptu ułatwiającego poruszanie się po wyboistej rzeczywistości. Z drugiej, jako, dajmy na to, osoba mająca przywilej publikowania w ogólnopolskim tygodniku – zaczynam myśleć, że może za chwilę, przez wzgląd na nowe wytyczne poprawnościowe, będę za mało wykluczona, by móc w ogóle zabierać głos.

To pułapka, z której nie bardzo umiem znaleźć wyjście. Czy raczej „korytarz opinii” – by posłużyć się tym szwedzkim określeniem (åsiktskorridor) oznaczającym wszystkie opinie, których nie tylko nie wypada publicznie wypowiedzieć na głos, ale również w ogóle pozwolić im przyjść do głowy. We Francji i Stanach Zjednoczonych nie od dziś głośno o coraz węższym świetle tego korytarza. Gazety – nie tylko skrajnie prawicowe – rozpisują się na temat wydarzeń takich, jak protest przeciwko profesorce cytującej na zajęciach teksty Jamesa Baldwina, w których znalazło się słowo na „n”, albo francuski ruch oporu przeciwko wystawianiu „Błagalnic” Ajschylosa na Sorbonie, ponieważ reżyser spektaklu użył czarnych masek, które nakazał nosić córkom króla Danaosa. A TVP Info siedzi i pisze te swoje paski.

Zaczynam także w Polsce dostrzegać tendencję do odmawiania prawa do zmiany zdania na różne tematy, przemyślenia poglądu, reformy wewnętrznej. Rodzisz się z określoną świadomością i z nią umieraj, nikt ci nie uwierzy, żeś gotów do przemiany.

Gdy pisarz Zygmunt Miłoszewski w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” przyznaje się do pracy, jaką wykonał, by odnaleźć w sobie feministyczną wrażliwość, pośród komentarzy znajdują się i takie, które głoszą, że sorry, ale ten pociąg dla pana już dawno odjechał i żenująca jest taka opieszałość intelektualna, bo jak można dokonywać zmian w światopoglądzie dopiero po czterdziestce? Krótko mówiąc – daremne twoje próby, trzeba było wcześniej przejrzeć na oczy.

Czy zatem dobrze jest mieć sojuszników, czy raczej nie? Kto może być sojusznikiem różnych spraw i do jakiego stopnia? Czy można zabierać głos w sprawie nie swojej walki? Jak używać dawnych tekstów, w których znajdują się słowa dziś uznane za obraźliwe czy wykluczające? Niektórzy mówią, że z centrum widać najwięcej, ale szczerze mówiąc, ja przestaję widzieć cokolwiek, bo moja prawa i lewa strona są coraz gęściej zarośnięte transparentami. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2020