W europejskiej poczekalni

Podczas poprzednich pielgrzymek, w 1994 i 1998 r. - czyli w czasie wojny i bezpośrednio po niej - Papież, popierając Chorwatów w ich walce o niepodległość, apelował o pokój i pojednanie. Dziś, choć temat pojednania pozostał aktualny, Jan Paweł iI przybył do zupełnie innego kraju. Chorwacja ma już za sobą rządy nacjonalistów i, mniej lub bardziej skutecznie, próbuje rozliczyć się z przeszłością. Wybrała też drogę integracji z Unią Europejską.

15.06.2003

Czyta się kilka minut

Jednak papieska pielgrzymka wpisuje się w miejscową grę polityczną - i Kościół, i partie polityczne chcą dzięki Janowi Pawłowi II „wygrać” coś dla siebie. Do jakiej Chorwacji przyjechał zatem Papież?

Kościół podzielony

W przeważnie katolickiej Chorwacji Jan Paweł II jest uznawany za postać bardzo ważną - jest nie tylko autorytetem moralnym i duchowym, ale również symbolem zwycięskiej walki o suwerenność. Podczas dwu poprzednich wizyt, doceniając starania Chorwatów o niepodległość, Ojciec Święty przestrzegał ich przed pułapką etnocentryzmu i prymitywnego nacjonalizmu, który ogarnął wówczas niemal całe społeczeństwo. Papieskie apele o pokój, wybaczenie i tolerancję zostały jednak szybko zapomniane, a wielu Chorwatów w ogóle ich nie słyszało. Większość społeczeństwa i elit politycznych, opętana narodowymi mitami, nie zrozumiała papieskiego przesłania. Nacjonalistyczne szaleństwo wzięło górę nad miłością i pojednaniem, o które apelował.

Głównym kryterium powojennego podziału społeczeństwa chorwackiego był właśnie stosunek do sprawy narodowej. Podzieleni byli także biskupi katoliccy -niektórzy, w imię głoszenia „prawdy o narodzie”, apelowali o zerwanie współpracy z Trybunałem Haskim, co de facto było sprzeczne z nauczaniem papieskim (patrz „TP” nr 43/2001). Dziś zjednoczony Kościół przygotowywał się na przyjęcie Gościa, a radykalni biskupi nabrali wody w usta. Konflikty wokół stosunków z państwem oraz sprawy Trybunału wyciszono, a mottem pielgrzymki stało się hasło „Rodzina - droga dla Kościoła i narodu”.

Z oficjalnych dokumentów Episkopatu i opublikowanego ostatnio listu pasterskiego wynika, że chorwaccy biskupi nie martwią się już o „uległość wobec Hagi”, ani też nie mówią o „międzynarodowym spisku przeciwko Chorwacji”. Dla wielu z nich hasłem przewodnim stał się duchowy kryzys współczesnej cywilizacji, mentalność konsumpcyjna, wszechobecny indywidualizm przeczący człowiekowi jako bytowi społecznemu oraz „moralność seksualna”. Te zjawiska - jak twierdzą - zagrażają rodzinie, a więc i społeczno-gospodarczemu rozwojowi kraju. Biskupi niepokoją się również kryzysem demograficznym i bezrobociem, które w Chorwacji przekracza 15 proc. Według Kościoła może to uniemożliwić uczestnictwo w „budowaniu wspólnoty narodów europejskich”.

Ważnym wątkiem wizyty Papieża był ekumenizm. W kraju, gdzie religia została skompromitowana przez ogarniętych pragnieniem władzy polityków i ideologów nacjonalizmu, to kwestia szczególnie drażliwa. Z jednej strony pojednawcze sygnały ze strony Kościoła katolickiego i Serbskiej Cerkwi Prawosławnej świadczą o tym, że aspekty uniwersalne wyparły szkodliwą ideologizację mitologii narodowej i etnizację religii. Kościół rezygnuje z uczestnictwa w życiu politycznym na rzecz nauki o Bogu.

Jednak część biskupów i duchowieństwa nadal pozostaje na dawnych pozycjach dowodząc, że Chorwacja powinna bronić własnej tożsamości i nie ulegać państwom zachodnim, które chcą ją zarazić laicyzmem i liberalizmem. Przy takim podziale interesujący wydaje się stosunek Kościoła do integracji Chorwacji z UE. Choć kraj ten nie jest jeszcze oficjalnym kandydatem do Unii, Kościół już wkrótce będzie musiał zająć stanowisko w tej kwestii. Możliwy wydaje się scenariusz „polski”: Episkopat poprze akcesję, widząc w nim wyzwanie i szansę, ale część konserwatywnego duchowieństwa, jak Juraj Jezerinac - biskup polowy czy Marin Barisić - arcybiskup splicki, nadal będzie mówić własnym, antyunijnym głosem, używając podobnych argumentów jak polscy eurosceptycy. Papieska pielgrzymka to zatem poparcie - jak podkreśla część chorwackiego rządzącego establishmentu i elity intelektualnej - dla Unii, ale i próba jedności dla samego Kościoła.

Do Europy, po wybojach

Podczas podróży Papież nie mógł nie odnieść się do wojny. Od jej zakończenia minęło już osiem lat, a mimo to - jak twierdzi znany chorwacki teolog Zvonimir Śagi - nadal trwa ona w umysłach Chorwatów. Według niego Papież przybył, aby ją zakończyć, aby uwolnić społeczeństwo od „narodowych uprzedzeń i ekstremizmu”, pomóc zabliźnić rany. Jednak przed samą pielgrzymką w chorwackiej prasie duchowa refleksja na temat wizyty Papieża ustępowała miejsca kwestiom stosunków Kościoła z państwem i kosztów wizyty.

Episkopat, wykorzystując słabość rządu i kampanię przedwyborczą, zażądał wznowienia rozmów o zwrocie zagrabionego przez komunistów mienia kościelnego. Kwestia jest delikatna i żaden rząd, nawet ten, który prowadził wojnę pod kościelnymi sztandarami, nie potrafił jej rozwiązać. Dla ekipy postkomunistycznego premiera Ivicy Raczana z Socjaldemokratycznej Partii (SDP) przyjazd Papieża to idealny moment, aby się pozbyć etykiety ugrupowania ateistycznego, co w katolickim społeczeństwie gwarantuje stały, ale ograniczony elektorat. Dotąd tylko partie z prawej strony sceny politycznej (przede wszystkim posttudźmanowska Chorwacka Wspólnota Demokratyczna - HDZ) uzurpowały sobie prawo do dyskusji na tematy religijne, twierdząc, że to właśnie postkomuniści są odpowiedzialni za wszelkie zło w społeczeństwie. Podobnie jak w Polsce, polaryzacja ideologiczna uniemożliwia wykrystalizowanie się koalicji politycznych - opartych na wspólnym programie, a nie na uprzedzeniach historycznych. W Chorwacji proces ten jest jednak znacznie bardziej zaawansowany.

Zmiany w kraju spowodowały, że centralnym tematem debaty publicznej stał się proces integracji europejskiej. Nie trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby Chorwacja dokładniej słuchała papieskich wezwań, z pewnością znalazłaby się w pierwszej grupie państw wchodzących do UE. Tymczasem prymitywny nacjonalizm, troskliwie pielęgnowany przez nieżyjącego prezydenta Tudźmana, wykluczył Chorwację z procesów jednoczenia się Europy. Prawdopodobnie dopiero pod koniec roku Chorwaci rozpoczną negocjacje z UE i NATO, próbując złapać oba uciekające pociągi. Rządząca proeuropejska koalicja robi wszystko, by nadrobić zaległości, a wizyta Papieża, traktowanego w Chorwacji jako gorącego orędownika jedności Kontynentu, będzie dla niej mocnym argumentem. Dla Chorwacji droga do Europy jest jednak wciąż wyboista.

Zagrzeb musiał przejść etap Procesu Stabilizacji i Stowarzyszenia (SAA), który Unia przygotowała dla krajów niespełniających politycznych wymogów członkostwa. Porozumienie to - w chorwackiej prasie obrazowo nazywane poczekalnią dla kandydatów - stawia znacznie bogatszą Chorwację w jednym szeregu z niestabilną Macedonią oraz za Bułgarią i Rumunią. Dla elit, przekonanych o europejskości Chorwacji, jest to co najmniej irytujące. Ale i sam proces SAA był przez chwilę zagrożony. Kilka miesięcy temu parlament brytyjski odmówił ratyfikacji dokumentu, ponieważ rząd chorwacki wahał się, czy wydać oskarżonego przez Trybunał Haski generała Janka Bobetki.

Większość chorwackich polityków jest przekonana, że wejście do wspólnej Europy to jedyna droga do „europeizacji” Chorwacji, a zarazem wielki krok naprzód w modernizacji kraju. Przyczyniła się do tego sama Unia, która choć w czasie bałkańskich wojen popełniała błędy, poprzez izolację Chorwacji doprowadziła do zmiany jej polityki i uświadomiła, czym są wartości europejskie. Wątek UE i możliwa akcesj a wywołały więc w społeczeństwie konieczną dyskusję na temat miejsca Chorwacji w Europie. Głośniej niż kiedykolwiek zaczęto kontestować patriotyzm rozumiany jako plemienny etnocentryzm - pojawiły się pytania: czym jest patriotyzm, a czym nacjonalizm. Radykalni głosiciele „prawdy o Chorwacji” i mitologizujący „chorwackość” kaznodzieje zostali skutecznie zmarginalizowani.

Mimo to radykałowie nie składają broni. Posttudźmanowska HDZ, odnowiona i oczyszczona z czarnych owiec przez Ivo Sanadera, zbiera siły przed nadchodzącymi wyborami. Partia, która doprowadziła do izolacji kraju, znów może przejąć władzę. Sytuacja wewnętrzna i naciski międzynarodówki chadeckiej wymogły pewne zmiany i unowocześniły HDZ. Zmiany te nie są jednak zbyt radykalne - szczególnie w kwestii współpracy z Trybunałem - a to oznacza, że Chorwacja może stracić kolejne lata w oczekiwaniu na następny pociąg do Europy. Papieska pielgrzymka też nic nie da, jeśli istota słów Jana Pawła II będzie znowu interpretowana w sposób inny niż je wypowiedziano.

MACIEJ CZERWIŃSKI jest pracownikiem naukowym Instytutu Filologii Słowiańskiej UJ, stypendystą Fundacji Kościuszkowskiej na U niwersytecie Yale. Publikuje w „Tygodniku Powszechnym”, „Sprawach Politycznych” i chorwackich pismach „Poslovni tjednik’ i „VijenaC’.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2003