Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale już od przeszło dwóch tygodni w Liturgii Mszalnej czytaliśmy fragmenty eschatologicznej mowy Jezusa – w redakcji św. Łukasza oraz w św. Marka usłyszycie o wojnach i pogłoskach wojennych. Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu; będą miejscami trzęsienia ziemi, będą klęski głodu. Wydawać was będą sądom i w synagogach będą was chłostać, i będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu Jego imienia (zob. Mk 13, 7-13).
Każde pokolenie zderza się z tymi znakami. Każde słyszy o wojnach – albo samo ich wprost zaznaje. W każdym pokoleniu narody powstają przeciw sobie. Każde pokolenie musi się zmagać z klęskami elementarnymi; każde modli się do Boga o zachowanie od powietrza i ognia; każde – również nasze – w ciągu swego życia wielokrotnie dowiaduje się o powodziach, trzęsieniach ziemi, wybuchach wulkanów, pochłaniających setki, nieraz tysiące ludzkich ofiar. Każde pokolenie zna swoich głodnych – nieraz całe obszary głodu – i to w najbliższym sąsiedztwie niepohamowanej niczym konsumpcji. W każdym pokoleniu, z naszym włącznie, słyszymy o prześladowaniach uczniów Chrystusa.
Wszystkie takie momenty, zwłaszcza wzięte razem – wypiętrzone jeden na drugim – momenty skondensowanego, przerażającego, przemyślanego i bezczelnego zła, wyrywają nam z ust pytanie: „Gdzie jest Bóg? Gdzie jest Pan i Jego królowanie nad światem? Jego Opatrzność? I miłosierdzie? Skoro takie rzeczy się dzieją? Gdzie On jest?!”.
W tekście Markowym pada bardzo ważna odpowiedź. Gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, WE DRZWIACH (Mk 13, 29). Gdzie jest Pan? Stoi we drzwiach! Pozwolicie Mu w nich stać? Nie zerwiecie się, by Mu otworzyć i zaprosić Go do środka? Nie powiecie Mu: „Wejdź”? „Panie, proszę, wejdź! Marana tha! Nie stój w drzwiach! Wejdź dalej i rozgość się! Proszę, usiądź. Poczuj się jak u siebie”.
Czy nie tę właśnie wrażliwość budzi w nas Kościół każdego roku? Czy nie jest ona postawą wręcz oczywistą? Czy nie odpowiada ona naszym najgłębszym oczekiwaniom? Jak niesamowity jest Bóg, który – jak ubogi pielgrzym – stoi w drzwiach do własnego przecież domu, i czeka na zaproszenie. Nie, nie usuwa wszystkich wyżej wypomnianych dramatów z naszego życia i świata. Nawet nie tłumaczy do końca, skąd one się biorą. Chce jednak przeżywać je razem z nami. Chce, byśmy je przeżywali razem z Nim. Czy można Mu zamknąć drzwi przed nosem? Można. Ale czy warto? Blisko jest – we drzwiach.
Ojcowie Kościoła mawiali nierzadko, że drzwiami człowieka są jego uszy. Chrystus, który stoi „we drzwiach”, to Słowo Boga – LOGOS – które dociera do naszych uszu, i „staje w nich”. Tak się dzieje choćby podczas każdej liturgii: odczytywane jest Słowo, które dociera do naszych uszu. Od nas jednak zależy, czy zaprosimy Je dalej. Może natrafić na drzwi zamknięte. Może się odbić od naszego braku zainteresowania. Natrafić na opór. Lub po prostu zlekceważenie. Możemy Je puścić mimo uszu. Możemy Je też zaprosić. Otworzyć przed Nim drogę od uszu do rozumu, i dalej do SERCA. Niektórzy mówią, że jest to najdłuższa droga, jaką Słowo musi przebyć. ©