Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wraz z wejściem na ekrany jednego z najlepszych polskich filmów ostatnich lat wiele się pisało o jego powinowactwie z Kieślowskim. Wiadomo wszak, że reżyser i współscenarzysta w jednej osobie był studentem twórcy filmowego "Dekalogu" i duch nie tylko tego serialu, ale również "Przypadku" przez cały czas unosi się nad dziełem Grega Zglinskiego. Mówiono też o "Wymyku" jako trawestacji biblijnej przypowieści, choć motyw morderczej rywalizacji dwóch braci jest starszy niż Stary Testament i przewija się w kulturze nie tylko judeochrześcijańskiej. Historia Freda (Robert Więckiewicz), który powodowany resentymentem bądź strachem pozwolił na skatowanie młodszego brata (Łukasz Simlat) i wyrzucenie go z pędzącego pociągu, to także opowieść o moralnej szarej strefie, budowanej najpierw na zaniechaniu, następnie na próbach wyparcia z siebie winy, a wreszcie na usiłowaniu zatarcia jej śladów. Uwzględniając te istotne konteksty, warto spojrzeć na historię Freda i Jurka od jeszcze innej strony - jak na film o upadłej męskości.
Trudno byłoby wyobrazić sobie film Zglinskiego z dwiema siostrami w roli głównej. W historii hurtowników z podwarszawskiego miasteczka powtarza się wzorzec patriarchalnej rodziny, gdzie bracia konkurują o względy ojca, wyraźnie faworyzującego młodszego i zdolniejszego syna, który co prawda nie pielęgnował go w chorobie, ale za to obdarzył wnukami. Wydaje się znaczące, że grany przez Mariana Dziędziela nestor rodu jest sparaliżowany i ma trudności z mową - ta fizyczna ułomność w połączeniu z niesprawiedliwą ojcowską miłością znamionuje wyraźny kryzys, który dotknął tę pozornie uporządkowaną, wierną obyczajom religijnym rodzinę. Deprecjonowany przez ojca Fred nadrabia samczą fanfaronadą: przejeżdża przez tory, niemal ocierając się o pędzący pociąg, lubi ryzyko i zawrotną prędkość, nosi przy sobie broń... jednak nie użyje jej w momencie decydującym, kiedy w podmiejskiej kolejce miejscowa kawalerka zaatakuje Jurka. Tym samym Fred pogrąży się jeszcze bardziej w oczach wymagającego rodzica, a w dodatku nadweręży swój męski autorytet w oczach kochającej, dotychczas potulnej małżonki (Gabriela Muskała - kolejna znakomita rola w tym filmie).
Od sceny w pociągu Zglinski buduje fascynujący dramat człowieka, który usiłuje uciec od odpowiedzialności za to, co zrobił - a właściwie, czego nie zrobił. Kiedy Jurek leży w szpitalu w stanie śpiączki, Fred również zapada w dziwny, na poły katatoniczny stan, z którego raz po raz wytrąca go głos sumienia, krzyczący z tabloidowych nagłówków, w których mowa o przestępstwie z pociągu, widoczny w spojrzeniach obcych ludzi czy aż nadto słyszalny w dokazywaniu małych, teraz osieroconych bratanków. "Wymyk" został nie tylko sfotografowany i zmontowany z rzadką w polskim kinie precyzją - również warstwa dźwiękowa, celowo wyostrzona i natrętna, buduje trudne do wytrzymania napięcie. Motywuje tym samym agresywne zachowania Freda, który nie może sobie poradzić ze swoim brzemieniem. Mimo katolickiego wychowania nie wierzy w oczyszczającą moc spowiedzi. Zarówno schwytanie sprawców, jak i publiczne czy prywatne wyznanie winy zawsze będzie rozwiązaniem ledwie połowicznym. Tytułowy wymyk, czyli ćwiczenie gimnastyczne polegające na pełnym obrocie ciała, zwykle wokół drążka, ma swoją odwróconą wersję w postaci tak zwanego odmyku. Fred dokonał wymyku, którego żadną miarą nie da rady odkręcić.
Film Zglinskiego opowiada o kryzysie męstwa w męskości, pokazując, jak różne mogą być odcienie pierwszej z przywołanych tu kategorii, często błędnie utożsamianych. W "Wymyku" męstwo nie oznacza wyłącznie aktów tak oczywistych, jak stanięcie w obronie napastowanej dziewczyny czy ratowanie kopanego przez wyrostków brata. Męstwem jest także umiejętność wyznania słabości - zwłaszcza przed tymi, którym najbardziej chciałoby się zaimponować twardą postawą. Lecz najbardziej heroicznym gestem w wykonaniu Freda będzie nie tylko przyznanie się do winy, ale także przełamanie w sobie stereotypowych uprzedzeń związanych z płcią. W jednej ze scen Fred widzi swoją żonę pielęgnującą nieruchome ciało Jurka i nawet wtedy nie może wyzwolić się z uczucia chorobliwej zazdrości. Pod koniec filmu widzimy, jak starszy z braci nie bez oporów sam sięga po krem przeciw odleżynom i zaczyna nim nacierać młodszego. Scena ta, przywołująca nieodparte skojarzenia z filmem "Jego brat" (2003) Patrice’a Chérau, który przełamywał tabu fizycznej bliskości braterskiej, podważa zafiksowane w głowie głównego bohatera wyobrażenia o słabości i sile. I to właśnie przesądza o wartości "Wymyku": Zglinskiemu udało się pokazać nie tylko moralne rozterki współczesnego Kaina, ale również jego najgłębiej rozumianą, najbardziej wstydliwą intymność.
"WYMYK" - reż. Greg Zglinski, scen. Greg Zglinski, Janusz Margański, zdj. Witold Płóciennik, muz. Jacek Grudzień, Mariusz Ziemba, wyst. Robert Więckiewicz, Łukasz Simlat, Gabriela Muskała, Marian Dziędziel, Anna Tomaszewska i inni. Prod. Polska 2011.