W butelkę

Cztery miliardy dolarów – tyle kosztował koncern Coca-Cola jeden prosty gest.

21.06.2021

Czyta się kilka minut

 / ADOBE STOCK
/ ADOBE STOCK

Kosztował tylko teoretycznie, nikomu przecież pieniądze z kieszeni nie wypadły: w ten metaforyczny sposób dziennikarze obsługujący abstrakcyjny świat giełd opisują fakt, że akcje firmy staniały na moment o 1,6 proc. A zatem jej kapitalizacja, czyli wartość wszystkich akcji będących w obiegu, spadła o tę właśnie kwotę. Miliardy po prostu robią większe wrażenie na nas niż procenty, a czy w ogóle dużo to, czy mało, trudno bez kontekstu stwierdzić. Faktem bezspornym i jedynym dla nas tu ciekawym było to, że kurs faktycznie drgnął: zamiast stu trybunów ludowych i setki pikiet związkowych jeden człowiek na moment zakleszczył tryby turbokapitalizmu.

Zaznaczmy od razu: nie byle człowiek, tylko piłkarz, i to z tych najsławniejszych. Cristiano Ronaldo podczas konferencji prasowej ostentacyjnie odsunął od siebie dwie butelki coli, podnosząc za to wysoko tę z wodą – dla podkreślenia jeszcze dodając po portugalsku, ale w sposób zrozumiały w całym romańskim świecie: agua! Wolałbym, żeby zakrzyknął: vino! Ale wiem, że sportowcom nie wypada mówić dobrze o alkoholu i pokazywać, że go piją, chyba że chodzi o piwo – futbol, przynajmniej ten skomercjalizowany i globalny, siedzi w kieszeni u browarników. W zeszłą sobotę wieczorem pracowicie płukałem z piachu i darłem na strzępy liściowego buraka i jarmuż na pierwszą w tym roku ribollitę – a wiecie, że tej potrawy, tak jak bigosu, nie robi się w małej ilości, zatem ledwo mnie było w kuchni widać zza góry zielska. Mimo tego doszedł do mnie stłumiony odgłos spazmów z zewnątrz – i na chwilę zapragnąłem stać się częścią meczowej wspólnoty. Zanim jednak serwis telewizji sportowej wpuścił mnie na sewilskie boisko, musiałem ścierpieć trzy albo cztery reklamy okropnego, przemysłowego piwa, którego do ust nie biorę, więc nie doczekałem, zwłaszcza że internet w telefonie się rwał, a zupa się sama nie ugotuje.

Z innych – to znaczy religijnych, nie smakowych – powodów butelkę sponsorskiego piwa odsunął ze stołu Paul Pogba. Zdaje się, że na tym materiał do strzelistych aktów piłkarzy się wyczerpał. Wprawdzie obaj panowie swoją wzgardę dla coli i piwa wyrażali na tle ścianki pełnej plakietek innych dobrodziejów turnieju, ale nie ma wśród nich więcej producentów napojów czy choćby jakichś niezdrowych ciastek. Gdyby jednak następni zawodnicy poczuli mus lub owczy pęd, to można im pomóc, stawiając na stole stosowne emblematy. Volkswagen – to proste, ładny model garbusa; linie lotnicze Qatar – zgrabny samolocik. Ale dalej zaczynają się schody. Ogłaszam konkurs: czy jesteśmy w stanie na poczekaniu wymyślić, jaka figurka powinna symbolizować Gazprom? Tak żeby Robert Lewandowski na konferencji po zwycięskim finale miał za co złapać i cisnąć w kąt, mówiąc: „Palcie w piecu tylko polskim węglem!”.

Powiecie, że to łatwizna – zbywać wszystko cynicznie jako teatr cieni. Że jeśli naprawdę choć tysiąc dzieciaków odstawi colę na parę tygodni, będzie to kropla dobra w sprzedajnym morzu. Może ten cynizm to unik przed konstatacją faktu, że system się domknął, chyba że ktoś ma na posesji studnię i pije tylko wodę wyciągniętą z niej ocynkowanym wiadrem albo gotuje na niej kompocik z zerwanych za domem truskawek. Co rano, tuż po wstaniu, piję szklankę lekko podgrzanej do temperatury ciała wody. A żeby uzupełnić poziom elektrolitów, wlewam do kubka Muszyniankę lub którąś z podobnych wód z Krynicy czy Piwnicznej. Żadna z nich nie należy do globalnego koncernu i raczej nie wykupi pakietów sponsorskich UEFA. Ale gdy pomyślę, że jakiś tir przez 400 kilometrów wiezie dla mnie wodę w dużej ilości plastiku, trochę mi schodzi powietrze z dumnego balonu.

A jest to sprawa dziś bardzo paląca – w czas upałów mamy święty obowiązek dużo pić i jest to ten moment, kiedy szczególnie możemy paść ofiarą oszukańczych obietnic „orzeźwienia” miksturami witamin i minerałów. O dodanej glukozie producenci, owszem, piszą, ale drobnym drukiem. Tymczasem jeśli naprawdę musimy się dosłodzić, zróbmy sobie ten kompot z truskawek. A gdyby tak na chwilę zostawić „wody z gór” i podrasować kranówkę? Weźmy jej szklankę z odrobiną soli kuchennej i ćwiartką cytryny. Wystudzony napar z suszonych owoców róży, tarniny, derenia i czarnej porzeczki – w dowolnej proporcji i kombinacji – to dla mnie hit tego lata: jest lekko kwaskowy, co kluczowe, by uśmierzyć pragnienie, do tego pobudzająca cierpkość, a nawet garbniki z zasuszonych skórek. Robi się sam, wystarczy z rana zalać w dzbanku parę łyżek suszu litrem wrzątku i odczekać.

Kiedy Ronaldo mówi agua, my po galicyjsku odpowiemy „szprycer”. Jak to będzie po portugalsku „lód i bąbelki z domowego syfonu”? Istnieje długowieczny spór, czy oprócz białego wina dodać też plaster cytryny – ja jestem za, bo tak głosi kontrakt reklamowy, który zawarłem ze swoim smakiem. ©℗

Wymyślić lepszą lemoniadę od kanonicznego połączenia wody, cytryny i mięty (plus lód, oczywiście, i ewentualnie cukier) wydawało mi się jak poprawianie wynalazku koła. Aż kiedyś spróbowałem bazyliowej. Zagotowujemy syrop cukrowy w proporcjach 1:1, tzn. 100 g cukru w 100 ml wody, bardzo uważając, bo rozgrzewa się powyżej stu stopni i może pryskać. Gasimy ogień, wrzucamy solidną garść (20-30) listków bazylii, zostawiamy do zmacerowania na parę godzin, wyjmujemy listki, odciskamy je na sitku. Tak otrzymany syrop dajemy z umiarem do wody z cytryną i lodem. Niestety nie jest bardzo trwały, nawet w lodówce psuje się po paru dniach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2021