Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Musimy w tym momencie poprosić o wyjaśnienia autorów midraszy i agad. Jeden z nich pisał, że Jonasz w paszczy zwierzęcia miał wrażenie, jakby wkroczył do wielkiej synagogi. Dwoje oczu ryby były niczym wielkie okna, które udzielały prorokowi światła. Już sam ten opis sugeruje, że ryba została wysłana nie tylko po to, by udzielić pomocy Jonaszowi, ale też wzbudzić w nim grozę i podziw. Światło dawało mu poczucie, że nie wszystko jest stracone, że morska ciemność nie jest ostateczna i doskonała. Jonasz czuł, że ryba została wysłana nie jako kara przeciw jego pragnieniu śmierci, ale jako dzieło boskiej miłości. A sama synagoga wzywała do skruchy, modlitw, medytacji i pokory. Przede wszystkim wyrywała go z bierności, w jaką popadł na statku. Bóg użył raz jeszcze tworów natury w swoich opatrznościowych planach. Najpierw zawołał do pomocy wiatry i burzę. Potem rybę i na koniec spiekotę oraz małego robaka i krzak rycynowy. Bóg przywoływał kolejne naturalne zdarzenia, by pchać Jonasza do jego misji.
Jonasz unoszony w wielkiej rybie był – wedle zachowanych komentarzy – kimś podobnym do Dantego wędrującego po piekielnych kręgach, a ryba przypomina nam zarazem Wergiliusza, jak i komentatora Tory. Tak oto pisał dawny uczony w Piśmie. Z pewnością nie czytał „Boskiej Komedii”. Ale miał dość wyobraźni i odwagi, by zobaczyć podwodną wyprawę. „Ryba pokazała mu wielką rzekę niosącą wodę Oceanusa, jak zostało powiedziane: »wody sięgały mi aż do gardła«” (Jon 2, 6), a potem pokazała mu morze sitowia, przez które przeszli Izraelici wychodząc z Egiptu („sitowie wiło się koło mojej głowy”), zobaczył podpory ziemi („zstąpiłem do stóp gór, zawory ziemi na zawsze się za mną zamknęły”) i Gehennę („Lecz ty wydobyłeś z przepaści moje życie”). Stamtąd Jonasz wołał do „umarłych o pomoc i wysłuchałem ich głosu”. A potem doprowadziła go ryba do fundamentów ziemi, do podstaw Świątyni Jerozolimskiej („zstąpiłem do stóp gór”). Nad nią stoją od pokoleń w nieustającej modlitwie synowie Koracha. I wtedy ryba rzekła mu: módl się tutaj, a modlitwa twoja zostanie wysłuchana. „Czekaj, czekaj tutaj, będę się teraz modlił” – odpowiedział Jonasz.
Teraz wiemy, że ryba była czymś więcej niż ocaleniem. Ona otworzyła mu drogę do duchowego wzrostu. Do przemiany. Znalazł się pod Jerozolimą i w tym miejscu skrytym przed ludzkim okiem Jonasz, prorok, mógł się modlić. I dopiero wtedy, gdy Jonasz złożył „ofiarę z pięknym dziękczynieniem” i rzekł: „spełnię, co ślubowałem”, ryba na rozkaz Pana wypluła go na ląd. Ta nauczyła go podwodnych krain, tłumaczyła mu dzieła Boga i służyła w roli wygodnego pasażerskiego wehikułu, sprawnie nawigując po wielkich morzach. ©