Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pomińmy zupełnie kwestię taką oto, że niemałe całkiem grono dziennikarzy na sto procent zrozumiało z tych rozmów wyłącznie wulgaryzmy, choć już niekoniecznie kontekst, w jakim padły. Słowa nieco trudniejsze okazały się dla nich wielkim odkryciem. Iluż z nich bez krępacji przyznało, że mnóstwo wyrazów użytych przez prezesa NBP i ministra od policji usłyszało po raz pierwszy w swym życiu, pędzonym na krawędzi przepaści zwanej analfabetyzmem. Słowem: wartość oświatowa podsłuchów jest ogromna i nie do przecenienia.
Skupmy się jednak na okolicznościach gastronomicznych tamtych rozmów. Tu dziennikarze akurat, będący od dziesięcioleci najbardziej agresywną odmianą stonki na wszelakich darmowych wyżerkach, nie pękli – w odróżnieniu od polityków. Zwłoka w analizie części żywieniowej wydarzeń w restauracji Sowa i Przyjaciele wynikała z potrzeby zebrania większego materiału badawczego.
Co powszechnie wiadomo, podsłuchiwani spożywali danie przyrządzone z głowonogów (octopus membranaceus) z rodzaju Amphioctopus. Ważne, ale tylko dla ciekawskich, może być przypomnienie, że ten gatunek niewielkich ośmiornic bytujących przy dnie Oceanu Indyjskiego jako jedyny z morskich organizmów świadomie gromadzi przedmioty. Otóż ośmiornice te kolekcjonują budulec na swe legowiska i nie są to kolekcje przypadkowe. Zaletą tych stworzeń jest więc żywa inteligencja, ale i morski smak oraz zwartość. Octopus membranaceus są łowione masami i mrożone głęboko, tak by w niemal nienaruszonym stanie dotrzeć na stoły na terenach monolitycznie pierogowych. W nomenklaturze gastronomicznej głowonogi owe w fazie juwenalnej zwane są „ośmiorniczkami babe”, a ich kilogram kosztuje w hurcie dwadzieścia kilka złotych. Dość powiedzieć, że kilogram ośmiorniczek to danie dla co najmniej sześciu osób. Ingrediencje przepisów na ośmiorniczki są wydatkiem absolutnie groszowym – a zatem dla pierwszorzędnego przygotowania pieniądze nie są problemem, ważne są mądrość i refleks kucharza. Gdy za ośmiorniczki chwyta się tuman, efekt jest przykry – jedzenie ich przypomina żucie gumowych rękawic profesora Chazana. Tyle suche, jak pierś kurczaka, fakty.
Danie z ośmiornic mimo jego taniości i prostoty wzbudziło jednak rewolucyjny gniew, szczególnie u jednego polityka. Ośmiornice zostały przezeń użyte jako symbol luksusu i spożywczego wyuzdania, oderwanego od jadłospisu prostego, a szczerego Polaka. Heroldem tego oburzenia stał się na wiele tygodni poseł Błaszczak. Koronnym jego argumentem przeciw ośmiorniczkom jest zrazowa zbitka, że oni (tzn. prezes i minister) jedzą ośmiorniczki, a tymczasem połowa dzieci polskich nie pojechała na wakacje. Jest to zaiste sposób koncypowania typowy dla ludzi wychowanych w okowach propagandy wczesnego Jaruzela, a może nawet Gnoma, czyli towarzysza „Wiesława”. Dla przypomnienia: amerykański kapitalista był w tej propagandzie przedstawiany z cygarem i szklaneczką whisky, co miało symbolizować silną separację od mas kurzących machorkę, a spożywających zawzięcie samogon i kotlet schabowy z ogórkiem kwaszonym. W tym sensie poseł Błaszczak jest nieodrodnym synem autorów tych ilustracji.
Owa wielokrotnie powtórzona przez posła Błaszczaka refleksja nasuwa myśl taką, że wybawieniem od jego napaści byłoby jedzenie pierogów. Tkwi w tym też, niestety, kalekie założenie, iż gdyby minister z prezesem, miast talerzyka z ośmiorniczkami, wchłonęli po pół kopy ruskich z omastą, po trzy golonki z wody, plus musztarda i chrzanik, a zapiliby ten zestaw piwem bez piany, dzieci polskie hurmem na wakacje by pojechały. Wedle dzisiejszych sondaży, macka takiego myślenia oplata rozumy blisko 40 procent rodaków.