Utrupianie Heinricha Heinego

Spośród wielkich twórców europejskiego romantyzmu największym sentymentem darzył Polskę Heinrich Heine. Kwestia polska absorbowała go przez całe życie. Polacy jednak nie odwzajemnili jego fascynacji. Dawniej dosyć popularny, jest dziś Heine nad Wisłą niemal zapomniany.

02.11.2003

Czyta się kilka minut

Trudno dziś zgodzić się z opinią Stefana Lichańskiego, który w 1956 r., krytykując wydany wówczas zbiór “Dzieł wybranych" poety z Düsseldorfu - było to dopiero pierwsze (!) obszerne wydanie jego twórczości w języku polskim - zauważył, że “nazwisko Heinego jest u nas bardzo popularne. Przeważnie jednak tylko nazwisko". Pół wieku później utworów wielkiego poety i prozaika darmo szukać w szkolnych podręcznikach, a nawet na liście lektur polonistyki.

Sztuka antyprzekładu

Zresztą trudno się dziwić; biblioteki dysponują nielicznymi egzemplarzami, księgarnie - żadnymi. Od lat prawie nie wznawia się poezji Heinego ani - tym bardziej - prozy, wyłączając kilka miniaturowych zbiorów, które ukazały się w ciągu ostatnich 15 lat i zawierały ograniczony wybór wierszy.

Ostatnie pełne i jedyne w miarę dobre opracowanie zbioru “Buch der Lieder" (“Księga pieśni"), dokonane przez Roberta Stillera, pojawiło się w 1980 r. Od tego czasu autor “Tannhäusera" wyraźnie zaniemówił w języku polskim. Paradoksalnie, jego poezja może na tym zyskała...

Do tej pory nie wydano też w Polsce zebranych dzieł Heinego, choć - znów - może i lepiej, że taki zbiór się nie ukazał. Przerażeniem napawa bowiem myśl, że mógłby wyglądać jak wydane w 1956 r. przez PIW “Dzieła wybrane".

Dwa grube tomy, gromadzące kolejno utwory poetyckie (pierwszy) i prozatorskie (drugi), były chaotyczną kolekcją płodów rozmaitych, często zupełnie przypadkowych tłumaczy. O ile tom prezentujący prozę z przekładami m. in. Stanisława Jerzego Leca, Witolda Wirpszy i Leopolda Staffa, mimo braku takich perełek, jak choćby “Die Götter im Exil" czy “Die romantische Schule", prezentował się znośnie, o tyle tom poetycki z twórczością mistrza z Düsseldorfu nie miał praktycznie nic wspólnego, stawiając - co gorsza - pod znakiem zapytania jego wydawałoby się trudny do zakwestionowania talent.

Opasłe tomisko zawierało głównie karykatury przekładów oraz pełne błędów (nawet w wydaniu germanisty Stanisława Łempickiego), a często całkowicie niezgodne z treścią oryginału translatorskie potworki, autorstwa enigmatycznych, przeważnie młodopolskich antytłumaczy z Aleksandrem Krausharem oraz Adamem Mieleszko-Maliszkiewiczem na czele. Poprawne przekłady Stillera, Mirona czy Konopnickiej należały do mniejszości. Dodatkowym utrudnieniem okazało się wprowadzenie przez redaktora Adolfa Sowińskiego własnej numeracji nietytułowanych przez Heinego wierszy z cyklów “Lyrisches Intermezzo" (“Intermezzo liryczne"), “Die Heimkehr" (“Powrót") oraz “Neuer Frühling" (“Nowa wiosna"). Księga piętrzyła trudności zwłaszcza przed dociekliwym czytelnikiem, który - korzystając ze znajomości niemieckiego - sięgnął do oryginału. Okazywało się wtedy, że nieudolny przekład zniekształca nie tylko język i styl Heinego, ale też wersyfikację utworu, a niekiedy nawet jego treść!

Jak bardzo niefortunne wydanie wpłynęło na opinię o Heinem w Polsce, opisał Robert Stiller w 1976 r. w “Literaturze na świecie": “Ta cegła leżała blisko 20 lat w magazynach i z formalnych przyczyn uniemożliwiła w Polsce wydawanie Heinego. Tymczasem zaś brzydziła i zniechęcała tych, którzy by się chcieli dowiedzieć: co to jest właściwie ten Heine?".

Najokrutniej z poezją Heinego obszedł się Mieleszko-Maliszkiewicz, który - by zacytować Lichańskiego - “dzięki swym przekładom zasłużył na miano polskiego antyHeinego". Potrafił zbanalizować nawet najpoważniejsze liryki, pozbawić je treści i brzmienia, przetwarzając w grafomańskie rymowanki pełne ckliwego, śmiesznego sentymentalizmu. Robert Stiller - najlepszy współczesny tłumacz twórcy “Morza Północnego" - nazwał wydanie “Dzieł wybranych" - “utrupieniem Heinego w Polsce".

Rzadko wydawany, powierzchownie znany

Literatura niemiecka jest w Polsce, mimo sąsiedzkiej bliskości, znana dosyć powierzchownie i niedokładnie. Nie chodzi jedynie o zbyt nieliczne szeregi wybitnych tłumaczy, choć talentu translatorskiego na miarę Boya dla języka niemieckiego w Polsce raczej nie było. Twórczość Niemców, zwłaszcza sprzed I wojny, nie licząc Goethego czy Schillera, jest u nas wydawana rzadko i ubogo analizowana.

Heine jest tu smutnym przykładem. Jego wizje literacko-społeczne wybiegały nieraz o jedną, a nawet dwie epoki do przodu, ale wśród krytyków, a nawet historyków literatury w Polsce nie cieszy się popularnością i zainteresowaniem. Owszem, jest kilka publikacji poświęconych jego biografii, w których nie pominięto na szczęście twórczości, ale też nie poświęcono jej zbyt wiele miejsca. Na pewno brakowało jednak i nadal brakuje kompetentnych analiz literackich jego dzieł.

W PRL wielu badaczy, którzy brali poetę pod lupę uzbrojoną w obowiązkowe radzieckie szkło, skupiało się na zdefiniowaniu Heinego jako socjalisty oraz podkreśleniu jego znajomości z Marksem. Tak oto ponad 40 lat recepcji Heinego w Polsce niemal całkowicie zmarnowano, a jego dzieła pokrył w końcu ten sam kurz, który na dobre zasypał stojące obok tomiszcza Marksa. Kilka razy zajmowano się “niemieckością" dzieł Heinego, ich muzycznością oraz wpływem na kompozycje muzyczne. Najbardziej dogłębne analizy zaledwie jednak wspominały o filozoficznych aspektach jego twórczości, jej romantycznym charakterze oraz wspierających ją rusztowaniach niemieckiego oświecenia. Nie pominięto na szczęście jego związków z Polską i nie szczędzono krytyki polskim przekładom jego literackiej spuścizny. Ale nic ponad to. Poza Stillerem, Karolem Sauerlandem oraz Romanem Karstem prawie żadnych znanych nazwisk.

Tymczasem w Niemczech czy szerzej: na Zachodzie, dostrzega się wartość poezji i prozy Heinego, doskonałych prób eseistycznych czy pism filozoficznych i politycznych. Liczni badacze, niejednokrotnie specjalizujący się wyłącznie w jego twórczości, od lat analizują aspekty i problematykę twórczości Heinego oraz doszukują się wpływów, których u nas praktycznie nikt jeszcze nie zauważył.

Przykładowo, w wydanej w 2000 r. w Niemczech (pod red. Christiana Liedtke) antologii tekstów dotyczących Heinego znajdujemy między innymi tematy recepcji Hegla w jego twórczości, wpływów niemieckiego Żyda na Nietzschego (!) oraz esej Josepha Kruse prezentujący argumenty do dyskusji nad “Heinem jako teologiem". Dużo miejsca w badaniach nad dziełem Heinego zajmują też obrazy kobiet w jego poezji, stosunek do sztuk pięknych oraz rola mitów, podań i legend w jego filozofii i pracy twórczej.

Z Polakami, o Polakach

Same związki łączące niegdyś Heinego z naszym krajem, jego ogromne zainteresowanie Polską oraz duchowe i literackie wsparcie, jakiego udzielał Polakom w okresie zaborów, zasługują na oddanie mu nieco większej czci, a przynajmniej poświęcenie baczniejszej uwagi.

Z plejady romantycznych twórców, którzy poruszali zagadnienia polityczne, Heinego polityka wciągnęła bodaj najmocniej. Nieraz budził niemałe kontrowersje, zwłaszcza że - jak pisał Roman Karst - “wypowiadał się z pasją o wydarzeniach, o których inni współcześni mu pisarze z różnych powodów woleli milczeć". Szczególną troskę okazywał narodom uciśnionym i zagrożonym w swym istnieniu. Problem polski interesował go już we wczesnej młodości. Nie poświęcił wprawdzie walczącym Polakom żadnego wiersza ani ballady, jak zdarzało się to mniej znanym kolegom (by przywołać “Mickiewicza" Uhlanda, “Pułk czwarty" Mosena czy “Śmierć trębacza" Herwegha), ale wspominał ich w prozie i wspierał na tyle, na ile umykało to cenzurze. Raz jeszcze cytat z Karsta: “wynurzenia [Heinego] w sprawie polskiej zdumiewały stanowczością tonu, konsekwencją i ostrością, na jaką niewielu pisarzy w Europie się zdobyło".

Pierwsze wzmianki o Polakach w jego twórczości znaleźć można we włączonych do cyklu “Obrazy z podróży" felietonach pod tytułem “Listy z Berlina". Pisze tam o polskich studentach, których poznał w Berlinie. Był wśród nich późniejszy serdeczny przyjaciel poety, hr. Eugeniusz Breza. W sierpniu 1822 r. Heine spędził u niego w Polsce kilka tygodni - gościł w majątku w wielkopolskim Świątkowie oraz posiadłości szwagra Brezy (Eustachego Wołowicza) w Działyniu. Pisarz odwiedził też Poznań i Gniezno.

Spostrzeżenia z krótkiej podróży spisał w szkicu “O Polsce". Ta młodzieńcza proza - mimo widocznego jeszcze chaosu i burzy myśli - nosi już charakterystyczne cechy późniejszej publicystyki Heinego.

Heine rozważał m.in. sytuację polskiego chłopa, a jego generalna opinia ma wymiar ponadczasowy: “Najsmutniejszy obraz przedstawiają wsie polskie". Przenikliwy jest też w spostrzeżeniach na temat naszych wad narodowych, zwłaszcza pijaństwa: “Bo cóż wart jest mężczyzna, którego byle trzy ćwiartki powalają na ziemię, Polacy bowiem istotnie picie doprowadzili do nadludzkiej doskonałości".

W szkicu wspomina także o Kościuszce - “największym mężu, jakiego wydała Polska", Żydach - jako trzecim stanie w Polsce, charakteryzuje polską szlachtę, snuje rozważania o nauce, literaturze i teatrze, a także uderza w wysoki ton, opiewając wdzięki Polek: “Duch mój przenosi się nad brzegi Gangesu i szuka najdelikatniejszych i najmilszych kwiatów, aby je porównać z tymi kobietami". Najważniejsze jest jednak to, co wymijając macki cenzury usiłuje napisać o utracie suwerenności oraz - w aluzjach jedynie - walce Polaków o wolność.

Równie istotna jak pozostałe wzmianki bądź inspiracje polskie - we wstępie do “Stosunków francuskich" (dokonana przez Prusaków masakra w Fiszewie), w “Ludwiku Börnem" (klęska powstania listopadowego), w opowiadaniu “Z pamiętników pana Schnabelewopskiego" (bohaterem jest szlachcic z Gnieźnieńskiego) czy w wierszu “Dwaj rycerze" (ironiczny obraz dwóch szlachciców - paryskich emigrantów) - była znajomość, którą Heine zawarł z Fryderykiem Chopinem.

Niewiele zachowało się śladów ich paryskich kontaktów, a z czasem nieco je zmitologizowano. Nie ulega jednak watpliwości, że Heine był pod wielkim wrażeniem Chopina, jako kompozytora i pianisty. Nazywał go “Rafaelem fortepianu", “poetą tonów", w listach zwracał się do niego: “Mój drogi Chop!". Tak pisał w drugim tomie “Lutecji": “Przy Chopinie zapominam zupełnie o mistrzostwie gry fortepianowej i zapadam się w słodki urok jego muzyki, w bolesny urok jego głębokiej, subtelnej twórczości. Chopin jest wielkim genialnym muzykiem, którego wymieniać należy tylko obok Mozarta, Beethovena lub Rossiniego...". Łączyła ich (a nie dzieliła!) także fascynacja kobietą - George Sand.

Heinego za życia nieustannie tępiono. Za pochodzenie, odważne poglądy, trudną, hermetyczną poezję. Podobnie jak Norwid nie doczekał uznania. Nawet po śmierci niszczono go i lekceważono. Hitler próbował wymazać z pamięci Niemców nazwisko pisarza żydowskiego pochodzenia - paląc na stosie jego książki. Nie udało mu się jednak usunąć ze zbiorowej świadomości (i tożsamości) typowo germańskich utworów Heinego, w Trzeciej Rzeszy wydawano więc “Lorelei" jako anonimową balladę ludową.

W Polsce Heinego “utrupiono" przez brak zainteresowania, lekceważenie i fatalne przekłady. Miał jednak i nadal ma w naszym kraju wiernych wielbicieli. Stiller napisał o nim: “Stał się dla mnie tym, czym dla innych Biblia lub Mickiewicz". Władysław Bartoszewski - odbierając w 1996 r. w Düsseldorfie Nagrodę Heinego - opowiadał okupacyjną historię, gdy niemiecki policjant przeszukując jego mieszkanie natrafił na tom Heinego, ale nazwisko poety nic mu nie mówiło. “Ci ludzie, a raczej ich nauczyciele nie należeli do naszej Europy, do Europy Heinego, ani do Europy młodego polskiego studenta, którym wtedy byłem" - komentował Bartoszewski.

Andrzej Szczypiorski w ostatnim eseju, opublikowanym pośmiertnie w “Gazecie Wyborczej" napisał: “Ponieważ trochę już pożyłem, to naczytałem się sporo książek. Wśród tych lektur Heine zajmuje miejsce szczególne. Myślę, że warto, by inni też go dzisiaj czytali. Uważam, że był bardzo wielkim pisarzem, wniósł do mojej wiedzy o świecie element niepokoju, niepewności i bolesnego wahania".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2003

Artykuł pochodzi z dodatku „Unia dla Ciebie (44/2003) - Niemcy