Powroty do Młodej Polski

Niebezpiecznie mieć geniusza za przyjaciela. Lucjan Rydel (1870-1918) jest dziś dla nas przede wszystkim Panem Młodym z Wesela; arcydramat Wyspiańskiego, a jeszcze bardziej Boyowa Plotka o »Weselu«, utrwaliły w zbiorowej pamięci obraz niebezpiecznie bliski karykatury. Tymczasem - o czym przed dwoma laty pisała w Tygodniku Maria Rydlowa - biograficzna legenda często odbiega od prawdy.

27.03.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Zapominamy, że chodzi o utalentowanego i wszechstronnie wykształconego pisarza, dziedzica najlepszych tradycji inteligencji krakowskiej, wnuka filozofa Józefa Kremera, społecznika prowadzącego szeroką działalność oświatową. Opublikowane w 1979 r. listy Wyspiańskiego poświadczają znaczenie, jakie miała dlań przyjaźń z Rydlem, Rydel zaś, choć musiał boleśnie przeżyć wrzawę wokół “Wesela", od początku dostrzegł w dramacie przyjaciela arcydzieło.

Sam zasłynął przede wszystkim jako człowiek teatru, autor “Zaczarowanego koła" i niezwykle popularnego “Betlejem polskiego". Po wojnie parokrotnie wznawiano jego opowieść ze starożytnej Grecji; “Ferenike i Pejsidoros" przypomina o erudycji autora - znawcy antyku, tłumacza Homera i Wergiliusza. Teraz zaprezentowano nam Rydla-liryka. Przygotowana przez Lesława Tatarowskiego książka to przede wszystkim przedruk “Poezji" - jedynego tomu wierszy Rydla, opublikowanego po raz pierwszy w 1898 roku, z rysunkami Wyspiańskiego - oparty o trzecie, najobszerniejsze wydanie z roku 1909. W uzupełnieniu dodano dalsze utwory z cyklu “Wiersze do obrazów Jacka Malczewskiego" (ich część znalazła się już w “Poezjach"), kilka wierszy rozproszonych i kilka przekładów (homerycki “Hymn do Dionizosa", Pindar, Anakreont, Horacy, Heine).

Antyk, idylla w bronowickiej Arkadii i sacrum - takie trzy ważne wątki liryki Rydla wskazuje Tatarowski. Pozwalają one przezwyciężyć chaos współczesnej cywilizacji, wyprowadzają z zaklętego kręgu modernistycznego smutku, choroby końca wieku. Służy temu również rygor formy, zbliżający Rydla do parnasistów, czystość i precyzja poetyckiego języka. Dodać jednak trzeba, że sonety należące do cyklu “Mitologie" odsłaniają także ciemną i dramatyczną stronę “Wiecznej Grecji"; wśród bohaterów cyklu są wszak Danaidy, Syzyf, Orfeusz, wpleciony w koło Iksjon, płacząca krwawymi łzami Meduza (“Tak Rozpacz tylko płacze w ducha czarnej głębi..."), Erynie, Ifigenia, Hekabe po klęsce Troi (“Żywy trup... nic nie myśli... nie czuje... i nie wie...").

Inaczej w odnawiającym tradycję idylliczną cyklu “Mojej żonie", dołączonym do drugiego wydania “Poezji" z roku 1901 - roku premiery “Wesela". Cykl warto przeczytać choćby jako swoisty suplement do dzieła Wyspiańskiego. Jawny autobiografizm - na który wskazuje choćby użycie prawdziwego imienia Jadwigi Mikołajczykówny - łączy się z wyraźną stylizacją. Jak zauważa Tatarowski, ten cykl erotyków to “rodzaj lirycznego pamiętnika, rejestrującego miłosne uniesienia, rozwój uczucia i dojrzewanie autora do podjęcia kroku ciągle jeszcze nie mieszczącego się w normach ówczesnej obyczajowości". Wykracza on poza wymiar sentymentalnej przygody “pana z miasta": dla Rydla “droga do Bronowic i spotkana tam miłość okazują się drogą do prawdziwego człowieczeństwa".

I jeszcze motyw trzeci - sacrum. Rydel okazuje się tu, inaczej niż wielu jego rówieśników, poetą wiernym chrześcijańskiej ortodoksji. Wątki zaś religijne splatają się u niego w późniejszych latach coraz mocniej z patriotycznymi. W opublikowanej w 1907 roku “Kolędzie" Trzej Królowie to “Jeńcy świata i tułacze / Co królestwo swe żebracze / Noszą w sobie wiecznie, wszędzie", Dzieciątku zaś ofiarowują “Nie kadzidło, mirrę, złoto, / Jeno rany i kajdany / I niewolą duch znękany / I wnętrzną zgryzotą". Trudno bez wzruszenia czytać powstałe w latach I wojny światowej (“gdy na oślep świat leci w potępieńcze boje") poetyckie modlitwy do Czarnego Chrystusa z katedry wawelskiej, jeśli się pamięta, że zmarły 8 kwietnia 1918 roku poeta nie doczekał tego, o co prosił - wskrzeszenia Polski niepodległej. (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2004, s. 292. Wstęp, wybór i opracowanie tekstu: Lesław Tatarowski. 21. tom Biblioteki Poezji Młodej Polski założonej w 1978 roku przez Marię Podrazę-Kwiatkowską i Jerzego Kwiatkowskiego.)

  • Ludwik Maria Staff: UTWORY WYBRANE 
  •  

 

 

Miał jedenaście lat, gdy jego najstarszy brat Leopold opublikował debiutanckie “Sny o potędze", zbiór wierszy stanowiący punkt zwrotny w dziejach poezji młodopolskiej. Zmarł na gruźlicę w zakopiańskim sanatorium doktora Dłuskiego 17 stycznia 1914 roku, nie doczekawszy 24. urodzin.

Publikując w czasopismach, używał pseudonimu “Jan Strzemię", by nie kojarzono go ze sławnym już bratem. Za życia nie wydał żadnej książki. W lutym 1914 Leopold pisał do przyjaciela, krytyka Ostapa Ortwina: “Przeglądałem też trochę rzeczy Ludwika i znalazłem dużo b. dobrych rzeczy, nieznanych zupełnie". Wkrótce ukazała się powieść Ludwika Marii Staffa “Grzeszne gołębie", rok później - tom opowiadań, a w 1922 roku - tom wierszy “Zgrzebna kantyczka", wznowiony 55 lat później.

Obecna edycja obok “Zgrzebnej kantyczki" obejmuje także utwory rozproszone oraz inedita wydobyte z rękopisów. Prócz własnych wierszy młodego poety znalazły się tu jego przekłady z Georgego, Dżelaleddina Rumiego i poetów chińskich, fraszki, aforyzmy, dramat poetycki “Dary ziemi" i dialogi liryczne. Obszerny szkic Katarzyny Fazan przynosi wielostronny portret młodo zmarłego pisarza, wskazuje drogi rozwoju rysujące się w jego poezji, śledzi jej “zmienny rytm, przechodzący od notowania głębokich zwątpień do poetyckiego krystalizowania drobnych radości płynących z obserwowania i poznawania świata zmysłowego", analizuje obecne w niej wątki religijne i motywy franciszkańskie.

“Mimo że Ludwik Staff był rówieśnikiem Zegadłowicza, Tuwima czy Wittlina - pisze autorka - i tak naprawdę należał do generacji przyszłych twórców dwudziestolecia międzywojennego, całość jego egzystencji, fizycznej i artystycznej, zamknięta została w epoce Młodej Polski. W pewnym sensie okazał się jej ostatnim »meteorem«". Był artystą nie do końca spełnionym i nawet prośba zawarta w tłumaczonym przezeń wierszu Stefana George - “Że mi tedy umrzeć trzeba, / O to jedno tylko proszę: / W zimie mi nie dajcie umrzeć, / Gdy nie widać blasku nieba!" - pozostała niewysłuchana... (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005, s. 308. Wstęp, wybór i opracowanie tekstu: Katarzyna Fazan. Biblioteka Poezji Młodej Polski; tomy poprzednie to odnotowany wyżej Rydel oraz “Poematy prozą" Stanisława Przybyszewskiego w dwujęzycznej, polsko-niemieckiej edycji opracowanej przez Gabrielę Matuszek, kolejnym tomem mają być “Poezje wybrane" Marii Grossek-Koryckiej.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2005

Podobne artykuły