Upadek kardynała

Homoseksualna afera kardynała O’Briena rzuciła cień na obóz obrońców małżeńskiego tradycjonalizmu. Teraz adwokaci małżeństw jednopłciowych przemawiają z pozycji wyższości moralnej.

11.03.2013

Czyta się kilka minut

Kardynał Keith Patrick O’Brien, Edynburg, Szkocja. 16 września 2010 r. / Fot. Scott Campbell / AP / EAST NEWS
Kardynał Keith Patrick O’Brien, Edynburg, Szkocja. 16 września 2010 r. / Fot. Scott Campbell / AP / EAST NEWS

Kiedy we wrześniu 2010 r. Benedykt XVI przybył z wizytą do Wielkiej Brytanii, rozpoczął podróż od Edynburga. Na lotnisku powitał go zwierzchnik Kościoła katolickiego w Szkocji, kardynał Keith O’Brien. Nic jeszcze nie wróżyło wówczas ani nadciągającego kresu pontyfikatu, ani spektakularnego upadku arcybiskupa Edynburga.

23 lutego 2013 r. londyński „The Observer” zarzucił O’Brienowi „niewłaściwe zachowanie” wobec trzech księży i jednego byłego księdza. Do incydentów miało dojść w latach 80., kiedy był rektorem seminarium w Aberdeen oraz (od 1985 r.) arcybiskupem metropolitą Saint Andrews i Edynburga. Zanim sprawa trafiła do prasy, oskarżyciele wnieśli oficjalną skargę do nuncjusza w Londynie, abp. Antonia Menniniego. Wszystko to nastąpiło jeszcze przed ogłoszeniem abdykacji przez papieża, co obala teorię liberalnego spisku, związanego z konklawe.

Dwa dni po publikacji artykułu kardynał O’Brien złożył urząd arcybiskupi i oświadczył, że na konklawe się nie wybiera. Wówczas jeszcze twierdził, że zarzuty są nieprawdziwe, ale sześć dni później wydał komunikat, w którym de facto przyznał się do winy i do swojego homoseksualizmu. „Zdarzało się, że moje zachowania seksualne były poniżej poziomu, jakiego oczekuje się od księdza, arcybiskupa i kardynała” – wyznał O’Brien, przeprosił, i dodał, że usuwa się całkowicie z życia publicznego.

DYMISJA PRZED KONKLAWE

Historia rozegrała się błyskawicznie, a dramatycznego efektu dodały jej niewątpliwie wydarzenia w Watykanie. Dołożono starań, żeby brytyjski skandal nie zaszkodził wyborowi nowego papieża. Potwierdził to poniekąd sam O’Brien, kiedy tłumaczył swoją – wręcz niespotykaną – decyzję o nieuczestniczeniu w konklawe tym, że nie chciał niepotrzebnie ściągać na siebie uwagi mediów.

Jednak tempo jego dymisji zrobiło wrażenie nawet na krytykach Kościoła. W liberalnych komentarzach chwalono zdecydowaną reakcję Benedykta XVI, kontrastując ją z ciągnącymi się latami aferami pedofilskimi wśród kleru. Otwartym pytaniem pozostało jednak to, czy o homoseksualnym molestowaniu przez O’Briena wiedział ktoś z jego przełożonych, a jeśli tak, to od kiedy. Mówiąc inaczej, chodzi o to, czy jego seksualne „nieuporządkowanie” – by użyć języka Katechizmu – było tajemnicą jego sumienia, czy też zostało zatuszowane.

W ostatnich miesiącach nazwisko kardynała O’Briena pojawiało się często w brytyjskich mediach. Dla większości dziennikarzy hierarcha odgrywał rolę czarnego charakteru w debacie na temat otwierania instytucji małżeństwa dla par tej samej płci. Jego wypowiedzi, wyrażające tradycyjną naukę Kościoła, uznawano za skrajne, graniczące dziś z – właściwie niedopuszczalnym w brytyjskim dyskursie publicznym – odrzuceniem homoseksualizmu w ogóle.

Od wielu lat arcybiskup Edynburga konsekwentnie protestował najpierw przeciwko prawu par homoseksualnych do adopcji, potem przeciwko legalizacji w 2005 r. jednopłciowych związków partnerskich, a ostatnio przeciwko, przyjętemu przed miesiącem przez Izbę Gmin, projektowi nowych małżeństw, które nazywał „szaleństwem, dowodem zwyrodnienia społeczeństwa i próbą groteskowego przeinaczenia prawa człowieka”. Nic dziwnego, że największa organizacja gejowska w Europie, Stonewall, przyznała mu niedawno ironiczny tytuł „Bigota Roku”. Dla sympatyków kardynała było to dowodem jego osobistego znaczenia, oraz tego, że katolickie poglądy na homoseksualizm są obiektem nie tylko szyderstw, ale wręcz prześladowań.

WATYKAN: OBIETNICA ŚLEDZTWA

Publiczne mea culpa O’Briena spadło jak grom z jasnego nieba, choć pojawiło się po oskarżeniach w prasie i po jego błyskawicznej rezygnacji, która mogła sugerować, że w zarzutach kryje się ziarno prawdy. „Coming out” kardynała, nawet jeśli został sprowokowany czy – być może – na nim wymuszony, jest wydarzeniem precedensowym.

O’Brien nie zarzucił oskarżycielom, że kłamią. Przyznał zatem, że miał homoseksualne skłonności zanim, jako 47-latek, został jednym z najmłodszych arcybiskupów na świecie. Zarzucono mu seksualne napastowanie seminarzysty, który został później wyświęcony, ale porzucił powołanie kapłańskie na wieść o nominowaniu O’Briena na biskupa. Inny oskarżyciel zeznał, że jako młody ksiądz został do przyszłego kardynała wysłany z problemami psychicznymi, a ten go wykorzystał. Dziennikarka, do której zwrócili się księża, twierdzi, że widziała odpowiedzi nuncjusza, w których abp Mennini mówił im, że docenia ich odwagę. Pojawiły się też doniesienia, że sprawa zostanie zbadana przez Watykan.

Arcybiskup Glasgow, Philip Tartaglia, który z papieskiego poruczenia tymczasowo objął w zarząd sąsiednią, opuszczoną przez O’Briena archidiecezję, powiedział w kazaniu, że sprawa ściągnęła na Kościół mnóstwo zarzutów, z których najgorszy jest zarzut hipokryzji. Dodał: „Wiarygodność i autorytet moralny Kościoła katolickiego w Szkocji poważnie ucierpiały i musimy się z tym pogodzić”. Choć Tartaglia przestrzegł przed popadaniem w defetyzm, to jednak stwierdził, że odbudowanie zaufania może zająć Kościołowi długie lata.

NARODZINY STEREOTYPU

Afera O’Briena stanowi cios dla kampanii w obronie tradycyjnego małżeństwa i prawa do głoszenia katolickiego nauczania w sprawie homoseksualizmu. Wprowadza podejrzenie, że publiczne atakowanie zachowań homoseksualnych jest tylko formą represjonowania przez autora tej wypowiedzi, czy to księdza, czy to biskupa, własnej, skrywanej orientacji seksualnej. Już wcześniej zwolennicy otwarcia instytucji małżeństwa dla gejów przedstawiali proponowaną reformę jako kolejny etap w dziejach cywilizowania świata, na równi z emancypacją kobiet. W ich historiozofii to O’Brien, Kościół katolicki i większość pozostałych religii reprezentują skompromitowany Ciemnogród.

Paradoksalnie sam O’Brien, który dla lobby homoseksualnego uchodził za wcielonego diabła, został przez nie potraktowany wyjątkowo łagodnie. Owszem – zarzucono mu hipokryzję i nadużycie władzy, ale w końcu pozostawiono w spokoju, jako nieszczęśnika, który w tragiczny sposób zmagał się ze swoimi tłumionymi potrzebami. Dla tegoż lobby O’Brien stał się negatywnym symbolem czy nowym stereotypem: zakłamanego kardynała-geja (tak jak jest nim ksiądz-pedofil), z którym Kościół będzie się musiał zmagać.

W tej sytuacji tym większe znaczenie dla Kościoła katolickiego w Wielkiej Brytanii będzie miał wynik konklawe, na którym zabraknie głosującego kardynała z Walii, Anglii, a teraz i Szkocji. Katoliccy komentatorzy sugerują potrzebę głębszej wewnętrznej dyskusji: o homoseksualizmie wśród kleru, celibacie i sposobie mianowania biskupów (jak możliwa była ta niezwykła kariera księdza-homoseksualisty?). Ich zdaniem dyskusja nie musi prowadzić do obalenia celibatu. Powinna jednak wskazać, jak nie dopuszczać do podobnych historii, jak nie odstraszać tych, którzy zmagają się z powołaniem, i jak wspierać – a nie potępiać – ewentualne ofiary molestowania w seminariach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2013