Umierać za Tyflis

Sto lat temu Gruzini ogłosili niepodległość. Dla Lenina było to jak wyzwanie: rządzona przez demokratyczną lewicę Gruzja była atrakcyjną alternatywą dla bolszewizmu.

28.05.2018

Czyta się kilka minut

Zgromadzenie założycielskie niepodległej Gruzji. Tyflis (tak nazywało się wówczas obecne Tbilisi), rok 1918. / NARODOWE ARCHIWUM GRUZJI
Zgromadzenie założycielskie niepodległej Gruzji. Tyflis (tak nazywało się wówczas obecne Tbilisi), rok 1918. / NARODOWE ARCHIWUM GRUZJI

W jednym ze swoich opowiadań Ksawery Pruszyński opisuje spotkanie – w 1945 r., w Paryżu – polskiego dziennikarza z gruzińskim przywódcą emigracyjnym. Gruzin mówi Polakowi: „Nigdy już więcej na tych tu liczyć nie można. Dla mnie, wychowanego w ich kulcie, będzie to ciężka decyzja, dla młodszych tam – może nie. Ale drugi raz nigdy już nie będzie możliwe, aby ci, co zostali zawiedzeni tak straszliwie, zawierzyli tak pełnie. Pan wzruszy ramionami i powie: co wielkiemu Zachodowi po biednej małej Gruzji? (...) Nas mogą jeszcze kiedyś potrzebować, ale nas wtedy nie będą mieli”.

W 1945 r. rozważania gruzińskiego emigranta i jego żal do Zachodu miały już tylko wymiar teoretyczny: od ćwierćwiecza Gruzja była pod panowaniem sowieckim. Tymczasem zmarły niedawno historyk Richard Pipes twierdził, że po rozpadzie carskiej Rosji ten kraj miał szansę zachować niepodległość. Dlaczego Gruzinom to się nie udało?

Turcja idzie na Kaukaz

Pierwsze miesiące po rewolucji lutowej w 1917 r. – oznaczającej upadek trzystuletnich rządów Romanowów upływają spokojnie w Tyflisie (tak do 1936 r. nazywało się obecne Tbilisi). Choć później, u kresu ZSRR, Gruzini będą w awangardzie ruchów rozsadzających imperium, to wtedy główni gruzińscy politycy nie rwą się do państwowości. Przyszłość widzą wciąż w ramach Rosji: tej, która na początku XIX w. podbiła dwa gruzińskie królestwa.

W Gruzji jest wtedy dość spokojnie, bo armia rosyjska – walcząca z Turkami na biegnącym nieopodal froncie południowym I wojny światowej – nie rozpada się. Nie notuje się tu takiego maruderstwa i grabieży, jest w innych częściach Rosji.

Sytuacja zmienia się, gdy jesienią w Piotrogrodzie upada rząd republikański i władzę przejmują bolszewicy. Ogłaszają, że podzielą ziemię między proletariuszy, a chłopscy „proletariusze” – nie chcąc przegapić podziału – opuszczają masowo szeregi armii i ciągną na ojcowizny. Zapanowuje chaos, który dla Gruzinów oznacza, że nie ma kto bronić ich przed Turkami. Bolszewicy podpisują z państwami centralnymi – w tym z Turcją – zawieszenie broni. Dla Turków droga na wschód staje otworem, Kaukaz jest bezbronny.

I rzeczywiście: Turcy szybko odzyskują tereny, które wcześniej utracili na rzecz Rosji, i zbliżają się do przedwojennej rosyjskiej rubieży – a więc do Gruzji, forpoczty Kaukazu od strony zachodniej. Negocjacje toczą się nad głowami Gruzinów. W tym regionie to państwa centralne – Turcja i Niemcy – narzucają warunki. Bolszewicy są gotowi zgodzić się na wiele, bo przede wszystkim chcą umocnić swą władzę w centrum Rosji. Oddają Turkom część kaukaskich ziem, w tym trzecie największe miasto regionu – gruzińskie Batumi.

Strach pada też na Ormian i Azerów. Zwłaszcza ci pierwsi boją się Turków, wszak od ludobójstwa ormiańskiego w Imperium Osmańskim minęło raptem kilka lat. Trzy kaukaskie narody zwierają więc szyki.

Rozbieżne interesy

Do formalnej emancypacji Kaukazu Południowego od Rosji dochodzi wiosną 1918 r. Powstaje Zakaukaska Demokratyczna Republika Federacyjna (ZDRF) ze stolicą w Tyflisie. Zmuszeni sytuacją międzynarodową, Gruzini – wraz z Azerami i Ormianami – rozstają się z Rosją. Chcą się usamodzielnić i zyskać poparcie w świecie, by nie zostawić swych ziem na pastwę targów Konstantynopola i Piotrogrodu.

Dużo o ówczesnej mentalności mówi pierwszy człon nazwy nowego tworu: Zakaukaska. Czemu Ormianie, Azerowie i Gruzini sami siebie tak umniejszyli? Wszak region ten leży za Kaukazem tylko z perspektywy Rosji. To tak, jakby Niemcy nazwali Polskę „Zaodrzem”, a potem Polska sama siebie tak nazwała. Z punktu widzenia Gruzinów oni są Przedkaukaziem, a na Zakaukaziu jest Moskwa... (niezręczna nazwa używana jest zresztą także i dziś).

Premierem i ministrem spraw zagranicznych ZDRF zostaje Gruzin, wicepremierami Ormianin i Azer. Tyflis przystępuje do rozmów z Turcją. Ale interesy trzech narodów okazują się rozbieżne. Główna partia Azerów przysyła na rokowania własne delegacje. Richard Pipes pisze: „Utrzymywały one ścisłą łączność z delegacją północnokaukaskich działaczy narodowych i wydawały się znacznie bardziej zainteresowane zapewnieniem sobie pomocy Porty [tj. Turcji] w utworzeniu państwa azerbejdżańsko-północno­kaukaskiego niż odparciem tureckiego ataku. Pertraktacje między Turkami a delegacją azerbejdżańską i północnokaukaską kazały przypuszczać, że trwają uzgodnienia w sprawie stworzenia państwa pantureckiego”.

Gdyby Turcy pokonali wtedy słabych Gruzinów i Ormian, mogliby połączyć się z Azerami (bliskimi im etnicznie i religijnie), a następnie z ludami turkijskimi w Azji Centralnej (Kazachami, Kirgizami, Uzbekami) czy nawet z Baszkirami i Tatarami w Rosji – i stworzyć panturkijskie imperium.

Trzy niepodległości

Inna jest więc optyka Azerów, a inna Ormian i Gruzinów, którzy w Turkach widzą śmiertelne zagrożenie. W efekcie – jak pisze historyk Wojciech Materski – „politycy gruzińscy, ormiańscy i azerscy odnosili się do siebie nieufnie. Zbyt wiele dzieliło te narody w przeszłości, by wymuszone połączenie w jednym państwie wpłynęło na zatarcie tych resentymentów. Każdy pilnował każdego, czuwając nad sprawami bliskimi przede wszystkim jego nacji”.

ZDRF jako państwo nie funkcjonuje. Nie zostaje też uznane międzynarodowo (Francja i Anglia pozostają na nie obojętne). A każdy z trzech narodów zarządza swoimi sprawami u siebie. Udaje się wykonać tylko kilka symbolicznych gestów – jak wypuszczenie waluty (dziś to gratka dla kolekcjonerów).

Już po 35 dniach idea „panpołudniowokaukaskiego” państwa bankrutuje, rozpad federacji jest nieunikniony. Gruzini winą za to obciążają spiskujących z Turkami Azerów, Ormianie – Gruzinów spiskujących z Turcją, Azerowie – Gruzinów spiskujących z Niemcami.

26 maja 1918 r. Gruzini proklamują Demokratyczną Republikę Gruzji. Premierem, aż po jej kres, będzie Noe Żordania – lewicowiec, z partii mienszewików. Ten dzień do dziś obchodzony jest jako święto niepodległości (z państw posowieckich tylko Gruzja i Estonia obchodzą te święta na pamiątkę wydarzeń z 1918 r.). Ormianie i Azerowie swoje niepodległe państwa proklamują dwa dni po Gruzji.

Rewolucja mienszewicka

Nastaje więc niepodległość. W Gruzji rządzą socjaldemokratyczni mienszewicy – wygrywają wybory ogromną przewagą głosów. Część z nich odgrywała wcześniej czołową rolę w piotrogrodzkich radach delegatów (dzierżących realną władzę po upadku caratu), a po przewrocie bolszewickim musieli uciekać i dołączyli do swych stronników w Tyflisie.

Mienszewicy to ideowi krewni swego ziomka – Józefa Stalina. Taką nazwę oni i ich stronnicy z innych zakątków imperium otrzymali kilkanaście lat wcześniej. W 1903 r. trwał zjazd Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, trwała zażarta dyskusja między dwoma obozami. Pierwsi widzieli partię jako szeroki ruch robotniczy, zdecentralizowany i bez silnego przywództwa. Drudzy, dowodzeni przez Lenina, byli orędownikami ugrupowania konspiracyjnego i scentralizowanego.

W większości byli ci pierwsi. Doszło do schizmy. Lenin założył wówczas radykalne skrzydło rosyjskich socjaldemokratów, które – choć wtedy mniejszościowe – nazwał propagandowo „większościowcami” (po rosyjsku: bolszewicy). Oponentów zaś określił mianem „mniejszościowców”, a więc mienszewików.

Gruzja to jedyne miejsce, gdzie do władzy trwale doszli nie bolszewicy, lecz mienszewicy. W kolejnych miesiącach roku 1918 trwa więc tu rewolucja mienszewicka – jak moglibyśmy dziś powiedzieć: alternatywny wariant historii.

Gruzja ma stać się republiką demokratyczną i neutralną. Antyklerykalni mienszewicy idą na kompromisy z nastrojami społeczeństwa: godzą się na istnienie Cerkwi prawosławnej, choć rozdzielają ją od państwa. Ustrojowo wzorują się na Szwajcarii, np. chcą wprowadzić kantony (gdyby gruzińska państwowość przetrwała i udało się wprowadzić taki podział terytorialny, może Abchazja i Osetia wciąż byłyby jej częściami).

Alternatywa dla bolszewizmu

W kraju narastają nastroje patriotyczne – choć, jak zauważał Pipes, wcześniej Gruzja należała do tych regionów Rosji, które „zdradzały najsłabsze skłonności” w kierunku emancypacji narodowej. Przeprowadzona zostaje udana reforma rolna. Wprowadza się takie nowoczesne rozwiązania jak obywatelska inicjatywa ustawodawcza, referendum, prawa wyborcze kobiet (przed Francją, Włochami czy USA), a także nowoczesne prawo socjalne.

Do Gruzji wracają liczni emigranci. Powstają muzea, a także – w ciągu pierwszych kilkunastu miesięcy istnienia państwa – przeszło 2 tys. bibliotek i czytelni. W Tyflisie rodzi się uniwersytet i jest chyba coś symbolicznego w tym, że na początku ma on tylko jeden kierunek: filozofię. Bo taki jest to kraj, do pewnego stopnia teoretyczny: z nowoczesnym prawodawstwem, ale ze zrujnowaną gospodarką i przede wszystkim z niepewnym jutrem. Czego elity są świadome: w 1919 r. aż połowa budżetu trafia do ministerstwa obrony.

Gruzja ma pomysł na siebie: chce utrzymywać się z handlu manganem, drewnem i węglem, liczy na zachodnie inwestycje. Stan gospodarki jest marny, lecz pozwala mieć nadzieję na odbudowę. O ile sytuacja międzynarodowa będzie sprzyjać.

Ale bolszewikom Gruzja jest nie w smak. Uznają ją za swoją „oderwaną prowincję”. A poza tym gruziński mienszewizm jest atrakcyjną alternatywą ideową dla bolszewizmu. Materski pisze: „Przywódcy II Międzynarodówki głosili, że to właśnie Republika Gruzińska, w której rządzi niepodzielnie partia socjaldemokratyczna, jest wzorem dla światowego proletariatu, natomiast bolszewizm to ideologiczne wynaturzenie”.

Z rąk do rąk

Gdy rozpadała się kaukaska federacja, Azerowie mieli rację: Gruzini prowadzili tajne rozmowy z Niemcami. Berlin boi się zapędów sojuszniczej Turcji i chce mieć roponośny Kaukaz w swojej strefie wpływów. Składa więc Tyflisowi ofertę: Gruzini pozwolą na transport wojsk niemieckich i zainstalowanie u siebie niemieckich baz wojskowych, a w zamian Berlin zapewni Gruzji bezpieczeństwo.

Tyflis obawia się Turcji i nie może liczyć na Francję i Anglię, więc przystaje na tę propozycję. Tak zaczyna się kilkumiesięczna okupacja (dość zaborcza) Gruzji przez Cesarstwo Niemieckie. Nikt nie przypuszcza, że wkrótce przestaną istnieć niemal wszyscy aktorzy, którzy rywalizują w regionie: pragnący restaurować carat „biali”, Imperium Osmańskie, Cesarstwo Niemieckie, Gruzja, Armenia i Azerbejdżan...

Berlin kapituluje wobec ententy w listopadzie 1918 r. Do końca roku Niemcy wycofują się z Kaukazu. Miejsce państw centralnych na Kaukazie Południowym zajmuje ententa, Gruzja przechodzi z rąk do rąk. Teraz mają „zaopiekować” się nią Brytyjczycy.

Tyflis zdaje sobie sprawę, że w tej rozgrywce jest przedmiotem, a nie podmiotem. Proponuje Londynowi, by objął Gruzję protektoratem, nie ingerując w jej wewnętrzne sprawy. Brytyjczycy nie przystają na to – zamiast tego, podobnie jak Niemcy, eksploatują gruzińską ziemię, początkowo traktując ją jak łup (widzą w Gruzji niedawne niemieckie lenno).

A jest to czas, gdy sympatie zwycięzców z I wojny światowej odgrywają rolę kluczową. Rusza konferencja pokojowa w Wersalu, świat na nowo się dzieli, powstają nowe państwa. Ale na Kaukazie dla ententy najważniejsze jest stworzenie anty­bolszewickiej siły, która przywróci ład. Los rosyjskich „kresów” pozostawia się do rozstrzygnięcia przyszłym władzom Rosji (wyjątek stanowią Polska i Finlandia).

Zachodni wyrok śmierci

Gruzini nie mogą więc liczyć na uznanie ich niepodległości przez Zachód. Zależy im już tylko, by nie podbili ich Turcy ani bolszewicy. Proszą, by któreś z zachodnich mocarstw objęło ich mandatem (wzięło pod opiekę). W grę wchodzą Włochy, Wielka Brytania lub USA. Ale choć ostatecznie mocarstwa obejmują swoimi mandatami takie tereny jak Kamerun, Mezopotamia czy Palestyna, nikt nie bierze odpowiedzialności za Gruzję – uznając ją nadal za wewnętrzną sprawę Rosji.

Tylko że Rosja już nie istnieje. A to oznacza, że po tym, jak w latach 1918-19 istnienie Gruzji zapewniali (mimo wszystko) Brytyjczycy i Niemcy, teraz jest ona pozostawiona sama sobie. A raczej – pozostawiona Moskwie i Turkom. Zachodnie désintéressement Gruzją jest więc dla niej wyrokiem śmierci – a jego wykonanie tylko odłożone w czasie.

Przez jakiś czas nadzieje Tyflisowi daje jeszcze rywalizacja sowiecko-turecka. Ale potem układ sił zmienia Mustafa Kemal – przyszły Atatürk i twórca nowej Turcji (w 1923 r. obali on sułtanat i ogłosi republikę). Jego umocnienie się w Anatolii (graniczącej z Kaukazem) i zawiązanie sojuszu z Moskwą na początku 1920 r. oznaczają, że Gruzini nie mogą już liczyć nawet na rolę kraju buforowego między dwoma rywalami (w takiej roli Piłsudski widział w tym czasie Ukrainę).

Moskwa może przystąpić do działania.

Chwilowy ratunek Piłsudskiego

Wiosną 1919 r. bolszewicy zaczynają podbój Kaukazu. Zdobywają jego północną część i dochodzą do Azerbejdżanu – pierwszej na świecie islamskiej republiki. Zależy im na szybkim zajęciu Baku, ze względu na złoża ropy. Po jego opanowaniu, Armię Czerwoną od Tyflisu dzieli raptem ok. 100 km – tyle co z Radomia do Warszawy.

Armia bolszewicka idzie na Tyflis. Wydaje się, że dni Gruzji są policzone. Aż nagle: kilkaset kilometrów dalej, na Ukrainie, Polacy odnoszą sukcesy, niebawem zajmą Kijów. Lenin wstrzymuje ofensywę na Gruzję. Materski pisze, że rozkaz Lenina „przyszedł w samą porę, jako że oddziałom gruzińskim w walkach odwrotowych zaczęło brakować amunicji, a wojskowe misje ententy uchylały się od odpowiedzi, czy chociażby w tym zakresie Gruzja może liczyć na wsparcie”. Choć „można go było udzielić bardzo szybko, ze składów broni alianckiej zgromadzonych w Batumi”.

W ten sposób Piłsudski pośrednio ratuje Gruzję. Ale tylko chwilowo. Rozejm z Polską, podpisany jesienią 1920 r., daje bolszewikom większe pole manewru. Już pod koniec 1920 r. podbijają Armenię. Gruzja pozostaje ostatnim wolnym krajem Kaukazu Południowego. Także „biali” na południu Rosji zostają doszczętnie rozbici.

Dopiero to skłania Zachód do uznania Gruzji, z początkiem 1921 r. Za późno: Gruzini są otoczeni przez armie Lenina i sprzymierzonego z nim Atatürka. Tyflis walczy jeszcze na arenie międzynarodowej, stara się o akces do Ligi Narodów. Ale nie zostaje przyjęty. Historyk Andrzej Furier pisze, że w niezręcznej sytuacji znalazła się wtedy delegacja polska, kierowana przez Ignacego Paderewskiego: „Zapewniając o swojej wielkiej sympatii dla Gruzji, Paderewski nie mógł jednak postąpić wbrew państwom, którym, jak powiedział: »Polska zawdzięczała niepodległość«. Dlatego też delegacja polska wstrzymała się od głosu”.

Inwazja

Tymczasem w bolszewickim kierownictwie trwa spór. Stalin naciska, by szybko podbić Gruzję. Lenin się waha – uważa, że w tym momencie korzyści byłyby mniejsze niż straty. Bolszewicy wygrali już wojnę domową, Lenin chce ustabilizować swą władzę i ruszyć z odbudową gospodarczą. Lada dzień zacznie się tzw. Nowa Polityka Ekonomiczna – kilkuletni taktyczny ukłon w stronę wolnego rynku. Do tego potrzebne jest ocieplenie z Zachodem, a podbój Gruzji może to uniemożliwić.

Poza tym pod znakiem zapytania stoi powodzenie operacji. Gruzini odbudowują armię, mają wysokie morale. Sowiecki raport wojskowy z grudnia 1920 r. szacuje, że podbój Gruzji zająłby sześć tygodni – ale pod warunkiem, że Turcy zachowają neutralność. W razie starcia z Turkami operacja może skończyć się katastrofą. Tymczasem na przełomie lat 1920-21 sojusz turecko-sowiecki wydaje się słabnąć. Pipes pisze: „Siergiej Kamieniew, naczelny dowódca sowieckich sił zbrojnych, był przekonany, że atak na Gruzję uwikła Rosję w długotrwałą wojnę, której prowadzenie przekracza możliwości Frontu Kaukaskiego. W trzech kolejnych raportach sporządzonych dla Lenina sprzeciwił się planom inwazji na Gruzję”.

Ale w końcu „jastrzębie” przekonują Lenina. Ofensywa Armii Czerwonej rusza 25 lutego 1921 r. Gruzini się bronią, lecz muszą walczyć na dwóch frontach – bo atakują ich też Turcy. Do końca liczą, że Francuzi i Brytyjczycy przyjdą im z pomocą, że Zachód zechce walczyć za Tyflis. Ale tak się nie stanie. W marcu bolszewicy opanowują Gruzję, a jej władze odpływają z czarnomorskiego brzegu na emigrację. Także – Noe Żordania.

Kaukaz Południowy znów staje się „Zakaukaziem”.

Rok 1921, rok 2008

Pierwowzorem Gruzina z prozy Pruszyńskiego był zapewne Żordania: premier wolnej Gruzji stał na czele emigracyjnych władz aż do swej śmierci w 1953 r.

Ale polityk z opowiadania Pruszyńskiego pomylił się: Gruzja raz jeszcze zaufała Zachodowi. W przeddzień wojny rosyjsko-gruzińskiej z 2008 r. ówczesny prezydent Saakaszwili powiedział: „Łatwo można zobaczyć, jak dzisiejsze wydarzenia przypominają te z 1921 r.”. Obserwatorzy rzeczywiście zestawiali te dwie daty: 1921 i 2008.

I choć wiele jest między nimi różnic, to w obu przypadkach wspólne jest jedno: wiara Gruzinów w Zachód – oraz ich rozczarowanie.©

ZBIGNIEW ROKITA jest dziennikarzem zajmującym się Europą Wschodnią, redaktorem dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2018