Ukraińców lubimy. Ale na Majdanie

Gdyby Herkules żył w dzisiejszej Polsce, król Eurysteus mógłby wśród dwunastu prac zlecić mu rozwiązanie problemu Ukraińskiego Domu Ludowego w Przemyślu - i miałby pewność, że z tym zadaniem heros sobie nie poradzi.

28.02.2008

Czyta się kilka minut

Problem jest współczesny, ale analogie do antyku same przychodzą do głowy - w lutym Dom dosięgły prawdziwe plagi: najpierw go zalało, potem wybuchł pożar. Strażacy gasząc ogień dodatkowo zalali kolejne pomieszczenia. Zniszczeniu uległo przemyskie archiwum Związku Ukraińców w Polsce, gromadzące dokumenty z lat1956-89.

Sprawa jest lokalna i powinna być uregulowana między władzami miasta a mieszkającymi tam Ukraińcami, tymczasem zyskała już wymiar międzypaństwowy, była przedmiotem poselskich interpelacji, otarła się o gabinety prezydentów obu krajów i rzuca cień na tzw. strategiczne partnerstwo między Warszawą a Kijowem. Ci sami politycy, którzy chcą być ambasadorami Ukrainy w Europie, nie potrafią pomóc w dość, w gruncie rzeczy, błahej sprawie. Ukraińcy mówią wręcz o szykanach, Polacy o proceduralnych przeszkodach. Choć problem dotyczy obywateli Polski, to zarazem stanowi przyczynek do dyskusji na temat stosunków obu krajów. Deklaratywnie i na szczeblu najwyższych władz były i są one dobre - jednak długo nierozwiązywana kwestia ruchu przygranicznego po wejściu Polski do strefy Schengen czy ociąganie się Donalda Tuska z wizytą w Kijowie pokazują, jak wielka jest przepaść między deklaracjami a rzeczywistością.

Brak troski

Trudna historia kamienicy przy ul. Kościuszki 5 sięga 1947 r. Wcześniej przez prawie pół wieku budynek służył społeczności ukraińskiej, która go kupiła ze składek. W ramach akcji "Wisła" dom został zarekwirowany. Ukraińcy wrócili doń w 1958 r., ale już nie jako właściciele. Od razu rozpoczęli starania o jego odzyskanie - bezskuteczne.

We Lwowie polska społeczność boryka się z podobnymi problemami i też domaga się lokalu. Demokratyczne państwa jednak w takich sytuacjach unikają zasady wzajemności. Inaczej żadnego problemu nie udałoby się rozwiązać. Tym bardziej że problem przemyski to polski problem, bo mieszkający w tym mieście Ukraińcy są obywatelami Rzeczypospolitej. Twierdzą oni jednak, że strona polska wykorzystuje ich sytuację do rozmów z władzami Lwowa.

Jeśli w latach 90. do ogólnopolskich mediów docierały jakieś informacje z Przemyśla, dotyczyły głównie narodowościowych animozji. Znawcy tematu twierdzili, że radykałów podjudzała Rosja, niechętna pojednaniu polsko-

-ukraińskiemu. Ale do pojednania w końcu doszło: otwarte zostały Cmentarz Orląt we Lwowie i ukraiński cmentarz w Pawłokomie. Problem Domu pozostał. Zmienił się tylko właściciel: Skarb Państwa przekazał budynek miastu, choć urzędnicy w Warszawie musieli wiedzieć, że o jego odzyskanie stara się mniejszość ukraińska. Stało się to w roku 2004, na krótko przed Pomarańczową Rewolucją, gdy wielu Polaków ruszyło na Majdan.

Zmieniały się kolejne rządy, przedstawiciele Związku Ukraińców pisali do kolejnych premierów i ministrów, ale problemu nie udawało się rozwiązać. Wydaje się on trwalszy niż sam budynek, który powoli popada w ruinę. W latach 90. społeczność ukraińska sfinansowała częściowo remont kamienicy, co miało ją kosztować 150 tys. zł. Ukraińcy liczyli, że miasto zwolni ich za to z czynszu. Ale przeliczyli się. Przestali więc płacić miastu za wynajem pomieszczeń. Sprawa trafiła do sądu, a ten nakazał spłatę zadłużenia. Do warszawskiej siedziby Związku Ukraińców w Polsce zapukał komornik. Ukraińcy zaczęli spłacać zadłużenie i nie zaprzestali starań o budynek. Jednocześnie zarzucają miastu brak troski o zabytkową kamienicę.

Gdy w 2005 r. Przemyśl odwiedził Wiktor Juszczenko, władze miasta wyraziły gotowość pójścia Ukraińcom na rękę. Na gotowości się skończyło. Światełko nadziei powtórnie zapaliło się, gdy podczas spotkania prezydentów Kaczyńskiego i Juszczenki w kwietniu 2007 r. ten pierwszy wyraził wolę rozmowy z przedstawicielami mniejszości ukraińskiej i wysłuchania ich postulatów. Spotkanie miało się odbyć w maju ubiegłego roku, ale Lech Kaczyński do dziś nie znalazł na nie czasu.

"Wisła" się ciągnie

Władze Przemyśla gotowe są oddać nieruchomość w zamian za rekompensatę od Skarbu Państwa, ten jednak - jak się wydaje - nie posiada budynku, który mógłby w zamian oddać miastu. Być może rozwiązanie przyjdzie z Ukrainy - szefowie trzech samorządów wojewódzkich: lwowskiego, iwano-frankowskiego i tarnopolskiego wyrazili chęć współpracy w celu odkupienia budynku. Padają argumenty, że stanowiłoby to zły precedens i w trudnej sytuacji postawiło Polaków, starających się o zwrot majątków na Ukrainie.

Ponadto miasto - zdaniem Ukraińców z Polski - żąda zbyt wiele za zrujnowaną kamienicę i nie chce uwzględnić kosztów, jakie ZUwP już poniósł (władze Przemyśla twierdzą, że cenę prawie 3 mln zł wyznaczył rzeczoznawca).

Dla społeczności ukraińskiej problem Domu to konsekwencja przeprowadzanych w 1947 r. deportacji i wywłaszczeń. Choć minęło ponad 60 lat, Polska w dużej mierze nie zadośćuczyniła ówczesnym ofiarom. Poczucie niesprawiedliwości potęgują badania historyków, którzy, jak dr Grzegorz Motyka, przekonują, że walka z UPA nie wymagała wcale aż tak drastycznych kroków. I choć akcję "Wisła" potępił także prezydent Lech Kaczyński, to na drodze prawnej ponoć nic zrobić się nie da - bo dekrety, na mocy których rozprawiono się z Ukraińcami, były zgodne z prawem, a dokumenty o ochronie praw człowieka napisano kilka dekad później i nie działają wstecz.

Jest jeszcze kwestia materialna. Wolna Polska nie spieszyła się także z tymi regulacjami prawnymi, które mogłyby złagodzić skutki działań komunistycznego reżimu. Np. dopiero w 2004 r. rząd zdecydował się przyznać renty specjalne byłym więźniom obozu w Jaworznie, przetrzymywanym tam bez wyroku w ramach akcji "Wisła". Można się domyśleć, że z ok. czterech tysięcy więźniów tylko garstka doczekała się tych świadczeń.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2008