Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Zrozumieliście to wszystko? Mówią Mu: »Tak jest«. A On rzekł do nich: »Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare«” (Mt 13, 51n).
„Ojciec rodziny” to polski dosłowny przekład Wulgaty – u św. Hieronima pojawia się tu łacińskie pater familias. W greckim tekście Mateusza mamy określenie oikodespotes, które może oznaczać „głowę rodziny” (dosł. „pana domu”), a także „zarządcę” (dość często polskie przekłady Nowego Testamentu idą za tym właśnie tłumaczeniem).
Tak czy owak, Jezus mówi tu o kwalifikacjach człowieka, któremu mógłby powierzyć odpowiedzialność za swoich „domowników”, tzn. za Kościół, innych wierzących, za nas. Zlecić mu przywództwo; i to jeszcze realizowane i przeżywane w określonym stylu: bardziej „ojca” niż „satrapy”. Św. Benedykt właśnie w taki sposób opisywał rolę opata we wzorcowej wspólnocie chrześcijańskiej. Przyznawał mu władzę niemal równie absolutną, co nieodwołalną (jak nieodwołalne jest ojcostwo); ale też – właśnie – stawiając mu przed oczy model ojcowski oczekiwał odeń, iż będzie chciał bardziej „pomagać” swoim braciom, niż podkreślać swoje pierwszeństwo („prodesse magis quam praeesse”), i że uda mu się wzbudzać u nich bardziej miłość niż strach („plus amari quam timeri”). Kto by mógł zostać powołany na takie stanowisko?
Jezus mówi: „Uczony w Piśmie”.
Wydaje się to oczywiste. Kto z nas powierzyłby zarząd Kościołem człowiekowi, który nie zna Biblii? Skąd miałby w takim razie czerpać właściwe dla swego zadania wzorce i treści? Skąd mógłby wyprowadzić zasady dyscyplinujące najpierw jego samego? I dokąd – do jakiego celu – mógłby poprowadzić innych?
„Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel” (zob. Łk 6, 39-40).
Tak! Najlepszym kandydatem wydaje się „nauczyciel” – „uczony w Piśmie”, „w pełni wykształcony”.
Jezus mówi jednak: pod jednym wszakże warunkiem.
Jakim?
Że stał się uczniem. Dosłownie nawet: „został uczyniony uczniem” lub wręcz „uznany za ucznia” (grec. matheutheis jest w stronie biernej). A więc, nie on sam uważa siebie za ucznia; jest ktoś inny, kto rozpoznaje w nim taką postawę.
Uczony może stać się „ojcem” i „zarządcą” wspólnoty, jeśli jest uczniem. Nie: był nim kiedyś (nawet długo). Nie. Liczy się teraz. Kiedy jest uczony. Czy zachował w sobie, czy pielęgnuje, czy rozwija w sobie aktualnie postawę ucznia?
To aktualne, na „świeżo” przeżywane uczniostwo pozwala na nowy i pełen mocy wykład dawno poznanych prawd. To ono jest miarą autentyczności i wiarygodności nauczyciela, w którym nie wygasła pasja do poznawania przerastającej go prawdy. Ono ostatecznie jest nieustannym i niezawodnym wskazywaniem mistrza – jedynego „Ojca” i „Pana” Rodziny. ©