Ucieczka, czyli sukces

Tewje Bielski, tworząc w Puszczy Nalibockiej obóz dla Żydów, mógł wybrać opór lub ucieczkę; esencją jego moralnego sukcesu jest, że wolał to drugie. W tej historii nieustannie obecne jest zagrożenie ze strony i Niemców, i Sowietów: interakcja dwóch totalitaryzmów uczyniła z tej ziemi najbardziej parszywe miejsce na świecie.

19.05.2009

Czyta się kilka minut

Daniel Craig jako Tewje Bielski w filmie „Opór” w reżyserii Edwarda Zwicka (USA, 2008) /fot. materiały dystrybutora / Monolith Plus /
Daniel Craig jako Tewje Bielski w filmie „Opór” w reżyserii Edwarda Zwicka (USA, 2008) /fot. materiały dystrybutora / Monolith Plus /

Żyd Tewje Bielski uratował w czasie Holokaustu ponad tysiąc innych Żydów. To rzecz nadzwyczajna, warta upamiętnienia na papierze i na taśmie filmowej - co uczynili Nechama Tec (w swej książce "Opór", wyd. Oxford University Press) i Edward Zwick (w filmie pod tym samym tytułem). Na ziemiach białoruskich, pod okupacją niemiecką, Bielski i jego bracia, twardziele z miasteczka Stankiewicze, wykorzystali to, czego nauczyli się jako przemytnicy i złodzieje, organizując w lesie rodzaj mobilnego obozu, dającego schronienie każdemu Żydowi, który go odnalazł. Zamiast ratować tylko siebie, co z pewnością byłoby łatwiejsze, bracia Bielscy wspierali setki nieznajomych, głównie kobiet, dzieci i starców. Mieszkanie w lesie przez dwa lata to w tej części Europy nie przelewki, nawet bez obciążenia w postaci setek gąb do wykarmienia i groźby śmierci ze strony nieprzejednanego najeźdźcy, który za cel postawił sobie unicestwienie twych pobratymców. Ten niesamowity wyczyn Bielskiego jest dobrze i uczciwie opisany, zarówno w książce, jak i w filmie.

Jednak film Zwicka wywołał dwie kontrowersje: jedną w Stanach Zjednoczonych, a drugą w Polsce. Na pozór bardzo odmienne, choć w istocie o podobnym podłożu. W każdej z nich chodzi o pewien brak - brak znajomej twarzy tyrana.

Amerykanów zdumiewa brak nazistów. Słynny krytyk Roger Bert pisze, że film bardziej trafiałby do niego emocjonalnie, gdyby przemówił w nim jakiś nazista. Gdyby potraktować to wyznanie w oderwaniu od całej przemyślanej recenzji Berta, wyda się ono dziwne. Jego typowe dla Amerykanów użycie słowa "nazista" odsłania pewne filmowe nieporozumienie, w którego wyjaśnieniu "Opór" mógłby pomóc. Otóż w dyskusji o hollywoodzkim filmie "naziści" oznaczają "złych facetów, bezdyskusyjnie złych, gdzieś w Europie". Nazista to ten, który będzie zabijał Żydów.

Tymczasem wielu z tych, którzy zabijali Żydów, nie było nazistami. Większość esesmanów była nazistami z przekonania i przez przynależność do NSDAP. Ale niemieccy policjanci i żołnierze, którzy też zabijali, nie musieli być członkami tej partii. Niemiecka administracja cywilna, odpowiedzialna za wymordowanie Żydów na znacznych obszarach Białorusi w 1942 r., wspierana była przez żydowskich policjantów w większych gettach oraz przez policjantów białoruskich (i rosyjskich, polskich, litewskich, łotewskich i ukraińskich) w miastach i na wsi. Ci nieżydowscy kolaboranci, pod niemieckim dowództwem, brali udział w łapankach i niektórych egzekucjach. Żydowska policja, podlegająca rozkazom Niemców, zapobiegała ucieczkom z gett. Bez udziału lokalnych policjantów Holokaust byłby niemożliwy.

Debata w Stanach

Zabijanie Żydów było nazistowskim pomysłem, ale jego realizacja bardziej zależała od siły niż od ideologii - to niepokojąca myśl dla tych, którzy oczekują od kina swego rodzaju moralnej rozrywki. Jednak właśnie dlatego, że to raczej siła niż ideologia liczyła się w białoruskich lasach, Tewje Bielski miał jakąś szansę. I to właśnie siła Bielskiego, dzięki której mógł ratować Żydów, zafrasowała A.O. Scotta, recenzenta "New York Timesa". Według Scotta film potwierdza antysemickie stereotypy o żydowskiej bierności, przez sugestię, że więcej Żydów zdołałoby przeżyć, gdyby mieli takie cechy charakteru jak męski Bielski. Argument, który mnie przekonuje, jest jednak taki, że film przywiązuje do cech charakteru wagę większą niż do okoliczności - a to wykrzywia historię Holokaustu. Charakter miał znaczenie w tym konkretnym przypadku. Ludzie czuli charyzmę Tewjego; Daniel Craig, odgrywając tę rolę, emanuje męskością. Kobiety nazywały Bielskiego "Mesjaszem". Jest jednak dobry powód, uzasadniający dyskomfort Scotta: film dotyczy przypadku wyjątkowego. Choć wyjątkowego z przyczyn wykraczających poza cnoty głównego bohatera.

Bez zrozumienia szczególnych warunków panujących na Białorusi w czasie wojny trudno pojąć, jak mogli uratować się ci, którym się to udało. Żydom, którzy przeżyli Holokaust, udało się to nie tylko dlatego, że wykazali się odwagą, lecz dlatego, że rozumieli, iż niemieckie rządy oznaczają śmierć - i znali potencjalne kryjówki. Gdy patrzymy wstecz na historię Holokaustu, niemieckie intencje wydają się nam oczywiste. Ale we wczesnych latach 40. groźba śmierci była jasna tylko dla niektórych Żydów. Na Białorusi, gdzie mordowanie odbywało się niejako na miejscu, nad wykopanymi masowymi grobami, a nie w odległych fabrykach śmierci (jak Treblinka czy Auschwitz-Birkenau), zamiary Niemców często pojmowano szybciej. Aby ukrywać się blisko swych domów, potrzebna była Żydom znacząca pomoc ze strony nie-Żydów, a to wymagało kontaktów, pieniędzy, szczęścia, a czasem wszystkich tych czynników; aby uciec ze swoich domów, Żydzi musieli też dobrze orientować się w realiach życia poza miastami, a to nie zdarzało się często. Żydzi mogli zostać zdemaskowani, gdy nie potrafili odmówić chrześcijańskiej modlitwy lub osiodłać konia.

Bracia Bielscy umieli jeździć konno; recenzent Scott wyśmiewa białego konia Tewjego jako hollywoodzką kliszę, nie wspominając, że koń zostaje zjedzony kilka scen po tym, jak pojawił się w filmie. Bez wątpienia ubito go w ruchomej rzeźni, która działała w obozie Bielskich. Bielscy mieli nadzwyczajną wiedzę o białoruskich lasach - legendarnym schronieniu przemytników, bandytów i partyzantów.

Scott pośpieszył się chyba nieco w swej moralnej ocenie tego, jak pokazywać Żydów ratujących innych Żydów. Ciągle wiemy niewiele o żydowskim oporze i próbach ratowania się. Takich przypadków było zapewne więcej, niż sądzimy. Np. podziemie w getcie w Mińsku, stolicy sowieckiej Białorusi, uratowało prawdopodobnie około 5 tys. Żydów, ale prawie nikt o tym nie słyszał. Przez dobrych sześć miesięcy podziemie to penetrowało miński Judenrat, żydowską radę, przez którą Niemcy zarządzali gettem. W tym czasie Żydzi nie tylko uciekali do lasów, ale nieraz zabierali ze sobą broń, pieniądze i zimową odzież. Szolem Zorin zorganizował partyzancką brygadę liczącą ok. 500 Żydów i w 1943 r. najechał na mińskie getto, by ratować tamtejszych Żydów.

Uderza fakt, że Żydzi musieli pokonać swój lęk przed Stalinem, aby przeciwstawić się Hitlerowi. To człowiek z zewnątrz, polski żydowski komunista Hersz Smolar, przekonał ludzi w Mińsku, że muszą zorganizować ruch oporu natychmiast, a nie czekać na rozkaz z Moskwy. Rdzenni mieszkańcy sowieckiego Mińska bali się, że jakakolwiek spontaniczna akcja, nawet jeśli jest skierowana przeciw Hitlerowi, wywoła gniew Stalina. W końcu okazało się, że mieli rację: sowieckie władze uznały absurdalnie, że mińskie podziemie związane było z gestapo; częściowo z tego powodu nigdy nie spotkało się z taką uwagą, na jaką zasługuje. Niedawna książka Barbary Epstein jest tu potrzebnym sprostowaniem (Barbara Epstein "The Minsk Ghetto 1941-43: Jewish Resistance an Soviet Internationalism", wyd. University of California Press 2008).

Debata w Polsce

O ile amerykańskich recenzentów niepokoił brak nazistów, to odbiorców polskich - brak komunistów. Wydłużając nieznacznie ramy czasowe filmu, można by spojrzeć na całą tę historię jako na epizod w dwóch starciach Polski z Sowietami. Tewje Bielski był polskim obywatelem, nauczył się strzelać w polskiej armii. Jego rodzinna wioska była do 1939 r. częścią Polski. We wrześniu 1939 r. nazistowskie Niemcy i ZSRR zaatakowały Polskę jako sojusznicy i podzielili ją między siebie. Tereny Polski północno-wschodniej, gdzie mieszkali Bielscy, zostały wcielone do Białoruskiej Republiki Sowieckiej.

Między rokiem 1939 i 1941 tereny wschodniej Polski zostały poddane sowietyzacji. Setki tysięcy ludzi deportowano do Kazachstanu i na Syberię, a dziesiątki tysięcy rozstrzelano. Polacy zostali wyłączeni z nowych struktur władzy; w nowych lokalnych władzach zastąpili ich Żydzi i Białorusini. Tewje Bielski został takim członkiem lokalnej władzy pod rządami sowieckimi. Nie uczyniło to z niego komunisty, podobnie jak późniejsza współpraca jego białoruskich i polskich sąsiadów z Niemcami nie uczyniła ich nazistami.

Ponieważ film (ale nie książka Nechamy Tec) zaczyna się od niemieckiej inwazji na ZSRR, a nie od wspólnej niemiecko-sowieckiej inwazji na Polskę, nic z tego historycznego tła nie zostało pokazane. W filmie sowieccy partyzanci są niegodni zaufania, gdyż są antysemitami, a nie dlatego że państwo sowieckie zaledwie kilka miesięcy wcześniej było sojusznikiem Niemiec i prowadziło politykę powszechnego terroru. Ponieważ film (znów: inaczej niż książka) kończy się w środku wojny, unika pokazania powrotu Sowietów na ziemie białoruskie i w ten sposób nie odpowiada na kolejny zestaw pytań o moralność, dotyczących Polski. To film o żydowskim oporze, który niewiele mówi o tych Żydach, którzy oporu nie stawiali. Jeszcze mniej mówi o lokalnej społeczności, która stawiała opór, ale nie była Żydami.

Polacy zorganizowali największy niezależny ruch oporu w okupowanej Europie: Armię Krajową, która miała walczyć z Niemcami, a potem stawić czoło Sowietom w odtworzonym państwie polskim. Sowieci to rozumieli i nie wahali się zdradzić polskich żołnierzy, walczących z nazistowskimi Niemcami. Stało się to jasne, gdy ujawniono jedną z okropności, której dopuścili się Sowieci: w 1943 r. Niemcy odkryli dowody na masowe egzekucje polskich jeńców w lesie katyńskim (co było tematem niedawnego filmu Andrzeja Wajdy). Mimo że to Sowieci rozstrzelali ok. 22 tys. Polaków w Katyniu i czterech innych miejscach, Stalin wykorzystał ujawnienie własnej zbrodni jako pretekst do zerwania stosunków z polskim rządem na emigracji. Mimo że osobiście wydał rozkaz mordu, obwinił Niemców i sugerował, że Polacy okazują sympatię wspólnemu wrogowi, nie przyjmując takich wyjaśnień.

W tym momencie historycznym, wiosną 1943 r., Armia Czerwona zbliżała się do Białorusi. Po zatrzymaniu Wehrmachtu pod Moskwą pod koniec 1941 r. i odparciu kolejnej ofensywy wiosną 1942 r., Sowieci parli teraz na zachód - i w 1943 r. oraz 1944 r. wrócili na Białoruś, w tym na jej zachodnią część, która wcześniej należała do Polski. Partyzanci Bielskich, którzy współpracowali z Sowietami, zaakceptowali formalne dowództwo sowieckie. Zamiast połączyć siły z polską AK, która stawiała opór Niemcom od początku wojny, Sowieci rozbroili jej żołnierzy.

Bielscy - obywatele polscy - patrzyli, jak sowieccy partyzanci biorą udział w rozbrajaniu żołnierzy, którzy reprezentowali legalny rząd polski (twierdzenie, jakoby Bielscy uczestniczyli w masakrze Polaków w wiosce Naliboki, które obecnie pojawia się w Polsce, nie jest prawdziwe). Wtedy to Stalin po raz drugi zaanektował wschodnią Polskę, a reszcie kraju narzucił komunistyczny reżim. Tak zaczął się okres komunizmu, który trwał do 1989 r., i który mógł wpływać na odbiór w Polsce filmu "Opór".

Wyspa w środku tajfunu

Podobnie jak ich amerykańscy koledzy, polscy krytycy koncentrują się na nieobecnym złym i nie zwracają uwagi na osiągnięcie Bielskich. Z pewnego amerykańskiego punktu widzenia, który podkreśla centralny charakter doświadczenia Holokaustu, ratowanie Żydów przez Żydów postrzegane jest jako coś zasadniczo niemożliwe, a naziści, którzy mieliby to uniemożliwić, są w zadziwiający sposób nieobecni w tym filmie. Odwrotnie polska krytyka, która przyjmuje, że ratowanie Żydów na Białorusi nie było takie trudne, zważywszy na tamtejszą sowiecką władzę, jej - swego czasu - ostentacyjnie prożydowską politykę i wsparcie, jakie Bielscy otrzymywali od sowieckich partyzantów. Tymczasem w filmie brakuje komunistów. Żadne z tych zastrzeżeń nie miałoby podstaw, gdyby Tewje Bielski zdecydował się po prostu zastrzelić kilku Niemców, czego w rzeczywistości nigdy nie zrobił. Tylko że wtedy jego ludzie zostaliby odkryci i zapewne zabici, dając Amerykanom uproszczoną historię męczeństwa, a Polakom oczekiwaną wizję partyzanta, zdyskredytowanego przez współpracę z Moskwą. Paradoksalnie to wielki sukces Bielskiego w ratowaniu dużej liczby ludzi przed pewną śmiercią powoduje niepokój po obu stronach.

Bielski rozumiał ponurą i skomplikowaną rzeczywistość, która z perspektywy Nowego Jorku i Warszawy nie zawsze jest jasna. Na Białorusi w czasie II wojny światowej brutalni byli i Sowieci, i Niemcy, choć żadna ze stron nie była wszechmogąca. Krew lała się tam bardziej niż gdziekolwiek w Europie, i prawie nikt nie mógł uniknąć ryzyka cierpienia i śmierci. Z punktu widzenia Bielskiego jedyną szansą na przetrwanie było trzymanie ludzi z dala od tej konfrontacji, unikanie wojskowego zaangażowana i dysput ideologicznych. Bielski uratował swych ludzi dzięki ostrożnej nawigacji: jego celem nie było zabijanie Niemców, ale uratowanie Żydów; przekonując Sowietów o czymś wręcz przeciwnym, zyskał to, iż go tolerowali. Stworzył jedną z kilku wysp względnego spokoju na Białorusi targanej przez Hitlera i Stalina.

Aby istota osiągnięcia Bielskiego stała się jasna, potrzeba nieco więcej wiedzy o wydarzeniach z roku 1941 i 1942, niż dostarczają go film i książka o Bielskich. Niemcy wkroczyli na Białoruś w 1941 r. już z planem zabicia każdego Żyda, który jest mężczyzną zdolnym do walki. Żywili przesadny lęk przed wojną partyzancką i identyfikowali Żydów jako jej zwolenników, a Białoruś jako jej prawdopodobną scenę. Szef sztabu niemieckiej armii powiedział później, że gdyby Niemcy mieli wówczas bombę atomową, to zrzuciliby ją na bagna Białorusi. Począwszy od tamtego lipca oddziały Waffen SS zostały wysłane do oczyszczenia bagien z Żydów. Odtąd zabijali też żydowskie kobiety i dzieci. W tym czasie Stalin wezwał sowieckich obywateli, by chwycili za broń przeciw Niemcom. Hitler był zachwycony okazją, by zabijać "każdego, kto choćby krzywo na nas spojrzy".

W październiku 1941 r. Niemcy zaczęli operację "Tajfun": ofensywę na Moskwę, która miała skończyć wojnę trwającą już dłużej, niż się spodziewali. Gdy Wehrmacht posuwał się naprzód, Niemcy rozpoczęli eksterminację całych żydowskich społeczności na Białorusi. Gdy potem ofensywa się załamała, Hitler jeszcze raz eskalował swe żądania, wyjaśniając podwładnym w grudniu 1941 r., że oczekuje eksterminacji Żydów w całej Europie. W tym czasie musiał już skonfrontować się z militarną katastrofą: gdy Armia Czerwona kontratakowała pod Moskwą, Japończycy zbombardowali Pearl Harbor, wciągając USA do wojny. Niemieccy przywódcy planowali wojnę z USA na rok 1942, licząc, że wcześniej zyskają nieograniczony dostęp do sowieckich rezerw żywnościowych i do ropy. W tym dramatycznym momencie Hitler zdefiniował katastrofę jako "wojnę światową" spowodowaną przez światowe żydostwo. Zawsze było jasne, że jego celem jest usunięcie Żydów z kontrolowanego terytorium; pod koniec 1941 r. zostały określone warunki "ostatecznego rozwiązania".

Półtora miliona ofiar

W tej samej chwili wojna partyzancka na Białorusi zamieniła się z ułudy w rzeczywistość. Od początku 1942 r. Armia Czerwona uruchomiła strumień ludzi i dostaw dla małych sowieckich grup partyzanckich, działających wcześniej na obecnej Białorusi. Stalin zaaprobował ich wysiłki, teraz prowadzone już pod formalną sowiecką komendą. Nie biorąc najmniejszego względu na życie cywilów, którzy zawsze płacą za nieregularne działania wojenne, Sowieci wyznaczyli partyzantom zadania mające osłabić niemiecki wysiłek wojenny. Gdy sowieccy partyzanci zniszczyli stację kolejową, Niemcy zabijali wszystkich w okolicznych wsiach. Gdy podkładali miny, Niemcy gnali cywilów na pola minowe, a każdemu, kto to przeżył, strzelali w tył głowy. Gdy partyzanci namawiali wieśniaków, by żywność oddawali im, a nie Niemcom, Niemcy palili wioski, z których nie mogli już ciągnąć korzyści.

Aktywizacja sowieckich partyzantów zbiegła się w czasie z drugą falą masowego mordowania Żydów. Wiosną 1942 r., gdy Niemcy likwidowali getta, wielu Żydów decydowało się, by szukać szansy na przeżycie u boku partyzantów, niż czekać na śmierć z rąk Niemców. Tu Bielski był wyjątkiem. Na zachodniej Białorusi (tj. polskich Kresach) na początku 1942 r. sowieckich partyzantów jeszcze nie było, sam więc zajął się ratowaniem. Film pokazuje wybór, który miał Bielski, a którego większość innych Żydów nie miała: ukrywać się ze swymi ludźmi i zachować życie albo walczyć ramię w ramię z Sowietami i zginąć.

W filmie Zus Bielski - młodszy brat Tewjego, odważny i zazdrosny - wybiera wspólną walkę z Sowietami. W szeregach sowieckich partyzantów spotyka się z antysemityzmem. Tymczasem Żydzi, którzy nie byli tak sprawni fizycznie jak on, w istocie mieli jeszcze większe problemy. Sowieccy partyzanci mieli zabijać Niemców, a nie ratować cywilów, Żydów itp. Balastem były dla nich kobiety, dzieci i nieuzbrojeni mężczyźni. Żydzi, którzy pojawiali się z bronią, byli czasem dla niej zabijani. Sowieccy partyzanci zwykli myśleć, że żydowscy mężczyźni szpiegują dla Niemców - co, w tragiczny sposób, było czasem prawdą (Niemcy zatrzymywali żony i dzieci, a żydowskich mężów i ojców wysyłali do lasu po informacje). Co do kobiet, które dołączały do partyzantów, wystarczy może powiedzieć, że standardową formą zwracania się do nich w sowieckich obozach była "dziwka".

Zajęci mordowaniem Żydów, Niemcy zaczęli zakrojone na szeroką skalę operacje antypartyzanckie, opisane przez takich historyków jak Christian Gerlach, Bernhard Chiari i Dieter Pohl.

W praktyce te dwa zadania często łączyły się w jedno. Niemiecka policja najpierw likwidowała getto, a potem otaczała wioski podejrzane o pomaganie partyzantom. W obu przypadkach setki ludzi było rozstrzeliwanych nad masowymi grobami; w wioskach Niemcy spędzali ludzi do stodół i podpalali. Do końca wojny zabili na Białorusi 500 tys. Żydów w ramach "ostatecznego rozwiązania" i 350 tys. nieżydowskich cywilów (w większości kobiety i dzieci) w akcjach przeciw partyzantom. W wyniku tej taktyki (i innych działań, jak głodzenie sowieckich jeńców) wymordowali tam ponad 1,5 mln ludzi - proporcjonalnie najwięcej w Europie.

Do końca 1942 r. niemal każdy, kto tam żył, został zagarnięty przez główny nurt wydarzeń, których istotą była śmierć. Podczas gdy Żydzi mieli oczywiste powody, by woleć Sowietów od Niemców, dla Białorusinów i innych mieszkańców lojalność była często kwestią przypadku. Zarówno sowieccy partyzanci, jak i wspierane przez Niemców siły policyjne wciągały w swe szeregi młodych ludzi; nie były rzadkością przypadki, gdy dwaj bracia walczyli po przeciwnych stronach. Sowieccy partyzanci chcieli też przeciągać białoruskich policjantów na niemieckich usługach do swych szeregów. Innymi słowy: komunistyczne siły zbrojne świadomie rekrutowały wykonawców Holokaustu, gdyż byli to ludzie, którzy mieli broń i przeszkolenie. W kilku przypadkach komuniści rekrutujący morderców Żydów sami byli Żydami.

Z dala od piekła

Sukces Bielskiego polegał na trzymaniu jego ludzi z dala od głównego nurtu wydarzeń tak długo, jak to możliwe. W filmie pojawia się tylko kilku Niemców, bo też starał się ich unikać. Gdyby w tej historii było więcej Niemców, to byłoby też mniej Żydów. Prawdziwy sojusz z Sowietami wymagałby od Bielskiego bezpośredniej konfrontacji z hitlerowcami, co dałoby taki właśnie efekt. Sowieci chcieli zabijać Niemców i prowokować niemiecki odwet na cywilach, dzięki czemu ci, co przeżyli, wstępowali do ich oddziałów. Byli w tym efektywni: do końca 1943 r. uaktywniły się setki tysięcy białoruskich partyzantów; pomogli w przygotowaniu ofensywy Armii Czerwonej w 1944 r. - tej, która zadecydowała o wyniku wojny.

Cel Bielskiego był inny: ratować istnienia ludzkie za cenę rezygnacji z zemsty. Życie było wystarczającą zemstą. Bielski unikał Niemców i manipulował Sowietami; ich partyzanckim dowódcom mówił to, co chcieli usłyszeć, i w sposób, w jaki chcieli to usłyszeć.

Tewje Bielski stworzył rodzinny obóz, nieefektowny, trudny do pokazania w konwencji kina akcji i niemożliwy do zrozumienia z prostej ideologicznej perspektywy. Mógł zdecydować się na opór albo ucieczkę; esencją jego moralnego sukcesu jest to, że wolał to drugie. W rzeczywistości rabował i zabijał o wiele częściej, niż jest to pokazane w filmie. Trudno byłoby jednak stwierdzić, że robił to z egoizmu czy dla jakiejś idei. Film akceptuje te dwuznaczności, bez roztrząsania ich, i jego zaletą jest sugerowanie, jakim trudnościom musiał sprostać Bielski, by wyprowadzić swych ludzi z kręgu niemiecko-sowieckiej konfrontacji. Choć zawężone w filmie do antysemityzmu obu stron, zagrożenie ze strony Sowietów i Niemców jest nieustająco obecne w tej historii. To właśnie interakcja dwóch totalitaryzmów uczyniła z tej ziemi w czasie wojny najbardziej parszywe miejsce na świecie.

Przełożyła Patrycja Bukalska

TIMOTHY SNYDER jest profesorem historii na Uniwersytecie Yale. Autor m.in. opublikowanej także w polskim przekładzie książki "Rekonstrukcja narodów: Polska, Ukraina, Litwa, Białoruś 1569-1999" (2006) oraz "Tajna wojna: Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę" (2008). Stale współpracuje z "TP". Powyższy esej ukazał się w USA w "New York Review of Books".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2009