Tytus Brandsma: Mistyk, dziennikarz, święty

Nie wahał się publicznie nazywać nazizmu „nowym pogaństwem”. Miał za to zapłacić najwyższą cenę. O. Tytus Brandsma, karmelita, został właśnie kanonizowany.

16.05.2022

Czyta się kilka minut

Tytus Brandsma, 1932 r. / DOMENA PUBLICZNA / WIKIPEDIA
Tytus Brandsma, 1932 r. / DOMENA PUBLICZNA / WIKIPEDIA

26 lipca 1942 r. z sali ­szpitalnej obozu koncentracyjnego w Dachau strażnik wywołał krzykiem jednego z więźniów. Był nim pewien Holender. Od kilkunastu dni dokonywano na nim zbrodniczych eksperymentów medycznych, które wycieńczały go coraz bardziej. Do obozu trafił w kwietniu tego samego roku.

Nazistowscy oprawcy wiedzieli, że jest księdzem, karmelitańskim zakonnikiem. Wysyłali go do najcięższych robót. Ze spokojem znosił obelgi i bicie, co bardzo ich irytowało. Po dwóch miesiącach był już tak bardzo skatowany, że nie mógł wykonywać żadnej pracy fizycznej. W szpitalu zajęli się nim specjaliści nazistowskiej medycyny, którzy oczywiście nie zamierzali go leczyć. Wkrótce okazało się, że więzień jest już bezużyteczny dla hitlerowskich naukowców-zbrodniarzy. Wydali wyrok: śmierć przez zastrzyk fenolu.

Tamtego lipcowego dnia poprowadzono go do izolatki, gdzie strzykawkę z trucizną szykowała już obozowa pielęgniarka. Wiedział, co go czeka. Uśmiechnął się do morderczyni, chwycił jej dłoń i powiedział: „Biedna dziewczyno, bardzo się za ciebie modlę”. Wzruszyła ramionami. Była ateistką, której jedyną wiarą od pewnego czasu (fanatycznie zresztą wyznawaną) był narodowy socjalizm. Więzień uwolnił jej dłoń, by wyciągnąć z kieszeni drewniany różaniec. „Weź go” – rzekł do swej oprawczyni. Przyjęła ten nic nieznaczący dla niej podarek i schowała go do pugilaresu. Następnie wykonała do końca zleconą jej procedurę. Przytknęła igłę do klatki piersiowej skazańca i wstrzyknęła fenol prosto do komory serca. Śmierć nastąpiła szybko. Zwłoki spalono w obozowym krematorium.

Zabitym więźniem był ojciec Tytus Brandsma. W ostatnią niedzielę ów holenderski karmelita został kanonizowany przez papieża Franciszka.

Zafascynowany mistyką

Urodził się 23 lutego 1881 r. w wiosce Oegeklooster we Fryzji w północnych Niderlandach. Na chrzcie nadano mu imię Anno (po żyjącym w XI w. świętym arcybiskupie Kolonii). Rodzice prowadzili małe gospodarstwo. Mieli sześcioro dzieci.

W kalwińskiej Fryzji katolicy byli mniejszością. Dbali o swoją wyznaniową tożsamość. Wielu z nich wyróżniała intensywna pobożność. W rodzinnym domu przyszłego męczennika także wiele czasu poświęcano na wspólną modlitwę i religijną edukację. Trzy siostry Annona zostały zakonnicami. Jego brat również wybrał stan duchowny. Nic dziwnego, że i Anno wstąpił do franciszkańskiego niższego seminarium duchownego.

Franciszkaninem jednak nie został. Słabego zdrowia (cierpiał na chorobę jelit), był wątły i niewysoki, co odróżniało go od wielu rodaków. Przez całe życie nazywano go „krótkim”. Franciszkanie uznali, że Anno nie bardzo się nadaje do życia w aktywnej wspólnocie. Skłonili go, by wybrał zgromadzenie kontemplacyjne. Mając lat 17, Anno wstąpił zatem do nowicjatu karmelitów w Boxmeer.

W zakonie przyjął imię Tytus – na cześć swego ojca, któremu, jak mówił, przede wszystkim zawdzięczał kapłańskie powołanie. Został wyświęcony na księdza w 1905 r., później przez kilka lat studiował w Rzymie, gdzie w 1909 r. uzyskał doktorat z filozofii.

Pasjonował go średniowieczny niderlandzki i flamandzki mistycyzm, w którym wielką rolę odgrywało kontemplacyjne poszukiwanie Boga przez poczucie jedności z całym stworzonym światem. Podobne tropy odnajdywał Tytus w ­XVI-wiecznej hiszpańskiej literaturze mistycznej. W 1916 r. z jego inicjatywy karmelici holenderscy rozpoczęli pracę nad tłumaczeniem głównych dzieł św. Teresy z Avila na język niderlandzki. Brandsma przez wiele lat był kierownikiem tego projektu. W środowiskach katolickich Holandii popularne stały się pisane przez niego rozważania, np. do obrazów Drogi Krzyżowej autorstwa belgijskiego ekspresjonisty Alberta Servaesa, które na początku lat 20. ubiegłego wieku wzbudzały zgorszenie u wielu duchownych i wiernych jako „brzydota nieprzystająca do katolickiej świątyni”.

Dziennikarz

Na medytację i kontemplację Tytus nie miał jednak w zakonie zbyt wiele czasu. Przełożeni szybko odkryli jego talent nauczycielski i organizacyjny. W 1919 r. polecono mu założenie nieopodal klasztoru w miejscowości Oss (Brandsma mieszkał tam po powrocie z Rzymu) szkoły średniej. Z zadania wywiązał się znakomicie. Liceum istnieje do dziś, nosi imię swojego założyciela i uważane jest za jedną z najlepszych szkół w Holandii.

Jednocześnie o. Tytus zaangażował się w działalność dziennikarską. Pisał do gazety miejskiej w Oss. Publikował też artykuły na temat duchowości i doświadczenia mistycznego w periodykach karmelitańskich (był zresztą założycielem jednego z nich – pismo „Karmelrozen”, czyli „Róże Karmelu”, miało kilkunastotysięczny nakład). Został aktywnym członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Jeździł po całym kraju (nazywano go nawet „mistykiem z długookresowym biletem kolejowym”). Był kierownikiem duchowym całkiem sporej grupy redaktorów.

Akademik

Jego talenty zostały zauważone również przez holenderskich biskupów. Hierarchowie martwili się, że w Niderlandach katoliccy intelektualiści funkcjonują na marginesie życia akademickiego (co przekładało się na słabą obecność w instytucjach politycznych kraju). Stopniowo zaznaczały się też w społeczeństwie holenderskim tendencje sekularyzacyjne. Uznano, że potrzebne jest powołanie katolickiej uczelni. Do zespołu organizacyjnego powołano o. Tytusa Brandsmę.

Gdy w 1923 r. powstał wreszcie Katolicki Uniwersytet w Nijmegen (dziś Uniwersytet im. Radbouda), karmelita przeniósł się tam z Oss. Znalazł się w gronie pierwszych dwudziestu siedmiu profesorów uczelni. Wykładał filozofię i historię chrześcijańskiej literatury mistycznej. Bardziej był jednak znany ze swej działalności duszpasterskiej, choć jego wykłady cieszyły się popularnością wśród studentów.

W jednym z nich mówił: „Naprzód musimy rozpoznać Boga jako najgłębszą zasadę naszego bytu ukrytą w głębi naszej natury, ale mając przekonanie, że zasadę tę można dojrzeć i ją kontemplować. (...) Jeśli z mistyki uczynimy zwyczajny dla nas sposób myślenia, staniemy się zdolni zobaczyć Boga jak gdyby intuicyjnie, bez żadnego intelektualnego wysiłku, i tak oto doświadczymy ciągłej kontemplacji Boga nie tylko w nas, ale we wszystkim, co istnieje: na początek szczególnie w naszych braciach, potem także w naturze, we wszechświecie; to obecność przenikająca wszystko, która jest dziełem Jego rąk”.

W 1932 r. został wybrany na jednoroczną kadencję rektorem. W tym czasie dostrzegał już zagrożenie, jakim nie tylko dla Niemiec, ale i dla całej Europy stał się narodowy socjalizm. W inauguracyjnym wystąpieniu po objęciu urzędu rektorskiego Brandsma powiedział: „Wśród wielu pytań, które sobie zadaję, jedno szczególnie mnie niepokoi. To zagadka człowieka, który znajduje własne drogi rozwoju i czuje się dumny ze swych osiągnięć, a jednocześnie odchodzi od Boga w tak ostentacyjny sposób. Czy to tylko błąd tych, co w ten sposób działają? Czy nie jesteśmy zobowiązani, by uczynić coś, aby Bóg raz jeszcze zajaśniał w świecie czystym światłem?”.

Antyfaszysta

Przyjmując to zobowiązanie, nie wahał się publicznie nazywać nazizmu „nowym pogaństwem”. Miał za to zapłacić najwyższą cenę. Gdy w 1941 r. niemieccy okupanci nakazali wyrzucenie z katolickich szkół wszystkich żydowskich uczniów, o. Tytus ostro się temu przeciwstawił. Działania nazistów określił w opublikowanym przez siebie tekście jako „rażącą niesprawiedliwość” i „atak na misję Kościoła, która nie uznaje różnicy płci, rasy czy narodowości”. Aresztowano go 19 stycznia 1942 r. w klasztorze w Nijmegen. Zdążył jeszcze klęknąć przed przeorem, by go poprosić, jak to jest u karmelitów w zwyczaju, o błogosławieństwo. W drzwiach uśmiechnął się do współbraci i powiedział: „Memento mei i ­módlcie się za mnie”.

Najpierw przewieziono go do więzienia w Scheveningen koło Hagi. Mógł tam jeszcze prowadzić dziennik. Rozpoczął też pracę nad książką o św. Teresie, której nigdy nie ukończył. W dzienniku zanotował: „Błogosławiona samotność. Jestem w tej celi jak w moim własnym domu. (...) Jestem sam, to prawda, ale Pan jest bliżej mnie niż kiedykolwiek wcześniej w klasztorze. (...) Czuję, że powinienem krzyczeć z radości, bo Pan zechciał, abym odkrył Go właśnie tu w całej Jego pełni (...). On jest moim jedynym spoczynkiem. Czuję się szczęśliwy. Jeśli On mi każe, zostanę tu na zawsze. Tylko kilka razy w życiu czułem się tak szczęśliwy jak tutaj”.

Gdy o. Tytus pisał te słowa, nie wiedział, że zostało mu tylko kilka miesięcy życia. Po kolejnych przesłuchaniach w więzieniach w Amersfoort i Kleve został przez Gestapo wysłany do Dachau. Pielęgniarka, która uśmierciła go zastrzykiem fenolu, nie mogła o nim zapomnieć. W 1956 r. zdała relację o zgonie o. Brandsmy jego karmelickim współbraciom. „Zabiłam świętego człowieka” – powiedziała, przekazując ofiarowany jej przez o. Tytusa różaniec. Nie wierzyła już w narodowy socjalizm. Została katoliczką. 3 listopada 1985 r. Jan Paweł II wyniósł Tytusa Brandsmę na ołtarze.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2022