Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wedle wstępnych wyników prezydentem pozostanie Recep Tayyip Erdoğan (dostał 53 proc. głosów), a większość w parlamencie – wybory prezydenckie i parlamentarne odbyły się równocześnie – zdobyła koalicja prezydenckiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP; 43 proc.) i Partii Ruchu Narodowego (MHP; 11 proc.).
W wyborach prezydenckich główny kandydat opozycji Muharrem İnce zdobył 31 proc., w parlamentarnych największa siła opozycji, kemalistowska Republikańska Partia Ludowa (CHP), dostała 23 proc. Do parlamentu wchodzą też prokurdyjska Demokratyczna Partia Ludów (HDP; 12 proc.) i zapewne nowa konserwatywno-nacjonalistyczna Partia Dobra (IP; 10 proc.). Kampania, prowadzona w warunkach stanu wyjątkowego i dominacji AKP, nie była sprawiedliwa, ale sam wynik – nie jest kwestionowany.
Tym samym został zrobiony kolejny milowy krok ku umocnieniu władzy Erdoğana: dysponuje on znacząco wzmocnionymi kompetencjami jako prezydent, ma silne zaplecze w parlamencie i legitymację społeczną. Nie ma dziś w Turcji żadnej instytucji i siły politycznej, które mogłyby zablokować jego decyzje. Władzom pozostaje teraz, bagatela, zapobiec narastającemu kryzysowi gospodarczemu, rozbić kurdyjską PKK w Iraku (a w konsekwencji dobić HDP i przejąć jej mandaty w wyborach samorządowych w marcu 2019 r.).
Na pierwszy rzut oka powinno być spokojniej, również w relacjach z Europą: jasne jest, że nie ma alternatywy dla Erdoğana; z drugiej strony Turcja potrzebuje pieniędzy z Zachodu. Ale nad krajem zawisł miecz Damoklesa: niemal wszystko zależy od jednego człowieka, wszystkie instytucje w państwie są przebudowywane lub demontowane, legitymacja wynikająca z autentycznego uwielbienia ludu (jego „większej połowy”) jest tyleż mocna, co podatna na wstrząsy. Wykrojona na miarę Erdoğana (i tylko jego) Turcja nie pozostawia sobie miejsca na najmniejszy błąd. ©
MARCELINA SZUMER-BRYSZ: Nie wystarczyła złość Turków na podwyżki cen, charyzma Muharrema Ince ani energia Meral Aksener – jedynej kobiety w wyścigu o fotel prezydenta. Choć oficjalne wyniki wyborów poznamy we wtorek, wygląda na to, że Erdogan znów ograł opozycję, dziennikarzy i analityków oraz Zachód, który miał nadzieję na zmiany.