Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sidorski, póki co, uchował się na stanowisku, a nawet poleciał do Moskwy negocjować opłaty za gaz, a Łukaszenka na specjalnej naradzie wyraził zadowolenie z przebiegu żniw. Jednocześnie dokonano serii aresztowań wśród opozycji. I zdaje się większych sensacji nie należy się spodziewać, choć wszystko to nie jest bez znaczenia. Półtora roku po wyborach i kilka tygodni po ostatnim kongresie opozycji Łukaszenka upewnił się, że z tej strony nic mu nie grozi i uporządkował własne podwórko. Tempo, w jakim to zrobił, świadczy, że wciąż utrzymuje się w niezłej kondycji. Właśnie przyznane podwyżki dla pracowników państwowych mediów i pochwalenie zbiorów na polach, to - zdaniem ekspertów - sygnał dla nomenklatury, że nic jej nie grozi, a zarazem przygotowanie jej do kolejnej batalii. Być może będą to polityczne i ekonomiczne zmiany, które pozwolą Łukaszence zachować kontrolę nad państwem także po upływie obecnej kadencji. Na oczekiwany "zwrot na Zachód" trudno liczyć i raczej staje się pewne, że decyzja o dymisji Sucharenki nie miała z tym wiele wspólnego. Zwłaszcza, jeśli oznacza ona wzrost wpływów szefa MSW Władimira Naumowa, który ma zakaz wjazdu do krajów zachodnich. Prywatyzacja państwa wciąż jest blokowana, a Moskwa w weekend zadeklarowała udzielenie gigantycznego kredytu Białorusi. Wniosek? I Rosja, i Łukaszenka na Białorusi trzymają się nieźle.