Trzecią drogą

Redaktorzy i wydawcy są ostrożni w przypadkach satyry na islam. Ale w tych samych gazetach pojawiają się stereotypy o muzułmanach. Odnoszę wrażenie, że w odniesieniu do chrześcijaństwa podobne negatywne stereotypy nie występują prawie w ogóle.

26.03.2012

Czyta się kilka minut

MARCIN ŻYŁA: Większość z nas zgodziłaby się z twierdzeniem, że w otwartym społeczeństwie nie ma miejsca na przemoc lub choćby tylko na same groźby jej użycia. Podczas rozmowy z Panem w ramach projektu „Free Speech Debate” dyrektor generalny BBC przyznał jednak, że zagrożenie ze strony radykalnych muzułmanów wpływa na decyzje programowe korporacji. TIMOTHY GARTON ASH: Była to bardzo ciekawa rozmowa. Media skoncentrowały się na cytowaniu stwierdzenia dyrektora Thompsona, że islam i chrześcijaństwo nie są w BBC traktowane tak samo: dopuszczalna jest satyra na Chrystusa, lecz już nie na temat Mahometa. Dyrektor przyznał zresztą, że jednym z czynników o tym decydujących jest groźba użycia przemocy przez islamskich fundamentalistów. To istotny wątek, jednak dla mnie ciekawsze było stwierdzenie przez Thompsona, jako człowieka głęboko wierzącego, że ludzie religijni mogą odczuwać bluźnierstwo jako rzeczywistą, niemal fizyczną, groźbę. To wyjątkowa konstatacja w ustach dyrektora instytucji, w której funkcjonuje etos świecki. Thompson powiedział również, że muzułmanie, jako mniejszość w Wielkiej Brytanii, są bardziej narażeni na niebezpieczeństwo rasizmu. Skoro prawo do tego rodzaju traktowania przyznajemy muzułmanom, dlaczego nie objąć nim również wyznawców innych religii albo zwolenników darwinizmu? Trudno wprowadzać takie rozróżnienia w zakresie praw. Inną sprawą jest natomiast to, jak ich przestrzeganie wygląda w praktyce w mediach. Niewątpliwie potrzebna jest bardziej otwarta dyskusja o tym, jakie treści są obraźliwe religijnie. Czy taka dyskusja jest możliwa z przedstawicielami radykalnego islamu? Jestem przekonany, że ze zdecydowaną większością muzułmanów dyskusja jest możliwa. W Wielkiej Brytanii oraz Europie Zachodniej dialog jest jak najbardziej możliwy. Oczywiście, nie dotyczy on terrorystów. Islamscy liberałowie dopuszczają nawet publikację karykatur proroka Mahometa, przyznając, że jest to element kultury wolności słowa. Uważają jednak, że np. prawo karzące za negowanie Holokaustu jest przykładem stosowania podwójnych standardów. Że w tym przypadku społeczeństwa zachodnie bronią przy pomocy prawa tego, co dla nich najważniejsze. Tymczasem należało wybrać między dozwoloną krytyką wszystkiego – oczywiście w takich samych dla wszystkich granicach prawa – a wspólną obroną ważnych dla nas wszystkich treści. Ja decyduję się na ten pierwszy wariant: konsekwentny liberalizm. Kościół anglikański jest bardzo tolerancyjny. Niektórzy w Anglii uważają, że aż do przesady. O chrześcijaństwie można powiedzieć prawie wszystko. Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że jeszcze do niedawna w brytyjskim kodeksie karnym był zapis o przestępstwie bluźnierstwa dotyczącym wyłącznie chrześcijaństwa. Prawo to jedno, ale w praktyce redaktorzy gazet i wydawcy programów telewizyjnych są ostrożni w przypadkach satyry na islam. Równocześnie w tych samych gazetach pojawiają się stereotypy o muzułmanach – choćby ich częste kojarzenie z terrorystami. Mam wrażenie, że w odniesieniu do chrześcijaństwa podobne negatywne stereotypy nie występują prawie w ogóle – może z wyjątkiem tych o amerykańskich prawicowych „ewangelistach”. Czy pojęcia „wolność słowa”, „obraza uczuć religijnych” wymagają ponownego zdefiniowania? Sekularyzacja na Zachodzie będzie w najbliższych latach niewątpliwie postępować. Utrzyma się tendencja mówienia o religii w sposób coraz bardziej krytyczny. Internet przyspiesza i wzmacnia ten proces. Państwom coraz trudniej kontrolować i ograniczać treść obraźliwą w stosunku do religii. Jednak największym zagrożeniem dla wolności słowa nie są ani terroryści, ani religijni fundamentaliści. Największym zagrożeniem są Chiny – przyszłe supermocarstwo, które nie tylko walczy z wolnością słowa, ale nawet nie zgadza się na jakąkolwiek dyskusję na ten temat. W porównaniu z chińskim, zagrożenie ze strony muzułmanów jest drugorzędne. Uważam, że do tego faktu przywiązuje się na Zachodzie zbyt małą wagę. Co jednak mają robić chrześcijanie, przekonani o tym, że wyśmiewając się z religii, inni przekraczają granice ich wolności? Odrzucamy reakcje skrajne: zarówno agresję, jak i ewangeliczne nadstawienie drugiego policzka. Czy istnieje „trzecia droga”? Naturalnie, jest nią zwiększenie obecności chrześcijan w sferze publicznej. Sfera publiczna w krajach nowoczesnych oraz, tak jak Wielka Brytania, zróżnicowanych kulturowo staje się coraz bardziej świecka. Nadchodzi chwila, w której będziemy musieli wybrać między Wolterem a Johnem Lockiem – między laïcité à la française, w której dla religii w sferze publicznej nie ma w ogóle miejsca, a modelem zbliżonym do pomysłu Locke’a, do dziś praktykowanym w Stanach Zjednoczonych, w którym sfera publiczna jest dostępna dla wszystkich religii. Musimy wybrać, czy chcemy wolności „od”, czy wolności „do” religii. Od chrześcijan i wszystkich ludzi religijnych zależy, jak się to wykształci. W Anglii do dziś mamy do czynienia z Kościołem o charakterze państwowym. Sprzeciwiam się temu. Uważam, że jest to rzecz nie do zaakceptowania w neutralnym, liberalnym społeczeństwie XXI w. Równocześnie przyznaję, że w sferze politycznej i kulturalnej Kościół jest mało obecny publicznie. To paradoks: bo przecież powinno być odwrotnie. Nieobecność można wiązać z faktem, że publiczne przyznawanie się do religijności nie zawsze przysparza popularności i zrozumienia. Świetnym przykładem, że wcale tak nie musi być, jest postać kanonika dr. Giles’a Frasera, teologa, filozofa, do niedawna kanclerza katedry św. Pawła w Londynie. Fraser zezwolił na protest ruchu Occupy London na terenie katedry, był przeciwny usuwaniu protestujących siłą. Konsekwencją tamtych wydarzeń była jego dymisja. Fraser do dziś jest jednak obecny w debacie publicznej. Ludzie wiedzą, że choć często występuje w jeansach, jest w istocie poważnym człowiekiem, którego opinii warto słuchać. Jest przykładem duchownego, który odnalazł nieco inny język, inny styl – i skutecznie dotarł do umysłów ludzi. Dwa tygodnie temu arcybiskup Canterbury Rowan Williams ogłosił, że z końcem roku przestanie pełnić swoją funkcję i powróci na uniwersytet w Cambridge. Arcybiskup jest kolejnym przykładem na to, że autorytet religijny może funkcjonować w sferze publicznej nowoczesnego i świeckiego społeczeństwa. Uważano go za reprezentanta liberalnej części hierarchii, ceniono jednak za elokwencję i umiejętność wypowiadania odważnych sądów na tematy polityczne i społeczne.
Prof. TIMOTHY GARTON ASH jest brytyjskim historykiem i publicystą, specjalistą od powojennej historii Europy, profesorem Uniwersytetu w Oksfordzie i Uniwersytetu Stanforda. W Oksfordzie kieruje akademickim projektem „Free Speech Debate” (freespeechdebate.com) – forum wymiany poglądów na temat wolności słowa dla internautów z całego świata.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2012