Trzask szkła

Upamiętnienie wielkiej tragedii to wielkie zadanie dla sztuki, ale sztuka bardzo rzadko umie mu podołać.

26.10.2003

Czyta się kilka minut

Znany mi do tej pory artystyczny odzew na tragedię 11 września 2001 jest tak mało ważki, że aż trudno o nim pisać. Malowane szczerym sercem obrazy wydają się tak niewspółmiernie płaskie wobec inspirującego je zdarzenia, że lepiej o nich milczeć. Mówienie wydaje się krzywdzące zarówno dla ofiar, jak i dla artystów.

Sztuka przedstawiająca zawsze miała kłopoty z upamiętnianiem. Tylko kilka razy udawało się jej osiągnąć wyższy poziom metafory: “Rozstrzelanie powstańców madryckich" Goyi i tegoż “Okropności wojny", “Guernica" Picassa, może Zadkina “Człowiek z wyrwanym sercem" w hołdzie Rotterdamowi. Ponowna próba Picassa, jego obraz z wojną koreańską, była już tylko groteskowa.

Dzisiejsze media powinny ułatwiać artystom zadanie i pozwalać im na swobodniejsze operowanie większą liczbą technicznych nowości w służbie upamiętniania. Operowanie ruchomymi obrazami, nieograniczone wprost sposoby użycia dźwięku, łatwość w uzyskiwaniu absolutnej ciemności - to tylko kilka przykładów z niemalże nieograniczonych możliwości oddziaływania na zmysły i umysły widzów.

“Ge’Hinnom", najnowsza instalacja Krzysztofa Bednarskiego w warszawskiej Galerii Foksal, wydaje się pierwszym tak poważnym głosem w polskiej sztuce na temat wielkiej tragedii, czy - jak to zostaje zasugerowane w tytule - gehenny. Zapewne dzieło to nie musi się sprowadzać wyłącznie do jednego wydarzenia z 11 września 2001, ale pewnie nim właśnie zostało wywołane.

Jest najlepszą z tych, które do tej pory widziałem - polską artystyczną reakcją, twórczym, bo przetwarzającym, a nie odtwarzającym, a nade wszystko syntetyzującym pomysłem. Przecież są zdjęcia, filmy, relacje, zapisane głosy. Technika sprawiła, że cały - nasz - świat wstrzymał oddech i przez kilka, kilkanaście dni patrzył w ekrany telewizorów, słuchał radia, był globalną wioską. Trudno o porównania, bo wojną te wydarzenia zostały nazwane dopiero później, ale to, co się stało, nie miało dotychczas precedensu w dziejach ludzkości. Choć instalacji Bendarskiego nie da się sprowadzić tylko do jednego zdarzenia, to równocześnie skojarzenia są nieuniknione.

Niewielka, tym razem zamknięta całkowicie, przestrzeń Galerii Foksal, zasypana została potłuczonym szkłem. Trzeszczący pejzaż oświetla migająca na czerwono lampa sygnalizacyjna. Początkowo boimy się wkroczyć na ten niebezpieczny i zupełnie nieziemski pejzaż. To już jakby nie tutaj, to gdzieś po drugiej stronie, tam, gdzie nie ma już normalnego obiektywnego światła słonecznego czy księżycowego, a zostało tylko czerwone, pulsujące, chciałbym napisać wściekłe, ale może raczej nieznośne światło alertu. Jednak wkroczenie w tę przestrzeń przynosi zaskakujący skutek. W niszy, niewidocznej z progu pomieszczenia, widz odkrywa nowy element. Umieszczono tam dwie miniaturowe dziecięce rączki. Między nimi ślad po płomieniu. Dwie drobniutkie dłonie otwarte w geście modlitwy albo oczekiwania na coś, co mogłoby spaść z nieba, jak manna. I tylko ten płomień w miejscu, w którym powinien znajdować się korpus i głowa. Zniknęły. Wyparowały.

Krzysztof M. Bednarski, rocznik 1953, absolwent wydziału rzeźby warszawskiej ASP w pracowni Jerzego Jarnuszkiewicza, w latach 1976-1982 związany był z Teatrem Laboratorium Jerzego Grotowskiego; projektował m.in. plakaty do przedstawień. Już od pracy dyplomowej z 1978 roku, pt. “Portret Karola Marksa", wykonywał rzeźby o jawnie politycznym kontekście: “Portret zbiorowy" (1979), “Victoria-Victoria" (1983), “Judasz" (1984).

W 1985 na dziedzińcu ASP przy ul. Myśliwieckiej miała miejsce akcja Bednarskiego pt. “Spalenie wnętrzności Sfinksa (Wielkim budowniczym)". Sfinks był zrobiony z pudełek po zapałkach i efektownie spłonął. Od połowy lat 80. Bednarski coraz częściej przebywa we Włoszech. W 1987 zrealizował swoje bodaj najsławniejsze dzieło - “Moby Dick", pocięty na kawałki kadłub jachtu rozmieszczony został w zaciemnionej przestrzeni galerii Muzeum ASP i otulony dźwiękowym tłem, zarejestrowanymi przez NASA dźwiękami planet. Głowa Marksa z dyplomu powracała w innych pracach Bednarskiego: “La Rivoluzione Siamo Noi - J. Beuys" (1986) czy “Kurhan Skram Lorak" (1988).

“Od końca lat 80. Bednarski tworzy rozbudowane instalacje, w których nośnikiem znaczeń są moduły plastyczne: pełne i ażurowe ostrosłupy, konstruowane z nich przestrzenne gwiazdy (...) oraz metalowe stoły o stałych wymiarach", napisała Maryla Sitkowska w kalendarium towarzyszącym obecnej wystawie. W 1996 roku zrealizował pomnik nagrobny Krzysztofa Kieślowskiego na warszawskich Powązkach. “W 1999 zaprezentował w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie wystawę indywidualną »Scarpe Italiane - Buty Włoskie«, pomyślaną jako autorska instalacja zbudowana z dawnych i nowych prac, z autoironicznym wideoperformansem pod tym samym tytułem."

“Ge’Hinnom - Dolina Hinnoma (albo też synów Hinnoma), to temat wywiedziony z Ksiąg Proroków Biblii, w łacińskiej wersji znany jako Gehenna albo Dolina Gehenny. Jest to połać ziemi na południowym skraju Starej Jerozolimy. Miejsce przeklęte i przeklinane. Miejsce splamione grzechem, zepsuciem oraz karą. To powszechna alegoria doświadczania zła w różnych postaciach - tego czynionego i doznawanego w nowych i nowych pokoleniach przez ludzi i społeczności, wciąż oraz w każdym miejscu. W czasie dawnej i nowej ery; w czasie roztrzaskania kamiennych Tablic, w epoce rozbicia lustra odzwierciedlającego świat postrzegany, w czasie rozsypującego się marmuru albo betonu i szkła, objawianego nam dzisiaj poprzez widmowy obraz na ekranach telewizorów bądź komputerów. Nicości czającej się za czynami wtórować zdaje się nikczemność ich przedstawiania przez krzywe lustra komunikacji. Ich zniekształcenia, widmowość naprostowuje - chciałoby się, aby tak było - sztuka" - napisał Jaromir Jedliński w eseju towarzyszącym wystawie.

Myśląc o dramacie, czy raczej, idąc za tytułem wystawy Bednarskiego, o gehennie 11 września, najczęściej widziałem w myślach płomienie i pył. Krzysztof M. Bednarski wybrał inną materię, by zbliżyć nas i siebie do tej tragedii. Wybrał szkło i postąpił słusznie. Jest to trafna i nośna artystycznie decyzja. Nie da się zbyt długo trwać na tej szklanej powierzchni, to zbyt nienaturalne, zbyt męczące. Fizyczność pomysłu i materii jest przejmująca.

Można się oczywiście zastanawiać, czy to upamiętnienie nie jest także jakąś formą emocjonalnego szantażu. Gdy przedmiotem sztuki staje się tragedia, trzeba być szczególnie ostrożnym, oglądając i rozmyślając o takich dziełach. Zgoda, ale jeśli w naszym przekonaniu dochodzi do stopienia w jedność materii sztuki i przekazu, to wątpliwości mijają i poddajemy się wizji.

Krzysztof M. Bednarski - “Ge’Hinnom", Galeria Foksal MCKiS, wrzesień - październik 2003.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2003