Trudno opuścić starych przyjaciół

Afganistan to światowy lider w produkcji opium, a co dziesiąty Afgańczyk jest uzależniony. Problem narkotyków od lat pozostaje nierozwiązany.
z Heratu i Kabulu

18.05.2020

Czyta się kilka minut

Palacze heroiny w centrum Heratu, zachodni Afganistan, marzec 2020 r. / PAWEŁ PIENIĄŻEK
Palacze heroiny w centrum Heratu, zachodni Afganistan, marzec 2020 r. / PAWEŁ PIENIĄŻEK

Miasto Herat w zachodnim Afganistanie, centrum, okolice regionalnego szpitala. Kręcą się tutaj różni ludzie – jak 27-letni Maruf, 35-letni Mohammad, 42-letnia Alija i 13-letni Ahmed. Niektórzy schludnie ubrani, inni w poszarpanej, brudnej odzieży.

Obok nich, przy drzewach, widać charakterystyczne wybrzuszenia. To ludzie przykryci kurtkami, kocami lub chustami – przez co wyglądają jak guzy wyrosłe z ziemi. Siedzą zwykle we dwie-trzy osoby. Heroiniści przykrywają się, aby nic się nie ulotniło, aby niczego nie zwiał wiatr. Ekwipunek mają ten sam: aluminiowa folia podgrzewana zapalniczką i rurka, przez którą wciągają dym z topiącej się heroiny. Takich miejsc spotkań w 400-tysięcznym Heracie jest wiele – podobnie jak w innych miejscowościach w całym kraju.

To właśnie heroina jest – obok opium, metamfetaminy i haszyszu – jednym z najpopularniejszych narkotyków w Afganistanie, gdzie od 8 do 11 proc. z 33--35 mln mieszkańców jest uzależnionych.

– Główne przyczyny to bezrobocie, bieda, wojna i niski poziom wykształcenia – stwierdza Maruf. Rzeczywiście, większość moich rozmówców wskazuje brak nadziei na lepszą przyszłość jako kluczowy czynnik (obok złego towarzystwa), który sprawia, że tak wielu Afgańczyków sięga po narkotyki.

Podsunął mu je wujek

Ze zmierzwionymi czarnymi włosami i lekkim zarostem, mimo młodego wieku Maruf ma głębokie zmarszczki wokół oczu. Zażywa narkotyki od dziewięciu lat, a zaczął od opium w Iranie. Wielu Afgańczyków właśnie w tym kraju po raz pierwszy sięga po narkotyki. Samotni emigranci zarobkowi, z dala od rodziny i przyjaciół, często z problemami finansowymi, które wyjazd miał rozwiązać, bo w kraju pracy nie ma lub jest nisko płatna.

Maruf pojechał do Iranu – jak wielu z dwóch milionów Afgańczyków – aby zarobić. Znalazł pracę. Twierdzi, że to szef wciągnął go w narkotyki. Maruf zaczął sięgać po opium regularnie. Sytuacja ekonomiczna w Iranie się pogorszała, dlatego rok po tym, jak po raz pierwszy zapalił opium, wrócił do Afganistanu. Jednak problem nie zniknął. W kraju, gdzie bezrobocie wynosi 40 proc., trudno było mu się odnaleźć. Nie znalazł pracy, uciekł w nałóg i na niego wydaje pieniądze, które w jakiś sposób trafią do jego kieszeni.

Maruf ma żonę i piątkę dzieci. Przyznaje, że nie dojadają z powodu złej sytuacji rodziny, którą pogarsza jego uzależnienie. Mówi, że chciałby wyjść z nałogu, zarobić na jedzenie dla bliskich, przestać być dla nich obciążeniem. Ale nie potrafi.

Między nogami kręci się mały Ahmed, z mocno przekrwionymi oczami i blizną na twarzy. Ubrany jest w tradycyjną szatę, na którą założył poplamioną kamizelkę z kapturem. W plastikowym worku, który zrzucił z ramienia, ma śmieci. Potem odda je za grosze na prowizoryczne wysypiska. Mówi, że jego rodzice zmarli trzy lata temu i mieszka z wujkiem, który – jak twierdzi – znęca się nad nim fizycznie i uzależnił go od metamfetaminy.

– Sprzedał wszystkie moje rzeczy. Do tego uzależnił mnie, żebym wychodził zbierać pieniądze, za które potem on może kupić metamfetaminę – twierdzi Ahmed. – Chciałbym pójść do szkoły jak inne dzieci, ale wujek mi nie pozwala.

Alija jako jedyna z grupy tu zebranych nie jest uzależniona. Bierze za to jej mąż, przed którym znów musiała uciec z domu. Od sześciu lat jest uzależniony od metamfetaminy. Podobnie jak wujek Ahmeda, miał sprzedać wszystko, co mieli w domu, znęcał się nad nią i regularnie wyrzucał. Wraz z czwórką dzieci Alija pomieszkuje czasem w szpitalu lub u matki, która ciągle przekonuje ją, by już nie wracała do męża.

Opium z biedy

Uprawianie maku, z którego zbiera się opium, a potem przetwarza się na heroinę, ma w Afganistanie długą historię.

Makowe pola zostały radykalnie wytrzebione tylko jeden raz w ciągu ostatnich dekad. Było to po tym, jak talibowie – rządzący krajem w latach 1996–2001 – wprowadzili zakaz uprawy maku. Gdy pod koniec 2001 r., po zamachach na World Trade Center, amerykańska inwazja obaliła talibów, mak przeżył swój renesans. Pola znowu były zasiewane. W 2002 r. szacowany zasięg upraw wzrósł do 74 tys. hektarów, a w 2017 r. było ich już ponad czterokrotnie więcej. Bieda, słabość instytucji rządowych, kolejna odsłona wojny i chaos sprawiły, że wielu rolników zasiało swoje pola makiem.

W ostatnich latach sytuacja uległa nieznacznej poprawie. Według danych amerykańskiego Biura Narodowej Polityki Kontroli Narkotyków (ONDCP) w 2019 r. obszar upraw maku spadł do 160 tys. hektarów. Spadek ten wiąże się jednak raczej z suszą w 2018 r. oraz niższymi cenami opium na czarnym rynku.

Stany Zjednoczone, choć deklarowały walkę z uprawami i wydały na ten cel przynajmniej 9 mld dolarów, nie walczyły zbyt zaciekle z miejscowymi bossami narkotykowymi. To dlatego, że część z nich tworzyła opozycję wobec talibów – w 2001 r. stali się więc naturalnymi sprzymierzeńcami USA. Wtedy, w początkowym okresie, Amerykanie potrzebowali sojuszników, więc przymykali oczy.

Najbardziej znany przykład to prominentny polityk Ahmed Wali Karzaj, brat prezydenta Hamida Karzaja (który rządził w latach 2001-13). Ahmed Wali Kar- zaj został zamordowany we własnym domu w 2011 r. Wcześniej, od początku obecności Amerykanów w Afganistanie, współpracował z nimi. Zawdzięczali mu wiele, jednak z czasem stał się sprzymierzeńcem coraz bardziej problematycznym. Magazyn „New Yorker” określał go mianem „swego rodzaju ojca chrzestnego”. Amerykańscy oficjele byli przekonani (o czym informowali gazetę „New York Times”), choć nie udowodnili tego przed sądem, że pośród licznych innych występków handlował narkotykami.

To właśnie w okresie, gdy polityk nabrał znaczenia, Afganistan stał się światowym liderem w produkcji opium. Dzierży ten tytuł do dzisiaj. Według ONZ w 2018 r. kraj odpowiadał za 82 proc. światowej produkcji heroiny. Znaczna część jest eksportowana do krajów ościennych, Europy i Ameryki. Reszta trafia na rynek wewnętrzny. Dziś z handlu opium czerpią zyski grupy znajdujące się po wszystkich stronach konfliktu. O handel narkotykami podejrzani są i talibowie, i lokalny odłam tzw. Państwa Islamskiego.

Puste łóżka

Kilka kilometrów na wschód od okrytego złą sławą mostu w dzielnicy Pul-e Sochta w Kabulu, gdzie regularnie koczuje kilkuset uzależnionych, znajduje się państwowy szpital psychiatryczny. W nim cztery pokoje (łącznie 20 łóżek) są przeznaczone dla osób, które przyszły na odwyk. To jedna z czterech publicznych placówek w całym kraju. Ta z 20 miejscami przyjmuje uzależnionych nie tylko ze stolicy i stołecznej prowincji (liczącej razem z miastem ok. 6 mln ludzi), lecz także z prowincji sąsiednich.


Czytaj także: NIe możemy ciągle umierać - Paweł Pieniążek o szansach na pokój w Afganistanie


Teraz jednak szpital świeci pustkami – z powodu epidemii COVID-19 i podjętych przez władze środków zaradczych, jak zamknięcie dojazdów do miast. Gdy byłem w szpitalu, na oddziale odwykowym przebywało raptem czterech pacjentów. Bali się, że w drodze do szpitala, jeśli w ogóle uda im się przedrzeć przez policyjne blokady, mogą się zarazić.

– My jesteśmy gotowi przyjmować pacjentów i z przyjemnością im pomożemy – deklaruje doktor Mohammad Szafi Azim pracujący w szpitalu. Chętnych jednak jest niewielu. Poza jednym wszystkie pokoje są puste. Trzech mężczyzn siedzi na łóżkach i rozmawia.

Poczęstował go nieznajomy

Jednym z nich jest 40-letni Wahid. Ma białą pasiastą piżamę, melanżową bluzę i chustę zawiniętą wokół szyi. Postawny, z krótko ściętymi posiwiałymi włosami, sam wyrywa się do opowiadania swojej historii.

Trafił do szpitala na terapię odwykową w pierwszej połowie marca, zanim epidemia stała się dużym tematem w Kabulu. Skierowano go tutaj z pracy, bo już dłużej nie dało się tolerować jego nałogu. A dokładnie: skierował go ojciec, który zajmuje wysokie stanowisko w organizacji pomocowej. To właśnie on dał pracę Wahidowi.

Mężczyzna twierdzi, że wszystko zaczęło się osiem lat temu, gdy odwiózł żonę do szpitala. Miała powikłania w trakcie ciąży. W szpitalu nie było poczekalni, więc Wahid został na zewnątrz. Padało. Wsiadł do samochodu i czekał na żonę. W którymś momencie w szybę zastukał starszy mężczyzna. Zapytał, czy może posiedzieć z nim, by przeczekać ulewę. Pogoda była paskudna, Wahid się zlitował. Tamten wsiadł, po chwili wyciągnął rurkę i folię i zaczął ją opalać. Wahid nie miał pojęcia, co robi. Mężczyzna powiedział, że pali heroinę.

– Zapytałem, czy mogę spróbować – opowiada Wahid. Mężczyzna podał mu rurkę. Wciągnął dym i jak twierdzi, poczuł się przyjemnie. Nie myślał, czym to może się skończyć.

– Przez trzy dni moja żona była w szpitalu, a ja siedziałem z tym facetem i paliłem heroinę w samochodzie na wprost szpitala – wspomina.

Uzależnił się i od tego czasu palił codziennie przez osiem lat. Dopiero po roku dotarło do niego, że nie może przestać. Cały czas chodził do pracy, ale coraz trudniej było dopiąć domowy budżet. Potrzebował więcej, niż zarabiał. Coraz mniej wydawał na trójkę dzieci i żonę. To ona musiała dawać mu pieniądze.

Najbardziej zależał od ojca. – Był tu wczoraj i ostrzegł mnie, abym nie wracał do narkotyków, zostawił je na dobre. Powiedział, że jest już stary i nie może ciągle utrzymywać mnie i mojej rodziny – przyznaje Wahid. – Byłem niezależnym człowiekiem, teraz jestem zależny od wszystkich: mojej rodziny, bliskich i przyjaciół.

Mieć do czego wrócić

Doktor Azim przyznaje, że dopiero po wyjściu z odwyku zaczynają się prawdziwe problemy. Na nie służba zdrowia niewiele może zaradzić. – Z fizycznego uzależnienia wyciągamy wszystkich – stwierdza Azim. – Jednak po dwóch-trzech miesiącach od zakończenia terapii pacjenci często znowu sięgają po narkotyki.

Problemem jest bowiem uzależnienie psychiczne. Ono może trwać nawet do pół roku. Azim wyjaśnia, że pacjent wraca do domu i wszystko mu przypomina o narkotykach: ludzie, ubrania, w kieszeniach których nosił używkę, godziny zażywania. W połączeniu z łatwą dostępnością narkotyków na ulicach i brakiem perspektyw powoduje to, że według Azima tylko jedna czwarta z tych, którzy przeszli odwyk, zostawia narkotyki na dobre.

Do pozostałych trzech czwartych należy 35-letni Mohammad. Jest uzależniony od 19 lat. Zadbany, ze starannie przystrzyżoną brodą. Gdy spotkałem go na ulicy w Heracie, dzień wcześniej wyszedł z czteromiesięcznego odwyku. I tylko co zapalił opium: – Lekarz powiedział, że wszystko ze mną w porządku, ale spędziłem noc w domu i wróciłem do starych przyjaciół – mówi Mohammad. Jego twarz nie zdradza emocji. Po prostu pogodził się z porażką.

Przytłacza go brak pracy i samotność. To one miały popchnąć go znowu do narkotyków. W Heracie jest sam, cała jego rodzina wyjechała za granicę: mieszkają w Turcji i Niemczech. Dwóch braci z Niemiec chciało go ściągnąć do siebie, ale pod warunkiem, że będzie czysty. Mohammad nie dał rady, więc o wyjeździe i spotkaniu z bliskimi musi zapomnieć.

Natomiast Wahid przekonuje, że ma dość. Chce wyjść ze szpitala i znowu być niezależny, wspierać swoją rodzinę. Ma do kogo i do czego wracać. Czekają na niego rodzina i praca. Dlatego ma nadzieję, że po odwyku będzie wśród tej jednej czwartej, której się udało. ©

Współpraca: AREF KARIMI i ALISZER SZACHIR

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego". Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii", „Wojna, która nas zmieniła" i „Pozdrowienia z Noworosji".… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2020