Kraj nieszczęśliwych ludzi

Niemal dziewięciu na dziesięciu Afgańczyków uważa, że ich życie to cierpienie. Przemoc i bieda, której od lat doświadczają, źle wpływa na ich zdrowie psychiczne.
z Heratu (zachodni Afganistan)

06.07.2020

Czyta się kilka minut

Pacjent ośrodka zdrowia psychicznego. Herat, wiosna 2020 r. / PAWEŁ PIENIĄŻEK
Pacjent ośrodka zdrowia psychicznego. Herat, wiosna 2020 r. / PAWEŁ PIENIĄŻEK

Ahmad Szah Rahimi miał sześć lat, gdy pewien mężczyzna zabił jego ojca przed rodzinnym domem. Do dzisiaj śni mu się scena zabójstwa – słyszy wtedy wyraźnie odgłosy tego zdarzenia.Jakby tego było mało, jakiś czas potem chłopiec został pełnym sierotą – na raka szpiku kości zmarła jego matka.

Rahimi jest najstarszy z piątki rodzeństwa. Od śmierci rodziców wraz z trzema braćmi i siostrą mieszka z dziadkiem. Chociaż dookoła jest tylu ludzi, czuje się samotny. Dziadek chce, aby chłopak przynosił pieniądze do domu, każe mu pracować, ale on nie może znaleźć stałego zajęcia. W Afganistanie bezrobocie wynosi ponad 40 proc., a w ostatnich miesiącach z powodu epidemii COVID-19 sytuacja uległa jeszcze znacznemu pogorszeniu.

Aby cokolwiek zarobić, Rahimi – który twierdzi, że zna na pamięć cały Koran – czasami recytuje go publicznie i za to otrzymuje niewielkie datki. Jest religijny, dwa razy był na pielgrzymce do Mekki. Uczy się w dwunastej, ostatniej klasie, interesują go komputery. Urodził się niewidomy. Podobno miałby szansę cokolwiek widzieć, gdyby przeszedł operację oczu, ale nie ma na nią pieniędzy. Ma za to wciąż nadzieję, że pomoże mu jakiś dobry zamożny człowiek, bo sam raczej prędko ich nie uzbiera.

Rahimi ma 20 lat, za sobą trzy próby samobójcze, zespół stresu pourazowego (PTSD) i depresję. Od trzech lat chodzi na terapię i dzięki niej czuje się znacznie lepiej: – Mam się dobrze, chociaż wciąż zdarzają się problemy ze snem – przyznaje Rahimi.

Problemy psychiczne – takie jak depresja, PTSD, stany lękowe i różnego rodzaju inne zaburzenia – są bardzo rozpowszechnione w Afganistanie. Cztery dekady trwającej non stop wojny, wszechobecna przemoc, bieda i brak perspektyw na lepszą przyszłość są ich głównymi zewnętrznymi przyczynami. Według różnych szacunków, w zamieszkałym przez 33-35 mln ludzi kraju od 50 do 70 proc. społeczeństwa potrzebuje wsparcia psychologa lub psychiatry.

Obawa przed szpitalem

Ubrany w koszulę do kolan, kamizelkę i klapki, Rahimi siedzi na kanapie w jednym z pomieszczeń szpitalnych. Zazwyczaj spotykają się tam w przerwach pracownicy oddziału neurologiczno-psychiatrycznego. Znajduje się on w Szpitalu Regionalnym w Heracie, milionowym mieście w zachodnim Afganistanie. To jedyny taki oddział w całej 3-milionowej prowincji Herat. Jest na nim tylko 25 łóżek.

Otrzymanie wsparcia psychologa nie jest łatwe. Rahimi ma szczęście. Zdrowie psychiczne jest sferą skrajnie niedoinwestowaną. Wielu Afgańczyków potrzebujących pomocy nie może jej otrzymać, lub też nie stać ich na wykupienie leków. Inni nie chcą iść do lekarza z obawy przed stygmatyzacją.

– Boją się, że zostaną uznani za wariatów, bo przychodzą do szpitala. Mają więc zaburzenia i żyją z nimi przez całe życie – mówi psychiatra Nasir Ahmad Alawi, który od trzech lat pracuje w Szpitalu Regionalnym w Heracie. – Nie tylko w Afganistanie, ale wszędzie na świecie ludzie nie lubią oddziałów psychiatrycznych – dodaje jakby usprawiedliwiająco.

Zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia, Afganistan powinien zwiększyć nakłady na opiekę psychologiczną i psychiatryczną przynajmniej jedenastokrotnie. Środki z pomocy zagranicznej, od której kraj jest uzależniony, inwestowane są jednak przede wszystkim w zdrowie fizyczne, a nie psychiczne. Teraz te tendencje zapewne jeszcze bardziej się nasilą, bo większość pieniędzy przeznaczana jest na przeciwdziałanie pandemii.

Trzech na trzy miliony

Zazwyczaj wszystkie łóżka w szpitalu w Heracie są zajęte, bo trafiają tam także osoby ze schorzeniami neurologicznymi. Wprawdzie z powodu koronawirusa większość z nich jest obecnie pusta. Pandemia powoduje jednak, że więcej pacjentów zgłasza się po pomoc psychologiczną.

– Z powodu koronawirusa przychodzi do nas więcej osób ze stanami lękowymi, fobiami czy zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi. Znacznie nasilają się u nich takie zjawiska jak obsesyjne mycie rąk – mówi doktor Alawi.

Chociaż oddział obsługuje pacjentów z całej prowincji, to pracuje na nim tylko trójka psychologów zajmujących się poradnictwem. – Mamy ograniczone możliwości, ale robimy, co możemy – stwierdza Alawi.

W prowincji Herat tylko 22 ze 120 wspieranych przez państwo placówek medycznych oferuje opiekę psychologiczną. Z kolei prywatne klinki z powodu cen są nieosiągalne dla większości mieszkańców. Wielu chorujących pozostaje niezdiagnozowanych.

W ośrodku na lata

W Heracie jest także ośrodek zdrowia psychicznego prowadzony przez Afgański Czerwony Półksiężyc, w którym jednak nie prowadzi się leczenia – udzielane jest natomiast schronienie osobom wymagającym opieki. Działa od 2002 r. To jedyna tego typu placówka w Afganistanie, dlatego są do niej przywożeni pacjenci z całego kraju. Trafiają też do niej ci, których szpitale nie chcą już dłużej trzymać. Z powodu braku miejsca placówka przestała przyjmować nowych pacjentów na początku 2020 r.

– Nie mamy już więcej miejsca – stwierdza Ahmadullah Afzali, kierownik Międzynarodowego Czerwonego Półksiężyca w zachodnim Afganistanie. – Wielu ludzi zwraca się do nas o pomoc, bo nie mogli liczyć na ochronę zdrowia.

W marcu przebywało tu 240 pacjentów, z czego 38 to kobiety, które znajdują się w osobnej sekcji. Wielu z nich pozostaje w ośrodku od lat. Przypada na nich jeden lekarz, który codziennie sprawdza ich stan zdrowia. Jeśli ulega pogorszeniu, chory wysyłany jest do szpitala.

Pacjentom są wydzielane leki, ale – jak mówi Afzali – w ośrodku mają ich ograniczoną ilość. Nie dostają lekarstw od państwa. Ponadto, poza podstawową opieką zdrowotną, pacjenci otrzymują tu także jedzenie i ubrania.

Ośrodek zajmuje dużą przestrzeń. Pacjenci mieszkają w skromnych pokojach, gdzie oprócz materacy i koców nie ma w zasadzie nic innego. Są też pomieszczenia socjalne, w których na dywanach oglądają telewizję. W ciepłe dni siedzą przy murze na ławkach lub ziemi pod gołym niebem. Siedzą w ciszy obok drugiego, praktycznie bez ruchu. Tak im upływają kolejne dni.

Wśród nich jest 35-letni Husajn Ali z prowincji Ghazni w środkowym Afganistanie. Z szerokim uśmiechem powtarza te same zdania i podkreśla, że ma się bardzo dobrze. Kiedyś pracował jako piekarz w Arabii Saudyjskiej. Wrócił do kraju po śmierci matki; potem zmarła jego siostra. Ojciec wysłał go do ośrodka zdrowia psychicznego. Husajn Ali jest w nim od dwóch i pół roku, regularnie otrzymuje lekarstwa. Ma nadzieję, że wkrótce będzie mógł wrócić do domu. Najbardziej chciałby wyjechać do swojego brata, który od 20 lat mieszka w Londynie.

Husajn Ali ma szczęście, że posiada rodzinę, na którą może liczyć – ma do kogo wrócić. Rocznie od 10 do 15 pacjentów wraca do swoich rodzin. W wielu innych przypadkach ośrodek jest jedynym miejscem, które im pozostało.

– To interesujące i smutne jednocześnie, że ok. 130 osób, które znajdują się u nas, nie otrzymało telefonu od nikogo w ciągu ostatnich dziesięciu lat – przyznaje Afzali.

Kraj antyrekordów

Skalę problemów psychicznych w Afganistanie przedstawił amerykański Instytut Gallupa. Z jego badań, przeprowadzonych w 2018 r., wynika, że Afgańczycy są najbardziej nieszczęśliwym społeczeństwem na świecie: 85 proc. respondentów stwierdziło, że ich życie to cierpienie i tak będzie w najbliższej przyszłości. To nowy rekord nie tylko dla Afganistanu, ale też świata. Afganistan ustanawia go już po raz czwarty w ciągu minionej dekady. Do tego drugi rok z rzędu nikt (zero procent) z respondentów nie uznał, że mu się powodzi.

Podczas badań w 2018 r. Afgańczycy mogli też ocenić swoje życie w skali od zera (najgorsze) do dziesięciu (najlepsze). Średnia wyniosła 2,7 – i jest to kolejny rekord. Tak niskiego poziomu nie odnotowano nigdzie od czasu, gdy Gallup przeprowadza badania.

Pytani o to, jak widzą swoje życie w ciągu najbliższych pięciu lat, afgańscy respondenci ocenili je jeszcze niżej: średnia wyniosła 2,3. To także rekord. Nie ostatni zresztą. Kolejny został pobity w pytaniu o emocje towarzyszące danej osobie minionego dnia. Tylko 36 proc. stwierdziło, że dużo się uśmiechało lub śmiało. 52 proc. odpowiedziało, że głównie się martwiło.

Ten brak optymizmu jest jeszcze bardziej przytłaczający, gdy weźmie się pod uwagę niską średnią wieku Afgańczyków. Dwie trzecie respondentów badań Gallupa miało nie więcej niż 35 lat. Brak nadziei na lepszą przyszłość sprawia, że wielu Afgańczyków szuka ucieczki w narkotykach [patrz „TP” nr 21 – red.] lub decyduje się na emigrację z kraju [patrz „TP” nr 23-24 – red.].

Kobiety szczególnie zagrożone

Na kobiety, z powodu ograniczeń wynikających z kultury i obyczajów, nałożona jest dodatkowa presja.

Rocznie w Afganistanie odbiera sobie życie średnio ok. 3 tys. osób. Ponad połowa właśnie w Heracie: w tej prowincji w 2017 r. aż 1800 osób próbowało popełnić samobójstwo, z czego 1400 to były kobiety. Liczby te mogą być jednak wyższe, gdyż z obawy przed ostracyzmem społecznym wiele prób samobójczych nie jest zgłaszanych.

W przeciwieństwie do światowych tendencji to właśnie kobiety, a nie mężczyźni, najczęściej usiłują popełnić samobójstwo w Afganistanie. To one dokonują aż 80 proc. wszystkich odnotowanych prób. Najczęściej wybierają samospalenie.

Z danych Funduszu Ludnościowego ONZ wynika, że 87 proc. Afganek przynajmniej raz w życiu doświadczyło przemocy fizycznej, seksualnej lub psychicznej, a 67 proc. wielokrotnie. Natomiast według UNICEF co trzecia kobieta poniżej 18. roku życia jest wydawana za mąż.

Te dane znajdują odzwierciedlenie w doświadczeniu psychologa Wahida Nurzada, który prowadzi także terapię Ahmada Rahimiego. Terapeuta wyjaśnia, że kobiety, które zwracają się do szpitala po pomoc psychologiczną lub psychiatryczną, zwykle były molestowane seksualnie, spotykały się z przemocą domową lub przymusowymi małżeństwami. Większość jednak boi się nawet rozmawiać o swoich problemach, w obawie przed społecznym ostracyzmem.

– Były pacjentki, które zostały zgwałcone. Jeśli powiedzą o tym członkom swojej rodziny, to zostaną z góry osądzone, szczególnie przez ojca. Nie będą mogły funkcjonować we wspólnocie – mówi Nurzad.

Dlatego młode kobiety muszą uznać wolę ojca, nawet jeśli ten uzna, że mężem ma zostać gwałciciel.

Nadzieja

26-letni Farhad Karimi cierpi na PTSD. Także on jest pacjentem doktora Nur- zada.

Problemy psychiczne pojawiły się u Farhada po tym, jak trzy lata temu dwóch mężczyzn, prawdopodobnie powiązanych z lokalnym odłamem Państwa Islamskiego, zaatakowało meczet w Heracie. Zginęły 33 osoby, a 66 odniosło rany. Wśród zabitych był 18-letni jego brat. Farhad Karimi widział jego śmierć na własne oczy. – Byłem tam wtedy, wybuch odrzucił mnie na kilka metrów – opowiada. – Często mi się to śni.

Karimi studiował medycynę. Wraz z bratem prowadził też sklep z dywanami i naczyniami importowanymi z Iranu. Dobrze im się wiodło. – Tamten zamach zmienił moje życie o 180 stopni. Straciłem wszystko, co miałem – przyznaje.

Przestał pracować i nie był w stanie więcej chodzić na uczelnię. Jak mówi, z dziesięć razy rozważał samobójstwo. Sam postanowił udać się na terapię. Trafił do doktora Nurzada. Po dwóch i pół roku wrócił na studia, zaczął kursy języka angielskiego, regularnie chodzi na basen i lekcje kung-fu. Stanął też na czele nowo powstałego stowarzyszenia, działającego na rzecz osób z chorobami psychicznymi. Dzisiaj ma ono ponad 350 członków.

Powrót do zdrowia Farhad Karimi zawdzięcza terapii. Dziś jest wśród tej afgańskiej mniejszości, która w przyszłość patrzy z nadzieją. ©

Współpraca: AREF KARIMI i ALISZER SZACHIR

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego". Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii", „Wojna, która nas zmieniła" i „Pozdrowienia z Noworosji".… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2020