Trollowanie na Łotwie

Kraj, w którym czterech na dziesięciu mieszkańców mówi po rosyjsku, zawsze był podatny na operacje specjalne Kremla. Dziś toczą się one także w internecie.

27.11.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. stratcomcoe.org
/ Fot. stratcomcoe.org

„Wojna w 90 procentach jest informacją” – miał powiedzieć Napoleon Bonaparte ponad 200 lat temu. Dziś to zdanie może być kwintesencją walki toczonej w internecie. – Teraz wojna to w niektórych przypadkach nawet w stu procentach informacja – mówi Beata Biały z Centrum Eksperckiego Komunikacji Strategicznej NATO w Rydze, która zajmuje się m.in. prowadzeniem badań nad komunikacją i wojną informacyjną w mediach społecznościowych. W tym – aktywnością prorosyjskich trolli internetowych na Łotwie.

Osobny rosyjski świat

Łotwa to kraj o szczególnej sytuacji etnicznej. Są tu dwie grupy społeczne, podzielone na tle narodowym i językowym. Osoby rosyjskojęzyczne to aż 37 proc. całej populacji. W samym Dyneburgu Rosjanie (czy też: rosyjskojęzyczni) to ponad połowa mieszkańców miasta.

Beata Biały: – Mieszkam w Rydze od kilku miesięcy. Z trudem nauczyłam się kilku słów po łotewsku, bo chciałam być miła i uprzejma. Tymczasem w moim bloku kilka najbliższych sąsiadek mówi wyłącznie po rosyjsku i na moje „labdien” odpowiadają „zdrastwujtie”. Taka rzeczywistość ma tu miejsce na co dzień. Część łotewskiego społeczeństwa posługuje się innym językiem i żyje w innej przestrzeni informacyjnej.

Na Łotwie są więc rosyjskojęzyczne instytucje kultury, rosyjskojęzyczne media, a nawet rosyjskojęzyczne partie. Medialny „worek” jest tu pojemny. Do tego dochodzi liberalizm, wolność słowa i niecenzurowany dostęp do wszystkich portali internetowych.

Rosyjskie media na Łotwie, prócz powiązania z grupami interesu z Rosji, sięgają do swoich – rosyjskich – agencji informacyjnych. Mając informację wyłącznie z jednego źródła, trudno mówić o obiektywizmie. To daje pole do manipulacji, w interesie Kremla. Tym bardziej że szukając wiadomości, ponad połowa mieszkańców kraju sięga do internetu.

Beata Biały: – Środowiska rosyjskojęzyczne na Łotwie są niezwykle podatne na manipulację. Treści w tutejszych mediach rosyjskojęzycznych są tak podane, że pomyśleliśmy, iż być może tzw. trolle w ogóle nie są tu potrzebne. Odpowiednia narracja wpajana jest w serca i umysły żyjących tu Rosjan już na dzień dobry, zaraz po uruchomieniu komputera.

Troll klasyczny i hybrydowy

Dlatego Centrum Eksperckie Komunikacji Strategicznej NATO w Rydze przeprowadziło badania w łotewskim internecie, chcąc sprawdzić, jak działają trolle reprezentujące interesy Kremla. Przebadano tysiące komentarzy na trzech wiodących portalach newsowych: delfi.lv, tvnet.lv i apollo.lv, które mają dwie wersje językowe, łotewską i rosyjską. Badanie prowadzono przez tydzień na przełomie lipca i sierpnia 2014 r., gdy w Donbasie rozwijała się wojna rosyjsko-ukraińska,.

Beata Biały: – Prawie każdy z nas miał do czynienia z trollem internetowym. Oni są w internecie chyba od zawsze. Troll to zwykle nieszczęśliwa osoba. Ma kiepską pracę i małżeństwo, dzieci go nienawidzą i generalnie nie lubi swojego życia, uważając, że zasługuje na więcej, niż ma. Taki ktoś wylewa frustracje do internetu. To jest troll klasyczny. On, w odróżnieniu od trolla hybrydowego, działa wyłącznie dla siebie, realizując swoje osobiste plany, siejąc zamęt i obrażając innych użytkowników.
– Natomiast troll hybrydowy realizuje cele swego zleceniodawcy, a w przypadku naszego badania domniemanym zleceniodawcą jest Federacja Rosyjska – dodaje Beata Biały. – Mówię „domniemanym” nie przez przypadek. Większość z nas intuicyjnie potrafi rozpoznać trolla, ale prawdziwym wyzwaniem jest udowodnienie, że działa on na zlecenie konkretnej instytucji czy człowieka.

Pewną przesłanką wskazującą na to, że Kreml używa trolli do swoich celów, są dokumenty wydane przez biuro prezydenckie Federacji Rosyjskiej. Zostały zhakowane i upublicznione przez grupę hakerów Szaltaj-Boltaj (to rosyjskie określenie na Humpty-Dumpty). W jednym była mowa o konieczności „psucia mediów społecznościowych”; miały to robić wynajęte osoby. Z kolei w innych dokumentach – już oficjalnych – Rosja podkreśla defensywny charakter swych działań i zaznacza, że „musi bronić się przed atakami z zewnątrz” i ma prawo wykorzystywać różne „techniki niestandardowe”, w tym działania w przestrzeni informacyjnej innych państw.

Drugim dowodem na istnienie rosyjskich trolli ma być historia Ludmiły Sawczuk, rosyjskiej dziennikarki opozycyjnej, która przez dwa miesiące pracowała w Petersburgu, w instytucji nazywającej się Agencja Badań Internetu. W istocie to „fabryka trolli”. W Agencji Badań Internetu pracują setki młodych ludzi, także studentów. „Oblatani” w społecznościowych mediach, sprawnie poruszają się po internecie. Piszą komentarze, publikują zdjęcia i filmy.

Właśnie takim komentarzom Centrum Komunikacji Strategicznej NATO przyjrzało się w swoim badaniu.

Beata Biały: – Rozpoznawaliśmy trolle na podstawie liczby komentarzy. Trolle są opłacane od ilości, muszą wyrobić jakąś normę, więc ta właśnie liczba była pierwszym kryterium, jakim się posługiwaliśmy. Kolejne kryterium to powtarzalność, czyli stara metoda „kopiuj-wklej”. W ten sposób można produkować masę komentarzy w różnych mediach i z różnych profili.

Dezinformacja i dezorientacja

Istotnym elementem była narracja – w przypadku trolli wyłącznie prorosyjska. Trolle nie wdawały się również w dyskusje (nie to jest ich celem). Każdy brak reakcji na podjęcie dyskursu pod komentarzem również zaliczano do przesłanek trollowania. Także identyfikator „techniczny”, tj. adres IP komputera, był sygnałem, iż dany użytkownik może być trollem. W trakcie badania ustalono, że wiele komentarzy publikowano z jednego adresu IP.

Beata Biały: – Jeśli komentarz spełnia wszystkie powyższe kryteria, wtedy prawdopodobnie – podkreślam: prawdopodobnie – mamy do czynienia z trollem hybrydowym. Takie trolle szukały też pewnych konkretnych obszarów tematycznych – ciągnie ekspertka. – Ponieważ badanie prowadziliśmy w apogeum konfliktu Rosja-Ukraina, był to główny temat. Gdy pojawiały się newsy o manifestacjach na Łotwie, dotyczących sytuacji na Ukrainie, zaraz zjawiały się tam trolle. Sankcje nałożone na Rosję – trolle. Rosyjskie embargo – trolle. Bywało, że pod niektórymi artykułami komentarze trolli stanowiły ponad połowę wszystkich wpisów.

Trolle chcą odwrócić uwagę, zreinterpretować informację na korzyść swojej narracji, zaprzeczać faktom albo zastraszać. Metodą często używaną w dezinformacji jest też podawanie wielu wersji. To miało miejsce – również w łotewskich mediach – po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu pasażerskiego nad Donbasem przez siły prorosyjskie. W tym momencie rosyjskie trolle zaczęły rozpowszechniać nie jedną, ale co najmniej kilkanaście wersji zdarzenia. Nie chodziło im jednak o to, by odbiorcy uwierzyli w którąś z nich, lecz o dezorientację.

„Nie zawsze chodzi o to, żeby ludzie uwierzyli w to, co im się mówi. Chodzi także o to, żeby nie wierzyli w nic, żeby kwestionowali wszystko” – mówił szef Centrum Komunikacji Strategicznej NATO w Rydze, Jānis Sārts, w wywiadzie dla PAP, gdy przyjechał w minionym tygodniu do Warszawy.

Typologia trollowania

W swoim badaniu Centrum wyróżniło pięć typów trolli hybrydowych.

Pierwszy to troll spiskowo-konspiracyjny: w jego komentarzach wszystkiemu winne są Stany Zjednoczone, a komentarze są niezwykle długie, rozbudowane.

Drugi typ to „bikini troll”. Beata Biały: – Nazwaliśmy go tak, bo ci internauci posługują się zdjęciami ładnych dziewczyn, nierzadko w bikini. Istotą narracji tego trolla jest zadawanie przez panią w bikini naiwnych pytań: „Ojej, czy ta Rosja naprawdę jest taka zła? Przecież świat nie jest taki prosty... Może niech się jakiś specjalista wypowie?”. Przez wzgląd na swój pozornie niewinny wizerunek „bikini troll” jest dość niebezpieczny.

Trzeci typ to troll agresywny, który lubi straszyć („No jeśli się wam wydaje, że Rosja puści wam to płazem, to się grubo mylicie”).

I czwarty troll – encyklopedyczny. Zamieszcza w komentarzach informacje skopiowane np. z Wikipedii lub portali historycznych, potrafi wyliczać wszystkie operacje USA w świecie od początku XX wieku.
Beata Biały: – Jaki to ma związek z agresją na Krymie? Trudno dociec. Ale cel jest jasny. Taki troll mówi: „Czym wy się tu w ogóle zajmujecie? Popatrzcie na tamtych!”.

I piąty, zwany przez Centrum „miłośnikiem załączników”.

Beata Biały: – Taki internauta bez żadnego komentarza wkleja link kierujący nas do jakiegoś artykułu. Ten troll liczy na ludzką cechę: na ciekawość. A w linkowanym tekście możemy poczytać, że np. na Krymie Rosja tylko broniła swoich obywateli.

Stara zasada

Wszędzie na Łotwie jest świetny dostęp do internetu, wiele miejsc oferuje darmowe wi-fi. Z badań wynika, że coraz więcej osób korzysta tu z sieci. I że grupy najbardziej narażone na działalność trolli to ludzie konserwatywni, przywiązani do wartości, między 50. a 70. rokiem życia. To tzw. „pokolenie telewizji”, pamiętające czasy Związku Sowieckiego, które wierzyło we wszystko, co mówiono w programach informacyjnych. Dziś, gdy wchodzą oni do internetu w poszukiwaniu informacji, nie potrafią rozróżnić kilku narracji, w tym tych „trollujących”.

Kolejna wrażliwa grupa to ludzie po 35. roku życia, z domem, rodziną, pracą i kredytem. Mają dużo na głowie, niskie dochody i dużo zmartwień – oni też są w stanie wierzyć niemal we wszystko, co im się poda. Nie mają krytycznego podejścia do mediów. A to właśnie krytyczne odbieranie informacji jest najlepszym antidotum dla dezinformacji.

Trolle same z siebie nie wygrają „wojny informacyjnej”. Ale mogą skutecznie wspomagać jej aktorów.
Beata Biały: – Błędem byłoby bagatelizowanie ich. Dobrze jest uświadamiać społeczeństwo, że takie zjawisko istnieje i trzeba się mieć na baczności. Warto pamiętać o starej goebbelsowskiej zasadzie: „Kłamstwo powtórzone wielokrotnie staje się prawdą”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2016