Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dzięki temu rodziły się tam gwiazdy i rosło grono zakochanych słuchaczy. Nawet za ciężkiej komuny w Trójce panowała względna swoboda, do słuchaczy mówiło się innym językiem i można im było zagrać muzykę, której nigdzie indziej wysłuchać nie mogli. Zapytałem kilka lat temu Ewę Ziegler, która kierowała stacją w latach 70., na czym polegał ten fenomen. „Moją największą zasługą było to, że udało mi się nie zepsuć tego, co stworzył Mietkowski” – odpowiedziała.
Tego, niestety, nie można powiedzieć o Wiktorze Świetliku, który właśnie ogłosił, że rezygnuje z funkcji dyrektora. Gigantyczne spadki słuchalności Trójki zaczęły się, gdy radio przejęła ekipa PiS, ale na dno sprowadził ją dopiero Świetlik, od którego w ciągu dwóch lat odeszły radiowe osobowości: Artur Andrus, Robert Kantereit, Artur Orzech, Marcin Zaborski, Michał Nogaś. To Świetlik doprowadził do tego, że wyniki słuchalności są najgorsze od 17 lat.
Nieprzypadkowo Wiktor Świetlik był pierwszym dyrektorem Trójki, który nie miał radiowego doświadczenia. Tym, którzy powoływali go na stanowisko, nie o doświadczenie przecież chodziło ani o genialne pomysły na radio. Świetlik miał pilnować interesów politycznych władzy. I świetnie się z tej roli wywiązał. Dlatego wielkie głosy zastępowane są w Trójce przez nijakie, ale wierne władzy. A że radio słabo nadaje się na propagandową machinę i źle znosi przydeptywanie przez politruków, stąd ten upadek.
Szkoda Trójeczki, szkoda jej słuchaczy, ale obawiam się, że po Świetliku ciężko będzie się podnieść. ©