Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ten pogrzeb odbywał się już kilka razy. Z Programu III Polskiego Radia zwalniano dyrektorów (nie tylko Magdę Jethon; protesty budziło także odejście Krzysztofa Skowrońskiego, za którego czasu stacja biła rekordy słuchalności), wyrzucano Jerzego Sosnowskiego i Michała Nogasia, odchodzili Marcin Zaborski czy Artur Andrus. W styczniu pracę przy Myśliwieckiej stracił Dariusz Rosiak, wkrótce odszedł Wojciech Mann. Dawni słuchacze odchodzili z nimi, zresztą nie zawsze w proteście przeciwko sączącej się między audycjami muzycznymi propagandzie, realizowanej przez coraz gorzej mówiących po polsku publicystów niegdyś mieniących się niepokornymi. Muzykę, której uczono ich słuchać w „Trójce”, znajdowali na Spotify, ofertę kulturalną – w podkastach, na stronach internetowych, w prasie.
A przecież „Trójka” trwała dalej, zaś jej fenomen dobrze uchwycił w tych dniach Wojciech Waglewski, znający stację od podszewki, bo pracował w niej jego ojciec, a on sam jeszcze w marcu prowadził w niej wspólną audycję z synem. W pożegnalnym wpisie na Facebooku lider Voo Voo mówił o swobodzie w posługiwaniu się słowem i zabawie z inteligencją słuchacza, o ogromnej pomocy medialnej dla młodych twórców, o towarzyszeniu festiwalom, popularyzacji literatury czy kina, o koncertach na żywo w radiowym studiu. Nade wszystko zaś: o muzyce, która zawsze niesie wolność.
CZYTAJ TAKŻE: Kazik nadąża za rzeczywistością skuteczniej, niż rzeczywistość nadąża za Kazikiem >>>
Ingerencja władz Polskiego Radia w ikoniczną audycję „Trójki” – listę przebojów, która za chwilę miała świętować dwutysięczne notowanie – była w tym sensie czymś więcej niż próbą cenzury, dokonywanej przez gogolowskich nadgorliwców, zalęknionych, że rewizorowi może się nie spodobać jeden ze słabszych zresztą utworów Kazika. Nie chodzi tylko o natychmiast rodzące się podejrzenie, że rządzący z równą łatwością jak wynikami głosowania na piosenki mogą chcieć sterować wynikami głosowania na polityków. Nie chodzi także o fakt, że uderzono w audycję, która zapisała się w życiorysach kilku pokoleń Polaków (z pewnością będących po różnych stronach politycznej barykady; w obronie Listy Przebojów „Trójki” głos zabrała wicepremier Jadwiga Emilewicz). Chodzi o wtargnięcie w sferę, która wydawała się właśnie pozostawać poza polityką. Piosenki puszczane na antenie „Trójki” przez tych, którzy żegnają się dziś z rozgłośnią – Piotra Kaczkowskiego, Marka Niedźwieckiego, Piotra Metza; tę listę można ciągnąć – mówiły o życiu i śmierci, miłości, byciu w drodze i tylu innych rzeczach, do których propagandyści nie mają dostępu. Siła protestu z ostatnich dni – protestu odchodzących dziennikarzy i żegnających ich słuchaczy – odwołuje się do emocji silniejszych niż antypisowskie.
Różne bywały w dziejach przyczyny upadków tracącej kontakt z rzeczywistością władzy, najczęściej zresztą chodziło nie o jeden powód, ale splot wielu okoliczności. Z pewnością zwiększająca się wciąż liczba zakażonych koronawirusem i niepewna przyszłość gospodarki nie pomagają PiS-owi. Z pewnością nie pomagają mu informacje o wyrzuconych w błoto pieniądzach na niespełniające norm maseczki czy zagubione gdzieś karty do nieodbytego głosowania. Lubię jednak myśleć, że po latach jakiś historyk opisze ostatni rozdział tych rządów, zaczynając od esemesa (pisownia oryginalna): „Piotrze, dopilnuj aby piosenka o ktorej rozmawialismy nie byla na Antenie”.