Jak być królową

Elżbieta II włada – choć nie rządzi – Wielką Brytanią już od 60 lat. I wciąż mówi się o niej, że to monarchini na ciężkie czasy.

28.05.2012

Czyta się kilka minut

Z młodszą siostrą Małgorzatą / Fot. Dana Press Photo / East News
Z młodszą siostrą Małgorzatą / Fot. Dana Press Photo / East News

W poświęconym jej, znakomitym filmie „Królowa” jest taka scena: brytyjski premier Tony Blair, poirytowany uwagami, jakie na temat Elżbiety II wygłaszają jego współpracownicy, wybucha nagle i z pasją staje w jej obronie. „Ta kobieta poświęciła całe życie w służbie dla narodu! Swoją pracę wykonuje z godnością i bez najmniejszej wpadki! A w zamian wszyscy są żądni jej krwi tylko dlatego, że stara się ona uczestniczyć w żałobie po kimś, kto przez ostatnie lata niszczył wszystko, co najdroższe jej sercu!”.

MONARCHIA ZNÓW POPULARNA

W tych paru słowach laburzystowski premier trafnie scharakteryzował królową i uczucia, jakie mogła w niej budzić jej synowa – księżna Diana. Diana neguje, wręcz niweczy to, co jest istotą życia Elżbiety. Ma za nic powinności, jakie wiążą się z przynależnością do rodziny królewskiej, i nie zamierza składać swego życia na ołtarzu służby dla państwa. A naród ją kocha, nie umie (czy nie chce) dostrzec jej uchybień i wtedy – w chwili śmierci „Lady Di” – w przypływie zbiorowej histerii zwraca się przeciw królowej; to ją obarcza winą za nieszczęścia ubóstwianej księżnej.

Czas po śmierci Diany, która w sierpniu 1997 r. zginęła w Paryżu w wypadku samochodowym, był jednym z najtrudniejszych momentów długiego panowania Elżbiety. Gorszym może nawet niż rok 1992, który ona sama uznała za annus horribilis – straszny rok. Tamten był straszny, ale w wymiarze raczej osobistym, jako czas rozpadu małżeństw jej dzieci: Karola, Andrzeja i Anny (a także pożaru, który strawił część zamku w Windsorze). Po śmierci Diany natomiast żal Brytyjczyków do królowej przełożył się wprost na stosunek do monarchii. Efekt był tak trwały, że w kwietniu 2005 r., gdy książę Karol poślubił Camillę Parker-Bowles, poparcie dla monarchii spadło do najniższego poziomu: zaledwie 65 proc.

Ale teraz to rozdział zamknięty. Dziś obserwujemy zjawisko odwrotne: niesłychany wzrost popularności monarchii. W roku diamentowego jubileuszu Elżbiety II – i w rok po wielkim show, jakim był ślub księcia Williama z Kate Middleton – instytucja monarchii wydaje się niezachwiana. Za jej utrzymaniem opowiada się 80 proc. mieszkańców Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Republikanie muszą pożegnać się z nadzieją, że w dającej się przewidzieć przyszłości króla zastąpi prezydent. Czy z okazji jubileuszu naród mógł sprawić królowej lepszy prezent?

JUBILEUSZ 1897, JUBILEUSZ 2012

Skąd ten przypływ uznania i sympatii? Zdaniem konserwatywnego dziennika „Daily Telegraph”, obywatele docenili przymioty królowej, jej pracę dla wspólnego dobra i poszanowanie brytyjskich wartości. Jubileusz 60-lecia jej rządów stanowi okazję, aby naród mógł zademonstrować swój patriotyzm i przywiązanie do kraju. Z kolei według centrolewicowego „Guardiana”, w tych kwestiach zachowującego wyraźny dystans, to głównie efekt zabiegów PR-owych, którymi dwór operuje coraz bardziej sprawnie.

Tak czy inaczej – Elżbieta II znalazła się dziś w bardzo wąskim gronie. Niewielu władcom dane było obchodzić diamentowy jubileusz. W XX w. było ich tylko trzech: cesarz Austrii Franciszek Józef (w 1908 r.), cesarz Japonii Hirohito (w 1986 r.) i król Tajlandii Bhumibol (w 2006 r.). W Wielkiej Brytanii wcześniej granicę 60 lat przekroczyła jedynie królowa Wiktoria i właśnie jej uroczystości rocznicowe z 1897 r. stały się wzorem i punktem odniesienia dla innych – „matką wszystkich jubileuszy”, by strawestować znane powiedzenie o brytyjskim parlamencie.

Ta sprawa ma drugie dno, może niejedno. Wiktoria po przedwczesnej śmierci męża, księcia Alberta, zamknęła się w sobie i mimo upływu czasu (ponad 30 lat) mało się udzielała. Jubileusz miał przywrócić królową społeczeństwu, umocnić wiarę w monarchię, osłabić republikanów. Ale, jak oceniał brytyjski historyk David Cannadine w BBC, „była to w równej mierze apoteoza królowej, co uczczenie 60 lat bezprecedensowego dobrobytu, postępu i stabilności, niezrównany spektakl imperialny. Do Londynu ze wszystkich stron świata ściągnęli książęta, możni tego świata, pułki kolonialne, by oddać hołd królowej-cesarzowej, która rządziła największym imperium, jakie widział świat”.

W 1897 r. wiktoriańska Brytania miała powody, by hucznie świętować. A dzisiejsza? Wielka Brytania Elżbiety nie jest Brytanią Wiktorii. Nie ten kraj, nie te czasy. Trudno o stabilność, dobrobyt jest niepewny. Miejsce egzotycznych gości zajęli egzotyczni poddani wszelkich ras i kolorów skóry, wchodzący na teren zastrzeżony dotąd dla Anglików, Walijczyków i Szkotów. Imperium odeszło w przeszłość, ale też przyszło do Anglii.

MIŁOŚĆ I DETERMINACJA

86-letnia dziś Elżbieta Aleksandra Maria, córka Alberta, księcia Yorku, i lady Elizabeth Bowes-Lyon (pochodzącej ze starej szkockiej arystokracji), przyszła na świat 21 kwietnia 1926 r. Nikt, na czele z jej ojcem, nie przypuszczał wówczas, że 10 lat później zasiądzie on na tronie jako Jerzy VI. Elżbieta nie miała być królową i gdyby Edward VIII, starszy brat Alberta, nie abdykował, nigdy by nią nie została.

Lilibet – jak do dziś nazywana jest przez najbliższych – miała szczęśliwe dzieciństwo (co mimochodem pokazuje nagrodzony Oscarem film „Jak zostać królem”). Być może to właśnie sprawiło, że jako królowa tak mocno i często podkreśla wielkie znaczenie więzów rodzinnych, i oparcia, jakie daje rodzina. Tym bardziej że życie rodzinne jej własnych dzieci – poza najmłodszym Edwardem – przysporzyło jej niemało trosk.

I nie tylko dzieci. Już u progu panowania Elżbieta musiała zmierzyć się z niełatwą decyzją, czy zezwolić swej młodszej siostrze Małgorzacie na małżeństwo z pułkownikiem Peterem Townsendem. Ten as lotnictwa z czasów wojny nie miał arystokratycznych korzeni, ale problem stanowiło nie pochodzenie, lecz jego stan cywilny: był rozwiedziony. Los oszczędził Elżbiecie konieczności podjęcia decyzji, bo na związek ten nie wyraziły zgody rząd i Kościół Anglii, i ostatecznie Małgorzata sama z niego zrezygnowała.

Natomiast we własnej sprawie Elżbiecie nie zabrakło determinacji. Ani myślała ustąpić, gdy rodzice bez zachwytu przyjęli jej własny wybór. Nie z powodu pochodzenia wybranka, bo książę Filip – potomek greckiej rodziny królewskiej i praprawnuk Wiktorii, a więc kuzyn Elżbiety, wychowany w Wielkiej Brytanii – pod tym względem nie budził zastrzeżeń. Bardzo kłopotliwy problem, szczególnie tuż po wojnie, stanowiły za to jego koneksje rodzinne. Jedna z sióstr Filipa, Cecilia, i jej mąż, książę Hesji, byli zdeklarowanymi zwolennikami Hitlera i członkami NSDAP. Jednak Elżbieta, jeśli wierzyć niedyskrecjom przyjaciół, w przystojnym poruczniku marynarki wojennej zakochała się bez pamięci i nie chciała słyszeć o nikim innym. Postawiła na swoim – i w 1947 r. odbył się wielki ślub. Rok później na świat przyszedł książę Karol.

Na początku 1952 r. para książęca udała się w oficjalną podróż do Afryki, Australii i Nowej Zelandii. 6 lutego nadeszła wieść, że Jerzy VI zmarł na atak serca. Elżbieta została królową.

WSZYSTKO I NIC

O Elżbiecie wiadomo wszystko – i zarazem nic. Nic, bo w sferze poglądów zachowuje należytą powściągliwość. Nie ujawnia ich publicznie, bo tego robić nie może. Nie komentuje bieżących wydarzeń. Nie udziela wywiadów. Nie krytykuje. Nie miesza się w konflikty. Nie opowiada się po żadnej stronie. Jeżeli dzieje się coś, co nie powinno mieć miejsca, może najwyżej dać wyraz zaniepokojeniu.

Jak każdy ze współczesnych monarchów europejskich, Elżbieta stoi ponad polityką. Nie może angażować się w sprawy polityczne ani nawet zabierać na ich temat głosu. Jej rola polityczna – zgodnie z obowiązującą wykładnią, iż „król panuje, ale nie rządzi” – jest czysto formalna. Sprowadza się przede wszystkim do cotygodniowych spotkań z premierem, reprezentowania kraju za granicą (gdzie i kiedy, o tym decyduje rząd), podpisywania ustaw, otwierania sesji parlamentu i wygłaszania mowy tronowej, która jest raczej „mową rządową”, bo prezentuje plany gabinetu. Królowa nosi tytuł Obrońcy Wiary i jest głową Kościoła Anglii, ale to zwierzchnictwo formalne, bo zwierzchnikiem duchowym Kościoła, a więc jego faktycznym przewodnikiem, jest arcybiskup Canterbury.

Królowa ma oczywiście swoje przyjemności. Nie jest tajemnicą, że jej pasją są konie i ich hodowla (podobno zna się na tym nie gorzej niż zawodowi hodowcy), a jej ulubioną rasą psów – małe walijskie corgi. Zupełnie jednak nie wiadomo, jak ocenia ludzi, kogo darzy sympatią, a kogo nie znosi. Czy na przykład choć trochę, choć przez moment lubiła Dianę? Jak ocenia 12 brytyjskich premierów, którzy przewinęli się przez tych 60 lat, od Winstona Churchilla po obecnego Davida Camerona?

Tu ciekawość opinii publicznej nie została zaspokojona i może nigdy nie będzie.

Ale że pełna dyskrecja jest dziś niemożliwa, również w tych sprawach to i owo przedostaje się do wiadomości publicznej. Na przykład, że Elżbieta i premier Margaret Thatcher nigdy się podobno nie polubiły, za to szczera sympatia łączyła królową z Blairem. Co zakrawa na paradoks, bo Blair reprezentował partię raczej lewicową, a jego żona Cherie nie skrywała republikańskich inklinacji.

MONARCHA ŚWIATOWEGO FORMATU

„Imperium przeminęło, Brytania nie rządzi już na morzach, wielki przemysł oparty na węglu i stali zniknął niemal kompletnie, królewski jacht został wycofany ze służby i nawet pałac Buckingham otwarty jest latem dla zwiedzających” – historyk David Cannadine, opisując wielkie zmiany, jakie nastąpiły w kraju za jej panowania, podsumowuje krótko: był to czas, gdy i naród brytyjski, i monarchia straciły na znaczeniu.

Ale jest też druga, lepsza strona medalu. Przez ten czas Wielka Brytania stała się bowiem krajem „bardziej otwartym, bardziej zróżnicowanym, bardziej liberalnym, bardziej mobilnym, bardziej tolerancyjnym i bardziej zamożnym”, a przy tym zdołała ocalić choć cząstkę dawnej chwały, bo Elżbieta – jak zauważa Cannadine – jest dziś jedynym monarchą naprawdę światowego formatu. Nie jest jedynie królową Wielkiej Brytanii, lecz także 15 innych państw Wspólnoty Narodów, i do tego jej głową. Inni królowie, nie wychodzący poza własne podwórko, nie mogą się z nią równać.

Niemniej był to czas trudny, może bardzo trudny. O ile jej imienniczka, Elżbieta I, tworzyła zręby imperium kolonialnego, a Wiktoria patronowała czasom jego największego rozkwitu, o tyle Elżbiecie II przypadło w udziale najmniej wdzięczne zadanie: obserwowanie jego rozpadu. A także jego skutków. Wielokulturowość dzisiejszej Wielkiej Brytanii jedno ze źródeł ma właśnie w imperium. Metropolia działała jak magnes. Nie jest to jedyny powód, bo imigranci, skuszeni dobrobytem i hojnością państwa brytyjskiego, napływają dziś z całego świata. Ale Hindusów, Pakistańczyków czy ludzi z Karaibów jest nadal najwięcej.

Nie przypadkiem na miejsce swej pierwszej jubileuszowej wizyty królowa wybrała 300-tysięczne Leicester, uchodzące za najbardziej wieloetniczne miasto Anglii – oraz, jak mówią prognozy, pierwsze, w którym Anglosasi mogą stracić przewagę liczebną. Ponieważ królowa była w Leicester wielokrotnie, obecna wizyta stanowiła doskonały materiał do porównań. „Gdy ostatnim razem widziałam królową – opowiadała BBC jedna z mieszkanek miasta – machała do nas z samochodu. Trudno było sobie wyobrazić, by mogła wysiąść i rozmawiać z ludźmi. A teraz tak właśnie jest. Monarchia zbliżyła się do ludzi”.

DIAMENTY PIERWSZEJ WIELKOŚCI

Wizyty w 20 brytyjskich miastach i w krajach Commonwealthu to jeden z najważniejszych punktów obchodów. Choć Elżbieta i Filip, z uwagi na swój wiek, podróżują tylko po kraju – inni członkowie rodziny wyruszają w świat, podzieliwszy się zadaniami.

Uroczystości jubileuszowe rozłożono w czasie. Rozpoczęte 6 lutego, w rocznicę wstąpienia Elżbiety na tron, zakończą się 5 czerwca, w trzy dni po rocznicy koronacji (która odbyła się dopiero w 1953 r.). Przewidziano zwyczajne w takich wypadkach formy upamiętnienia, jak wydanie okolicznościowych znaczków i monet oraz dwóch nowych, oficjalnych portretów królowej. I bardziej niekonwencjonalne, np. członkowie Izby Gmin i Izby Lordów ufundowali jubileuszowy witraż. Odsłonięty już przez królową, zostanie umieszczony w Westminster Hall, najstarszej, XI-wiecznej sali budynku parlamentu, na miejscu witrażu, który w 1974 r. zniszczył wybuch bomby podłożonej przez Irlandzką Armię Republikańską. Symboliczną wymowę będzie mieć wystawa diamentowej biżuterii królowej. Dla zwiedzających najciekawsze powinny być ozdoby wykonane z kawałków, na które pocięto ponad 3100-karatowy Cullinan – największy diament, jaki kiedykolwiek znaleziono.

Kulminacja nastąpi w pierwszy weekend czerwca, przedłużony z tego powodu o dwa dni. Msza dziękczynna w londyńskiej katedrze św. Pawła, koncert przed pałacem Buckingham i gwóźdź programu: parada tysiąca statków na Tamizie. Przy dźwiękach dzwonów i muzyki – od „Muzyki na wodzie” Haendla przez muzykę z filmów o Bondzie, która będzie grana na wysokości siedziby wywiadu MI6, po utwory specjalnie na tę okazję zamówione – w tę niedzielę przez Londyn przepłynie ogromna flotylla, złożona z jachtów, kutrów, kajaków, łodzi, łódeczek i statków, którymi popłyną para królewska, rodzina i goście. To powrót do tradycji sprzed 300 lat, gdy imprezy na wodzie były częste. Tak wielka jednak – przypomina autor widowiska Adrian Evans – po raz ostatni odbyła się w 1662 r., gdy Karol II poślubił portugalską księżniczkę Katarzynę Braganza. Ta tradycja powinna powrócić.

***

A gdy uroczystości się zakończą? Niektórzy podpowiadają, że już teraz warto myśleć o platynowym jubileuszu 70-lecia rządów – co kryje jasną sugestię, iż królowa nie zamierza abdykować. Bardzo to możliwe, tym bardziej że jest nadal potrzebna. Rozpad imperium to nic w porównaniu z rozpadem kraju. Tego zaś, wobec planów szkockich nacjonalistów, nie można wykluczyć. Potrzeba więc zwornika – a do tej roli nikt nie nadaje się lepiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2012