Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Aż 101 lat dzieliło moment narodzin Winstona Churchilla od dnia, w którym przyszła na świat obecna premier Wielkiej Brytanii Liz Truss. Taką epokę spajała symbolicznie królowa Elżbieta II – dla wielu nie tylko ostatnia łączniczka z czasami, gdy o losach świata decydowali Truman i Stalin, ale też gwarantka ciągłości naszego usytuowania w dziejach. Żałoba po monarchini – podobnie jak wspomnienie zakończonej właśnie „drugiej ery elżbietańskiej”, w Wielkiej Brytanii czasu wygranej II wojny światowej z Niemcami, pożegnania z koloniami, Beatlesów, brexitu i otwarcia na wielokulturowość – potrwa długo po zaplanowanym na 19 września pogrzebie.
KRÓLOWA ELŻBIETA II: CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>
Ale panowanie Karola III – choć zapewne będzie znacznie krótsze – może nas jeszcze zaskoczyć. Niechętni mu komentatorzy ironizują, że jedynym sposobem, aby mógł się wyróżnić, będzie zarządzenie, by na monetach pokazywano go z innego profilu niż Elżbietę. Nowemu królowi nie sprzyja też ugruntowany przez popularny serial „The Crown” wizerunek człowieka małostkowego i złośliwego. Nie ma to jednak większego znaczenia: paradoks Karola, jak opisuje to Sean Coughlan, królewski korespondent BBC, polega na tym, że czasem przypomina on właściciela ziemskiego, który zszedł z XVIII-wiecznego obrazu, a czasem jednak – niecierpliwego reformatora, poirytowanego tym, że niektóre grupy i społeczności pozostają w tyle. 8 września musiał wybrać tę drugą rolę – zapowiadał to już zresztą od lat.
Tak jak 25-letnia z chwilą objęcia tronu Elżbieta nie była „tylko dzieckiem” (czemu, według jego biografów, miał dyskretnie dać wyraz Churchill), tak 73-letni Karol nie jest „tylko seniorem”. Ma olbrzymie doświadczenie publiczne i, co pokazał w 2021 r. podczas szczytu klimatycznego w Glasgow, posłuch wśród światowych przywódców. The Prince’s Trust, mało znana poza Wyspami fundacja, którą założył jeszcze w latach 70. XX w., z powodzeniem pomaga dzieciom z uboższych rodzin (i nie dzieje się to wcale za publiczne pieniądze). Ze swoim zainteresowaniem ochroną środowiska i akceptacją społecznej różnorodności Karol III może się okazać monarchą na te czasy. Wszystko to, oczywiście, będzie się odbywać w ciasnej skali, którą reguły brytyjskiego życia politycznego pozostawiają monarchii. Król nie ma większego wpływu na politykę. Może mieć jednak, co mistrzowsko udowadniała Elżbieta II, olbrzymi wpływ na społeczeństwo.
KRÓLOWA, KTÓRA BYŁA BLISKA
PATRYCJA BUKALSKA: Najdłużej panująca brytyjska monarchini, symbol brytyjskości. W żałobie po śmierci Elżbiety II widać wagę jej postaci. Naprawdę była niezastąpiona.
Za sprawą swojej popkulturowej soft power brytyjska monarchia nie spadnie do roli, jaką odgrywają niemal niezauważalne królestwa Szwecji czy Niderlandów – dla turystów pamiątkami z Londynu pozostaną zdjęcia spod pałacu Buckingham czy kubki z wizerunkiem monarchy. Także w brytyjskim życiu politycznym jest raczej mało prawdopodobne, aby doszło np. do postulowanego kiedyś przez Borisa Johnsona poszerzania roli premiera – to monarcha będzie wciąż gwarantem nieformalnego systemu checks and balances, który Brytyjczykom zastępuje konstytucję.
Najpoważniejszą konsekwencją śmierci królowej może być natomiast przyspieszenie procesów stopniowej dezintegracji Zjednoczonego Królestwa. Już wkrótce Australia może odrzucić brytyjskiego monarchę jako swoją głowę państwa, a kilka innych krajów – opuścić Wspólnotę Narodów, luźną federację państw, w większości dawnych brytyjskich kolonii. Największą zaś zmianą, której Karol III będzie się mógł jedynie przyglądać, może być, w perspektywie kilku-kilkunastu lat, zjednoczenie Irlandii.
Cokolwiek dobrego by pisać o nowym brytyjskim królu, brakuje mu bowiem tego, co Elżbiecie II przydawało także politycznej mocy sprawczej – siły symbolu.