Tradycja niekapitalistyczna

Gdybyśmy hołdowali skrajnie deterministycznemu poglądowi na historię, na postawione w tytule pytanie "co dziedziczy? musielibyśmy odpowiedzieć: "wszystko i to od początku świata. Znaczyłoby to, że w wieku XXI niewiele nowego możemy wnieść w nasze życie gospodarcze, oraz, że każda zmiana, która się dokonała w dowolnie oddalonej przeszłości, ma do dziś wielkie znaczenie.

10.01.2007

Czyta się kilka minut

 /
/

To oczywiście absurd. Prawie nigdy przeszłość nie pozbawia nas całkowicie swobody wyboru. Choć oczywiście pole manewru może być szersze lub węższe. Powinniśmy więc próbować odpowiedzieć na pytanie: jakie mamy pole wyboru na początku obecnego wieku? Badając zaś pochodzenie różnych aspektów dzisiejszej rzeczywistości, łatwo stwierdzimy, że znaczenie niektórych głębokich zmian z przeszłości dziś jest niewielkie i będzie zapewne malało z upływem czasu. Tak jest chyba z pańszczyźnianą gospodarką folwarczną, która przez kilkaset lat silnie określała możliwości rozwojowe naszej gospodarki, a teraz jej wpływ powoli odchodzi w przeszłość. Natomiast, przeciwnie, tak oddalone w czasie wydarzenie jak nasze wejście w X wieku do Europy "łacińskiej" (a nie do "bizantyjskiej", co przydarzyło się niektórym krajom europejskim) ma do dzisiaj fundamentalne znaczenie.

Wybrane wydarzenia i procesy, których konsekwencje uznaję za szczególnie znaczące dziedzictwo przeszłości, omawiam w trzech etapach. Pierwszy dotyczy czasów przedkapitalistycznych, drugi okresu kapitalizmu w Polsce pod zaborami, trzeci - wieku XX, liczonego umownie od końca I wojny światowej do wstąpienia Polski do Unii Europejskiej.

Dziedzictwo czasów przedkapitalistycznych

Z kilkusetletniej naszej historii do przełomu wieków XVIII i XIX (na który można datować początki kapitalizmu na ziemiach polskich) wybrałem trzy zespoły wydarzeń i rozpoczętych przez nie procesów, jakie pozostawiły znaczący ślad na całej historii naszego życia gospodarczego aż do dziś.

Pierwszy zespół to nasze wejście do Europy łacińskiej. Odbyło się ono w trzech najważniejszych krokach: chrzest Polski, wejście Kazimierza Wielkiego na Ruś, unia polsko-litewska. Były to więc zmiany instytucjonalne, które pociągnęły za sobą przekształcenia w pozostałych sferach życia gospodarczego.

Chrzest Polski był ostateczną katastrofą dla starego ustroju plemiennego i pogańskiego, od której rozpoczyna się zdecydowany i energiczny proces doganiania instytucjonalnych przemian Europy Zachodniej, likwidacji resztek niewolnictwa i powstawania średniowiecznych struktur feudalnych czy miast z ich kupieckimi i rzemieślniczymi strukturami. Rozpoczął się proces, który doprowadził nas, choć znacznie później, do kapitalizmu. Miał on okresy przyspieszenia i zahamowań, ale raz uruchomiony trwał przez niemal 1000 lat.

W tym procesie wielkie znaczenie miały następne dwa wydarzenia - katastrofy w życiu naszych wschodnich i północnych sąsiadów, tj. halickich, włodzimierskich i kijowskich Rusinów, oraz Białorusinów i panujących nad nimi Litwinów. Kraje te powtarzały za nami (Ruś połowicznie) wejście tych ziem i społeczeństw do Europy łacińskiej przez włączenie ich do nowego i szczególnego tworu instytucjonalnego, jakim ostatecznie stała się I Rzeczpospolita, formalnie Dwojga, a faktycznie jednak Trojga Narodów. Wejście Kazimierza Wielkiego na Ruś, a Jadwigi na Litwę zapoczątkowało integrację tych ziem z Europą Zachodnią. Choć dzisiejsi Litwini oceniają to inaczej, i choć później (w wieku XVIII i XIX) na części tych ziem doszło do zahamowania, a nawet odwrócenia tego procesu, wielka część Europy Środkowo-Wschodniej zmierzała (razem z nami) w kierunku europejskiego kapitalizmu.

Analiza porównawcza kształtowania się współczesnego ustroju gospodarczego w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i Południowo-Wschodniej (Bałkany) pokazuje wyraźną korelację między rozwojem kapitalizmu a przynależnością do kulturowej strefy łacińskiej lub bizantyjskiej. Dzisiejszy nowoczesny, dynamiczny kapitalizm, oparty na prywatnej własności, przedsiębiorczości i konkurencji rynkowej, rozwinął się (wcześniej lub później) w krajach należących do strefy łacińskiej, której wyróżnikami były związki z antycznym Rzymem, katolicyzm, renesans i oświecenie. Strefa bizantyjska, związana z Konstantynopolem, prawosławiem i imperialnymi instytucjami "Trzeciego Rzymu", albo w ogóle pozostała daleko od kapitalizmu, albo reprezentuje szczególne jego rodzaje.

Z tego punktu widzenia chrzest Polski był dla nas (a pośrednio dla Litwy i, być może, Ukrainy) wydarzeniem, którego znaczenie trwa, a może nawet rośnie w wieku XIX i XX. Z pewną przesadą można powiedzieć, że ta "katastrofa" sprzed tysiąca lat jest coraz bardziej aktualna i znacząca.

Drugim zespołem wydarzeń, o którym nie można do dziś zapomnieć, były zmiany zapoczątkowane przez wielkie odkrycia geograficzne (wiek XV i XVI). Ten zdecydowanie zewnętrzny wobec nas czynnik (wkładając Jana z Kolna między bajki) był główną przyczyną naszego wejścia na rynki światowe, co ostatecznie okazało się dla nas wielką i dosłowną katastrofą gospodarczą. Popyt zaangażowanych w ekspansję zamorską krajów Europy Zachodniej na nasze zboże, zgłaszany w rosnącym rozmiarze przez całe stulecia, istotnie wpłynął na przemiany ustrojowe, organizacyjne i techniczne naszego rolnictwa oraz całej gospodarki. Zmiany te były przez długi czas korzystne dla wielkiej własności wiejskiej, ale zdecydowanie i od początku niekorzystne dla chłopów i większości miast. Ostatecznie zahamowało i cofnęło w rozwoju rolnictwo, negatywnie wpływając na całą gospodarkę.

Wzrost produkcji na rynek europejski dokonywał się w ramach instytucji w większości zdecydowanie antykapitalistycznych. Silnie ograniczały one swobodę wejścia na rynek, zwalczały wolne ceny, wspierały naturalizację produkcji na potrzeby krajowe, zniechęcały do inwestycji zarówno pieniężnych, jak rzeczowych, tolerowały chaos monetarny itd. Równocześnie instytucje te pozwalały dwóm rodzajom podmiotów gospodarczych na utrzymywanie monopolistycznych kontaktów rynkowych z tą częścią Europy, w której przemiany szły w kierunku kapitalizmu: właścicielom folwarków i kupcom, głównie gdańskim.

Tym więc, co przyczyniło się ostatecznie do regresu gospodarki rynkowej wewnątrz Polski, był pomyślny rozwój jej handlowych stosunków z zagranicą, polegających na wywozie zboża i przywozie wyrobów wysoko przetworzonych. Miało to dobrze znane konsekwencje dla polskiego systemu gospodarczego: utrzymanie systemu folwarcznego, renesans pańszczyzny, zahamowanie rozwoju miast i kurczenie się rynków wewnętrznych. Jak się okazało, ukształtowało też trwały typ wyobrażeń o gospodarce i zachowań w niej większości uczestników życia gospodarczego.

Trwałość tego układu stosunków i postaw opierała się w Polsce głównie na systematycznej poprawie terms of trade. Z roku na rok szlachcic produkujący zboże i spławiający je do Gdańska za korzec pszenicy, mógł kupić więcej sukna, wina, broni czy błyskotek. Ceny większości importowanych dóbr systematycznie spadały w stosunku do cen zboża. Kolejne pokolenia tych szczególnych "folwarcznych przedsiębiorców" uczyły się więc, że bez potrzeby kalkulacji, bez inwestycji i innowacji czy rozwijania działalności rynkowej (a nawet ograniczając ją wewnątrz kraju) mogą oczekiwać coraz lepszych wyników. A tylko nieurodzaj lub obcy najazd mogą temu przeszkodzić.

Wielkie i niszczące wydarzenia, które nastąpiły później i, z drugiej strony, zmniejszenie zachodniego popytu na nasze zboże, nie tylko nie przerwały tego wielowiekowego procesu uczenia się, ale pogłębiły go, spychając Polskę na długo na pobocze drogi prowadzącej w Europie Zachodniej do kapitalizmu.

Wszystko to nie tylko pozostawiło nam dziedzictwo zacofania realnego i ustrojowego, ale też kształtowanych przez wieki postaw antykapitalistycznych. One wyznaczały zachowania większości uczestników życia gospodarczego, upowszechniały się i zakorzeniały w świadomości wszystkich warstw narodu. Analiza dalszej historii pokazuje, że ta długotrwała lekcja zachowań antykapitalistycznych pozostawiła znaczące ślady w psychice społeczeństwa polskiego, ślady wyraźne w wieku XIX i dwudziestoleciu międzywojennym, które później wzmocnił komunizm. Trudno się więc dziwić trwałości i szerokiemu występowaniu w naszym społeczeństwie fobii antykapitalistycznej.

Trzeci, również ważny do dzisiaj, jest zespół dramatycznych wydarzeń mających miejsce w wieku XVII, tj. chmielnicczyzny i potopu szwedzkiego. Była to seria katastrof w najbardziej negatywnym znaczeniu, jakie dosięgły podupadającą demokrację szlachecką, w znacznym stopniu spowodowane przez nią samą, jej niezdolność do zbudowania pełnej Rzeczypospolitej Trojga Narodów ani rozwiązania problemu Prus Książęcych czy wielu innych wewnętrznych i zewnętrznych problemów. Z perspektywy gospodarczej wielkie i długotrwałe znaczenie miały dwa zjawiska.

Po pierwsze, kilka fal masowych i głębokich zniszczeń w sferze realnej: budynków, urządzeń produkcyjnych, dróg, tam, mostów. Dotyczyło to wszystkich części Rzeczypospolitej: Szwedzi zrobili to w rdzennej Polsce, Moskwa i Szwedzi na Litwie, Chmielnicki z Tatarami na Ukrainie. Zniszczenia te powtarzały się w wieku XVIII i w całym tym okresie nigdy nie zostały w pełni odbudowane. W średniowieczu ziemie te były uboższe i słabiej zasiedlone, a ekonomicznie mniej rozwinięte niż Europa Zachodnia. Okres, o którym tu mowa, znacznie zwiększył ten odstęp i fakt ten odczuwamy do dziś.

Po drugie, w omawianym okresie i pod wpływem tych samych oraz towarzyszących im wydarzeń ukształtował się szczególny splot stosunków między uczestnikami życia gospodarczego. Na miejsce wysoce tolerancyjnej (jak na tamte czasy) aury w relacjach między różnymi wyznaniami i ludami zamieszkującymi I Rzeczpospolitą, rozkwitły liczne i coraz ostrzejsze antagonizmy narodowościowe i wyznaniowe. Na słabo rozwiniętych rynkach zamiast zwykłych konkurentów ekonomicznych coraz powszechniej działali agresywni przeciwnicy: Polacy-katolicy i Polacy-heretycy, Niemcy-protestanci, Żydzi (ale i Frankiści), Rusini-katolicy, prawosławni i unici oraz wielu innych. Zjawisko to hamowało i kaziło cywilizowane stosunki rynkowe, przekształcało konkurencję z mechanizmu pozytywnie regulującego działalność gospodarczą w narzędzie walk religijnych i narodowościowych.

Kapitalizm pod zaborami

W wyniku upadku I Rzeczypospolitej jej ziemie włączono do trzech niejednakowych ustrojowo i kulturowo imperiów - tą drogą powstawały trzy różne wersje kapitalizmu. Przetrwały wprawdzie niektóre więzi między fragmentami gospodarki I Rzeczypospolitej, zostały one jednak pokiereszowane i przekształcone przez ustrój gospodarczy państw zaborczych. Rozdarcie łagodził wspólny "duch narodowy"; nie był to jednak duch kupiecki, ani - szerzej rzecz ujmując - ekonomiczny.

W zaborze pruskim i austriackim istniały instytucje kapitalistyczne typu zachodnioeuropejskiego (z pewnymi odmiennościami); w zaborze rosyjskim była szczególna i dość szybko się zmieniająca kombinacja agresywnego kapitalizmu (o wysokich kosztach transakcyjnych, m.in. ze względu na niskie standardy etyczne aktorów życia gospodarczego) z azjatycko-imperialnymi instytucjami caratu. Wytwarzało to, oczywiście, istotne różnice, które do dziś widać, gdy porównuje się biznes robiony w Wielkopolsce i w dawnej Kongresówce.

Wszystkim trzem zaborom wspólna była jedna cecha: były to instytucje obce, zasadniczo negatywnie nastawione do spontanicznej rodzimej działalności gospodarczej. "Rodzimej" nie ma tu znaczyć "etnicznie polskiej". Chodzi mi o taki kapitał, którego interesy są zasadniczo zbieżne z interesami ekonomicznymi tego kraju, w którym działa. Otóż w warunkach zaborów znaczna, a często przeważająca, część kapitału działającego na ziemiach polskich była zorientowana na realizację interesów zaborczych metropolii. Wielki włókienniczy przemysł łódzki jest tego doskonałym przykładem. Niezależnie od tego, czy był w rękach niemieckich, żydowskich czy polskich, nastawiony był na obsługiwanie rynku rosyjskiego. Tak więc panujące instytucje, bardziej (w Prusach) lub mniej (w Rosji) sprzyjały rozwojowi kapitalizmu, ale nie rodzimego, krajowego. Ustawiało to większość polskich podmiotów gospodarczych na pozycjach obronnych, kształtując postawę "pokrzywdzonego pechowca" i wyuczając stosownych zachowań.

I tak, biedny i uciskany chłop miał niewiele (jeśli w ogóle coś) wspólnego ze współczesnym mu zachodnioeuropejskim farmerem. Obywatel ziemski najczęściej był ofiarą zaborczej polityki antypolskiej (np. realizowanej w procesie uwłaszczenia chłopów) i rzadko był zdolny konkurować z nowoczesnym biznesem. Polski rzemieślnik i kapitalista bronił się przed konkurencją żydowską czy niemiecką i częściej jej ulegał, niż wychodził z walki zwycięsko (na co znaczny wpływ miało zachowanie biurokracji zaborczej). Robotnik miał do czynienia nie po prostu z kapitalistą, ale najczęściej z obcym językowo i kulturowo majstrem, inżynierem, właścicielem fabryki. W tym samym czasie wielka liczba przedsiębiorczych inżynierów, prawników i menedżerów, jak też rzemieślników i chłopów polskich, wędrowała do Rosji i na Ukrainę, gdzie robili, często zawrotne, kariery w gospodarce. Niestety rewolucja bolszewicka brutalnie je przerwała.

Wszystko to powodowało, że charakterystyczne zachowania rynkowe, które niewątpliwie upowszechniały się z rozwojem kapitalizmu, na ziemiach polskich połączone były z wieloma elementami im przeciwstawnymi, tradycyjnymi i konserwatywnymi. Dla uzyskania wyraźnego kontrastu porównajmy np. amerykańskiego, kapitalistycznego self-made--man'a z polskim pechowcem, broniącym ojcowizny, produktu narodowego i obyczaju. Pierwszy jest dynamiczny, otwarty i innowacyjny, drugi - tradycyjny, ksenofobiczny i nastawiony obronnie. I tak bywa często do dziś.

Prof. JANUSZ BEKSIAK (ur. 1929) jest ekonomistą, wykładowcą w Wyższej Szkole Handlu i Prawa im. Ryszarda Łazarskiego w Warszawie.

Artykuł kontynuuje wątek przedstawiony w książce "Polska gospodarka w XX wieku. Eseje historyczno-ekonomiczne" (Janusz Beksiak i inni, wyd. Literatura, Łódź 2003). Następne dwa odcinki, które ukażą się w kolejnych numerach dodatku "Ucho Igielne", będą dotyczyć gospodarki polskiej w XX wieku i lat nam współczesnych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Ucho igielne (02/2007)