Bilans otwarcia

Kondycja ekonomiczna II RP u progu jej istnienia była zła. Skutkom wojen towarzyszyła kiepska koniunktura światowa.

05.11.2018

Czyta się kilka minut

Elektrownia miejska „Persenkówka” we Lwowie po walkach 1918–1919. / DOMENA PUBLICZNA / POLONA
Elektrownia miejska „Persenkówka” we Lwowie po walkach 1918–1919. / DOMENA PUBLICZNA / POLONA

Dwudziestolecie niepodległości przypadło – z punktu widzenia światowej koniunktury gospodarczej – na trudny czas. I wojna światowa pozostawiła po sobie ogromne nierównowagi finansowe w skali całego świata, z kolei w latach 30. przyszedł wielki kryzys – największy w dziejach gospodarki rynkowej.

W sumie na dwie dekady tamtej polskiej niepodległości przypadło najwyżej kilka lat dobrej koniunktury, w okresach 1926-29 i 1936-39. Tymczasem stan wyjściowy gospodarki II Rzeczypospolitej u progu jej istnienia był fatalny, na co składało się kilka czynników. Uporządkujmy je – z punktu widzenia ich przyczyn oraz późniejszych konsekwencji.

I Zniszczenia bezpośrednie

Ziemie polskie były terenem działań wojennych zarówno w latach 1914-18, jak i podczas wojny polsko-bolszewickiej ­1919-20. W ciągu pierwszego roku wojny światowej, kiedy to przez ziemie przyszłej II RP przetaczał się front wschodni, ludność narażona była na bezpośrednie skutki walk. Na samym początku wojny ofiarą zemsty za rzekomy atak cywilów na wkraczające wojsko niemieckie padło miasto Kalisz. W strefach, gdzie w latach 1914-15 front zatrzymywał się na dłużej i gdzie doszło do walk pozycyjnych (w Karpatach czy w rejonie Bolimowa i Puszczy Mariańskiej), pozostały po nich ciężkie zniszczenia, typowe dla strefy przyfrontowej.

Z kolei latem 1915 r. cofająca się armia carska gruntownie ewakuowała Królestwo Polskie, wywożąc w głąb Rosji całe zakłady przemysłowe wraz z personelem i maszynami. Wobec późniejszej rewolucji w Rosji maszyny te nigdy do Polski nie powróciły. Kiedy porównuje się zniszczenia przemysłu polskiego po obu wojnach światowych, widać charakterystyczną różnicę. Po II wojnie światowej o wiele większe były zniszczenia budynków – wynikało to z większej intensywności walk i nowych możliwości technicznych (np. masowych nalotów bombowych, których podczas poprzedniej wojny jeszcze nie było). Ale straty w maszynach były znacznie mniejsze. Maszyny te z reguły pracowały do ostatniej chwili na potrzeby gospodarki niemieckiej, a potem front przetoczył się tak szybko, że Niemcy nie zdążyli ich zniszczyć. Tymczasem po I wojnie światowej z reguły było odwrotnie: pozostały nienaruszone budynki, ale bez maszyn. W Królestwie Polskim był to rezultat owej ewakuacji rosyjskiej z 1915 r. Natomiast Galicja poniosła poważne straty na skutek trwającej kilka miesięcy okupacji rosyjskiej.

Ulica 3 maja w Gorlicach po przejściu frontu w maju 1915 r.

Później, po 1915 r., działania wojenne nie były już bezpośrednio dotkliwe dla ludności. Coraz większym problemem stawały się za to ograniczenia wynikające z gospodarki wojennej. Państwa centralne (a Królestwo Polskie zostało włączone w ich system gospodarczy) były objęte blokadą morską. Pojawił się problem braku tego, co wówczas nazywano towarami kolonialnymi – czyli wszystkiego, co dowożono spoza Europy.

Ponadto I wojna światowa była konfliktem, w którym mobilizacji podlegali i mężczyźni, i konie. W gospodarstwach rolnych zabrakło nie tylko gospodarza, ale również siły pociągowej. Efektem takiej sytuacji był ostry kryzys aprowizacyjny. Z tego punktu widzenia pierwsza wojna światowa była znacznie cięższa niż druga. Skutkiem było wyczerpanie i zmniejszenie odporności społeczeństw. Dlatego epidemia grypy hiszpanki, która spadła na Europę wkrótce po zakończeniu wojny, zebrała tak tragiczne żniwo.

Podczas wojny polsko-bolszewickiej front przez długi czas przebiegał daleko na wschodzie, poza późniejszą linią graniczną. Wprawdzie w trakcie kampanii 1920 r. przemieszczał się, ale na tyle szybko, że nie zdążyły powstać poważne szkody typowe dla strefy przyfrontowej. Manewrujące armie niszczyły głównie infrastrukturę komunikacyjną, choć częste były też przypadki palenia całych wsi przez Armię Czerwoną.

Konwencja haska z 1907 r. mówiła, że na terenach okupowanych państwo okupacyjne nie może przeprowadzać poboru do wojska. Regulacja ta miała korzystne dla Polaków konsekwencje. Rosjanie tak szybko ewakuowali Królestwo Polskie, że nie zdążyli przeprowadzić mobilizacji wszystkich roczników. Państwa centralne nie miały zaś prawa tego zrobić; mogły co najwyżej liczyć na ochotników. To pozwoliło na zachowanie dużych „zapasów” rekruta.

Ziemie polskie zostały zatem wykorzystane przez władze okupacyjne dla ich własnych celów wojennych. Z drugiej jednak strony Polska wyszła z wojny światowej bez długów i z zachowanymi sporymi „zasobami” ludzkimi. Oba te czynniki okazały się istotne podczas wojny polsko-bolszewickiej.

II Koszty wojny

Dużym wyzwaniem było finansowanie wojny. Podczas I wojny światowej państwa walczące musiały zawiesić wymienialność swoich walut na złoto. Potem zwiększały emisję własnej waluty. Narastały więc przesłanki wielkich inflacji, które w pełni ujawniły się po zakończeniu działań wojennych.

Do dynamiki tego procesu jeszcze wrócimy – wcześniej musimy uwzględnić odrębny problem, dotyczący Królestwa Polskiego, które w 1915 r. znalazło się pod okupacją Niemiec i Austro-Węgier. Chodzi o emisję pieniądza na terenach okupowanych. Wspomniana już konwencja haska zobowiązywała państwo okupujące do zachowania na terenach okupowanych w miarę możliwości dotychczasowego systemu pieniężnego.


Czytaj także: Tadeusz A. Olszański: Stulecie niepodległości


W praktyce okazało się to nie takie proste. Po przesunięciu frontu w 1915 r. ziemie polskie zaboru rosyjskiego, gdzie używano rubli, zostały odcięte od Rosji i od rosyjskich instytucji emisyjnych. Niemcy musieli jakoś rozwiązać problem dalszego zaopatrywania tych ziem w pieniądz. Początkowo wprowadzili zatem na okupowanych terenach tzw. ostruble, emitowane przez Darlehnskasse Ost – Ostbank für Handel und Gewerbe (z siedzibą w Poznaniu). Potem, w 1917 r., powstała Polska Krajowa Kasa Pożyczkowa, która zaczęła emitować marki polskie.

Marka polska równa była marce niemieckiej. Gwarantem emisji było Cesarstwo Niemieckie, które zobowiązało się wymienić w przyszłości marki polskie na niemieckie „po cenie nominalnej”. Emisja była zatem formą pożyczki, jaką ludność Królestwa Polskiego udzielała Berlinowi. W ten sposób emisja służyła wspieraniu wysiłku wojennego Niemiec. Zobowiązanie to zostało po wojnie dotrzymane, ale stało się to już w okresie wysokiej inflacji w Niemczech. W tej sytuacji formuła „po cenie nominalnej” oznaczała, że finansowe skutki operacji były znikome.

Wróćmy do dynamiki procesów inflacyjnych.

Doraźnie inflacji zapobiegła blokada cen i płac. W takiej sytuacji mieliśmy do czynienia z tzw. inflacją utajoną. Objawiała się ona nie tyle wzrostem cen, co pustymi półkami sklepowymi. Jeśli ludność mimo to miała mieć jakąś możliwość zaopatrzenia w podstawowe artykuły spożywcze, należało wprowadzić system kartkowy. Żeby kupić np. chleb, nie wystarczało mieć pieniądze, trzeba było jeszcze mieć kartki.

Od systemu kartkowego, który starsi czytelnicy pamiętają z lat 80. XX w., ten z czasów I wojny światowej różnił się tym, że był organizowany nie przez władze państwowe, lecz przez władze większych miast na użytek mieszkańców tych miast. Dlatego system ten objął zaledwie ok. 25 proc. ludności Królestwa Polskiego. Ci, którzy mieszkali na wsi, znaleźli się poza jego zasięgiem. Pamiętajmy, że mówimy tu o kraju, w którym mieszkańcy dużych miast byli mniejszością. Ludność wsi miała możliwość zaopatrywania się we własnych gospodarstwach.

Taki mechanizm pozwalał na „utajnienie” rozmiarów inflacji. Dlatego pełne inflacyjne skutki wojny stały się widoczne dopiero po jej zakończeniu i po uwolnieniu cen. W Polsce stało się to latem 1921 r., a walka z inflacją trwała jeszcze trzy lata. Odzyskanie równowagi makroekonomicznej stało się możliwe dopiero dzięki reformie rządu Grabskiego w 1924 r.

Większość państw europejskich przeżyła u progu lat 20. wysokie inflacje, będące skutkiem wojny. Nieliczne, w tym Polska, doszły do fazy hiperinflacji (ekonomiści lokują granicę tego zjawiska w okolicy 50-procentowej inflacji miesięcznie). W skład grupy krajów z hiperinflacją wchodziły państwa, które przegrały wojnę: Niemcy, Austria i Węgry. O przynależności Polski do tego grona zadecydowały koszty wojny polsko-bolszewickiej.

III Wielkie wyzwanie: unifikacja

Także scalenie kraju – po ponad stuletnich zaborach – przyniosło wiele problemów. Niektóre były proste, np. w Galicji obowiązywał lewostronny ruch pojazdów, a w pozostałych zaborach prawostronny. Tego typu różnice były łatwe do usunięcia, choć wymagały przeróbek infrastruktury.

Bardziej skomplikowanym wyzwaniem była unifikacja walutowa. W obiegu znajdowały się bowiem waluty dawnych państw zaborczych, a także marki polskie, ostruble, ukraińskie hrywny i karbowańce oraz liczne „waluty” emitowane przez władze lokalne. Wszystkie podlegały procesom inflacyjnym, a ich kursy były płynne, co jeszcze bardziej pogłębiało chaos.

Spośród walut będących w obiegu tylko marka polska nie była używana w żadnym innym państwie. W grudniu 1918 r. właśnie to markę polską uczyniono tymczasową polską walutą i stopniowo, do 1922 r., wycofano z obiegu inne środki płatnicze.

Unifikacja waluty była przedsięwzięciem delikatnym pod względem politycznym. Przeprowadzenie jej w sposób dyskryminujący którąś z dzielnic mogło podsycić i tak silne separatyzmy. Dodatkowo przedsięwzięcie utrudniał fakt, że wprowadzano pieniądz z założenia tymczasowy, podlegający ponadto szybkiej deprecjacji. Już wiosną 1919 r. postanowiono bowiem, że przyszłą polską walutą – po stabilizacji – będzie złoty. W tej sytuacji szybką i niewywołującą konfliktów unifikację monetarną w II RP należy uznać za sukces.

Znacznie trudniejsze było ujednolicenie zasad prawnych regulujących kwestie gospodarcze i socjalne. Tylko w niektórych dziedzinach proces ten doprowadzono do pomyślnego końca. Np. prawo bankowe ujednolicono dopiero w 1928 r., a i wówczas zachowano odrębne regulacje w województwie śląskim [jako jedyny region, Śląsk posiadał pewną autonomię – red.]. System podatkowy pozostał zróżnicowany do końca dwudziestolecia międzywojennego. Do jego ujednolicenia przygotowywał się minister skarbu Gabriel Czechowicz, ale afera związana z nielegalnym finansowaniem Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w 1929 r., położyła kres jego karierze – i zakończyła też próby w tej dziedzinie. Potem, podczas kryzysu, już nie wracano do tego tematu.

Co stało na przeszkodzie unifikacji prawnej? Otóż jeśli nie miała ona wywołać w którejś z dzielnic frustracji, to nikt nie powinien stracić posiadanych już uprawnień socjalnych. A to oznaczało, że powinna obowiązywać swoista „klauzula najwyższego uprzywilejowania”: wszystkie lokalne rozwiązania, najkorzystniejsze dla społeczeństwa, powinny być rozszerzone na cały kraj. Polski jednak nie było stać na tego typu unifikację. Zwłaszcza upowszechnienie w całym kraju niemieckich standardów w dziedzinie praw socjalnych byłoby posunięciem ponad stan.

Jeszcze trudniejsza była unifikacja gospodarcza. Świetnie rozwinięte rolnictwo zaboru pruskiego zostało odcięte od rynków zbytu i wystawione na konkurencję gorszej jakości, ale znacznie tańszej produkcji z dwóch pozostałych dawnych zaborów. Trzeba było znaleźć też nowe rynki zbytu dla śląskiego węgla i galicyjskiej ropy. Z kolei potężny przemysł włókienniczy zaboru rosyjskiego utracił rynki zbytu na wschodzie. Procesy dostosowawcze w tej sferze za sprawą mechanizmów rynkowych toczyły się swoim trybem, ale były bolesne.

Most na rzece Wiar, na linii Przemyśl-Lwów, zniszczony podczas I wojny światowej

Nie miała jednak racji Róża Luksemburg, twierdząc swego czasu, że ziemie polskie integralnie zrosły się z rynkami zbytu krajów zaborczych i z tego punktu widzenia niepodległość Polski byłaby szkodliwa. Proces utraty rynków wschodnich przez przemysł lekki Królestwa Polskiego zaczął się już w latach 90. XIX w., na skutek industrializacji samej Rosji. Również galicyjski przemysł naftowy najlepsze lata miał już za sobą: szczyt wydobycia ropy przypadł na 1909 r., ostatnie lata przed wojną były już mniej korzystne.

Procesy dostosowawcze musiałyby się zatem odbyć nawet bez zmiany granic.

IV Wielki problem: dekapitalizacja

Najgłębsze i najtrwalsze szkody gospodarka polska poniosła na skutek zniszczenia kapitału krajowego.

W 1914 r. polskie sfery gospodarcze dysponowały dość znaczącymi zasobami kapitału prywatnego. Szczególnie dotyczyło to zaboru rosyjskiego, który przez całe dziesięciolecia był najbardziej uprzemysłowioną częścią Imperium Rosyjskiego. Podczas wojny zasoby te uległy redukcji. Ważną rolę odegrało odcięcie Królestwa Polskiego od Rosji linią frontu w 1915 r. Powojenna inflacja dopełniła dzieła.

W połowie lat 20. Polska była krajem ogołoconym z kapitałów, a polskie firmy prywatne były cieniem swej dawnej świetności. W tej sytuacji najważniejszym zadaniem – po osiągnięciu stabilizacji – stała się odbudowa kapitału krajowego. W drugiej połowie lat 20. rozwiązanie widziano w ściągnięciu kapitałów zagranicznych. Reformy Grabskiego czyniły z Polski kraj otwarty na obcy kapitał, a przy tym solidny i gwarantujący poczucie bezpieczeństwa.

Kilka lat później wielki kryzys ujawnił wady takiego rozwiązania. Kapitał zagraniczny wycofywał się z Polski lub wykorzystywał swoją pozycję tak, że zamykał kontrolowane przez siebie zakłady w Polsce po to, by zmniejszyć konkurencję dla produkcji w krajach macierzystych. Natomiast państwo, ratując zagrożone firmy, stawało się ich właścicielem. W ten sposób wokół Banku Gospodarstwa Krajowego rósł potężny sektor państwowy i rola kapitału państwowego. Druga połowa lat 30. to już okres jego dominacji.

Z takimi okolicznościami przychodziło się mierzyć gospodarce II RP. A entuzjazm, związany z radością z odzyskanej wolności, tylko częściowo łagodził tę sytuację. ©

Autor jest profesorem, wykładowcą Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2018

Artykuł pochodzi z dodatku „1918. Wielkie Powstanie Listopadowe