To nie tak ma być!

22. Niedziela Zwykła

23.08.2011

Czyta się kilka minut

Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś. (...) I powiedziałem sobie: »Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię«. Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem". Niezmiernie lubię to zwierzenie Jeremiasza. W miarę upływu lat nabiera ono znaczenia i staje się kluczem, czy też lapidarnym podsumowaniem towarzyszenia Chrystusowi. To moje przeżycie zapewne nieobce jest wielu innym chrześcijanom, a pewnie i wyznawcom innych religii. Coś z tego pewnie przeżywają ateiści. Słyszałem, jak niejeden z nich mówił, że chciałby wierzyć, ale nijak nie potrafi. Mówił to z bólem, nie chodzi więc o jakąś pozę. O uczciwość bycia niewierzącym. O taką też uczciwość powinno chodzić i wierzącym.

Jeśli oświadczamy, że jesteśmy chrześcijanami, że wierzymy w Boga, warto obserwować, jak ludzie na tę deklarację reagują. Jeremiasz, w odpowiedzi na mówienie o Bogu i Jego oczekiwaniach, a jeszcze bardziej za ostrzeżenia, był prześladowany. Z tego jednak nie wynika, że jeśli i na nasze mówienie o Bogu ludzie reagują nerwowo lub wyśmiewają nas, odrzucają Boga i Jego Kościół. Przyczyna takiego stanu rzeczy może być gdzie indziej, po naszej stronie, i wcale nie wypływać jedynie ze złej woli.

Nasze mówienie o Bogu ma być wyznaniem, a to znaczy, że nie może być nachalnym pouczaniem, ruganiem w imię wartości, zabiegiem socjotechnicznym, propagandą - nie może być nawet nawracaniem. Deklaracja staje się wyznaniem tylko wtedy, gdy wynika z miłości. Jedynie miłość wyznajemy. Jan wyznaje miłość Marii, dzieci rodzicom, i na tym pewnie koniec, gdyż to, co nas łączy z innymi ludźmi, to przyjaźń, koleżeństwo, sąsiedztwo, współpraca. Jeśli więc mówimy, że wiarę się wyznaje, a nie deklaruje, to znaczy, że wiara jest tylko - i aż - jeszcze jednym imieniem tej więzi, która łączy nas z Bogiem.

A zatem z miłością do Boga bywa tak samo jak z miłością do ludzi. Wie o tym dobrze Piotr. Zaufał Jezusowi, nawet się Nim zachwycił, w Jego ręce powierzył już pewnie swój los, aż tu nagle okazuje się, że nic z tego wszystkiego nie będzie. Ich drogi, Piotra i Jezusa, zaczynają się rozchodzić. Nic dziwnego, że Piotr usiłuje ratować, co się da, uprzytomnić Nauczycielowi, że chyba się myli, że przecież nie o to dotychczas chodziło. Znamy tego typu rozterki, rozczarowania, poczucie bycia zdradzonym, opuszczonym przez ludzi, ale i przez Boga. I wtedy właśnie prawda o naszej wierze zaczyna wychodzić na jaw, i prorok Jeremiasz przychodzi na ratunek.

Jeremiasz i Bóg mocują się nieomal jak zapaśnicy na ringu, ale ani jeden, ani drugi zrezygnować nie tyle z zapasów, co przede wszystkim z siebie, nie potrafi. Rozejście się nie wchodzi w rachubę. Z prostego powodu - nie mogą sobie wyobrazić życia bez siebie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2011